Bardzo lubię
czytać książki polskich autorek. Jakiś czas temu trafiłam w
internecie na książki Katarzyny Michalak. Czytałam wiele
pozytywnych opinii na ich temat, dlatego ogromnie ucieszył mnie
walentynkowy prezent od męża – lekturka "Dla Ciebie wszytko"
tejże autorki. Twórczość pisarki ciekawi mnie również z tego
względu, gdyż jest ona ogromna (około 30 wydanych książek) i
cieszy się naprawdę ogromnym powodzeniem. Można pisać tak dużo i
w taki sposób, by inni chcieli niezmiennie poznawać i czytać
kolejne tytuły? Na czym polega fenomen autorki?
Książkę
skończyłam czytać przeszło dwa tygodnie temu i zastanawiałam
się, w jaki sposób ją opisać. W międzyczasie wzięłam udział w
konkursie, w którym trzeba było napisać o tym, jakie książki
lubimy czytać. Napisałam zatem... i teraz podzielę się swoimi
oczekiwaniami wobec czytadełek z Wami. :)
Bardzo
lubię, gdy książka od początku do końca wciąga mnie swą
historią do tego stopnia, że najchętniej nie odkładałabym jej na
półkę ani na chwilę, a kiedy już to się zdarzy, bym pragnęła
jak najszybciej wziąć ją w swe dłonie, by ponownie zatopić się
w świecie jej bohaterów. Mile widziane są zaskoczenia, gdy nagle
szeroko otwieram usta ze zdumienia i wzdycham "o jaaa...",
czy "ja cię nie mogę". Kiedy zajmuję się dzieckiem,
sprzątam, czy gotuję – od czasu do czasu tęsknie spoglądając w
kierunku przerabianej lektury, gdy zastanawiam się, co wydarzy się
dalej, czy analizuje wcześniejsze wydarzenia czytadełek – to w
moim odczuciu mam do czynienia z dobrą książką.
Książka ma
pobudzać emocje. Czytając ją chcę się wzruszać, smucić,
płakać, uśmiechać, śmiać pod nosem (jak nastolatka czytająca w
internecie wiadomość od kolegi, który jej się podoba ;) ), a w
końcu śmiać w głos.
Pragnę, aby
była tak pisana, żeby moja wyobraźnia, bez najmniejszych
przeszkód, podsuwała mi obrazy miejsc, ludzi, czy wydarzeń. Chcę
widzieć opisywaną historię i w pełni wczuwać się w jej klimat.
Książka ma dawać okazję do "oderwania się" od
rzeczywistości i poznawania nowych światów.
Język
powieści (bo te czytam najczęściej) powinien być zrozumiały, nie
komplikowany na siłę. Jednocześnie pragnę czytać książki
pisane poprawną polszczyzną. Nie jestem polonistką i sama nieraz
popełniam błędy językowe, ale zdarzało mi się trafiać na
książki pisane tak rażąco niepoprawnym językiem, że (wg mnie)
nigdy nie powinny znaleźć się na rynku wydawniczym. Ale miałam
pisać, jakie książki mi się podobają, a nie które mnie rażą.
;)
Lubię,
kiedy w czytanej literaturze poruszane są bliskie mi tematy,
wyznawane przeze mnie wartości. Gdy mogę wyłowić z nich istotne
cytaty, takie jak te:
"Gdy
pokochasz miejsce, które nazwiesz domem, staje się ono czymś
więcej niż czterema ścianami, w których zamknięta jest twoja
historia, ale i marzenia na przyszłość. To azyl, ostoja, jedyny
stały, jasny punkt w zmieniającej się ciągle rzeczywistości.
Miejsce, w którym się chronisz, gdy świat dookoła i twoje życie
nagle się rozsypują, do którego wracasz z rosnącą w sercu
radością i tęsknotą, wreszcie z nadzieją, że tam czeka cię
bezpieczna przystań."
"-
Wiesz, dziadku, kiedyś, gdy coś się zepsuło, ludzie próbowali to
naprawić. Zepsuła się pralka, nieśli ją do mechanika. Przetarły
się skarpetki, więc się je cerowało. Zaczynało źle się dziać
w małżeństwie, to cała rodzina próbowała pomóc, naprawić
związek, a mąż i żona, zamiast od razu biec do sądu z pozwem
rozwodowym, próbowali ratować związek. Dziś wszystko jest
jednorazowe. Pralki, telewizory, komputery... zepsują się, to na
złom i do sklepu po nowe. Starzy rodzice, zepsuci, nie przydadzą
się na nic? To do domu opieki, na śmietnik. Niedługo zacznie się
wyrzucać zepsute dzieci, bo chore, bo niegrzeczne, bo nieładne..."
I taka jest
właśnie książka Katarzyny Michalak.
Wciągająca
od pierwszej do ostatniej strony, zaskakująca, wzruszająca, raz
wywołująca łzy, innym razem uśmiech czytelnika. Jej język
przemawia do odbiorcy, z łatwością przywołując na myśl obrazy
opisane w książce. Pozwala oderwać się od rzeczywistości i
naprawdę miło spędzić czas. Czego chcieć więcej?
Książkę
przeczytałam w trzy wieczory i bardzo przypadła mi do gustu.
Oczywiście
można przyczepić się do ckliwości i słodkości, która wręcz
"wylewała się" z kartek powieści w niektórych
momentach, przypominając typowe romansidło. ;) Ilość nieszczęść
spotykających raz za razem główną bohaterkę – Anię
wystarczyłaby do obdzielenia bohaterów kilku innych książek.
Ponad to – dziwnym zbiegiem okoliczności kilkoro z opisanych
bohaterów zostało w dzieciństwie pozbawionych opieki
rodzicielskiej. Mama Piotrusia zostawiła go w szpitalu i zniknęła.
Mała Ania, jako dziecko musiała opiekować się chorą na raka,
pogrążoną w depresji mamą. W końcu Daniel, tułający się jako
dziecko po sierocińcach. Nie za dużo tych podobieństw? Nie wiem,
ale też nie zamierzam się nad tym zastanawiać.
Książka
bardzo mi się spodobała, a historia chorego Piotrusia
pozostawionego przez kochającą (tak mi się przynajmniej początkowo
wydawało) mamę w szpitalu – poruszyła mnie do głębi. Szczerze
polecam tę lekturę. :))
W kolejnej
odsłonie również książeczka Kasi Michalak.
A Wy –
mieliście już przyjemność (bądź nieprzyjemność) przeczytać
którąś z około 30 książek tej autorki? I jakie były Wasze
wrażenia? Czekam na Wasze komentarze. :)