Gdy dowiedziałam się, że jedna z
moich ulubionych pisarek, Magdalena Kordel, napisała powieść
osadzoną w wieku XIX-stym, od razu zapragnęłam ją przeczytać.
Miałam szczęście, gdyż książka ta jeszcze przedpremierowo
wpadła w moje ręce za sprawą Pani Kasi z wydawnictwa
Przeczytałam ją i czym prędzej przybywam do Was z moimi wrażeniami. Czy "Wilczy Dwór" polubiłam tak samo, jak współczesne publikacje autorki? Zapraszam na moją opinię.
Opis książki pochodzący z jej
okładki
"Życie Kosntancji już raz legło
w gruzy. Dzięki własnej sile i determinacji stanęła na nogach.
Jest panią dużego majątku, ale trzyma się na uboczu, wiedzie
spokojne, choć samotne życie. Jej powiernicą jest ochmistrzyni
Pelasia. Kiedy po wielu latach do jej dworu przyjeżdża Jan,
Konstancja jest przekonana, że stoi za tym coś więcej niż chęć
spotkania z dawną miłością. Z niezwykłą siłą wracają
wspomnienia i uśpione uczucia: rozpacz po śmierci męża, powstanie
listopadowe, rozstanie z najlepszą przyjaciółką. Wizyta Jana
sprawia, że Konstancja zaczyna inaczej patrzeć na otaczający ją
świat i ludzi, dostrzega sprawy, które dotąd umykały jej uwadze.
A to dopiero początek zmian. Co musi się stać, by jej życie
wróciło do dawnego rytmu?"
Moje wrażenia
"Córka wiatrów" pochłonęła
mnie od pierwszych stron. Z przyjemnością poznawałam historię
Katarzyny oraz powstania Wilczego Dworu, a następnie wkroczyłam w
świat XIX-wiecznego majątku, nad którym pieczę 12 lat wcześniej,
po śmierci swego męża, objęła Konstancja – pełna hartu ducha,
siły, stanowczości, ale także ciepła i wrażliwości kobieta.
Sposób, w jaki prowadziła dwór wywołał moje skojarzenia z
Betsabą Everdene, prowadzącą farmę po wuju w "Z dala od
zgiełku". Konstancja od samego początku ogromnie przypadła mi
do serca. Podobnie jak i inne, doskonale wykreowane postacie: wciąż
toczące spory rezydentki Marta i Jadwiga, "charakterna"
ochmistrzyni Pelasia, furman Józek, czy teść pana doktora –
Dionizy. Pozostałe osoby, choć nie pokochałam ich w takim stopniu,
jak te wymienione powyżej, również bardzo zaciekawiły mnie
swoimi osobowościami: Zielarka – Czarownica Margocha z Bagien,
przyjaciel Konstancji z casów młodości – Jan, czy łotr spod
ciemnej gwiazdy – Sępiński.
Na kartach powieści wiele się dzieje.
Jan, znajomy Konstancji przyjeżdża na jej dwór ze złymi nowinami
i szykuje się do pojedynku z zarządcą Sępińskim, który, jak się
okazuje, skrzywdził wielu ludzi. Ciężarna Katarzyna podobno
oszalała i przebywa u Margochy na bagnach, a pan doktor przeżywa
rozterki miłosne. Zarządzanie dworem i sprawowanie należytej
opieki nad jego mieszkańcami oraz zadośćuczynienie krzywd, które
ich spotkały wymaga stałej uwagi Konstancji, a tymczasem ktoś
jeszcze potrzebuje jej pomocy. Czy kobieta poradzi sobie z
problemami, które spadną jej na głowę? Czy znajdą się
przyjaciele na których pomoc będzie mogła liczyć? A w końcu, czy
skorzysta z tej pomocy? Aby się tego dowiedzieć – sami musicie
przeczytać "Córkę wiatrów".
Nie mogłabym pominąć tajemniczości
towarzyszącej opowieści. Intrygujący błękitny salonik, który
nie wywołuje przyjaznych uczuć i w którym wiszą portrety przodków
Konstancji, wszystkowiedząca Zielarka, zwiastujący złe nowiny
czerwony księżyc, tajemniczy głos w ogrodzie i przeraźliwe wycie
wilków – to wszystko stwarza niesamowitą, zdumiewającą i nieco
demoniczną aurę.
Pierwszy tom "Wilczego dworu"
wzbudzał we mnie ciekawość i wywołał wiele emocji. Uśmiechałam
się, czytając o rzeczach przyjemnych, śmiałam, gdy Marta i
Jadwiga odbywały ze sobą utarczki słowne oraz gdy prym wiodła
Pelasia albo teść Doktora. Z napięciem śledziłam losy bohaterów.
Czasem popadałam w zadumę, melancholię, a zdarzyło się, że i
łzy zakręciły mi się w oczach.
Powieść jest tak cudowna, iż niemal
przez nią płyniemy. Oczyma wyobraźni dostrzegamy tworzone przez
Magdalenę Kordel obrazy i opisane przez nią sytuacje. Mnie
osobiście nawet biegające wokół dziecko nie przeszkodziło w
lekturze. ;) Czytamy rozdział za rozdziałem i trudno nam się
oderwać od książki, a nim się spostrzeżemy dobiegamy do jej
końca. W tym momencie część fascynującej historii "Wilczego
dworu" pozostaje za nami. Poznaliśmy moc ciekawych zdarzeń,
interesujących postaci, ale jeszcze nie wszystkie zagadki zostały
rozwiązane, nie wszystkie drzwi dworu przed nami otwarto. Nie
pozostaje nam nic innego oprócz czekania na kolejne tomy tego
fascynującego dzieła.
Cóż mogę dodać? Jeśli chcecie
przeczytać ciekawe powieści, które miejsce mają w czasach
współczesnych – sięgnijcie po książki z serii Malownicze (recenzja "Wymarzonego domu") lub Uroczysko (tutaj znajduje się
kilka słów na temat "Uroczyska", a tu moja opinia o "Sezonie na
cuda"). Gdy zapragniecie poznać cudowną
współczesną opowieść wigilijną – chwyćcie po "Aniołado wynajęcia", natomiast jak zechcecie znaleźć się
w XIX-wiecznym dworze – poznajcie "Córkę wiatrów".
Lubicie takie książki? Czytaliście
już "Córkę wiatrów"? A może macie jej lekturę w
planach?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz