poniedziałek, 30 stycznia 2017

"Dziewczyna którą kochałeś" - kolejny sukces Jojo Moyes?

Jak zapewne pamiętacie "Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes ogromnie mi się spodobała i uznałam ją za jedną z najlepszych przeczytanych przeze mnie w 2016 roku książek (tutaj przeczytacie więcej)11.01.2017 r. ukazała się najnowsza powieść pisarki, więc pomimo, iż lektura "Zanim odszedłeś" wciąż jest przede mną, czym prędzej po nią sięgnęłam.


Opis fabuły, pochodzący ze stron internetowych...

"Ten portret to moja ulubiona rzecz w całym domu. Właściwie na całym świecie.
Przypomina mi o dziewczynie, którą kiedyś byłam. Która nie martwiła się na
okrągło. I która potrafiła się bawić, po prostu... robiła różne rzeczy. O
dziewczynie, którą chcę znów być."

"W życiu Liv nic nie poszło zgodnie z planem. Zamiast cieszyć się miłością męża i myśleć o przyszłości, została sama. Jedyne, na co ma ochotę, to wejść pod kołdrę i już nigdy nie wyściubiać spod niej nosa. Wypić o jeden kieliszek wina za dużo i zapomnieć o mailach od komornika i mężczyźnie, który miał być spełnieniem marzeń, a zniknął bez słowa. Jedyne, co pomaga jej przetrwać, to portret dziewczyny, zaręczynowy prezent. Najcenniejsza rzecz, jaką ma. Kiedy ktoś chce jej go odebrać, Liv zaczyna walczyć. O obraz i o siebie. Podobno można łamać zasady, jeśli się kocha..."

... i uzupełnienie ode mnie.

Według mnie opis znajdujący się na portalach czytelniczych oraz w internetowych księgarniach jest niepełny i przez to krzywdzący, gdyż osoby zainteresowane tą pozycją mogły by minąć ją obojętnie przez tak duże streszczenie fabuły. Pominięto fakt, iż książka opowiada historię obrazu, na którym ukazana jest Sophie. Czytamy o życiu jej oraz jej rodziny w okresie wojny, w okupowanej przez Niemcy Francji, gdy mężczyzn zaciągnięto do wojska, a ich kobiety i dzieci muszą radzić sobie samotnie w nadziei, że jeszcze kiedyś zobaczą swoich bliskich.
Historia Liv przeplata się ze wspomnieniami wojennymi Sophie, przez co książka dodatkowo wiele zyskuje, a w opisach fakt ten pominięto.
Ponad to okładka sugerująca lekką powieść, romans – także może mylić.

Moja opinia

"Dziewczyna, którą kochałeś" to druga powieść Jojo Moyes, jaką przeczytałam i druga, która zupełnie mnie uwiodła. Podobnie, jak żałowałam, że tak późno sięgnęłam po "Zanim się pojawiłeś", tak samo wielkim błędem byłoby pominięcie przeze mnie lektury najnowszej książki autorki lub odłożenie jej na późniejszy okres. Jeśli ktoś jeszcze jej nie czytał – ogrooomnie namawiam do sięgnięcia po tę pozycję, bez względu na to, czy poprzednia książka pisarki Wam się podobała, czy nie, bo "Dziewczyna, którą kochałeś" to jednak zupełnie inna od poprzedniej – pozycja.

Wojna to najgorszy z obrazów, jakie mogę sobie wyobrazić. Piętno jej pozostaje w ludziach, którym udało się ją przeżyć – na zawsze. Mężczyźni rzuceni na wojenne szlaki i kobiety pozostawione same sobie, próbujące poradzić sobie w sytuacji, gdy nie wiedzą co dzieje się z ich partnerami, wyczekujące najkrótszej informacji od nich, mieszkające w miasteczkach okupowanych przez wroga, niejednokrotnie muszące dawać im schronienie pod własnym dachem, niepewne losu swojego i swoich bliskich nie mniej niż mężczyźni, walczący na froncie.
Wojna budzi wiele dylematów moralnych. Ludzie, którzy dotąd nas wspierali, zdawali się stać po jednej stronie, w momencie gdy przychodzi nam podjąć jakąś trudną decyzję i np. udzielać mieszkania wrogowi (bo przecież nie wiadomo, jaka kara nas czeka, gdy nie spełnimy żądań okupanta) nie próbują nas zrozumieć, dochodzi do nieufności, piętnowania, naznaczenia, choć tak naprawdę nie wiedzą, jakie pobudki nami kierują. Czy w pewien sposób nie chronimy nie tylko siebie, ale i ich życia?
Jak wiele jesteśmy w stanie zrobić, aby ochronić i uratować swoich bliskich od śmierci w tak podłym czasie?
A czy okupujący nasze miasto, korzystający z naszych usług wróg – w rzeczywistości chce tej wojny, jest kompletnie podłym i wyprutym z emocji człowiekiem? Może on także wojnę uważa za zło? A może również ma rodzinę za którą tęskni i której nie widział już długi czas? Czy czasem może się okazać, że on okazał nam życzliwość, w taki sposób, by inni się tego nie domyślili, byśmy my sami o tym nie wiedzieli? Czy w jednym momencie może zabić naszego krajana, a później wyciągnąć do nas rękę? Bo przecież on przyszedł ze swoimi wojskami do miasta, by zatrzymać się w nim na jakiś czas, nim ruszy w dalsze boje, a nie bratać się z wrogiem i litować się nad samotnymi starcami, kobietami i dziećmi? A może się mylę?
Wojna niszczy – w każdy możliwy sposób – i Jojo Moyes nam o tym przypomina. Początkowo to właśnie wstrząsająca opowieść o życiu Sophie wywarła na mnie największe wrażenie. Wciągnęła mnie w swoją historię i obudziła moc uczuć, chwilami niewiele brakowało, abym się popłakała, a łzy wielokrotnie pojawiały mi się w oczach.


Współcześnie obraz przedstawiający Sophie współcześnie znajduje się w pięknym, szklanym domu, w którym mieszka Liv i który zaprojektował jej nieżyjący już mąż. Obraz "Dziewczyny, którą kochałeś" jest pamiątką, którą kobieta otrzymała od swego partnera i znaczy dla niej wiele, w zasadzie jest najważniejszym wspomnieniem ukochanego. Liv jest młoda, jednak od śmierci męża nie potrafi wrócić do swego dawnego życia. Bez Davida u boku nie potrafi cieszyć się życiem.
Pewnego pięknego dnia poznaje Paula i wszystko mogłoby zakończyć się pięknie, jednak okazuje się, że w pewnej istotnej kwestii przyjdzie im stanąć po przeciwnych stronach. I tutaj rozpoczyna się druga historia, a kolejne wątki obu opowieści przepięknie splatają się ze sobą.

"...w życiu chodzi o znacznie więcej niż o to, kto wygra."

Początkowo to historia Sophie wywarła na mnie szczególne wrażenie i gdy widziałam przy kolejnym rozpoczynającym się rozdziale rok 1917 serce biło mi mocniej. Z czasem jednak obie historie całkowicie mnie pochłonęły i urzekły, i obie śledziłam z zapartym tchem.
Jojo Moyes niesamowicie pięknie przedstawiła obie powieści, stworzyła wspaniałe portrety psychologiczne bohaterów i pokazała okrucieństwo wojny.
Wielkie pokłony należą się pani Ninie Dzierżawskiej, tłumaczce książki, bo to właśnie dzięki niej mogłam poznać tę piękną historię.


