piątek, 22 grudnia 2017

"Lilka i spółka" - Magdalena Witkiewicz nie tylko dla kobiet

Boże Narodzenie zbliża się wielkimi krokami i literatura świąteczna zdominowała ten czas. Tym razem jednak postanowiłam przeczytać "Lilkę i spółkę", za którą z całego serducha dziękuję Magdalenie Witkiewicz oraz wydawnictwu

.



Krótki opis treści (pochodzący z portalu lubimy czytać)

"Wymarzone plany wakacyjne Lilki i jej rodzeństwa legły w gruzach. Zamiast jechać nad jezioro do ukochanej ciotki Franki, lato spędzą w Jastarni, u Jadźki! A ciotka Jadźka jest straszna. Ma pypeć na nosie i każe pić syrop z cebuli oraz pokrzywy. Bez przerwy sprząta niewidzialne pyłki i pozwala jeść słodycze tylko w sobotę. Jakby tego było mało, ciągle pada deszcz i w tym samym czasie do ciotki przyjeżdża Wojtuś, który we wszystkim jest mistrzem świata. Po prostu koszmar! Lilka, Wiki i Matewka obmyślają więc kolejne plany, jak wyrwać się z Jastarni. Wkrótce jednak okaże się, że pobyt u znienawidzonej ciotki jest ich najmniejszym problemem..."

Moje wrażenia

Początkowo książkę "Lilka i spółka" chciałam czytać wraz z moimi córeczkami i planowałam napisać o niej w momencie, gdy moje dzieci będą mogły coś na jej temat powiedzieć. Nie wytrzymałam! W momencie, gdy dopadłam lektury – ta całkowicie mnie pochłonęła. Stwierdziłam, że Kasi (13 lat) ją podrzucę, gdy sama skończę czytać, a Wiktorii (3 lata) będę czytała po kawałeczku w wolnym czasie. Wiktoria jest dość mała i nie wiem, czy tak "gruba" książka przypadnie jej do gustu. Obecnie jesteśmy na etapie "Świnki Peppy", ale zobaczymy. ;)
Jestem zadziwiona, iż "Lilka ..." wpadła w moje ręce dopiero teraz. Gdybym zwróciła uwagę na to, iż Magdalena Witkiewicz (jedna z moich ulubionych polskich pisarek) napisała książki dla dzieci – sięgnęłabym po nie już dawno. Po lekturze jestem zawiedziona, że wydane zostały tylko dwie części serii i liczę na więcej.
Głównych bohaterów książki (8-letnią Lilkę, 12-letnią Wiki i 5-letniego Matewkę) polubiłam od pierwszych stron. Ogromnie spodobały mi się opisy postaci – nie tylko tych pierwszoplanowych. Także Wojtek (który dołącza do rodzeństwa), ciotka Jadźka, jej sąsiad Anatol, policjant Maksymilian Kozłowski, jak i osoby mniej eksponowane w tej części (mama, tata, ciotka Frania) zostały doskonale wykreowane. Dodatkowo w książce występują zwierzęta, koty i pies, a te kochają przecież wszystkie dzieci.
Pisarka pokusiła się o wciągnięcie dzieci w aferę kryminalną. I doskonale jej się to udało! Historia jest wspaniale przemyślana i opisana, a kolejno odsłaniane fakty składają się w spójną całość.
Ogromnie spodobał mi się zeszyt, w którym dzieci opisywały swoje narady wojenne i wnioski z nich płynące.




To książka pełna poczucia humoru. Wielokrotnie podczas lektury uśmiechałam się i zaśmiewałam w głos.

"Uśmiech numer trzy jest tylko dla sąsiada z góry, pana Anatola. Pan Anatol to chyba naukowiec albo jakiś myśliciel, bo ma wielkie okulary i sprawia wrażenie, że poza książkami i komputerem nic go nie obchodzi. Ciotka Jadźka też go nie obchodzi – i całe szczęście, bo szkoda by było człowieka. Wydaje się nawet fajny."

"(...) Na to ciotka wywlokła z tapczanu trzy poduszki, wyrzuciła je na korytarz i stwierdziła, że będziemy tam siedzieć, na karnych jeżykach. Byliśmy zdziwieni, ale już kiedyś słyszeliśmy, jak ciotka mówi pani Lalutce, że to najlepsza metoda wychowawcza, że ona to wie od Superniani, a Superniania się zna na dzieciach.
Pani Lalutka się zmyła, a my usiedliśmy na tych karnych poduszkach i było to bardzo fajne. Siedzieliśmy i gadaliśmy tak długo, aż ciotka posprzątała pokój po tej śnieżno-mącznej zadymce. Całe szczęście, że my nie musieliśmy tego robić, no ale przecież odbywaliśmy karę, to nie mogliśmy. Nawet koty nam towarzyszyły."

Jak na powieść dziecięcą przystało z książeczki płynie wiele nauk. Znajduje się w niej dużo przysłów i metafor różnorodnie interpretowanych przez naszych bohaterów, np. "wyjść z siebie i stanąć obok", odpowiedź dyplomatyczna", "na piękne oczy", "worek cnót".



To doskonała okazja do tego, aby porozmawiać z dziećmi podczas czytania książeczki na temat ich znaczenia. Czytając opowieść małoletni dowiadują się również, że nie wszystko i nie wszyscy są w rzeczywistości takimi, jakimi mogą wydawać się na pierwszy rzut oka. Początkowo ciotka Jadźka przez dzieci postrzegana jest jako wróg, podobnie wychwalany przez nią Wojtek (wór cnót).

Książka wzbogacona jest w mnóstwo wspaniałych ilustracji, wykonanych przez Joannę Zagner – Kołat, które doskonale dopełniają treści. Mnie one ogromnie ujęły i jestem pewna, że spodobają się również młodszym czytelnikom.




"Lilka" to taki "Mikołajek" w dziewczęcym wydaniu, a ja uwielbiam i Lilkę, i Mikołajka.


Czytaliście już może te książeczki? A może w Wasze ręce wpadły ostatnio inne opowieści dziecięce, które wprawiły Was w dobry humor i uważacie je za świetne opowieści zarówno dla dzieci, jak i dorosłych?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz