piątek, 28 lipca 2017

"Melodia zapomnianych miłości" Doroty Gąsiorowskiej. Hm... nadużywam słowa "wszystkie" ;)

"Melodia zapomnianych miłości" to pierwsza książka Doroty Gąsiorowskiej, którą miałam okazję przeczytać, a zdobyłam ją dzięki cudownej autorce oraz Wydawnictwu

.


Opis książki (pochodzący z okładki)

"CZY MUZYKA ZAKLĘTA W STARYCH SKRZYPCACH OTWORZY DRZWI DO TAJEMNICY SPRZED LAT?
Bianka nikogo i niczego nie kocha bardziej niż muzyki. Gdy pewnego dnia jej rodzina staje na krawędzi bankructwa, dziewczyna zgadza się przyjąć niecodzienne zlecenie.
Wyjeżdża do malowniczego Kazimierza, by zamieszkać z tajemniczą zleceniodawczynią i jej niewidomym synem. Zabiera ze sobą jedynie ukochane skrzypce – rodzinną pamiątkę po babce Walentynie. Mroczne, stare domostwo na skraju miasteczka skrywa sekrety, których obecność dziewczyna wyczuwa już od progu.
Czy to możliwe, że jaworowe skrzypce łączą historie rodzin Bianki i niewidomego Sama?
Czy skrzypcowa muzyka rozwiąże kłębiące się wokół zagadki i otworzy zamknięte serca?"

Moje wrażenia po lekturze

Już na początku lektury zwróciłam uwagę na lekkie pióro autorki i stwierdziłam, iż po jej zakończeniu, w wolnej chwili, z ogromną przyjemnością sięgnę po inne książki pisarki. Styl pisania Doroty Gąsiorowskiej jest doskonale wypracowany i przyjemny w odbiorze. Tworzone przez nią opisy nie są zbyt długie, ani zbyt krótkie, a czytelnik łatwo potrafi wyobrazić sobie opisane miejsca i sytuacje, z radością się w nie zagłębiając.
Dość szybko polubiłam główną bohaterkę książki i jej tatę. Ogromnie zainteresowały mnie również postacie, z którymi Bianka spotkała się w Kazimierzu, stanowiące feerię różnorodnych, doskonale wykreowanych osobowości. Wśród nich pojawili się: posępna Klara oraz jej równie powściągliwy, smętny kamerdyner Vincent, niewidomy Samuel (w sprawie którego Bianka pojawiła się we dworze), jego intrygujący brat Olaf i zarozumiała narzeczona Marika, żywiołowa, sympatyczna gospodyni Marta, jej córka Gosia (pracująca wraz z mężem na Fiołkowym Wzgórzu w winnicy Klary), spotkany w rynku pijaczek Rysio oraz jego wspaniała 90-letnia, nieco przesądna babcia Serafina, wciąż wspominająca licho, które może kręcić się w obejściu. ;)

"Dobrze wiesz, że licho łazi po zagonach i plony szabruje. Zanim się obejrzysz do chałupy nam wlezie, a wodę w studni do dna wychłepce."

"-Trza gadać cicho, licho nie śpi, a już długo się tu swawoliło".

Nie mogłabym nie wspomnieć o niedalekim sąsiedzie Rysia i babki Serafiny - Anatolu oraz kocie Serafiny – Barnabie. Uwierzcie mi! Każda z tych postaci jest ciekawa, wielowymiarowa i warta uwagi. W tej powieści nawet kot jest intrygujący.
Każda z opisanych osób ma swoją historię, swoje tajemnice i ich wszystkich będziecie równie ciekawi. Dorota Gąsiorowska nie zawiedzie Was, albowiem wszystkie pojawiające się w głowie zagadki i postawione pytania – znajdą swoje rozwiązanie.
Pisarka nie skoncentrowała się jednak wyłącznie na bohaterach pojawiających się w powieści i ich życiu. Do publikacji wplotła również historie osób, z którymi byli oni niegdyś związani i które odeszły na zawsze, a ich przygody poznać możemy dzięki: listom, pozostałym po nich pamiątkom oraz wspomnieniom żyjących.
Aura tajemniczości otacza również przedmioty: od lat leżące na szafie skrzypce, odnaleziony, nigdy nie wysłany list, zdjęcie, czy czarna perła. Podobnie jak bohaterowie, każda z tych rzeczy nosi zaklętą w sobie historię, którą poznajemy stopniowo na kartach powieści.


Dorota Gąsiorowska zabiera nas w podróż do Kazimierza Dolnego. Wraz z Bianką przechadzamy się po kazimierskim rynku podziwiając znajdującą się tam studnię upamiętniającą wiek XIX, zwiedzamy ruiny zamku, spacerujemy brzegiem Wisły, poznajemy historię zakazanej miłości Kazimierza Wielkiego i Esterki oraz legendę o podziemnych korytarzach biegnących między zamkami w Kazimierzu, Bochotnicy i Janowcu. Dowiadujemy się co upamiętniają wypiekane w tym pięknym mieście koguty z ciasta drożdżowego. Następnie spacerujemy do Mięćmierza i podziwiamy znajdujący się tam stary wiatrak kozłowy. Częste spacery Bianki po tych okolicach sprawiają, że i nam te tereny stają się bliskie.
Fabuła książki została doskonale przemyślana. Rzadko zdarza się, aby pisarze w tak wielkim stopniu zwracali uwagę na szczegóły, zwłaszcza gdy w powieści występuje mnogość: postaci, przedmiotów, sytuacji. Mało tego! To dzieło napisane jest w taki sposób, iż łatwo zapamiętujemy bohaterów i ogromnie ciekawią nas ich historie. Nie mniejsze zainteresowanie budzą wydarzenia związane z odnalezionymi przedmiotami. Dodatkowo w trakcie lektury pojawiają się nowe zagadki, a ich rozwiązania pojawiają się stopniowo. Pisarka dawkuje nam wiedzę na temat życia bohaterów i ich przygód. Każde nasze pytanie, pojawiająca się wątpliwość (a jest ich mnóstwo) – znajdują swoje rozwiązanie, by ostatecznie wszystko to złożyło się w jednolitą, spójną całość.
Lektura "Melodii zapomnianych miłości" sprawiła mi ogromną przyjemność, choć tematy w niej poruszane nie były wcale lekkie i przyjemne. Pisarka poruszyła nie tylko kwestie zaufania, miłości i przyjaźni, ale także rodzinnych tajemnic, niecnych ludzkich czynów, zemsty i bólu.
To książka doskonała. Po jej przeczytaniu nie czułam się zmęczona treścią, choć liczy ok. 460 stron. Nie miałam również uczucia, iż czegoś w niej zabrakło. Jej treść została dokładnie przemyślana i opisana, a zakończenie stanowi wspaniałe zwieńczenie powieści.
Ogromnie ją polecam!


Czytaliście już tę książkę? A może poznaliście inne tytuły autorki? Co powinnam przeczytać teraz?  

niedziela, 23 lipca 2017

"W słońcu i we mgle" Doroty Schrammek - moje pierwsze spotkanie z pisarką

­Stało się! :D 
Dzięki uprzejmości Pana Ireneusza z wydawnictwa Szara Godzina trafiła w moje ręce najnowsza książka Doroty Schrammek pt. "W słońcu i we mgle". Jeśli chcecie wiedzieć, jak przebiegło moje pierwsze spotkanie z autorką i czy spodobała mi się jej powieść – zapraszam do lektury tego posta.


Opis książki (pochodzący z okładki)

"Niepozorny hotelik w centrum Wałcza, trzy przyjezdne kobiety i właścicielka obiektu – sceneria iście filmowa, jednak daleka od ideału. Za bohaterkami ciągnie się przeszłość, która prześladuje je na każdym kroku.
Dlaczego Bożena ma wiecznie zaciśnięte usta i tworzy szczegółowy plan każdego dnia? Co jest przyczyną tego, że Natalia nie chce rozmawiać z mężem, a w nocnej szafce skrywa pozew rozwodowy? Z jakiego powodu Majka usiłuje popełnić samobójstwo? I w końcu Alicja – skąd wie o sekretach pozostałej trójki?"

Moje wrażenia

Od pierwszych stron zapałałam ogromną sympatią do bohaterek opowieści. Choć każda z nich przejawia jakieś drobne dziwactwa – trudno ich nie polubić. Bożena ma ogromną potrzebę kontrolowania męża i na czas wyjazdu służbowego zaprasza do domu swoją mamę, która ma zdawać jej codzienne relacje z wykonywanych przez męża czynności. Natalia ma bzika na punkcie czystości toalety i ciągle ją sprząta. Alicja widzi duchy i wciąż pali różnokolorowe świeczki. Majka rozmawia z tajemniczym Jankiem i ukrywa przed światem ogromne problemy, które ją dopadły. A może to właśnie ze względu na te wariactwa darzymy bohaterki tak wielką sympatią? Może dzięki nim kobiety stają się nam bliższe, bo są bardziej do nas podobne? W końcu każdy z nas ma jakieś problemy i swoje małe bziki.
Panie okazują sobie wzajemną życzliwość oraz bezinteresowną pomoc i ich życie w ciągu kilku dni ulega diametralnej zmianie. Nic dziwnego zatem, iż zaprzyjaźniają się ze sobą. Pisarka pokazuje nam, jak istotne jest otwarcie się na drugą osobę i jak wiele możemy zrobić dla kogoś, jeśli tylko wykażemy zainteresowanie jego sprawami. Jednocześnie uświadamia nam, jak wiele możemy zyskać, jeśli przestaniemy koncentrować się wyłącznie na sobie i własnych problemach. Jeśli spróbujemy wyjść ze skorupy, w której się zamknęliśmy, wybaczyć innym ich potknięcia, a sobie – błędy, za które się obwiniamy. Jeśli zechcemy ruszyć z miejsca, spojrzeć w przyszłość – nasze życie, pozornie przegrane – może się odmienić.
Książkę czyta się lekko i przyjemnie, z ciekawością obracamy stronę za stroną, by poznać dalsze losy przyjaciółek. W ciągu lektury towarzyszy nam mnóstwo emocji: ciekawość, smutek, wzruszenie (kilkakrotnie łzy kręciły mi się w oczach), zaskoczenie, a w końcu uśmiech i radość. Nagle orientujemy się, iż to koniec historii. Szczęśliwie lekturę kończymy z wielkim uśmiechem na ustach i optymizmem w sercu. Warto wykorzystać ten optymizm, by zrobić coś dobrego – czy to dla siebie, czy dla kogoś innego. Wówczas powieść zostanie w nas na jeszcze dłużej.
Bardzo podobało mi się wplecenie do opowieści paranormalnego wątku Alicji, która po przeżyciu poważnego wypadku porzuca posadę nauczycielki na rzecz fotografii. Od tragedii, która jej się przydarzyła – kobieta ma szczególną intuicję, widzi duchy, a na robionych przez nią zdjęciach – pojawiają się osoby, których w miejscu robienia fotografii nie było. Alicja pali szałwię oraz świece, by oczyścić pomieszczenia i osoby ze złej energii. Na zdjęciach robionych w Wałczu ukazuje się tajemniczy mężczyzna, którego zagadkę rozwiązujemy razem z bohaterkami. Osobiście bardzo lubię takie wątki. Przyznam jednak, że opowieść każdej z pań warta jest uwagi, podobnie jak opisane wątki poboczne, np. historia spacerującej po rynku w Wałczu, tulącej lalkę – pani Wandzi.
Razem z bohaterkami zwiedzamy powiat Wałecki. Spacerujemy po rynku w Wałczu, dowiadujemy się o wolno żyjącym w Mirosławcu stadzie żubrów, wybieramy się nad jezioro Szkliste i zwiedzamy zamek w Tucznie, w którym niegdyś mieszkał ród Wedlów. Podążamy również na spacer magiczną górką w Tucznie, na której prawa fizyki są zachwiane i przedmioty znajdujące się "na górce" zamiast spadać w dół – przesuwają się pod górę.
Nie mogłabym nie wspomnieć, iż w książce znalazły się też praktyczne rady, w jaki sposób walczyć ze stalkingiem komorniczym i jak należy zabezpieczyć bliskich na wypadek swojej śmierci, by mieli upoważnienie do pieniędzy z naszego konta, albowiem samo upoważnienie do korzystania z konta – obowiązuje wyłącznie podczas naszego życia.
Jeśli macie chęć poczytać optymistyczną, przyjemną w odbiorze lekturę, opowiadającą o różnorodnych problemach (które w rzeczywistości dotykają każdego z nas) i walce z nimi, wybaczeniu, damskiej przyjaźni oraz miłości. Jeśli pragniecie za sprawą opowieści odwiedzić piękny kawałek Polski i wczytać się w cudowne kazanie pewnego księdza. Jeśli chcielibyście posmucić się, czasem uradować i wzruszyć podczas lektury, by ostatecznie zakończyć ją z uśmiechem na ustach i optymizmem, który może zachęcić Was do działania – sięgnijcie po tę książkę.


Czytaliście już "W słońcu i we mgle"? Spodobała Wam się? A może polecicie mi inne książki autorki, które warto przeczytać?   

piątek, 21 lipca 2017

Czytelnicze i blogowe podsumowanie czerwca 2017

Z dumą oświadczam, iż w maju przeczytałam taki piękny stosik


oraz dwa ebooki



Przeczytałam:
1. Niebo pod Śnieżką Joanny Sykat, 304 str.
2. „Łąki kwitnące purpurą” z serii „Spacer Aleją Róż” Edyty Świętek, 384 str.
3. „Najmroczniejszy sekret” Alexa Marwooda, 416 str.
4. „Córka wiatrów” z serii „Wilczy dwór” Magdaleny Kordel, 400 str.
5. „Trzy i pół sekundy” Emily Prowse, 312 str.
6. „Dziecko ognia” S.K.Tremayne, 352 str.
7. „Żółta tabletka plus” Anny Sakowicz, 143 str.
8. „Czekoladowy tort z Hitlerem” Emmy Craigie, 200 str.
9. „Już mnie nie oszukasz” Harlana Cobena, 416 str.
10. „Deniwelacja” Remigiusza Mroza, 496 str.

Jeśli chcecie poznać moje wrażenia po lekturze ciekawiących Was książek – kliknijcie w wybrany tytuł, a przejdziecie do recenzji. Łącznie w maju przeczytałam 3423 strony, co daje około 114 stron przeczytanych dziennie. Jestem niezmiernie dumna z tego wyniku. Wśród przeczytanych książek najbardziej spodobały mi się: „Łąki kwitnące purpurą” Edyty Świętek (którą objęłam patronatem medialnym), „Trzy i pół sekundy” Emily Prowse (ogromnie wzruszające dzieło, bardzo ważne tematycznie) oraz „Dziecko ognia” (niesamowity thriller).

Oprócz dzielenia się z Wami recenzjami przeczytanych w czerwcu książek, pisałam o wybranych przeze mnie nowościach lipcowych w dwóch wpisach – tutaj i tuNastępnie przedstawiłam stosik pozycjiktóre otrzymałam od wydawnictw. Recenzje wszystkich książek z tego stosiku są już na blogu, więc możecie je przeczytać. Pokazałam Wam również wspaniały stos książekktóre otrzymałam od wydawnictwa Szara Godzina. Wpis ten rozpoczął wakacje z wydawnictwem. Możecie tam zobaczyć o jakich książkach będzie można wkrótce przeczytać na blogu oraz jakie będziecie mogli wygrać w konkursach. Obecnie zapraszam na konkurs z tomikiem „Żółta tabletka plus” Anny Sakowicz. Jeśli chcecie dowiedzieć się, jakich autorów będziecie mogli jeszcze zobaczyć w cyklu „Polscy autorzy polecają” - zapraszam tua o ulubionych książkach: Małgorzaty Falkowskiej, Moniki Sawickiej, Jakuba Małeckiego i Krystyny Mirek już teraz przeczytać możecie tutaj.

A na jakie ciekawe tytuły Wy trafiliście w czerwcu? Ile książek przeczytaliście? Co ciekawego wydarzyło się w Waszym życiu? Chętnie dowiem się, co u Was słychać? 

czwartek, 20 lipca 2017

WYNIKI KONKURSU Z WYDAWNICTWEM REPLIKA




Kochani!
Z przyjemnością ogłaszam, iż "Niebo pod Śnieżką" Joanny Sykat trafi do...

                                       ...


                                                            ...


   ... ANNY WOŹNICA, która wzięła udział w zabawie na facebooku,

  a mój patronat medialny "Łąki kwitnące purpurą" wygrywa...

                                     ...

                                                           ...

       ... DOROTA B, która zgłosiła się do konkursu na blogu.

Jako, iż liczba uczestników turnieju nie przekroczyła 100 – trzeciej książki nie losowałam. Postanowiłam za to nagrodzić osobę, która często komentowała moje posty na facebooku, a biorąc udział w konkursach wielokrotnie była o krok od wygranej, wykazując się ogromną wiedzą na tematy książkowe. W przyszłości planuję nagradzać również moich blogowych komentatorów. Przy okazji dziękuję Wam wszystkim za to, że jesteście. <3

A zatem... dodatkowo nagradzam...

                                                            ....
       
                                                                   ... ELŻBIETĘ KMIECIK

Dodatkowy egzemplarz "Łąk kwitnących purpurą" Edyty Świętek trafi do Ciebie. Wiem, że walczyłaś o "Niebo pod Śnieżką", ale twórczość Edyty jest naprawdę doskonała i myślę, że lektura "Łąk ..." także sprawi Ci satysfakcję.

Zwycięzcom serdecznie gratuluję! Czekam na Wasze adresy do wysyłki nagród pod adresem


(w tytule maila wpiszcie "Wygrana w konkursie") lub w wiadomości prywatnej na facebooku Mamuśkowego Czytania.
Wszystkim pozostałym uczestnikom ogromnie dziękuję za udział w zabawie i zapraszam do kolejnych konkursów. Aktualnie tutaj trwa zabawa, w której można wygrać tomik Anny Sakowicz "Żółta tabletka plus". Jeszcze zdążycie wziąć w nim udział. :)

środa, 19 lipca 2017

Premiera książki "Melodia zapomnianych miłości" Doroty Gąsiorowskiej

Dzisiaj premierę ma książka Doroty Gąsiorowskiej pt. "Melodia zapomnianych miłości". Książek autorki ciekawa jestem od dawna, dlatego ogromnie ucieszyłam się, gdy za sprawą autorki oraz wydawnictwa Znak – trafiła do mnie cudowna przesyłka.


W niespodziance oprócz książki znalazły się dwie prześliczne kartki z wpisem i autografem pisarki, które będą służyły mi teraz za zakładki do książek oraz pudełeczko, zawierające prześliczną bransoletkę z kluczem wiolinowym. O ten podarek już upomniała się moja starsza córa. ;)



A o czym opowiada najnowsza książka Doroty Gąsiorowskiej? Oto jej opis.

"CZY MUZYKA ZAKLĘTA W STARYCH SKRZYPCACH OTWORZY DRZWI DO TAJEMNICY SPRZED LAT?
Bianka nikogo i niczego nie kocha bardziej niż muzyki. Gdy pewnego dnia jej rodzina staje na krawędzi bankructwa, dziewczyna zgadza się przyjąć niecodzienne zlecenie.
Wyjeżdża do malowniczego Kazimierza, by zamieszkać z tajemniczą zleceniodawczynią i jej niewidomym synem. Zabiera ze sobą jedynie ukochane skrzypce – rodzinną pamiątkę po babce Walentynie. Mroczne, stare domostwo na skraju miasteczka skrywa sekrety, których obecność dziewczyna wyczuwa już od progu.
Czy to możliwe, że jaworowe skrzypce łączą historie rodzin Bianki i niewidomego Sama?
Czy skrzypcowa muzyka rozwiąże kłębiące się wokół zagadki i otworzy zamknięte serca?"

Za lekturę książki wzięłam się wczoraj i za pierwszym podejściem przeczytałam 120 stron tej pięknej, przejmującej powieści. Już teraz mogę Wam powiedzieć, iż autorka "Melodii zapomnianych miłości" ma lekkie pióro i pisze doskonale. Zaciekawia, a wręcz oczarowuje czytelnika przedstawioną historią. Jestem ogromnie ciekawa dalszych losów Bianki, jej taty, niewidomego Sama, jego mamy i nowo poznanych przez Biankę znajomych.
Jeśli jeszcze nie zamówiliście tej książki – nie zastanawiajcie się dłużej. Ja już teraz jestem pewna, że nie będzie to ostatnia książka autorki, którą przeczytam. Jestem zauroczona. :))

Przy okazji premiery Dorotce Gąsiorowskiej życzę, by jej książka zyskała status bestsellera, bo już teraz jestem pewna, iż powieść ta na to zasługuje, mnóstwa wspaniałych czytelników i nieustającej weny twórczej.

A Wy mieliście przyjemność czytać już książki autorki? Koniecznie napiszcie mi o tym. Dajcie znać, po które tytuły pisarki powinnam sięgnąć w pierwszej kolejności. :))

wtorek, 18 lipca 2017

"Bilet do szczęścia" Beaty Majewskiej, czyli wyczekiwana kontynuacja losów Hugo i Łucji.

Bardzo się ucieszyłam, gdy za sprawą wydawnictwa


trafiła do mnie książka "Bilet do szczęścia" Beaty Majewskiej, wcześniej znanej czytelnikom jako Augusta Docher, w rzeczywistości noszącej nazwisko Beata Głąb. Pierwsza część książki "Konkurs na żonę" dostarczyła mi mocy wrażeń i ogromnie byłam ciekawa dalszych losów bohaterów. Jeśli nie znacie wcześniejszych przygód Hugo i Łucji zapraszam na opis książki i moje wrażenia po lekturze znajdujące się tutajJeśli natomiast historia bohaterów przedstawiona w poprzedniej części jest Wam znana – zapraszam do dalszej lektury posta.



Opis książki (pochodzący z okładki)

"CZY PRZYSTOJNY PRAWNIK Z KRAKOWA ODZYSKA UTRACONĄ MIŁOŚĆ?
Łucja, zakochana bez pamięci w młodym prawniku z Krakowa, przeżywa szok, gdy dowiaduje się, że mężczyzna ją uwiódł, aby odziedziczyć spadek. Czuję się oszukana i wykorzystana, a na dodatek jest w ciąży. W pierwszym odruchu chce zerwać związek z Hajdukiewiczem i wrócić w rodzinne strony. Kiedy jej chora babka trafia do krakowskiego szpitala, dziewczyna postanawia pozostać w mieszkaniu Hugona na czas jej rekonwalescencji. Dla mężczyzny, który odkrywa, że naprawdę kocha Łucję, staje się to jedyną szansą na jej odzyskanie. Ale czy Łucja zdoła uwierzyć w szczerość jego uczuć?"

Moje wrażenia

Wielką przyjemnością było dla mnie poznanie dalszych losów Hugo i Łucji. Ciekawa byłam ogromnie, czy niedoszłemu małżonkowi uda się naprawić relacje z ciężarną narzeczoną. Czy dziewczyna wybaczy mu kłamstwa i jak wiele ukochany będzie gotów zrobić, aby odzyskać jej zaufanie? Czy Hugo spełni warunki testamentu wuja i czy babcia Łucji wyzdrowieje? Jak ułożą się stosunki Hugo z ojcem?
Z radością ponownie spotkałam się z bohaterami "Konkursu na żonę" w jego kontynuacji i ciekawa byłam ich rozwoju. Zastanawiałam się, czy Łucja po tym co jej się przydarzyło nadal będzie naiwną kobietką? Czy Hugo z zarozumiałego bubka zmieni się w odpowiedzialnego za rodzinę, stuprocentowego mężczyznę? Moja tęsknota za bohaterami nie ograniczała się jednak jedynie do głównych postaci. Ogromnie ciekawa byłam spotkania z babcią Łucji – Zofią Maśnikową, której złote myśli na temat życia – podobnie jak w poprzedniej części bardzo przypadły mi do gustu, np.:

"Babcia mówi, że w małżeństwie nie ma wyścigów. Bo ktoś zawsze przegrywa."

"... nie należy się wtrącać między dwójkę ludzi, bo w trójkę przy ołtarzu się nie stawało."

Chętnie spotkałam się też z Adamem Solińskim (który zaskoczy zapewne większość czytelników), mamą Hugo – panią Hanią, przyjaciółkami Łucji ze studiów – Martą i Olą oraz poznałam nowe postacie.
Podobnie jak w poprzedniej części ujął mnie humor płynący z kartek opowieści, choć tym razem było go nieco mniej.

"Zanim jej niezapowiedziany gość wszedł do środka i roztoczył wokół siebie zapach jakiejś mocnej wody toaletowej. Łucja zdążyła strzelić okiem do lustra i zauważyć, że jej spodnie od dresu nie prezentują się zbyt elegancko. Poza nimi miała na sobie dosyć sfatygowany podkoszulek, a jej fryzura przypominała wronie gniazdo stylizowane kształtem na krowi placek."

Co jednak ważniejsze... "Bilet do szczęścia" to książka ze wszech miar prawdziwa, opowiadająca o zawiedzionym zaufaniu i jego powolnym odbudowywaniu, o zawodzie miłosnym, zdradzie, wybaczeniu oraz różnych rodzajach miłości (miłości rodzicielskiej do małego i dorosłego już dziecka, miłości małżeńskiej i uczuciach dawnych kochanków).
Bardzo się cieszę, bo choć książka "Bilet do szczęścia" doskonale zwieńcza opowiedzianą historię Hugona, Łucji i małej Marysi, prawdopodobnie spotkamy się jeszcze z bohaterami tej ciekawej powieści w przyszłości.



Czytaliście książki Beaty Majewskiej, znanej też jako Augusta Docher? Jeśli tak – koniecznie pochwalcie się, jak podobały Wam się te tytuły? Które polecacie szczególnie?

sobota, 15 lipca 2017

Wakacje z wydawnictwem Szara Godzina ***KONKURS***

Ostatnio pisałam Wam o książce Anny Sakowicz "Żółta tabletka plus". Jeśli jeszcze nie czytaliście tego wpisu lub chcielibyście przypomnieć sobie  moje wrażenia po lekturze tomiku zapraszam tutaj. Jeśli zdecydujecie, iż chcielibyście zdobyć egzemplarz tej książeczki – koniecznie weźcie udział w konkursie. :)


Zaznaczam, iż w konkursie można wygrać książkę. Nie wino. ;) 

Oto zasady:
1.Konkurs odbywa się na blogu oraz na profilu facebookowym tutaj. Jak zazwyczaj w konkursie możecie wziąć udział dwukrotnie (raz na facebooku i raz na blogu).
2.Nagrodzone zostaną dwie osoby (jedna z bloga i jedna z facebooka), a jako iż przebywam na wakacjach u rodziny i znajdują się tu moje córki oraz siostrzenice (w wieku 3, 9, 13, 17 i 19 lat) – to one wejdą w skład Szacownej komisji, która zdecyduje kto zostanie nagrodzony.
3.Tomik "Żółta tabletka plus" to zbiór opowiadań i humoresek dlatego Waszym zadaniem będzie wprawienie Szacownej Komisji w dobry humor. Możecie napisać dowcip, zabawną anegdotę, która Wam się przydarzyła, coś o sobie i co tam jeszcze chcecie. Byle było wesoło i byle na mordkach Szanownej Komisji zakwitły uśmiechy. Głośny rechot równie mile widziany. ;) 
4.Nie rozpisujcie się za bardzo. Wypowiedź powinna zamknąć się w maksymalnie 20 zdaniach. Wypowiedzi krótsze równie mile widziane. Liczy się jakość, nie ilość. ;) 
5.Konkurs trwa od chwili jego ogłoszenia do 22 lipca 2017 r., czyli do soboty, do północy.

Zatem... życzę powodzenia i do dzieła. :D

poniedziałek, 10 lipca 2017

"Żółta tabletka plus" Anny Sakowicz - zbiór opowiadań, humoresek i purnonsensu - czytelnicza niespodzianka na każdej stronie ;)

 "Żółta tabletka plus" to kolejna książka Anny Sakowicz, która wpadła w moje ręce. W sumie nie jest to typowa książka, ale raczej zbiór krótkich opowiadań i humoresek. Jeśli jesteście ciekawi, jak wypadło moje kolejne spotkanie z autorką - zapraszam na recenzję! :)


Opis pochodzący od wydawcy

"Żółta tabletka plus to zbiór kilkunastu opowiadań, w których dominuje czarny humor, groteska i absurd doprawione odrobiną surrealizmu i purnonsensu. Humoreski stają się doskonałym antidotum na nudę i zły humor. Łączą różne konwencje, zawierają aluzje literackie. Bohaterami zbioru są nietypowe postaci: zmutowany lis telepata, śmierć ze średniowiecznego dialogu, laleczka voodoo, anioł, samobójczyni czy redaktor na głodzie, których losy pobudzają do refleksji na temat ludzkiej natury. Koniecznie przechowywać w domowej biblioteczce!"

Moje wrażenia

Zacznę od tego, iż tomik "Żółta tabletka plus", podobnie jak tę recenzję – czytać się powinno z przymrużeniem oka. Ja ubawiłam się już na początku lektury – czytając wskazania dotyczące postępowania podczas lektury książeczki. To jeden z moich ulubionych rozdziałów. Choć było ich oczywiście więcej. ;)
Ten nietypowy zbiorek można czytać w zaciszu domowym, na ławce w parku, w pięknych okolicznościach przyrody, podczas podróży i w dowolnych innych warunkach. Należy jednak liczyć się z tym, iż nagły, niepohamowany śmiech lub inne dźwięki, które mogą wymknąć się człowiekowi (np. z ust) podczas lektury tomiku – w miejscach publicznych mogą wywołać niezadowolenie lub nawet dezaprobatę społeczeństwa, a wszelkie tłumaczenia z czego ów dźwięk wyniknął – nie wpłyną pozytywnie na wizerunek zaczytanej osobowości. Wszelkie tłumaczenia należy sobie zatem od razu darować lub zawczasu przygotować krótką, sensowną wypowiedź, aby tłumacząc co czytamy nie wyjść na skończonego głupka. Niestety nie wiem co należałoby powiedzieć, aby na tegowoż głupka nie zapozować.
Opowiadania można czytać po kolei, delektując się przygodą czytelniczą lub pożreć tomik przy jednym podejściu, a później wracać do niego, kiedy tylko przyjdzie nam na to ochota.
Lektura tomiku z pewnością nie każdemu czytelnikowi przypadnie do gustu, jednak pokazuje jak wielostronna jest twórczość Anny Sakowicz. Autorka doskonale odnajduje się w różnorodnych formach literackich, pisze doskonałe: opowiadania, humoreski, krótkie formy surrealistyczne, sprośności, a także utwory poważne, nakłaniające do refleksji. Świetnie odnajduje się w rolach kobiet i mężczyzn w różnych grupach wiekowych, o różnorodnym statucie społecznym.
Spodobało mi się, iż przewracając kolejne strony książki nie mamy pojęcia – co nas na nich spotka. Czy czytając je będziemy się śmiali, smucili, czy może wydadzą się nam absurdalne. Autorka zaskakuje nas nie tylko tym, co przeczytamy w kolejnych opowiadaniach. Niespodzianką staje się treść zawarta na kolejnych stronach każdej powieści, a także każde następne zdanie.
Na stronach "Żółtej tabletki plus" spotkałam: przedziwnego lisa, śmierć, anioły, Ernesta Hemingwaya, Oscara Wilde'a, Onufrego Zagłobę, a także samą Annę Sakowicz – co sprawiło mi sporo frajdy. Po raz kolejny przekonałam się jak doskonale autorka potrafi przedstawić rzeczywistość szkolną.
Lektura książeczki nastroiła mnie bardzo pozytywnie. Nie straszna jest mi teraz zdrada męża, gdyż wiem, jak w takiej sytuacji niewiernego należy potraktować. Wiem, że brak prezentu dla kogoś bliskiego na urodziny, gdy te są... właśnie teraz – to żaden kłopot, bo na ostatnią chwilę też coś ciekawego można zorganizować. Jeśli Wasze dziecko nie lubi czytać – w tomiku i na to znajdziecie sposób. Dzięki lekturze zyskałam również wiele informacji na temat pisania i pisarzy. Dowiedziałam się, iż nie należy brać sobie do serca rady, aby sponiewierać swój tekst i jeśli kiedyś napiszę coś własnego – sponiewieram to wyłącznie w tym celu, by spotkać pewnego kota.


Mieliście już możliwość czytać te opowiadania? Jak je oceniacie? A może nie przepadacie za takimi formami? Koniecznie napiszcie co o nich myślicie?
  

sobota, 8 lipca 2017

"Kolej podziemna" Colsona Whiteheada - zdobywczyni Nagrody Pulitzera 2017

Kiedy trafiła mi się możliwość przeczytania i zrecenzowania książki "Kolej podziemna. Czarna krew Ameryki." Colsona Whiteheada, która: otrzymała Nagrodę Pulitzera 2017, stała się bestsellerem "New York Timesa", znalazła się we wszystkich najważniejszych zestawieniach literackich podsumowujących 2016 rok i jest ulubioną książką Baraka Obamy – musiałam skorzystać z okazji i po nią sięgnąć.



Opis książki pochodzący z okładki

"Cora jest niewolnicą na plantacji bawełny w stanie Georgia. Jej i tak niełatwe życie wkrótce ma zamienić się w koszmar. Kiedy więc Caesar, najnowszy nabytek plantatora, opowiada jej o 'kolei podziemnej', oboje ryzykują ucieczkę. Po piętach depcze im pościg, a schwytanie oznacza los gorszy od śmierci...
Colson Whitehead odsłania przed czytelnikami tajniki systemu przerzutowo – ratunkowego dla zbiegłych niewolników, odtwarzając jego konstrukcję i szlaki ucieczkowe. Ale w jego powieści ten organizacyjny majstersztyk, pozwalający czarnoskórym zbiegom odnaleźć wolność na północy, zyskuje także metaforyczny wymiar.
Cora niczym mityczny Odyseusz lub Swiftowski Guliwer przemierza kolejne stany Ameryki, z których każdy przeraża i zadziwia ją bardziej niż poprzedni. Poszukuje bezpiecznej przyszłości, ale też rozprawia się z przeszłością, która wciąż jest dla niej więzieniem. Poznając samą siebie, dowiaduje się sporo o ludzkości jako takiej."

Moje odczucia po lekturze książki

Może zacznę banalnie, ale nie mogłabym nie zwrócić uwagi na cudowną okładkę "Kolei podziemnej...". Oprawa jest twarda, płócienna (wielokrotnie wodziłam po niej palcami rozmyślając nad przeczytaną treścią). Nie ma na niej wielu obrazków, nie jest przeładowana. Znajdują się na niej: tytuł dzieła, nazwisko autora i prowadzące z jednych w inne miejsca torów kolejowych. Gdy się im przyjrzymy – ujrzymy niewolnika oraz łowcę. Okładka doskonale oddaje treść książki. Po otwarciu publikacji widzimy powtarzające się motywy łowcy i niewolnika, a pośród nich tekst tak wiele razy powtarzany na jej stronach, ukazujący metaforyczny wymiar "Kolei podziemnej".


Katarzyna Surmiak – Domańska (reporterka "Gazety Wyborczej" i autorka książki "Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość) doskonale opisała "Kolej podziemną..."

"Whitehead napisał thriller o bezradności człowieka wobec zła usankcjonowanego przez prawo, kulturę i religię.
Wszystko tu jest wymyślone i wydarzyło się naprawdę."

Treść książki wielokrotnie mną wstrząsnęła. Ukazuje okrucieństwo, które trudno sobie wyobrazić. Pokazuje nienawiść i bezwzględność jednego człowieka wobec drugiego, która swego czasu była brutalną rzeczywistością. Wojna, prześladowania, niewolnictwo, brutalne traktowanie jednych ludzi przez innych ze względu na kolor skóry, pochodzenie, czy wyznawaną religię – to sprawy, których sensu nigdy nie będę potrafiła pojąć.
Dzieło opowiada historię Cory, która będąc niewolnicą na plantacji bawełny, widząc i doświadczając okrucieństwa ludzi białych wobec kolorowych – postanawia uciec z plantacji wraz z Caesarem, który proponuje jej zbiegnięcie z pomocą ludzi działających w kolei podziemnej. W dniu dezercji do Cory i Caesara dołącza Lovey. Ucieczka dwójki z nich się udaje, jednak czy dotarcie do kolejnego stanu Ameryki będzie oznaczało dla Cory rzeczywistą wolność, czy okaże się tylko pozorną swobodą? Jak wiele stanów zwiedzi Cora uciekając przed łowcami niewolników i żądnym zemsty na niej plantatorze, co ją spotka i czy w końcu zyska upragnioną wolność? Aby się tego dowiedzieć – koniecznie musicie przeczytać tę powieść, której autor (w moim mniemaniu) w każdym calu zasłużył na przyznaną mu za to dzieło Nagrodę Pulitzera oraz wszystkie inne wyróżnienia.
Autor przedstawia nie tylko historię Cory, Caesara, matki dziewczyny Mabel, ale także innych niewolników (np. Loveya, Jaspera, Royala), osób współpracujących z koleją podziemną – zawiadowców stacji, przewoźników, ludzi pomagających zbiegom (m.in. Sama, Martina i Ethel) oraz osób stojących po drugiej stronie - regulatorów, łowców niewolników (Ridgewaya, Bosemana i pomagającego im chłopca – Homera). W międzyczasie poznać możemy historię "hien cmentarnych" i ich działalności, o której nieprędko zapomnimy. Cora (główna bohaterka) niejednokrotnie palmę pierwszeństwa oddaje innym osobom – dzięki czemu poznać możemy ich historie, punkty widzenia i uczucia.
Język powieści jest przystępny i doskonale dopracowany. Mimo to nie potrafiłabym pochłonąć jej w jeden wieczór. Wiele opisanych historii wstrząsnęło mną do tego stopnia, iż musiałam przerywać czytanie, by odetchnąć, oderwać się od lektury, by dopiero po jakimś czasie i bez towarzyszącego mi nadmiaru trudnych emocji – wrócić do jej kontynuacji.
Podobnie jak wojny, niewolnictwo prowadzi ludzi do rozmaitych, nieprzewidzianych zachowań. Jednych stać na współczucie dla drugiego człowieka, jego ból odczuwa niemal na własnej skórze. W innych rodzi się obojętność lub wzmaga agresja – człowiek ciemiężony zaczyna znęcać się nad słabszymi, inny - zdradza kogoś (jego działalność, zamiary) skazując go na śmierć, po to tylko by samemu zyskać niewielkie przywileje.

"Biali cię sponiewierają, ale czasem kolorowi też."

Nie wszyscy niewolnicy wspierają się solidarnie. Jedni niszczą drugich, żeby zdobyć skrawek ziemi dla siebie, gwałcą kobiety ze swego rodu, okradają, okaleczają i mordują się nawzajem. Tak samo dzieje się wśród białych: dziecko zdradza rodziców, iż przechowują zbiegów, gdyż czuje się zazdrosne o ich uwagę, sąsiad zdradza sąsiada.

"Ludzie sami z siebie są dobrzy, a potem świat czyni ich podłymi."

To w większości smutna i przejmująca, jedynie czasem budząca nadzieję, ale w każdym calu ogromnie wartościowa lektura. Mam wrażenie, że ile bym Wam o niej nie napisała, jakich kwestii bym nie poruszyła – nie będę w stanie oddać całej jej istoty i ważności, dlatego sami powinniście sięgnąć po tę książkę.



A Wy czytaliście już powieść "Kolej podziemna. Czarna krew Ameryki"? A może macie ją w planach? Jeśli czytaliście inną, godną uwagi książkę, która zdobyła Nagrodę Pulitzera koniecznie o niej napiszcie. :)

czwartek, 6 lipca 2017

Najciekawsze premiery książkowe lipca 2017 - część 2

Witajcie w drugiej odsłonie najciekawszych premier książkowych lipca. Dziś podzielę się z Wami zaledwie siedmioma, poddanymi ostrej selekcji, tytułami. ;)

Na pewno trudno będzie Wam w to uwierzyć, ale nie czytałam jeszcze żadnej książki Stephena Kinga. Nie będę jednak się kajała. Czas to zmienić! ;) Wydawnictwo Albatros 19.07 planuje wznowienie pierwszej części serii „Mroczna wieża” tego autora. Wspomniany cykl łączy w sobie elementy fantasy, horroru i westernu, dlatego tym bardziej jestem go ciekawa. Cieszę się ogromnie, gdyż za sprawą wydawnictwa książka ma trafić w moje ręce. :D



Na jałowej ziemi przypominającej planetę po apokaliptycznej zagładzie pozostały tylko ślady dawnej cywilizacji. Roland Deschain, ostatni z dumnego klanu rewolwerowców, przemierza ten złowrogi, zamieszkany przez mutanty, demony i wampiry świat, ścigając człowieka w czerni. Wierzy, że ten posiadł tajemnicę Mrocznej Wieży – centrum wszystkich światów, miejsca, w którym być może uda się rozwiązać zagadkę czasu i przestrzeni i odkryć tajemnicę istnienia. Podczas wędrówki musi stawić czoła opętanej kapłance: spotyka szalonych osadników, gadającego kruka, zamieszkujące podziemia mutanty oraz pochodzącego z Ziemi chłopca, Jake`a.”

Nasz rynek co rusz zarzucany jest książkami zawierającymi porady, w jaki sposób można osiągnąć szczęście. Publikacje te szybko zyskują status bestsellerów. Teraz już nie będziemy musieli szukać recepty na szczęście u obcokrajowców. 19.07 za sprawą wydawnictwa Znak pojawić ma się opracowanie zbiorowe pt. „Jakoś to będzie. Szczęście po Polsku.” Ogromnie ciekawi mnie ta pozycja.



Zapomnij o hygge, bo jakoś to będzie!
Jesteśmy szczęśliwi na przekór modom, autorytetom i przeciwnościom losu. Wierzymy w rodzinę i tradycję, ważne jest dla nas życie duchowe. Ale lubimy też być zadziorni, a dzięki naszej ułańskiej fantazji niemożliwe staje się możliwe. W ciężkich czasach ratuje nas sarkastyczne poczucie humoru, a nade wszystko niezachwiana wiara, że ze wszystkimi trudnościami sobie poradzimy. To nasza filozofia: jakoś to będzie. Dzięki niej potrafimy przenosić góry.
Dlaczego ulubione kolory Polaków to zielony i niebieski? Co to znaczy, że świętujemy jak żaden inny naród w Europie? Czy to prawda, że polska wigilia jest najzdrowsza na świecie? Co wyraża najpopularniejsze polskie słowo? Dlaczego ciągle gdzieś nas nosi? I wreszcie: czym jest szczęście po polsku? Przyjrzyjmy się na nowo sobie i naszemu wyjątkowemu miejscu w samym sercu Europy.”

Tego samego dnia (19.07) wydawnictwo Nasza Księgarnia zaprezentuje nam wznowienie książki dla dorosłych autorstwa Tove Janson (pisarki dziecięcej, spod której pióra wyszły „Muminki) pt. „Lato”



Tove Jansson, najbardziej znana jako autorka i ilustratorka niepowtarzalnej serii książek o Muminkach, napisała również wiele znakomitych utworów dla dorosłych. Jednym z nich jest 'Lato' – nastrojowa, poruszająca, metaforyczna historia, w której w sposób prosty, z niespotykaną lekkością, ale i mądrością opowiada o sprawach trudnych i poważnych, zderza starość z młodością, porusza temat uczenia się życia.
Sześcioletnia Sophia dopiero wchodzi w życie, a jej babcia, dojrzała artystka, jest u jego kresu. Razem spędzają lato na małej fińskiej wysepce. Budując łódź i spacerując po lesie, rozmawiają o sprawach ważnych dla młodych i starych: miłości, życiu i śmierci, naturze Boga... Poznają wzajemnie swoje lęki, kaprysy i tęsknoty.
Autorka tworzy w powieści kompletny świat: pełen radości i smutków.”


19.07 to również dzień, w którym dzięki Edipresse Książki do rąk czytelników trafić ma trzecia część serii „Saga rodu Cantendorf” pt. „Prawdziwa miłość”, jednej z moich ulubionych polskich pisarek, a mianowicie Krystyny Mirek. Wprawdzie nie opisywałam Wam moich wrażeń po lekturze „Tajemnicy zamku”, ale książka spodobała mi się i ciekawa jestem dalszych losów bohaterów.


Zamek Cantendorf długo skrywał w swoich murach mroczną tajemnicę. Strażniczka sekretu wyjawia go przed śmiercią hrabiemu Aleksandrowi. Jeśli dziedzic ujawni poznaną prawdę, straci wszystko: majątek, tytuł i zamek. Skoro ostatni świadek umiera, mógłby milczeć. Jaką decyzję podejmie?
Lady Isabelle Adler, kochanka hrabiego, wreszcie wygrała długoletnią wojnę. Jest o krok od ślubu z Aleksandrem. Czy ta przebiegła intrygantka, w której rękach spoczywa los dziecka, jedynej prawdziwie kochanej przez nią istoty, zdobędzie się na odważną decyzję? Czy uda jej się odnaleźć w sobie dawną dziewczynę z prostymi i czystymi marzeniami? 
Wiedźma Alice wyrywa Kate z objęć śmierci. Czy dramatyczne przeżycia sprawią, że dziewczyna spojrzy na świat inaczej? Co w życiu jest naprawdę ważne? Czy na tej liście znajdzie się miłość do Aleksandra – mężczyzny z bogatą przeszłością – która nie daje o sobie zapomnieć?
W pustym zamku Cantendorf hula wiatr. Który z jego mieszkańców powróci w stare mury z nową nadzieją? Komu uda się złapać i zatrzymać szczęście?
Opowieść o sile kobiecych więzi, o zasadach, które przetrwały stulecia i wciąż są aktualne.”

Dzień później (20.07) za sprawą wydawnictwa Kobiece pojawić ma się na rynku książka „Żałując macierzyństwa”. To publikacja Orny Donath, która może wywołać niezłą burzę. Jednak, czy wszystkie kobiety muszą pragnąć posiadać dzieci? Jeśli trafi się okazja – z ogromnym zaciekawieniem sięgnę po tę pozycję. Was też może ona zainteresować.


Kiedy z każdym kwileniem dziecka zamiast czułości rośnie w tobie bunt.
Publikacja Orny Donath to fascynujący zbiór doświadczeń kobiet, które żałują tego, że mają dziecko. Badania przeprowadzone przez autorkę były inspiracją do międzynarodowej debaty na ten temat. W mediach zawrzało.
W dyskusji na temat matek żałujących decyzji o macierzyństwie pojawiło się wiele głosów potępienia. Znalazły się jednak wyrazy ulgi ze strony kobiet, które do tej pory czuły się osamotnione w swoich odczuciach. Wiele z nich dopiero wtedy odważyło się otwarcie powiedzieć o tym, co przez długi czas trzymały w sekrecie ze strachu przed reakcją otoczenia. Na kartach "Żałując macierzyństwa" Donath tłumaczy, jak społeczne postrzeganie macierzyństwa wpływa na kobiety, które nie czują się spełnione w roli matki, a swoje wnioski przedstawia z dającego do myślenia, feministycznego punktu widzenia.
Publikacja, która na pewno nie przejdzie bez echa.” 

Pod koniec pierwszego wakacyjnego miesiąca (24.07) dzięki wydawnictwu Znak Literanova na półkach księgarskich mamy znaleźć książkę „We wspólnym rytmie”, uwielbianej przeze mnie Jojo Moyes.


Dobry jeździec wie, że ma tylko jedną szansę, aby zaskarbić sobie szacunek konia. Wie też, że przez jeden wybuch gniewu może na zawsze stracić jego zaufanie. Konia można bowiem skrzywdzić tylko raz. Potem latami odbudowuje się zerwaną relację. Z ludźmi bywa podobnie…
Świat Natashy rozsypał się wraz z odejściem męża. Gniew i zraniona duma popchnęły ją do zrobienia rzeczy, których potem żałowała. Gdy człowiek traci kogoś bliskiego, nie zawsze zachowuje się rozsądnie. Natasha zamknęła się w swojej samotności, postawiła na niezależność i karierę. Kiedy decyduje się pomóc spotkanej w podejrzanych okolicznościach Sarze, nie przypuszcza, że ta „dziewczynka znikąd” odkryje przed nią życie na nowo.
Co się stanie, gdy Natasha zaryzykuje wszystko dla dziewczynki, której nawet nie zna i nie rozumie? Czego można się nauczyć od osoby, która kocha bardziej konie niż ludzi? 
We wspólnym rytmie to opowieść o kobiecie, która nie dopuszcza do siebie myśli, że mogłaby znów być kochana, i o dziewczynie, która jest gotowa kłamać i kraść dla kogoś, kogo kocha.
Miłość istnieje w tym, co się robi, w małych i dużych gestach. To, że się o niej nie mówi, nie oznacza, że jej nie ma.”

Kolejnego dnia (25.07) za sprawą wydawnictwa Videograf ukazać ma się kolejny tomik autorki, której książki powinno przepisywać się w receptach zamiast antydepresantów, czyli cudownej Małgosi Falkowskiej. Książka wydana zostanie kilka dni przed moimi urodzinami. Pokochałam Berkę, zwariowałam na punkcie Zośki. Ciekawe, co czeka mnie tym razem? ;)


Do czego zdolna jest kobieta, aby zajść w ciążę? W zasadzie dwie kobiety… Po przygodach Berki i jej noworocznym postanowieniu: Mąż potrzebny na już oraz magicznej odmianie egocentrycznej Zosi z Gorzej być (nie) może nadszedł czas na nie… Jola i Monika postanawiają założyć rodzinę. A czym byłaby rodzina bez dziecka, dokładniej dzieci? Partnerki za namową przyjaciółek wpadają na coraz dziwniejsze pomysły, prowadzące do zajścia w ciążę, które – jak na nie przystało – kończą się absolutnym fiaskiem. Jednak ciąża to nie wszystko, kiedy pojawiają się coraz to nowe problemy, z którymi trzeba się zmierzyć. Jak sobie poradzą przyjaciółki w trudnych dla nich chwilach? Czy ich starania będą wystarczające, aby spełnić marzenie o szczęśliwej rodzinie?”

Na tym koniec. Czy jakieś z zaproponowanych przeze mnie tytułów Wam też wpadły w oko? Zaciekawiłam Was czymś? A może czekacie na jakieś cudo, którego ja nie zamieściłam na liście tych naj?