Kiedy
przeczytałam „Podwójne życie Pat” (zapraszam na recenzję) uznałam ją za jedną z
najcudowniejszych książek obyczajowych, jakie przeczytałam w życiu, więc gdy dowiedziałam się, że Jo Walton trzy lata wcześniej
wydała książkę fantasy pt. „Wśród obcych”, która otrzymała
kilka zacnych nagród w tym gatunku – zapragnęłam koniecznie ją
pochłonąć. Byłam nią bardzo podekscytowana. Jak myślicie? Czy
spełniła moje oczekiwania?
Co nieco o
fabule
Morwenna ma
15 lat. Niespełna rok wcześniej w wypadku samochodowym straciła
siostrę bliźniaczkę, a sama została kaleką. Porusza się o kuli.
Kiedy żyła jej siostra jakoś radziły sobie mieszkając z dziwną,
zaborczą matką, ale kiedy jej powierniczka zmarła – Mor
postanowiła uciec z domu. Szybko odnaleziono jej ojca, którego
dziewczyna nie pamiętała, albowiem wiele lat wcześniej opuścił
jej mamę i córeczki.
Daniel -
ojciec dziewczynki mieszka z trzema swymi siostrami w dość dziwnym
układzie. Kobiety żyją w luksusie i wypłacają mężczyźnie
pieniądze za to, iż ten dogląda ich interesów. Pozornie żyje mu
się wygodnie, jednak to siostry decydują, co wolno mu robić, a
czego nie i, rzec można, sterują jego życiem. Daniel wraz z
ciotkami Mor postanawiają, iż wyślą dziewczynkę do drogiej
szkoły z internatem, w której uczyły się niegdyś także jej
ciotki. Jako, iż nastolatka jest kaleką, rówieśniczki wyśmiewają
się z niej i odrzucają ją. Dziewczyna wydaje się jednak nie robić
sobie z tego problemu. Jest wobec nich nieprzyjemna, opowiada iż
mama jej jest czarownicą i stara się je od siebie odstraszyć. Sama
żyje w świecie książek. Pochłania mnóstwo lektur i uwielbia o
nich dyskutować. Szczególnie upodobała sobie science fiction, a
jej ukochana pozycja to „Władca pierścieni”.
Jednak Mor
nie jest zwykłą, kaleką nastolatką. Wyróżnia ją wiara we
wróżki (czy może elfy, jak rzekłby Tolkien) i magię (choć nie
jest jeszcze w stanie określić, czym właściwie ona jest). Nawet
używa magii, by udzielić wróżkom pomocy, gdy o nią proszą.
Dziewczynka swą matkę rzeczywiście uważa za wiedźmę i wygląda
na to, iż ta faktycznie chce zrobić Mor krzywdę.
Czy
nastolatka poradzi sobie z odejściem swojej siostry, jak będzie jej
się żyło w nowej szkole, czy polubi tatę (obcego sobie człowieka,
który podobnie jak ona – lubi literaturę), czy mama rzeczywiście
chce jej szkody? Jakie wyzwania postawi przed dziewczynką świat
magii i jak zakończy się opowieść? Odpowiedzi na te pytania
poznacie czytając książkę.
A czy warto
po tę pozycję sięgnąć?
Trudno
jednoznacznie odpowiedzieć mi na to pytanie.
Początkowo
byłam zafascynowana lekturą. Wprowadziła mnie ona bowiem nie tylko
w życie nastolatki, ale także w uwielbiany przeze mnie świat
książek. I choć lektury, którym poświęcono najwięcej treści
(science fiction i fantasy) nie należą do mojej ulubionej kategorii
(i o większości z nich nawet nie słyszałam) – czytałam o nich
z ogromną przyjemnością. Sama fascynacja dziewczyny książkami i
czytelnictwem była niesamowita. Jej wyprawy do bibliotek i księgarni
nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy okazało się, że tata z
którym przez większość swego życia nie miała kontaktu zaczytuje
się w literaturze, podobnie jak Sam (jego ojciec) – byłam
zauroczona.
Fascynował
mnie również świat magii, do którego stopniowo wprowadzała nas
autorka książki. Byłam ogromnie ciekawa opisywanych przez
nastolatkę wróżek. Tego, gdzie je można spotkać, jak wyglądają
itd. Jeśli myślicie, że to piękne kobiety, o jakich mowa w
bajkach to ogromnie się mylicie. ;) Ciekawa byłam również
fragmentów, w których bohaterka posługiwała się magią. Równie
niesamowicie interesował mnie temat jej siostry. Tego, w jaki sposób
zginęła (przypuszczałam nawet, że w rzeczywistości nie istniała,
a była jedynie wytworem wyobraźni Mor). Powieść pełna jest
stopniowo odkrywanych zagadek i to mnie w niej urzekło.
Mniej więcej
w połowie książki (gdy ciotki Mor zapragnęły by ta przekłuła
sobie uszy) zaczęłam się niemiłosiernie nudzić. Nastolatka
zastanawiała się przez kilka stron, jakie były intencje jej
ciotek. Miałam ochotę cisnąć książką w kąt, porwać ją,
pogryźć, podeptać. Obudziła się we mnie agresja w najczystszej
postaci. ;) Irytowały mnie te fragmenty strasznie. Jednocześnie
byłam ciekawa rozwoju wypadków i zakończenia powieści.
W kolejności
zaczęły drażnić mnie fragmenty opisujące dzień dziewczynki,
które niewiele wnosiły do treści książki. Zbędne opisy
przedstawiające przebieg jej dnia, to, jakie książki przeczytała,
jakie były jej przemyślenia na ich temat. Jej myśli dotyczące
magii, wróżek itp. To, co początkowo uważałam za wielki atut
książki – zaczęło mnie nieco nużyć.
Niektóre
fragmenty podobały mi się, inne nadto się przeciągały.
Wśród
bohaterów pojawiali się tacy, którzy budzili moje pozytywne emocje
(dziadek, ciocia, Sam, poza jedną sytuacją nawet ojciec
dziewczynki). Niektórzy kojarzyli się negatywnie, ale pojawiły się
też postacie zupełnie mi obojętne. Te ostatnie przedstawione były
„po macoszemu” i niewiele wnosiły do treści książki, jednak
nie przeszkadzało mi to szczególnie.
Sama
historia chorej dziewczynki spodobała mi się, temat wróżek i
magii ujął, koncepcja i treść okazały się w porządku.
Początkowo miałam ochotę przeczytać książkę ponownie po jej
zakończeniu i zapoznać się przynajmniej z kilkoma tytułami
spośród opisywanych przez dziewczynę. Po połowie miałam jednak
przesyt pewnych tematów i z jednej strony byłam ciekawa jak potoczy
się historia, a z drugiej czekałam na jej zakończenie. Początkowo
myślałam, iż będzie to jedna z tych książek, która pozostanie
na mojej półce jako jedna z ulubionych, jednak gdy przekroczyłam
jej połowę zmieniłam zdanie. Może wymienię ją z kimś, kto
fascynuje się science fiction? Osoba taka będzie
na pewno zachwycona tym dziełem.
A Wy lubicie
science fiction? Znacie wiele książek z tego gatunku? A może
czytaliście „Wśród obcych”? Co myślicie o tej lekturze? :)