Jak wiecie,
ja, Wasza ostatnio "w nadmiarze czytająca", zapalona
obyczajowo ;) mamuśka, zaczęłam sięgać po literaturę z innych
gatunków. Byłam w świecie fantasy ("Akademia dobra i zła",
"Książę mgły"), zajrzałam do klasyki ("Weronika
postanawia umrzeć" – moja recenzja wkrótce), a swój kolejny
krok postanowiłam skierować w kierunku kryminałów. Szukając
wśród rodzimych autorów wypatrzyłam niejaką Katarzynę Puzyńską.
Naczytałam się o jej lipowskich opowieściach więc rozpoczęłam
polowania na którykolwiek z trzech tytułów ("Motylek",
"Więcej czerwieni", "Trzydziesta pierwsza").
Szczęśliwie wygrałam w konkursie i to właśnie dzięki pani Kasi
jej najnowszą książkę – wspomnianą "Trzydziestą
pierwszą" – co więcej, z autografem (dla mnie nie lada
gratka :D ).
Na potrzeby
recenzji, książkę podzieliłam na 3 części.
W części
pierwszej zaznajamiałam się z mieszkańcami Lipowa oraz zagadkowymi
wydarzeniami, które zdarzyły się w tej mieścinie i które
lipowscy policjanci musieli rozwikłać. Jaka ja byłam szczęśliwa,
czytając tę historię. Autorka tak pięknie i obrazowo opisywała
poszczególnych mieszkańców, że nawet ja, która zwykle gubię się
w niuansach (typu: kto jest kim w opowieści, z kim jest
spowinowacony, co robi na co dzień, kogo darzy miłością, a kogo
nienawiścią) gdy mam do czynienia z większą liczbą bohaterów –
tym razem najczęściej wiedziałam o kim mowa. Za to wielkie ukłony,
albowiem nie łatwo to osiągnąć w moim przypadku. ;) Oczywiście
nie obyło się jednak z mojej strony bez prowadzenia skrupulatnych
notatek na temat mieszkańców Lipowa, aby nie było żadnych
wątpliwości co do bohaterów opowieści, ich wzajemnych relacji
oraz bym mogła ułatwić sobie dochodzenie – kto winien. ;) Nie
miałam problemów z rozpoznaniem bohaterów, ale nie pogniewałabym
się, gdyby książka, na swych pierwszych stronach zawierała krótki
opis poszczególnych postaci.
Początek
książki to była dla mnie taka trochę obyczajówka opisująca
życie przebywających w Lipowie osób (zamieszkujących w nim na
stałe oraz przyjezdnych). Poczułam się jak na prawdziwej wsi, w
której mieszkają zarówno ludzie starsi, młodzi, jak i dzieci.
Można tu spotkać praworząnych obywateli, uczciwie pracujących
mężczyzn i kobiety, "boginie domowego ogniska" oddane
opiece nad dziećmi, facetów, którzy od czasu do czasu "zdzielą
przez łeb" swą kobietę, pijaczków przesiadujących pod
sklepem, drobnych huliganów, ale także morderców. Pozornie nie
można tu ukryć żadnej tajemnicy, jak to w takich niewielkich
zakątkach zwykle bywa, ale oczywiście jest to złudne wrażenie. ;)
Całkiem
przyjemnie było mi na tej wsi, jednak w pewnym momencie ta
"sielanka" zaczęła mnie nużyć. Ja pragnęłam
morderstwa. ;) Nawet zdążyłam wybrać potencjalne ofiary, a tu
nic. Już zaczęłam się złościć, gdy... STAŁO SIĘ... doszło
do upragnionego przeze mnie zabójstwa i zaczęło się dochodzenie
policji: kto zabił? kiedy? dlaczego? I tego dotyczy druga część
książki (drugą częścią zwana oczywiście na potrzeby tej
recenzji). ;)
Podobały mi
się kolejno odkrywane przez policję fakty, próby zawężania kręgu
podejrzanych. A żeby było ciekawiej to na jednych zwłokach
historia się nie skończyła. Niby niewielka miejscowość a trup
ściele się gęsto. ;D Początkowo prowadzona jest jedna sprawa,
lecz z czasem dochodzą dwie następne, dotyczące przeszłości
Lipowa. Kolejne osoby wykreślane są z listy obwinianych o
dokonanie zbrodni, ale nowe fakty wychodzą na światło dzienne i
nowi podejrzani zaczynają się na niej pojawiać. Początkowo
próbowałam sama dochodzić, kto może być mordercą i jakie były
jego motywy, ale w końcu dałam sobie z tym spokój. I słusznie. ;)
Było
ciekawie, ale gdy tak czytałam, czytałam i czytałam o prowadzonych
dochodzeniach, kolejnych odprawach policyjnych, śledztwach, które
nie przynosiły efektu... znowu pojawił się moment znużenia. Ja
pragnęłam jakiejś akcji, dreszczyku emocji i... BACH... otrzymałam
nie dreszczyk, a dreszcz emocji, kiedy to morderca dorwał
...................... i tu poleciałoby spoilerem. ;) Jest to
trzecia, wyznaczona przeze mnie na potrzeby napisania recenzji, część
książki. Jestem pod jej ogromnym wrażeniem. Nie mogłam oderwać
się od niej, bo musiałam poznać koniec. Nie jutro, za dwie
godziny, godzinę, czy nawet pół. Musiałam dowiedzieć się
natychmiast, jak ta historia się zakończy. :)
Na koniec
oczywiście zagadka została rozwikłana. Co ja mówię, jaka
zagadka. Cała sieć niewiadomych znalazła wyjaśnienie. Wszystko
złożyło się w doskonałą całość. Mam wrażenie, że w książce
pani Katarzyny nic nie jest przypadkowe. Mnóstwo w niej
interesujących postaci, trzy sprawy prowadzone są jednocześnie, a
jednak wszystko zostaje spójnie doprowadzone do finału. W powieści
nie odnalazłam żadnych niedomówień, nieścisłości. Kto był
zabójcą również bym się nie domyśliła. Rewelacja!
Jak
wspominałam, książkę podzieliłam na trzy części. Podczas
czytania każdej z nich nadchodził u mnie moment znużenia. W chwilę
później pisarka przechodziła do kolejnych wątków, dzięki którym
lektura ponownie zyskiwała na atrakcyjności. Wspaniale było by,
gdybym jednak nie dochodziła do tych chwil, w których czytadełko
zaczynało stawać się monotonne, gdyby autorka moment wcześniej
przeszła do kolejnych wydarzeń. Poza tym drobnym mankamentem...
jest to bardzo dobra pozycja i chętnie, jeśli tylko nadarzy się
okazja, poznam losy mieszkańców Lipowa poprzedzające "Trzydziestą
pierwszą" oraz najnowszą pozycję "Z jednym wyjątkiem",
której premiera już 16 czerwca.
A Wy? Znacie
książki Katarzyny Puzyńskiej? Które konkretnie? Jak je oceniacie?
:) Zapraszam Was do dzielenia się refleksjami. Chętnie poznam Wasze
zdanie na ten temat. :)