A Wy? Poznaliście już tę książkę? Jak Wam się podobała? A może czytaliście inne pozycje tej autorki i o nich zechcecie mi napisać?

sobota, 28 stycznia 2017

Najlepsze lutowe premiery książkowe -część II

Dziś zapraszam Was na drugą część najciekawszych lutowych premier książkowych.
Nieco odmienna od opisanych w poprzednim poście, bo nie jak zazwyczaj o ludziach, ale o psie, jest kolejna powieść, którą zauważyłam wśród pierwszolutowych nowości, a która 17.02. ma mieć także swoją premierę w polskich kinach. Książkę napisał W. Bruce Cameron, jej tytuł brzmi "Był sobie pies", a wydania podjęło się Wydawnictwo Kobiece.

 
"Wszystkie psy idą do nieba... chyba, że mają niedokończone sprawy na ziemi. Nie tylko koty mogą żyć kilka razy.
Bailey to uroczy kundel, który po serii niefortunnych zdarzeń odchodzi z tego świata. Ku swemu zdziwieniu odradza się ponownie jako złotowłosy szczeniaczek i trafia w ręce ośmioletniego Ethana. Wkrótce stają się nierozłącznymi przyjaciółmi a Bailey dożywa szczęśliwej starości u boku chłopca w poczuciu, że spełnił swoje powołanie. Jednak jego misja dopiero się zaczyna, bowiem... odradza się w kolejnym wcieleniu. I w dodatku pamięta wszystko z poprzedniego życia! Czy uda mu się odnaleźć drogę do najlepszego przyjaciela i całkowicie poznać swoje przeznaczenie?"

Podczas studiów przepadałam za powieściami przedstawiającymi prawdziwe historie osób (głównie kobiet) żyjących w innych krajach. Uwielbiałam poznawać odmienną kulturę i często wstrząsającą rzeczywistość mieszkanek obcych mi państw. Nic dziwnego zatem, że zwróciłam uwagę na premierę książki "Soraya" Meltem Yilmaz, która ukazać ma się 01.02 dzięki wydawnictwu Marginesy. 


"Kilkunastoletnia Soraya mieszka w Syrii. Gdy wybucha wojna domowa, ginie jej brat, rodzinny dom zamienia się w gruzy, a dziewczyna wraz z matką i rannym ojcem musi uciekać. Trafia do obozu dla uchodźców w Turcji – pobyt jednak zamienia się w piekło. Aby ratować córkę, ojciec decyduje się wydać ją za mąż. Dopiero w drodze do przyszłego męża Soraya dowiaduje się, że będzie drugą żoną ponad dwukrotnie starszego od siebie mężczyzny. Pierwsza żona i jej trzy córki nie ukrywają swojej nienawiści. Soraya czuje się jak w pułapce. Jednak czas płynie, a świeżo poślubiony małżonek nie ustaje w zabiegach o jej względy. Dziewczyna zaczyna dostrzegać, że jest kochana, uczy się, jak sama może kochać, jej ciało budzi się do miłości... I wtedy po raz kolejny, z dnia na dzień, sama w obcym kraju, bez dokumentów, bez pieniędzy, Soraya musi podjąć decyzję, która zaważy na całym jej życiu...
Oparta na faktach powieść pokazuje świat, jakiego nie znamy – a raczej znamy tylko z migawek telewizyjnych. Napisana barwnym językiem, pełna emocjonujących opisów, przenosi nas w miejsca, o których istnieniu słyszymy, ale nie wiemy nic o tym, jak wygląda od środka życie tych, którzy w dramatycznych okolicznościach ruszyli drogą bez powrotu."

Kolejną książką, opartą na faktach, którą pragnę Wam polecić będzie wydana 07.02 przez wydawnictwo Rebis "Kromka chleba" Dagmary Dworak.


"Wyjątkowy powrót po 70 latach na miejsce zsyłki.
'Ta historia towarzyszyła mi od zawsze, z nią dorastałam i szłam przez życie (...). Nigdy nie była moją własną historią, lecz historią przeżyć mojej rodziny z lat 1940 – 1946 i dziejów syberyjskiego zesłania moich dziadków. Po latach wyrywkowego obcowania z nią przyszedł czas, żeby wszystko uporządkować, zapisać, przekazać dalej.'
Dagmara Dworak

W ten sposób powstał unikatowy zapis wspomnień dwojga żyjących uczestników tamtych wydarzeń – Danuty i Bogusława. Ich przeplatające się wypowiedzi malują całościowy obraz najpierw przedwojennego rodzinnego życia w Hajnówce, potem tragedię wywózki, dramat syberyjskiej tułaczki, powrót do Polski, a wreszcie podjętą po dziesięcioleciach próbę odtworzenia trasy dawnej tułaczki i odwiedzenia miejsc zesłania.
Do książki jest dołączony jedyny w swoim rodzaju film: dokument z wyprawy Bogusława na Syberię szlakiem dawnej zsyłki, wzbogacony wypowiedziami obojga rodzeństwa oraz archiwalnymi materiałami z epoki."

Dotąd przeczytałam zaledwie dwie książki z klubu "Kobiety to czytają", jednak jestem przekonana, że z czystym sumieniem mogę polecić Wam wszystkie (sama na pewno sięgnę po kolejne). Już 02.02. pojawić ma się za sprawą Wydawnictwa Prószyński i S-ka nowa powieść w ramach klubu. Będzie to "Dobroć nieznajomych" Katriny Kittle.


"Z pozoru normalna rodzina skrywa za zamkniętymi drzwiami mroczny sekret, który zmieni życie wszystkich jej znajomych...
Sarah Laden, młoda wdowa wychowująca dwóch synów, robi wszystko, aby jej rodzina, wbrew wszelkim przeciwnościom, trzymała się razem. Gdy wskutek wstrząsającego odkrycia rozpada się rodzina jej najlepszej przyjaciółki, Sarah znajduje w swoim i bez tego burzliwym życiu miejsce dla jeszcze jednego chłopca, ciężko doświadczonego przez los.
Jordan, cichy, wyobcowany szkolny kolega syna Sarah, Danny'ego, przeżył straszliwy koszmar. Sarah zgadza się wziąć go pod opiekę, nieświadoma, że decyzja ta zmusi ją do zakwestionowania wszystkiego, w co od dawna wierzyła. Gdy łączące ich kruche więzy zaczynają pękać, Ladenowie muszą zmierzyć się z trudnymi prawdami o sobie i swoich relacjach i odkryć moc miłości, niezbędną, by przebaczyć i zaleczyć rany.
Przejmująca powieść, która ukazuje walkę ze skutkami molestowania seksualnego w dzieciństwie; czysta, klarowna proza Kittle przydaje blasku jej opowieści o triumfie wbrew przeciwnościom. ('People')"

I w końcu... 15.02. ukazać się ma wydana przez Edipresse Książki pierwsza część 'Sagi rodu Cantendorfów' pt. "Tajemnica zamku" Krysi Mirek. Juhuuu!!!


"Lekka i wciągająca opowieść z tajemnicą w tle.
Na zamku Cantendorf w niejasnych okolicznościach umiera czwarta żona hrabiego Aleksandra. Cała okolica huczy od plotek. Czy winny jest tajemniczy właściciel posiadłości, jego kochanka, budząca lęk wiedźma, a może gospodyni sprawująca władzę na zamku? Hrabia pragnie dziedzica, więc wśród młodych panien spore poruszenie. Strach o życie miesza się z ochotą na wielki majątek.
Rodzina Kate Milton stoi na progu bankructwa. Aby uratować sytuację, jej rodzice opracowują ryzykowny plan. Tymczasem wśród tej zawieruchy niespodzianie rodzi się prawdziwa miłość. Czy uda się ocalić to uczucie? Jaką cenę przyjdzie za nie zapłacić.
To opowieść o sile kobiecej więzi, o zasadach, które przetrwały stulecia i wciąż są aktualne."

Czy któreś z polecanych przeze mnie książek trafiły również w Wasze gusta? A może Wy możecie polecić mi jakąś lutową super premierę o której tutaj nie wspomniałam? Koniecznie napiszcie o tym w komentarzach.


czwartek, 26 stycznia 2017

Najlepsze lutowe premiery książkowe - część I

Luty 2017 r. zasypie nas premierami książkowymi już od swego pierwszego dnia, dlatego z jego najbliższymi premierami przybywam do Was już dziś. A co ciekawego upatrzyłam wśród najlepszych książkowych nowości tego miesiąca? Sami zobaczcie... :)

Najbardziej wyczekuję nowej (czwartej już) książki spod klawiatury Alka Rogozińskiego – jednego z moich ulubionych polskich autorów (a tych mam zaledwie dwóch). Jego publikacja, zatytułowana "Do trzech razy śmierć", ukazać ma się 1 lutego 2017 r. za sprawą Wydawnictwa Filia (również jednego z moich ulubionych). I, moi kochani, ma to być pierwsza część z nowej serii. Jeeejuuu... jak się cieszę. :D



"Autorka powieści kryminalnych, Róża Krull, otrzymuje zaproszenie na zjazd pisarzy, odbywający się we dworku pod Krakowem. Już pierwszego dnia jej koleżanka po piórze zostaje otruta. Wszystko wskazuje na to, że morderca, który zostawił na miejscu zbrodni czarną różę, wciela w życie fabułę jednej z powieści Krull. A inni zaproszeni pisarze nie są tak niewinni, jak się wydaje...
Pisarka rozpoczyna prywatne śledztwo. Pomagają jej w tym zakochany w gotowani specjalista od public relations, zafascynowany kryminałami boy hotelowy oraz trzy szalone blogerki. Czy detektywi – amatorzy okażą się skuteczniejsi od policji?"

Także 1 lutego za sprawą Wydawnictwa Otwartego ma się pojawić w księgarniach nowa książka Mii Sheridan, zatytułowana "Bez szans".


"W upadającym górskim miasteczku Kyland i Ten zakochują się w sobie wbrew rozsądkowi i na przekór surowej rzeczywistości.
Kyland marzy tylko o tym, by przetrwać. Zaciska zęby i robi wszystko, by nie pokonała go bieda i samotność. Nie szuka miłości. Nie zamierza też oglądać się za siebie, gdy uda mu się wyrwać z piekła, w którym przyszło mu dorastać. Dla Ten codzienność to nieustanna walka o własną godność. Zmagania z chorobą matki i ludzką nieprzychylnością wymagają od niej wyjątkowej siły. Oboje rywalizują o bilet do lepszego życia, który może otrzymać tylko jedno z nich. Ktoś odejdzie, ktoś zostanie. Czy po latach zdołają spojrzeć sobie w oczy, jeśli poświęcą miłość do przetrwania?"

Na moich półkach czekają na przeczytanie dwie książki Niny Georg, które mam wielką ochotę przeczytać (tylko ciągle wpada mi w łapki coś innego i nie mogę się do nich dokopać), a 1.02 za sprawą Wydawnictwa Otwartego pojawić ma się najnowsza powieść tej autorki pt. "Księga snów".


"Między życiem i śmiercią istnieje świat, którego stąd nie widać.
Życie człowieka to suma wyborów. Dokonuje ich w każdej sekundzie. Ale czy wie, jakie naprawdę będą ich skutki? Czy może sprawić, by zły wybór doprowadził do szczęśliwego zakończenia?
Henri. Reporter wojenny. Żył w ciągłym zagrożeniu. Jednak najbardziej przerażał go stały związek i założenie rodziny. Ratuje tonącą dziewczynkę, ale sam zapada w śpiączkę.
Eddie. Redaktorka w wydawnictwie. Kiedyś związana z Henrim. Jej ustabilizowane życie burzy informacja, że uczynił ją odpowiedzialną za podejmowanie wszystkich decyzji dotyczących jego leczenia.
Sam, wyjątkowo inteligentny i wrażliwy trzynastolatek. Łatwo rozpoznaje uczucia innych, a emocje opisuje za pomocą kolorów. Marzy o tym aby w końcu poznać ojca, którego losy śledził przez całe życie.
Przeszłość i teraźniejszość, rzeczywistość i marzenia, prawda i to, co się prawdą wydaje, splatają się w jedną historię. Ścieżki trójki bohaterów krzyżują się w krainie snów, gdzie zacierają się granice, a wspomnienia dają drugą szansę na życie."

Gdy przeglądałam nowości wpadła mi w oko powieść "Zdobyć to, co tak ulotne", która 01.02. ma wyfrunąć na świat spod skrzydeł wydawnictwa W.A.B. i przyciągnęła moją uwagę wspaniałą okładką, paryskim klimatem oraz historią, którą ma przedstawiać.

 
"Urzekająca powieść dla tych, którzy wierzą w miłość.
Gwarny, pełen życia Paryż belle epoque, a w nim pnąca się wysoko w górę wieża Eiffla – najprawdziwszy cud ze stali i powietrza.
W balonie unoszącym się nad metropolią poznają się Cait Wallace i Emile Nouguier. On – inżynier zatrudniony w firmie Eiffla, ona – młoda wdowa, towarzysząca w podróży po Europie rodzeństwu z dobrej szkockiej rodziny. Między nimi rodzi się nić porozumienia, jednak po powrocie na ziemię oboje muszą zmierzyć się z rzeczywistością, gdyż dzieli ich zbyt wiele, by mogli być razem. Co będą w stanie poświęcić, żeby ich miłość przetrwała?
Lektura obowiązkowa dla każdego wielbiciela Paryża, dla każdego zwolennika walki o miłość na przekór wszystkiemu, a także dla każdego amatora wielkiej i głęboko satysfakcjonującej narracji. David Gillham, autor City of Woman.

Na temat książek Rachel Abbot słyszałam wiele dobrego. Jej kryminały (thrillery) ogromnie mnie ciekawią, choć żaden jeszcze nie wpadł w moje ręce. Mimo to dodaję najnowszą do zestawienia tych, po które najchętniej bym sięgnęła. 01.02. za sprawą wydawnictwa Filia Mroczna Strona na półkach księgarskich pojawić ma się publikacja "Śpij spokojnie".

 
"Jak daleko się posuniesz, by zatrzymać przy sobie ukochane osoby?
Kiedy Olivia Brookes dzwoni na policję, by zgłosić zaginięcie męża i dzieci, boi się, że już nigdy ich nie zobaczy. Ma swoje powody, by bać się najgorszego – to nie pierwsza tragedia, której doświadczyła.
Teraz, dwa lata później, główny inspektor Tom Douglas zostaje wezwany, by poprowadzić śledztwo jeszcze raz w tej samej rodzinie, ale tym razem to Olivia znika. Wszystkie dowody wskazują, że jeszcze tego samego ranka była w domu, ale samochód stoi w garażu, a portfel został w torebce.
Policja chce nadać oficjalny komunikat w tej sprawie, ale z jakiegoś powodu funkcjonariusze nie mogą znaleźć żadnych zdjęć rodziny. Nie ma ich w albumach, telefonach i komputerach. Znajdują za to krew...
Czy przeszłość dopadnie Olivię?
Śpij spokojnie, o ile potrafisz. Nigdy nie wiesz, kto wtedy patrzy."

Czy któraś z tych pozycji przypadła Wam do gustu szczególnie? :) Koniecznie wpadnijcie tutaj ponownie w najbliższym czasie, bo w kolejnym poście przedstawię Wam jeszcze kilka wspaniałych lutowych premier. :))

środa, 25 stycznia 2017

Gabriela Gargaś "W plątaninie uczuć"

18.01 na rynku księgarskim pojawiła się książka Gabrieli Gargaś pt. "W plątaninie uczuć". Ponowna premiera okazała się dla mnie wspaniałym momentem, aby sięgnąć po ten tytuł, który w starej oprawie czekał na mojej półce w kolejce na przeczytanie. Czy lektura spodobała mi się tak bardzo jak "Jutra może nie być" (moja opinia tutaj)?


Opis książki pochodzący z portalu lubimy czytać

"Historia o prawdziwej kobiecej przyjaźni i o tym, jak trudną sztuką jest pięknie żyć.
Dorota jest mężatką i matką dwójki dzieci, którą przytłacza codzienność i nadmiar obowiązków. Czy znajdzie w sobie siły, by przebaczyć zdradę?
Hanna to trzydziestopięcioletnia singielka, która pnie się po szczeblach kariery w międzynarodowej korporacji. Nie ma czasu na nic, a już na pewno nie na miłość.
Z kolei Kalina jest w szczęśliwym związku od dziesięciu lat. To właścicielka ekskluzywnego butiku, wiodąca spokojne i poukładane życie. Nagle w jej życiu pojawia się dawna miłość i wywraca wszystko do góry nogami.
Życie trzech kobiet zmienia się, gdy stają w obliczu śmiertelnej choroby. Ich przyjaźń zostaje wystawiona na największą próbę.
Muszą zmierzyć się z własnymi słabościami i pomóc sobie nawzajem.
Bo życie składa się z miliona małych szczęść i kilku wielkich tragedii.
Czasami to właśnie przyjaźń pozwala przetrwać i uwierzyć w przyszłość."

Moje wrażenia

Od początku książki moją największą uwagę zwróciła historia Doroty i Roberta. Ze względu na to, iż jestem młodą (hmm... młodą ;) ) mamą – najłatwiej było mi utożsamić się z tą bohaterką. Dodatkowo kibicowałam jej, gdyż ogromnie irytował mnie Robert – zdradzający ją mąż. Różne określenia przychodziły mi do głowy, gdy myślałam o tym... bezmózgim samcu. 

"-Masz wyrzuty sumienia? - zapytała Emilia, kładąc mu głowę na piersi.
Zawahał się przez chwilę.
-Tak – odpowiada. – Ale niczego nie żałuję."

Chwilami miałam wrażenie, że autorka próbuje tłumaczyć zachowanie Roberta jakimiś naturalnymi instynktami, które w przypadku panów miałyby tłumaczyć ich zdrady. Jednak po lekturze doszłam do wniosku, że towarzysząca mi podczas jej czytania irytacja miała raczej wywołać niezgodę kobiet na takie ich traktowanie przez... facetów (bo mężczyzną 'tego' bym nie nazwała). W odróżnieniu od zwierząt, których poczynaniem kierują instynkty panowie wyposażeni są w mózgi, które czynić powinny ich odpowiedzialnymi za swoje czyny, za założone rodziny i związki.
Złościło mnie też, że Dorota pozwala traktować się mężowi w taki sposób, bo przecież ona go kocha, mają dzieci, on w końcu zrozumie... Czasami miałam ochotę pacnąć ją w głowę... łopatą. :D Zdaję sobie jednak sprawę z faktu, że łatwo jest nam oceniać zachowanie innych, a nie wiadomo jak sami byśmy postąpili w danej sytuacji, gdyby dotknęła nas osobiście.


Autorka przedstawia nam całą gamę wydarzeń towarzyszących życiu kobiet i mężczyzn. Czytamy o: samotności, zauroczeniu, miłości, związkach krótko – i długotrwałych, życiu rodzinnym, zdradach i romansach, popełnianych błędach i ich wybaczeniu, chorobie i śmierci.
Do pewnego momentu książka nie wywarła na mnie jakiegoś ogromnego wrażenia – opowiadała o związkach damsko – męskich, przedstawiała różne scenariusze wspólnego bytu dwojga ludzi. Uznałam ją jednak za doskonałą publikację dla młodych dziewcząt, wchodzących w dorosłe życie. Powinna być ona dla nich wręcz lekturą obowiązkową, albowiem wiedza, którą zyskałyby podczas czytania, mogłaby pomóc im ustrzec się przed pewnymi bolesnymi doświadczeniami, które mogą je kiedyś spotkać.
Ogromne wrażenie za to wywarła na mnie wspaniała przyjaźń trzech dorosłych kobiet, z których każda ma już swoje życie, a jednak nadal trzymają się razem i w trudniejszych chwilach (jak za dawnych lat) wciąż mogą na siebie liczyć.
Podobało mi się też przeplatanie powieści krótkimi, mądrymi, życiowymi historyjkami, z jakich płynęły ważne przesłania, które mogą okazać się istotne także dla naszego życia.
Ponad to, mniej więcej sto stron przed zakończeniem książki autorka wprowadziła wątek, który powalił mnie totalnie i niejednokrotnie wywoływał łzy w moich oczach.
Na końcu książki znajdują się przepisy Doroty, a jak dobrze się przyjrzycie znajdziecie wśród nich również receptury na sporządzenie czegoś mocniejszego. ;)

I jak zazwyczaj w przypadku książek autorki nie może obyć się bez (choćby kilku) wspaniałych, bardzo mądrych i życiowych cytatów.

 "Ludzie myślą, że dany jest im nieskończony ciąg dni, zakochani, że ich miłość będzie wieczna, zdrowi nie myślą o chorobie, bogaci o bankructwie. Tymczasem nic nie trwa wiecznie. Wystarczy, by Ktoś tam na górze wyjął jedną kartę, a cała konstrukcja rozspuje się z hukiem. Życie – tak mało o nim wiemy, tak rzadko je doceniamy. Zostało nam dane, więc żyjemy – czasem bez sensu, z dnia na dzień. Ile razy ona sama, umęczona po kilku spotkaniach z klientami w pracy, myślała: 'Niech już ten cholerny dzień się skończy'. Śmiertelnie chory chciałby, aby ten 'cholerny dzień' trwał i trwał... Kiedy dni są policzone, każda minuta ma inną wartość".

"Miłość nie polega na tym, by jedna osoba była dawcą, a ta druga biorcą. Nie polega na wyrzekaniu się siebie. Miłość, ta prawdziwa i dojrzała, stawia też granice i wymagania. Oczekuje lojalności, wierności i uczciwości."

"Miłość ma też zwykłe dni. Banalne słowa: proszę, dziękuję, podziwiam. Miłość to też obiad zjedzony wspólnie, płacz dziecka, uśmiech, wędrówka plażą, kubek kawy zrobiony o świcie. Miłość to nie tylko oszlifowany diament. Ma swoje kanty i rysy, plamy i zadrapania."

"Tyle razy sobie obiecujemy, że coś zrobimy. Jutro, pojutrze, za rok. Odwlekamy swoje plany na później, a potem zapominamy o marzeniach, traktujemy je z przymrużeniem oka. Wyśmiewamy się z nich, kwitując jako 'głupie mrzonki'. Wszystko można, wystarczy tylko mocno chcieć."

"Jeśli nie potrafisz cieszyć się tym, co masz, to nigdy nie będziesz szczęśliwa. Trzeba sprawiać, by życie nie było tylko marną egzystencją, żyć dobrze i pięknie, każdy dzień traktować jak cud. Nigdy nie wiadomo, kiedy Bóg zdmuchnie tę świeczkę..."

A zakończę życzeniami dla Was, również pochodzącymi z książki (nieco tylko dostosowanymi dla potrzeb tego powinszowania). Zatem... 

Życzę Wam otwarcia się na siebie. Byście umieli słuchać, czego tak naprawdę chcecie. Byście żyli w zgodzie ze sobą i własnymi pragnieniami, a cały świat niech otwiera się na Was i Was wspiera. :))

Czytaliście już tę książkę? Jak ją oceniacie? A może macie ją w planach? :)


niedziela, 22 stycznia 2017

Rękawica rzucona - wyzwania czytelnicze 2017 podjęte ;)

Styczeń rozpanoszył się na dobre. W końcu znalazłam chwilkę, by przejrzeć wyzwania czytelnicze na rok 2017 i zgłosić się do tych, które najbardziej przypadły mi do gustu. Żeby nie oszaleć zgłosiłam się do trzech. Kusi mnie jeszcze jedno, tyle że jedna z narzuconych reguł nie bardzo mi odpowiada. Do rzeczy... :)

Po raz trzeci postanowiłam wziąć udział w wyzwaniu portalu granice.pl. Zgłosiłam, iż przeczytam w tym roku 26 książek. Liczę na to, że najpóźniej w lipcu przeskoczę na wyższy level i zgłoszę się do przeczytania 52 tytułów. ;) Trzymajcie kciuki. Zwłaszcza, że w wyzwaniu można wygrać piękne i duuużeee stosy książkowe. :)) Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat wyzwań portalu granice.pl – zapraszam tutaj.

Dwa kolejne wyzwania organizuje czytelnicza dusza Ejotek. :))


Pierwsze z nich to wyzwanie "Pod hasłem" i w tym miesiącu pochłaniamy książki, których autorzy na okładkach zostali zapisani ze znakiem: myślnikiem lub kropką (podane są ich inicjały). Naszym zadaniem jest pożarcie przynajmniej jednego tytułu w miesiącu.
W styczniu przeczytałam już "Dwór cierni i róż" Sarah J. Maas. Dziś zaczęłam czytać "Ukrytą Łowczyni" Danielle L. Jensen, a przed końcem miesiąca chciałabym jeszcze pożreć "Dwór mgieł i furii". Czy mi się to uda? Zobaczymy. ;)
A jeśli Was ciekawi to wyzwanie zapraszam po więcej informacji tutaj.


Jako, iż zależy mi na przeczytaniu jak największej liczby tytułów zalegających na moich półkach zdecydowałam się wziąć udział w wyzwaniu "Mini Czelendż 2017". Zadaniem jest wybranie stosiku, składającego się z 5 książek, które znalazły się na naszych półkach przed 30.11.2016 r., odpowiednio do haseł zaproponowanych przez Ejotka. Gdy przeczytamy jeden stosik, możemy utworzyć drugi. :)) W najbliższych dniach podzielę się z Wami wyborem moich pierwszych pięciu książek do tego zadania, a Wy po więcej informacji zaglądajcie tutaj.


W poprzednim roku książki z półek sczytywałam za sprawą Lustra Rzeczywistości i wyzwanie to bardzo mnie cieszyło, jednak w tym roku nie jest ono kontynuowane.
W sieci znalazłam tylko jedno wyzwanie, w którym sczytuje się książki z półek, a mianowicie "Z półek" Dzosefinn's Books.
Tutaj jednak od razu musimy narzucić sobie liczbę książek jakie przeczytamy, a ja wolałabym wyczytać stosik kilku(nastu) książek, a potem kontynuować z kolejnym, lub aby liczba książek nie była z góry narzucona. Widzieliście gdzieś takie wyzwanie? Jeśli tak – koniecznie mi o tym napiszcie.

A Wy startujecie w tym roku w jakimś wyzwaniu lub wyzwaniach czytelniczych? Napiszcie mi o tym koniecznie. :))

środa, 18 stycznia 2017

Najlepsze książki 2016

Połowa stycznia za nami, więc przybywam w końcu do Was z zestawieniem najlepszych książek, jakie przeczytałam w 2016 r. Nie przyznaję tym książkom żadnych miejsc w swoim rankingu, gdyż trudno byłoby mi zdecydować, które z nich są lepsze, a które podobały mi się nieco mniej. Wszystkie wspomniane przeze mnie tytuły zasługują na uwagę i każdy z nich wywarł na mnie duże wrażenie. 
W roku 2016 przeczytałam 45 tytułów, a spośród nich wybrałam 7 godnych polecenia. Przedstawiam Wam je zgodnie z kategoriami: książka obyczajowa (3 tytuły), kryminał (1 tytuł), fantasy (1), debiut (1). Jedynie książka uznana przeze mnie za dzieło roku, zostanie przedstawiona poza tymi kategoriami, jako ostatnia. Gotowi? ;) Zatem... zaczynajmy... :)

Książki obyczajowe


"Podwójne życie Pat" Jo Walton to wzruszająca historia chorej na alzheimera kobiety, znajdującej się w domu opieki. Pat (Patrizia) wspominając swoje życie widzi je w dwóch odsłonach. W jednej przy boku męża Marka, z którym ma czworo dzieci, w drugiej – z przyjaciółką Bee. Z Bee wychowują troje dzieci. W jednym życiu jest szczęśliwa, w drugim spotyka ją głównie cierpienie. Która z tych historii jest prawdziwa? To książka o alzheimerze, przyjaźni, miłości, homoseksualizmie, niepełnosprawności. Jeśli chcecie przeczytać więcej na jej temat zapraszam na moją opinię.


We wrześniu miałam ogromną przyjemność przeczytać książkę "Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes. Książka ta przeleżała na mojej półce 2 lub 3 miesiące, nim po nią sięgnęłam. Gdy wzięłam ją do rąk i zaczęłam pochłaniać nie mogłam uwierzyć, że tak długo czekałam na lekturę.
Wiele osób mówi, iż jest to romans, z czym osobiście się nie zgadzam. To cudowna powieść ukazująca problemy niepełnosprawności, eutanazji, trudnych wyborów oraz niełatwych relacji rodzinnych. Jeśli chcecie przeczytać więcej na jej temat zajrzyjcie tutaj.


Jeszcze nie zdążyłam podzielić się z Wami swoimi wrażeniami po przeczytaniu książki "Miasto z lodu" Małgorzaty Wardy – mojej pierwszej lektury tej autorki, jednak z całego serducha Wam ją polecam. To przejmująca historia chorej na schizofrenię kobiety, która stara się stworzyć dom swojej córce. Znajdziecie tu również niełatwą zagadkę kryminalną. Stopniowo odkrywane fakty nie pozwolą Wam oderwać się od lektury. Tragedia, która spotyka kobietę i jej córeczkę jest na wskroś przejmująca. Podejmuje problem schizofrenii i bardzo łatwo podejmowanych przez ludzi ocen innych osób (tak łatwego naznaczania innych, braku pomocy, miłości, zrozumienia). 

Najlepszy kryminał roku


Nie ma się co oszukiwać. Kryminalny rok zleciał wielu z nas podczas lektury kolejnych książek Remigiusza Mroza. Ja przeczytałam 5 jego tytułów. Jako, iż najbardziej polubiłam serię z Chyłką i Oryńskim postanowiłam polecić Wam najlepszą książkę z tej właśnie serii, a jest nią (w mojej ocenie) "Zaginięcie", kapitalny kryminał prawniczy, dzięki któremu poznajemy świat prawników (wprawdzie bardziej serialowy, niż rzeczywisty – z kolei w tym urok ;) ), możemy śledzić przebieg sprawy sądowej i cieszyć się wartką akcją kryminalną. Jeśli chcecie przeczytać więcej zapraszam Was na moją opinię o "Zaginięciu".

Najlepsza powieść fantasy 2016


Niestety musiałam użyć zdjęcia pochodzącego od wydawnictwa Galeria Książki, by pokazać Wam najfantastyczniejszą przeczytaną w tym roku książkę, ponieważ nie zdążyłam zrobić zdjęć, a zaraz gdy ją pochłonęłam – puściłam "w obieg". ;) Przed Wami ludzie i trolle, podziemne życie, magia, klątwa i miłość. Historia, którą pochłaniało mi się szczególnie przyjemnie. :)) Kiedy ukończę obecnie czytaną książkę biorę się za drugą część trylogii, a Wam polecam "Porwaną pieśniarkę". :))


Aż trudno mi uwierzyć, ale o pierwsze wydanie "Chilli" Pola Rewako (jej autorka) zadbała sama i wciąż szuka wydawnictwa, które zechciałoby wydać tę książkę. Opisana przez Polę historia została wyróżniona w konkursie na debiut przez Wydawnictwo Novae Res, co nie dziwi mnie, ponieważ przedstawia nietuzinkową historię, w której splatają się dobro i zło, miłość i nienawiść, przemoc i łagodność, a wszystko to służyć ma dobrej sprawie.
Na początku poznajemy lekko pokręconą (no dobrze, zdrowo pokręconą) bohaterkę Meę Chubin – studentkę psychologii, która na łamach ogólnokrajowej telewizji przesłuchiwana jest przez psychologa, a za popełnione czyny grozi jej 12 lat więzienia. Jakich czynów dokonała studentka dowiecie się czytając książkę. Ja ze swej strony mogę powiedzieć, że powieść ciekawiła mnie od pierwszej do ostatniej strony, a każda kolejna kartka odkrywała przede mną nowe, interesujące fakty. W tej książce nic nie jest bez znaczenia, a wszystkie poruszone wątki i postawione pytania, znajdują swoje zakończenie i wyjaśnienie, składając się na jedną – doskonałą całość. Jeśli szukacie fascynującego debiutu – koniecznie sięgnijcie właśnie po ten, o którym więcej przeczytać możecie tutaj.

Najlepsza książka przeczytana przeze mnie w 2016 roku


Zadziwiające, ale kiedy zajrzałam na swoją opinię z czerwca, dotyczącą "Tajemnej historii" już wówczas w tytule posta nazwałam ją "dziełem roku". Swoją opinię utrzymuję.
Fantastyczne tłumaczenie (myślę, że ściśle związane ze stylem pisania autorki ;) ), wspaniałe opisy, celne metafory i porównania, utrzymująca w ciągłym zaciekawieniu historia (głównie obyczajowa, ale i nieco kryminalna), ciężkie wybory i mocno poplątane losy ludzkie – to wszystko znajdziecie w tym wielkim, pięknie wydanym buku. Jeśli chcecie przeczytać więcej na jego temat zapraszam tutaj.

Czy znane są Wam jakieś z tych tytułów? Może któreś z nich też uważacie za wyjątkowe? A może po któreś macie szczególną ochotę sięgnąć?
Napiszcie mi też, czy Wy znaleźliście jakieś wielkie dzieło, które pochłonęliście w poprzednim roku. Chętnie poznam jego tytuł. :)

niedziela, 15 stycznia 2017

"Dwór cierni i róż" stanie na podium najlepszych moich lektur 2017

Jako, iż niebawem w księgarniach ukazać ma się książka "Dwór mgieł i furii" Sarah J. Maas, a wiele pochlebnych opinii słyszałam na temat twórczości tej autorki – postanowiłam przeczytać pierwszą książkę z serii pt. "Dwór cierni i róż". Była to pierwsza lektura przeczytana przeze mnie w roku 2017 i jestem przeświadczona, że wymienię ją na początku roku 2018 jako jedną z najlepszych lektur pochłoniętych w trwającym roku. 


Na początek opis książki

"Dziewiętnastoletnia Feyra jest łowczynią. Podczas srogiej zimy zapuszcza się w pobliże muru, który oddziela ludzkie ziemie od Prythianu, krainy zamieszkanej przez rasę obdarzonych magią śmiertelnie niebezpiecznych stworzeń, która przed wiekami panowała nad światem. Podczas polowania Feyra zabija ogromnego wilka. Wkrótce w drzwiach jej chaty staje pochodzący z wyskokiego rodu Tamlin w postaci złowrogiej bestii, żądając zadośćuczynienia za ten czyn.
Feyra musi wybrać – albo zginie w nierównej walce, albo uda się razem z Tamlinem do Prythianu i spędzi tam resztę swoich dni. Pozornie dzieli ich wszystko – wiek, pochodzenie, ale przede wszystkim nienawiść, która przez wieki narosła między rasami. Jednak tak naprawdę są do siebie podobni o wiele bardziej, niż im się wydaje. Czy Feyra będzie w stanie pokonać swój strach i uprzedzenia?"
Moje wrażenia po lekturze

Obiecałam sobie w nowym roku pisać krótsze recenzje, jednak nie martwcie się, i tak będę starała się, aby ujmowały one wszystkie moje najważniejsze spostrzeżenia na temat danej książki i jak dotąd swoje opisy będę starała się tworzyć jak najrzetelniej. I tu mam ogromny problem, bo same moje notatki na temat "Dworu cierni i róż" wyniosły 5 stron. Ale spróbujmy... ;)
Jeśli czytacie mnie nieco dłużej to doskonale już o tym wiecie (jeśli przybyliście niedawno wyznam Wam w tej chwili), iż lubię czasem poczytać książki z kategorii fantasy, w których spotkać można tajemnicze istoty posiadające przeróżne magiczne moce. Można dostać się do nieznanych krain, oderwać od rzeczywistości i całkowicie zatopić w świecie magii. Bardzo lubię takie książki. Jak dotąd przeczytałam kilka, ale "Dwór cierni i róż" jest najwspanialszą publikacją z tej kategorii na jaką trafiłam. Jestem totalnie zauroczona. Nie! Jestem zakochana w tej książce. Jeśli kolejne lektury pisarki okażą się tak wspaniałe stanę się jej wielką fanką.
Ogromne ukłony ślę tłumaczowi, panu Jakubowi Radzimińskiemu, gdyż dzięki niemu mogłam przeczytać tę wspaniałą publikację, a czytałam ją z wielką przyjemnością i zainteresowaniem. Bez trudu potrafiłam wyobrazić sobie opisane postacie, krajobrazy i wczuć się w przedstawione sytuacje. Tym bardziej cieszę się, że "Dwór mgieł i furii" również wpadł w ręce pana Jakuba. :))
Pisarce należą się natomiast oklaski za stworzenie niesamowitego świata Fae (jak strasznie pokochałam trolla Tristana z "Porwanej pieśniarki", tak teraz serce moje zdobył Tamlin – fae wysokiego rodu z "Dworu cierni i róż"), krainy Prythian, jej mieszkańców oraz nawiedzających Prythian bestii.

"-Wiosna, lato, jesień, zima, świt, dzień i noc (...).
Siedem Dworów Prythianu, każdy z własnym księciem,
każdy groźny na swój niepowtarzalny sposób."


Nie od początku wiadomo, kim są i jak wyglądają fae. Pierwszy z nich, z jakim się spotykamy, ma wygląd ogromnego, przerażającego wilka, kolejny:

"Bestia o wielkości konia i sylwetce kota łeb miała zdecydowanie wilczy. Z czaszki wyrastały powykręcane rogi – potężne jak łopaty łosia. Jednak niezależnie od tego, czy stworowi było bliżej do lwa, wilka czy łosia, jego czarne, przypominające zakrzywione noże pazury i żółte kły wyglądały zdecydowanie groźnie."

Dopiero w trakcie czytania opowieści powoli odkrywamy jak wyglądają i kim są istoty, mieszkające za wielkim murem, tak groźne dla świata ludzi. Stopniowo dowiadujemy się więcej o krainie i życiu fae. Krok po kroku pisarka odkrywa przed nami nowe fakty z życia bestii i Feyry (bohaterki opowieści). Książkę czyta się niczym wspaniałą baśń, choć nie jest to słodka, naiwna historia. Podczas lektury spotyka nas mnóstwo nieprzyjemnych, mrożących krew w żyłach przygód. Nie udaje się uniknąć opisów walk, przemocy, okrucieństwa, przelewu krwi, ani bezdusznych morderstw. Niejednokrotnie pogrążamy się w smutku, żałobie, przyprawiającym o gęsią skórkę strachu. Z drugiej strony dane jest nam doznać niesamowitego wzruszenia, obserwować miłość, piękne krajobrazy i dobroć. Niczym dwie strony jednej monety. I to jest w tym dziele tak niesamowite.

Sarah J. Maas stworzyła świat ludzi i niezwykłych (często groźnych) istot: duchów powietrza i światła, fae, martaksów, surieli, boggów, puków oraz nagów. Mnogość postaci o dziwnych nazwach nie sprawia jednak najmniejszego kłopotu podczas czytania książki, gdyż na bieżąco, dokładnie i obrazowo zostają one czytelnikowi przedstawione. Za to wyobraźnia może sobie poszaleć.
Początkowo miałam kłopoty z zapamiętaniem imion bohaterów (Feira, Elaina, Nesta, Tamlin, Lucien, Alis, Amarantha, Jurian, Clythia), jednak moje zaangażowanie w fabułę książki sprawiało, iż doskonale wiedziałam o kim jest mowa w danej sytuacji, czy fragmencie powieści.
Pisarka wykreowała ciekawych, wielowymiarowych bohaterów. Stworzyła interesujące portrety psychologiczne postaci i dała nam możliwość poznania ich przeszłych losów, dzięki czemu lepiej możemy wczuć się w ich sytuacje i zrozumieć postępowanie.  

"Dwór cierni i róż" wzbudził we mnie moc emocji. Uśmiechałam się, śmiałam w głos, wzruszałam, smuciłam, czułam przerażenie, a w jednej z końcowych scen strasznie chciało mi się płakać. Dzięki kręcącej się wokół rodzince i pilnym obowiązkom, które spowodowały krótkie przerwy w czytaniu – ukradkiem uroniłam kilka łez. Gdybym w spokoju mogła czytać powieść w tym czasie uryczałabym się pewnie jak stado bobrów.
Kilka początkowych wątków zawartych w książce skojarzyło mi się z: "Igrzyskami śmierci", sporo innych z "Porwaną pieśniarką", jednak ostatecznie "Dwór cierni i róż" zyskał u mnie wizerunek odrębnej powieści, z doskonale stworzonymi światami, postaciami i wydarzeniami, i pokochałam tą słodko – gorzką baśń całym sercem. 


Jeśli jeszcze Was nie przekonałam do lektury dodam, że nie wytrzymałam i mimo, iż mam w planach sporo tytułów do przeczytania na najbliższy czas – w trakcie opisywania Wam swoich wrażeń z tej publikacji zakupiłam ebooka drugiej części.
Ja już zacieram łapki na kąsek, jakim jest "Dwór mgieł i furii", a Was zachęcam do lektury "Dworu cierni i róż" (jeśli jej jeszcze nie czytaliście) lub drugiej części (choć jeśli sięgnęliście po pierwszy tom – wiem, że nie muszę tego robić). :))


środa, 11 stycznia 2017

"Sezon na cuda" Magdaleny Kordel jako doskonały antydepresant

Dziś pragnę podzielić się z Wami swoimi wrażeniami po przeczytaniu "Sezonu na cuda" Magdaleny Kordel, kontynuacji zabawnego, pełnego ciepła "Uroczyska".
 
Od czego by tu zacząć? ;)
Hm...
Może od opisu? ;)

"Uroczysko – to tu anioł zagląda przez okno, a czasem zdarzają się cuda.
Gdzieś u podnóża Sudetów, w Malowniczem, jest pensjonat Uroczysko. Jego nowa właścicielka Majka na dobre zadomowiła się w miasteczku. To miejsce ma dla niej magiczny, niepowtarzalny klimat, tu można rozwinąć skrzydła i na dobre zapomnieć o przeszłości.
Majka szybko dostrzega jednak, że jej sąsiedzi i przyjaciele mają problemy, o których czasem boją się mówić. Czuje, że powinna wziąć sprawy w swoje ręce i ruszyć z pomocą. Lecz aby pomagać, potrzeba czasem nie lada sprytu i umiejętności. Majka nie spodziewa się nawet, jakie przeszkody przyjdzie jej pokonać.
Może wesprze ją pewien anioł, który ponoć czuwa nad Malowniczem, a może znajdą się też ziemscy ochotnicy?
Czy w Uroczyszku naprawdę mogą zdarzyć się cuda?"

Moje wrażenia po lekturze

Mimo nawału obowiązków i opieki nad małoletnią ;) Wiktorią "Sezon na cuda" pochłonęłam w ciągu 2 dni. Kiedy już rozpocznie się czytanie tej książki – naprawdę trudno się od niej oderwać. Pochłaniałam jedną stronę za drugą i gdy przyszedł już wieczór, pomimo zmęczenia myślałam – "jeszcze tylko jeden rozdział, tylko jedna strona" i tak płynęłam niczym łódka po rzece, wprzód, i wprzód, dopóty nie dopłynęłam do brzegu (końca powieści). Ech! Jaka szkoda. Ale... nie ma tego złego. Czeka mnie przecież kolejne spotkanie z Majką w ostatniej części Uroczyska, zatytułowanej "Wino z Malwiną".
"Uroczysko" czytałam wieki temu (w grudniu 2015 r.), podczas BookAThonu, więc wiele szczegółów z niego zdążyłam zapomnieć, jednak kiedy pochłaniałam "Sezon na cuda" sporo wątków przypominałam sobie na bieżąco. Kiedy pojawił się w książce pan Miecio (samo wspomnienie pana Miecia przez Majkę) oraz Alicja Łagoda od razu wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu. ;)
W ogromnym stopniu ucieszyła mnie też możliwość spotkania i bliższego poznania pani Leontyny, o której co nieco autorka wspominała w czytanym przeze mnie "Wymarzonym domu" (tutaj jest jego recenzja) i o której już wkrótce będę mogła przeczytać więcej w czekającej na półce "Tajemnicy bzów". Jestem bardzo ciekawa, czy historia ta będzie zbieżna z tym, czego dowiedziałam się dotąd o sprzedawczyni staroci z "Sezonu na cuda".


W tej części "Uroczyska" wiele sympatii wzbudził we mnie Pan Jeremi (tata Filipa), a w szczególności rozwiązanie przez niego sprawy zbuntowanej nastolatki (córki Maji), która nagle przemienia się niemal w anioła. ;D Oczywiście nie mogłabym pominąć ogromnie pomysłowej klasy, której Majka jest wychowawcą oraz Anioła, którego zdążyłam polubić dzięki "Aniołowi do wynajęcia" (zdaje się że to ten sam malownicki Anioł ;) ).
Magdalena Kordel napisała 11 książek. Nie czytam ich w odpowiedniej kolejności (mimo, że oprócz egzemplarzy pojedynczych tworzą też serie), jednak kompletnie nie przeszkadza mi to w ich odbiorze, a lektura każdej przysparza moc radości.
Ogromnie podoba mi się to, że akcja książek pisarki dzieje się na Dolnym Śląsku, gdzieś w pobliżu Sudetów (mieszkamy z mężem w okolicach ;) ) i że w różnych (nawet nie związanych ze sobą) pozycjach pisarki możemy spotkać znanych nam z jej innych powieści bohaterów.
Nie wspomniałam jeszcze, że czas akcji tej powieści to okres przed Bożym Narodzeniem, ale czyta się ją tak w tym, jak i w każdym innym czasie z ogromnym zaciekawieniem i przyjemnością.
Nie od dziś wiadomo, że śmiech ma doskonały wpływ na nasze zdrowie – zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Podczas lektury go nie zabraknie, więc śmiem twierdzić, że "Sezon na cuda" powinno przepisywać się w aptekach jako antydepresant wszystkim potrzebującym. :) A najlepiej zacząć od reklam, w których pokazywano by jak zmęczona i sfrustrowana mama sięga po "Sezon na cuda", a następnie w najlepsze rechocze nad książką i od razu nastawienie jej się zmienia. ;)


Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak nasza bohaterka poradzi sobie w roli samotnej mamy (i w jaki sposób Jeremi zaradzi jej problemom z córką), nauczycielki i właścicielki pensjonatu, jeśli chcecie poznać historie: pewnej szopki bożonarodzeniowej, Paulinki (która odwiedzi bohaterkę), bezdomnej Kaśki i jej dzieci, a w końcu usłyszeć to i owo o pszczółkach i świnkach – musicie sięgnąć po tę książkę. :))

niedziela, 8 stycznia 2017

Czytelnicze i blogowe podsumowanie grudnia 2016

Styczeń rozpętał się na dobre, a ja nie podsumowałam jeszcze grudnia, dlatego zapraszam Was na mój czytelniczy i blogowy bilans dzisiaj.

W grudniu 2016 roku przeczytałam 5 książek. Biorąc pod uwagę, że to czas przedświąteczny, a same Święta spędziłam głównie z moimi bliskimi, starałam się opisać Wam pokrótce opowiadania wszystkich autorów z tomiku "Cicha 5", pracuję i jakoś (chociaż byle jak ;) ) trzeba ogarnąć dom i opiekę nad 2,5-latką wynik swój uznaję oczywiście za bardzo udany (bo grunt to skromność ;D ).

A jakie lektury pochłonęłam w tym czasie? :)



1."Miasto z lodu" Małgorzaty Wardy – 366 str.
2."Ten obcy" Ireny Jurgielewiczowej – 253 str.
3."Opowieść wigilijna" Karola Dickensa – 88 str.
4."Księgarenka przy ulicy Wiśniowej" – opracowanie zbiorowe – 419 str.
5."Ostatnia arystokratka" Evzena Bocka – 254 str.

Za najlepsze przeczytane w tym czasie książki uznałam "Miasto z lodu" (przejmująca podejmująca poważny problem historia, która mogłaby wydarzyć się naprawdę) oraz "Ostatnią arystokratkę" (coś dla poprawy humoru i wprawienia w głęboki rechot). 

W sumie w grudniu pożarłam 1380 stron książek, co daje 44,5 stron przeczytanych dziennie. Opublikowałam dwie recenzje książkowe oraz 7 notatek z lektury bożonarodzeniowej pt. "Cicha 5" do których możecie przejść teraz klikając w odpowiednie linki:
Opowiadania z tomiku "Cicha 5"

Spośród książek przeczytanych przeze mnie w okresie przedświątecznym wybrałam najwspanialszą współczesną opowieść wigilijną i dziękując Magdzie i Kubie Kordel pokazałam Wam tomik, w którym znalazło się moje opowiadanie.

Grudzień obfitował w moc wrażeń świątecznych (przy okazji stałam się szczęśliwą posiadaczką czytnika e-booków), ale i tych dotyczących bloga. Kochani! Przez ostatni miesiąc mój blog uzyskał około 10.000 wyświetleń (ogólnie przekroczyliśmy 29.000), a w rekordowym dniu było ich ponad 400.

Ogromnie Wam za to dziękuję! Jesteście wielcy! <3 <3 <3

Najchętniej czytaliście posty:

Ściskam Was serdecznie!