"Melodia zapomnianych miłości"
to pierwsza książka Doroty Gąsiorowskiej, którą miałam okazję
przeczytać, a zdobyłam ją dzięki cudownej autorce oraz
Wydawnictwu
Opis książki (pochodzący z okładki)
"CZY MUZYKA ZAKLĘTA W STARYCH SKRZYPCACH OTWORZY DRZWI DO TAJEMNICY SPRZED LAT?
Bianka nikogo i niczego nie kocha bardziej niż muzyki. Gdy pewnego dnia jej rodzina staje na krawędzi bankructwa, dziewczyna zgadza się przyjąć niecodzienne zlecenie.
Wyjeżdża do malowniczego Kazimierza, by zamieszkać z tajemniczą zleceniodawczynią i jej niewidomym synem. Zabiera ze sobą jedynie ukochane skrzypce – rodzinną pamiątkę po babce Walentynie. Mroczne, stare domostwo na skraju miasteczka skrywa sekrety, których obecność dziewczyna wyczuwa już od progu.
Czy to możliwe, że jaworowe skrzypce łączą historie rodzin Bianki i niewidomego Sama?
Czy skrzypcowa muzyka rozwiąże kłębiące się wokół zagadki i otworzy zamknięte serca?"
Moje wrażenia po lekturze
Już na początku lektury zwróciłam
uwagę na lekkie pióro autorki i stwierdziłam, iż po jej zakończeniu, w wolnej chwili, z ogromną przyjemnością sięgnę po inne książki pisarki. Styl pisania Doroty Gąsiorowskiej jest doskonale
wypracowany i przyjemny w odbiorze. Tworzone przez nią opisy nie są
zbyt długie, ani zbyt krótkie, a czytelnik łatwo potrafi wyobrazić
sobie opisane miejsca i sytuacje, z radością się w nie
zagłębiając.
Dość szybko polubiłam główną
bohaterkę książki i jej tatę. Ogromnie zainteresowały mnie
również postacie, z którymi Bianka spotkała się w Kazimierzu,
stanowiące feerię różnorodnych, doskonale wykreowanych
osobowości. Wśród nich pojawili się: posępna Klara oraz jej
równie powściągliwy, smętny kamerdyner Vincent, niewidomy Samuel
(w sprawie którego Bianka pojawiła się we dworze), jego
intrygujący brat Olaf i zarozumiała narzeczona Marika, żywiołowa,
sympatyczna gospodyni Marta, jej córka Gosia (pracująca wraz z
mężem na Fiołkowym Wzgórzu w winnicy Klary), spotkany w rynku
pijaczek Rysio oraz jego wspaniała 90-letnia, nieco przesądna
babcia Serafina, wciąż wspominająca licho, które może kręcić
się w obejściu. ;)
"Dobrze wiesz, że licho łazi po
zagonach i plony szabruje. Zanim się obejrzysz do chałupy nam
wlezie, a wodę w studni do dna wychłepce."
"-Trza gadać cicho, licho nie
śpi, a już długo się tu swawoliło".
Nie mogłabym nie wspomnieć o
niedalekim sąsiedzie Rysia i babki Serafiny - Anatolu oraz kocie
Serafiny – Barnabie. Uwierzcie mi! Każda z tych postaci jest
ciekawa, wielowymiarowa i warta uwagi. W tej powieści nawet kot jest
intrygujący.
Każda z opisanych osób ma swoją
historię, swoje tajemnice i ich wszystkich będziecie równie
ciekawi. Dorota Gąsiorowska nie zawiedzie Was, albowiem wszystkie
pojawiające się w głowie zagadki i postawione pytania – znajdą
swoje rozwiązanie.
Pisarka nie skoncentrowała się jednak
wyłącznie na bohaterach pojawiających się w powieści i ich
życiu. Do publikacji wplotła również historie osób, z którymi
byli oni niegdyś związani i które odeszły na zawsze, a ich
przygody poznać możemy dzięki: listom, pozostałym po nich
pamiątkom oraz wspomnieniom żyjących.
Aura tajemniczości otacza również
przedmioty: od lat leżące na szafie skrzypce, odnaleziony, nigdy
nie wysłany list, zdjęcie, czy czarna perła. Podobnie jak
bohaterowie, każda z tych rzeczy nosi zaklętą w sobie historię,
którą poznajemy stopniowo na kartach powieści.
Dorota Gąsiorowska zabiera nas w
podróż do Kazimierza Dolnego. Wraz z Bianką przechadzamy się po
kazimierskim rynku podziwiając znajdującą się tam studnię
upamiętniającą wiek XIX, zwiedzamy ruiny zamku, spacerujemy
brzegiem Wisły, poznajemy historię zakazanej miłości Kazimierza
Wielkiego i Esterki oraz legendę o podziemnych korytarzach
biegnących między zamkami w Kazimierzu, Bochotnicy i Janowcu.
Dowiadujemy się co upamiętniają wypiekane w tym pięknym mieście
koguty z ciasta drożdżowego. Następnie spacerujemy do Mięćmierza
i podziwiamy znajdujący się tam stary wiatrak kozłowy. Częste
spacery Bianki po tych okolicach sprawiają, że i nam te tereny
stają się bliskie.
Fabuła książki została doskonale
przemyślana. Rzadko zdarza się, aby pisarze w tak wielkim stopniu
zwracali uwagę na szczegóły, zwłaszcza gdy w powieści występuje
mnogość: postaci, przedmiotów, sytuacji. Mało tego! To dzieło
napisane jest w taki sposób, iż łatwo zapamiętujemy bohaterów i
ogromnie ciekawią nas ich historie. Nie mniejsze zainteresowanie
budzą wydarzenia związane z odnalezionymi przedmiotami. Dodatkowo w
trakcie lektury pojawiają się nowe zagadki, a ich rozwiązania
pojawiają się stopniowo. Pisarka dawkuje nam wiedzę na temat życia
bohaterów i ich przygód. Każde nasze pytanie, pojawiająca się
wątpliwość (a jest ich mnóstwo) – znajdują swoje rozwiązanie,
by ostatecznie wszystko to złożyło się w jednolitą, spójną
całość.
Lektura "Melodii zapomnianych
miłości" sprawiła mi ogromną przyjemność, choć tematy w
niej poruszane nie były wcale lekkie i przyjemne. Pisarka poruszyła
nie tylko kwestie zaufania, miłości i przyjaźni, ale także
rodzinnych tajemnic, niecnych ludzkich czynów, zemsty i bólu.
To książka doskonała. Po jej
przeczytaniu nie czułam się zmęczona treścią, choć liczy ok.
460 stron. Nie miałam również uczucia, iż czegoś w niej
zabrakło. Jej treść została dokładnie przemyślana i opisana, a
zakończenie stanowi wspaniałe zwieńczenie powieści.
Ogromnie ją polecam!
Czytaliście już tę książkę? A
może poznaliście inne tytuły autorki? Co powinnam przeczytać
teraz?