niedziela, 18 czerwca 2017

"Najmroczniejszy sekret" Alex Marwood - bogactwo, rozpasanie, zaginięcie dziecka i czytelniczy kołowrót emocji.

Jedną z zapowiedzi wydawniczych maja była książka "Najmroczniejszy sekret" Alex Marwood. Piękna, intrygująca okładka i opis sprawiły, iż nabrałam ogromnej ochoty, aby ją przeczytać. Miałam szczęście, gdyż niedługo potem książka trafiła w moje ręce dzięki sprawującej pieczę nad blogerami Pani Katarzynie z wydawnictwa

Jeśli jesteście ciekawi, jak odebrałam tą pozycję zapraszam do dalszej lektury posta. 


Opis z okładki książki

"Impreza z okazji 50. urodzin Seana Jacksona miała być niezapomnianym wydarzeniem. Wykwintne dania, strumienie szampana, doskonała muzyka i wytworni goście. Wieczór nie kończy się jednak tak, jak wszyscy planowali... Uczestnikami imprezy wstrząsa wiadomość o zaginięciu jednej z bliźniaczek, córek jubilata. Trzyletnia Coco rozpłynęła się w powietrzu. Ani policyjne dochodzenie, ani zakrojone na szeroką skalę poszukiwania nie przynoszą żadnego efektu, a bliscy przestają się łudzić, że dziewczynka kiedyś do nich wróci.
Dwanaście lat później pogrzeb Seana stanie się okazją do ponownego spotkania uczestników feralnego przyjęcia. Napięta atmosfera i przemilczane fakty sprawią, że na jaw zaczną wychodzić pilnie strzeżone sekrety, a wśród nich również ten najmroczniejszy."

Moje wrażenia

Gdy skończyłam lekturę "Najmroczniejszego sekretu" kilka minut siedziałam na łóżku trzymając książkę w rękach i nie mogąc otrząsnąć się ze zdumienia, a uwierzcie, że zdarza mi się to niesamowicie rzadko. W zasadzie pamiętam może jeden taki przypadek. Wrażenia, jakie zaserwowała mi Alex Marwood to istny kołowrót emocji. Jednym razem autorka wciągała mnie w wir wydarzeń, niczym rwący nurt rzeki, intrygowała, a książka pochłaniała mnie całkowicie. Przy kolejnym fragmencie dostawałam taką informację, iż ląd usuwał mi się spod stóp, nie dowierzałam temu, co czytam i szeroko otwierałam ze zdumienia usta. Innym razem irytowało mnie to, co czytałam (przedstawione koleje losu) i złorzeczyłam pod nosem, a zdarzały się też takie chwile, że fragmenty książki miałam ochotę ominąć, gdyż najzwyczajniej w świecie – nudziły mnie. Dawno podczas czytania książki nie przeżywałam tak wielu skrajnych emocji. A może o to w tym wszystkim chodziło? ;)
Początkowo miałam problem z zaangażowaniem się w historię przedstawioną w "Najmroczniejszym sekrecie", a przeskoki czasowe, duża liczba postaci, zbędne opisy (np. ubrań, które mieli na sobie bohaterowie) i zmienne narracje – dodatkowo mi to utrudniały. Jednak w chwili, gdy udało mi się "wbić" w treść oraz zrozumieć naprzemienność przedstawionych zdarzeń – powieść wręcz chłonęłam. Rozdziały kończyły się w takich momentach, że nie mogłam odłożyć książki na półkę. 
Alex Marwood wykreowała świat egoistycznej, rozpuszczonej i snobistycznej elity. Świat dorosłych i rodziców, którzy nigdy nie dojrzeli do tych ról. Gdy bohaterowie dowiadują się, że na urodzinach Seana nie będzie opiekunki dla ich dzieci – nie przejmują się tym. Zostawiają dzieci pod opieką jednej z córek, młodej dziewczyny, a sami bawią się "na całego". Kłamstwa, alkohol, narkotyki, imprezy, zdrady – to niemal ich życie codzienne. Większość z nich trudno obdarzyć choćby odrobiną sympatii. Odgrywają między sobą przyjaciół, ludzi światowych i na poziomie, a w rzeczywistości nie potrafią w swoim towarzystwie bawić się bez narkotyków, a gdy ktoś z nich umiera – niewiele ich to obchodzi. Ważniejsze jest to, jak wypadną na pogrzebie, jak będą postrzegani przez dziennikarzy i społeczeństwo oraz czy śmierć danej osoby nie będzie niosła za sobą strat materialnych dla nich. 
Kreacja kilku postaci bardzo mnie zainteresowała. Ogromnie polubiłam dwie z córek (żonatego czterokrotnie) Seana: Mily (córkę z jego pierwszego małżeństwa) oraz Ruby (siostrę bliźniaczkę zaginionej 3-latki). Ogromnie żal mi było Claire, matki poszukiwanej, choć też nie była to postać zupełnie kryształowa. Ciekawiła mnie Simon, którą poznajemy jako podkochującą się w Seanie 15-latkę. Jej historia mną wstrząsnęła, a najbardziej zaskakujące, wywołujące moje wzburzenie momenty w książce (oprócz fragmentów dotyczących zaginionej Coco) – były związane właśnie z nią.
Spodobała mi się narracja prowadzona przez Mily (wspomnianą już córkę z pierwszego małżeństwa Seana). To właśnie ona wraz z Ruby przedstawiają nam świat dzieci, których opiekunowie się rozwiedli i nie interesują się nimi specjalnie. Poznajemy ich uczucia i stosunek wobec rodziców, ich kolejnych partnerów, przyrodniego rodzeństwa. Autorka uświadamia nam, jak skomplikowane jest życie takiej dziatwy. Niby jest to poboczny temat w książce, jednak w moim odczuciu to naprawdę mocna strona książki. 
Akcja "Najmroczniejszego sekretu" toczy się niejednostajnie. W momencie gdy zaangażowałam się w jej treść, czytałam o wydarzeniach związanych z zaginięciem Coco oraz poszukiwaniem prawdy na temat jej historii przez Mily – z wielkim zaciekawieniem i dość szybko przewracałam kolejne strony książki. Zdarzały się jednak momenty, w których zaczynałam się nudzić i miałam chęć je ominąć, np. gdy czytałam w co bohaterowie byli ubrani (stanowczo za dużo było takich opisów) lub jakieś poboczne, moim zdaniem zbędne wątki, akcja bezsensownie zwalniała i nie działo się nic istotnego. Mimo wszystko ciekawa byłam dalszych wydarzeń, rozwiązania zagadki zaginięcia Coco oraz zakończenia książki. Ostatecznie byłam zaskoczona i usatysfakcjonowana.
Mimo pewnych niedociągnięć – warto było przeczytać tę książkę i jestem bardzo zadowolona, że miałam możliwość się z nią zapoznać. Jeśli Alex Marwood napisze kolejną powieść – z zaciekawieniem po nią sięgnę. A kto wie? Może któraś z poprzednich powieści pisarki mnie skusi? Zwłaszcza, że ich oprawy i wydania naprawdę kuszą.


A Wy? Czytaliście już "Najmroczniejszy sekret"? A może inną książkę Alex Marwood? Jak je oceniacie? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz