Na początek
kilka zdjęć przedstawiających pierwsze strony książki. Zwróćcie uwagę na ilustracje, ale także na opisy pod
nimi.
W ten oto
sposób zostałam wprowadzona, a teraz i Was wprowadzam do świata
Charliego. ;) Jak zauważyliście... rodzina chłopca jest dość
liczna: czworo staruszków, mama, tato i nasz bohater, a w tym
wszystkim...
"Pan
Bucket jako jedyny w rodzinie miał pracę. Pracował w fabryce pasty
do zębów, gdzie od rana do wieczora siedział w jednym miejscu i
nakładał zakrętki na tubki, które właśnie napełniano pastą.
Ale zakręcacze tubek z pastą do zębów nie zarabiają zbyt wiele,
więc biedny pan Bucket, choćby nie wiem jak szybko pracował,
zarabiał tak mało, że nie stać go było nawet na połowę rzeczy
potrzebnych tak dużej rodzinie."
"Posiłki
codziennie wyglądały tak samo: na śniadanie chleb z margaryną, na
obiad ziemniaki i kapusta, na kolację kapuśniak. (...)
Najciężej
odczuwał to mały Charlie. I chociaż tato i mama często obywali
się bez swojej porcji obiadu czy kolacji, żeby on mógł się
najeść, to i tak było za mało dla rosnącego chłopca. Charlie
rozpaczliwie potrzebował zjeść coś bardziej sycącego i pożywnego
niż kapusta i kapuśniak. A przysmakiem, za którym tęsknił
bardziej niż za czymkolwiek innym, była... CZEKOLADA."
Tego
smakołyku jednak mógł nasz bohater posmakować jedynie raz w roku,
w dniu swoich urodzin. "Cała rodzina przez okrągły rok
oszczędzała na tę okazję..."
Ale nie
powiedziałam "wam jeszcze o pewnej strasznej rzeczy, która
skazywała małego miłośnika czekolady na straszliwe tortury. Było
to coś o wiele gorszego niż widok bloków czekolady w witrynach czy
innych dzieci objadających się czekoladowymi pychotami na jego
oczach. To było coś tak strasznego, że aż trudno to sobie
wyobrazić, a mianowicie:
W tym
mieście, i to dosłownie na wprost domku, w którym mieszkał
Charlie, znajdowała się OGROMNA FABRYKA CZEKOLADY!
Możecie to
sobie wyobrazić?
A nie była
to bynajmniej jakaś zwykła wielka fabryka czekolady, tylko
największa i najsłynniejsza na całym świecie: FABRYKA WONKI,
własność niejakiego pana Willy'ego Wonki, największego w historii
wynalazcy i wytwórcy czekolady."
Co ciekawe.
Bramy fabryki Wonki cały czas były zamknięte. Nikt do niej nie
wchodził i nikt z niej nie wychodził. Od dziesięciu już lat nie było w
niej pracowników, za to produkcja czekolady odbywała się "pełną
parą". Co więcej, czekoladki i inne słodycze, które
produkowała, były jeszcze fantastyczniejsze i pyszniejsze niż
wcześniej. Charlie marzył o tym, aby dostać się kiedyś do
tej wspaniałej fabryki i pracować w niej. I pewnego radosnego
wieczora w wiadomościach pojawiła się informacja, iż pan Willy
Wonka postanowił zaprosić do swojej fabryki pięcioro dzieci, które
oprowadzi po niej i ujawni im wszystkie tajemnice i całą jej magię.
Aby dostać się do fabryki należało znaleźć Złoty Kupon,
umieszczony w zaledwie pięciu tabliczkach czekolady. Nie będę
zdradzała jednak dalszych losów Charliego. Aby je poznać musicie
sięgnąć po tę zabawną lekturę.
Książkę schrupałam przy jednym podejściu, w zaledwie dwie, może trzy
godzinki. Czas spędzony przy niej minął mi bardzo przyjemnie.
Poznałam interesujących bohaterów. Szczególną sympatią
obdarzyłam dziadka Charliego – Joego, totalnie dziecinnego ponad
dziewięćdziesięciolatka ;) (albowiem wiedzieć musicie że obie
babcie i obaj dziadkowie Charliego mieli ponad dziewięćdziesiąt
lat).
Roald Dahl w
swej powieści ukazał przywary współczesnych. Z ogromną dawką
humoru przestrzega dzieci i młodzież (bo to głównie dla nich
lektura) przed: obżarstwem, zachłannością, nieposłuszeństwem,
wścibstwem, i wskazuje na to, jak istotne jest słuchanie dorosłych.
Ogromnie spodobały mi się rozdziały mówiące o szkodliwości
nadmiernego oglądania telewizji oraz piosenka Umpa – Lumpasów
(tak, tak, Umpa – Lumpasów, uwierzcie mi to bardzo ciekawe istoty)
na ten temat. Pozwolę sobie przytoczyć fragmenty. ;)
"Gdy
chodzi nam o dobro dzieci,
To
najważniejsza rzecz na świecie,
Aby pod
żadnym ich pozorem
Nie sadzać przed telewizorem,
Nie sadzać przed telewizorem,
A raczej z
rana i z wieczora
Odganiać od
telewizora..."
"O, znam
ja, znam ja dobrze dzieci,
Co w ekran
gapią się dzień cały,
Aż z twarzy
im wyłażą gały -
Raz w jednym
domu sam widziałem
Pod stołem
dziesięć ocznych gałek...
Gapią się,
gapią się i siedzą,
O bożym
świecie nic nie wiedzą,
Zupełnie jak
zaczarowane
(Czy raczej
zaprogramowane
Jak
telewizor: na "w spoczynku").
Nie będą
chować się w kominku,
Rozbijać
szklanek, grać na flecie,
Śpiewać,
malować po tapecie,
Gonić się
ani bawić w wojnę.
Otumanione,
więc spokojne..."
A stwierdzić
trzeba to wyraźnie:
TV ZABIJA
WYOBRAŹNIĘ!
MYŚLENIE
STOPNIOWO WYGASZA!
Z MÓZGU SIĘ
ROBI GĘSTA KASZA
ALBO BIAŁEGO
KAWAŁ SERA!
TV PO TROCHU
GO WYŻERA!
WYMIATA NAWET
ŚLAD ROZSĄDKU!
NIE ZGODZĘ
SIĘ, ŻE TO W PORZĄDKU,
GDY SIEDZĄ
RZĘDEM NA KANAPIE
NIE LUDZIE
JUŻ, A TYLKO GAPIE.
'No dobra! -
ktoś zaoponuje -
Mnie to
zupełnie przekonuje,
Pudło
wyjedzie dziś na śmieci,
Ale czym
wtedy zajmę dzieci?'
A jak
spędzało się dzieciństwo
Nim nas
zatruło tele-świństwo?
Co też
dzieciarnia porabiała?
Czy ktoś
pamięta? Tak! CZY-TA-ŁA!"
A dalej jest
jeszcze ciekawiej, bo mowa o książkach właśnie. :))
Roald Dahl
znany jest przede wszystkim z książek dla dzieci i młodzieży,
chodź pisywał też zabawne opowiadania i powieści dla dorosłych.
Po lekturze "Charliego ..." śmiem jednak twierdzić, iż
autor z powodzeniem mógłby pisać również horrory. Nie brak mu
wyobraźni i pomysłów na drastyczne sceny. Do końca nie byłam
pewna, czy pan Willy Wonka nie jest przypadkiem jakimś pokręconym
psychopatą. ;D
Ze wszech
miar chwaląc książkę nie można pominąć również
fantastycznych ilustracji Quentina Blake'a, które się w niej
znalazły.
Czasem lubię
oderwać się od codzienności i przy jakiejś ciekawej lekturze
powrócić do dzieciństwa. Lektura "Charlie i fabryka
czekolady" to wspaniały kąsek dla osób pragnących odpocząć
nieco od problemów i powagi "należytej dorosłym". ;)