W
najbliższym czasie zapraszam Was, kochani, na moje wrażenia po
przeczytaniu siedmiu historii z tomiku "Cicha 5", który za
zadanie miał wprowadzić mnie w świąteczny nastrój. Czy autorom
opowiadań to się udało? ;)
Książka
"Cicha 5" rozpoczyna się opowiadaniem Katarzyny Bondy pt.
"Gałązka jabłoni".
Dzięki Kasi
Bondzie mamy przyjemność poznać Stanisława, który wyznaje:
"Kilka
dni przed Wigilią, w trakcie ucierania maku moja żona Agnieszka,
teraz już moja była żona, zaproponowała, bym po świętach się
wyprowadził. Zbaraniałem. Powtórzyła prośbę tonem prawnika,
specjalisty od praw autorskich, którym w istocie była."
W ten sposób
Stanisław przeprowadza się do mieszkania przy ulicy Cichej 5, pod
numer 5. Od bohatera dowiadujemy się jeszcze, że nie zauważył
dotąd w zachowaniu Gałązki, swojej żony (przepraszam, teraz już
byłej żony ;) ) niczego, co wskazywałoby na to, że w ich
małżeństwie działo się źle.
"Nigdy
nie złapałem jej na pisaniu listów, telefonach w łazience do
kochanka czy wysyłaniu nocą esemesów. Wracała do domu o
normalnych porach, gotowała, sprzątała. Tyle, że praktycznie
przestaliśmy rozmawiać. To znaczy mówiliśmy o pogodzie,
rachunkach do zapłacenia, komentowaliśmy zmiany polityczne, ale nie
rozmawialiśmy jak kiedyś – o tym, co ważne. Nie śmialiśmy się,
nie przekomarzaliśmy. Właściwie staliśmy się 'wzorowi'."
I tu mała
dygresja do czytających ten tekst mężczyzn.
Drodzy
Panowie! Tak to się zazwyczaj zaczyna! ;)
Zwracam na
ten fakt uwagę, bo "Człowiek nie jest stworzony do życia w
pojedynkę, a już zwłaszcza człowiek płci męskiej." ;)
Początkowo,
po rozstaniu z żoną, bohater popada w smutek, a następnie w
pijaństwo. W kolejnej fazie rzuca się w wir coraz to nowych
romansów. Ostatecznie jednak postanawia zostać samotnym wilkiem,
oddaje się pracy, dużo ćwiczy. Radzi sobie całkiem dobrze,
jedynie gdy zbliżają się święta popada w smutek i melancholię,
i aby nie cierpieć wyjeżdża na ten okres wypocząć do ciepłych
krajów. W ten sposób omija Święta. Przynajmniej przez pierwsze
lata. ;)
To, co
wydarzy się w jedne z kolejnych Świąt przerośnie jego
oczekiwania, ale zapewne zaskoczy także wielu czytelników. ;)
Właśnie w
tym momencie, kilka lat po rozwodzie, podczas zbliżającej się
Wigilii, w mieszkaniu przy ulicy Cichej 5 pod numerem 5, gdy myśli
naszego bohatera krążą wyłącznie wokół przygotowań do wyjazdu
na lotnisko – stajemy się obserwatorami fantastycznej komedii
omyłek. W opowiastce pojawiają się kolejni, pełnokrwiści
bohaterowie, akcja zdecydowanie przyśpiesza i trudno się
powstrzymać przed kolejnymi wybuchami śmiechu. Aż trudno uwierzyć,
że mężczyźnie w końcu uda się, jak co roku, opuścić Polskę
przed Świętami. ;)
Gdy w końcu
"wsiadłam ze Stanisławem" do samolotu i opowiadanie
dobiegało końca – czytałam je i myślałam "Nie. Nie. To
banał. Tak to się nie może skończyć". A jednak. Tak
to się skończyło. Za to chwilę później pochłonęłam
kapitalny prolog, którego zacytować niestety nie mogę, aby nie
psuć Wam niespodzianki z lektury. Jednak co ważne, prolog ten
usatysfakcjonował mnie. I to jak! ;) Mam ochotę czytać go wciąż
na nowo. :)
W "Gałązce
jabłoni" poznałam całkiem nową Katarzynę Bondę.
Opowiadanie to nie jest kryminałem, lecz obyczajem z ogromną dawką
humoru. Autorka, pisząc je, doskonale odnalazła się w roli
mężczyzny.
Historia
przedstawiona przez pisarkę nie jest typową opowieścią
świąteczną i emocjonalnie raczej nie przybliżyła mnie do tego
okresu. Jeśli jednak chcielibyście odsapnąć chwileczkę od trudów
dnia codziennego, zrelaksować się i pośmiać nieco –
zdecydowanie polecam ją Waszej lekturze.
A Wy?
Czytaliście opowiadania z "Cichej 5"? Jak podobała Wam
się ta historia? A może polecicie mi jakąś inną, ciekawą lekturę świąteczną? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz