czwartek, 2 sierpnia 2018

Wracam do siebie :D


Wpadam któregoś pięknego dnia do pracy i gonię do dwóch moich wspaniałych koleżanek ze słowami:
-Zakochałam się
-W kim? - pada pytanie
-W Kubie Badach
-Phi? Dopiero teraz? - odpowiada jedna z nich. ;)

A Wy? Znacie twórczość Kuby? Jeśli nie – poznajcie. Zachęcam. :)
Mnie kupił pewnej pięknej nocy, gdy serfowałam po sieci, szukając muzyki, która wyciszy mnie i ukoi, da nadzieję i będzie wsparciem w trudnych chwilach. Ta piosenka określa mój obecny stan. Posłuchajcie, wczujcie się, dajcie się ponieść...


Pokazuję to moim bliskim, udostępniam na facebooku.
-Dlaczego w trudnych chwilach słuchasz takiej smutnej muzyki? - słyszę.
-Mylicie się – odpowiadam – to jest bardzo pozytywny utwór. Czuję że... WRACAM. Dość już siedzenia w swoim smutku, rozdrapywania ran, dołowania. Wracam!
Nie warto zawracać sobie głowę sprawami, jakie nas przygniotły do ziemi. Nie ciągnijmy tego za sobą. Przeszłości nie zmienimy, za to mamy wpływ na przyszłość. Nie warto wylewać łez nad osobami, które okazały się zawieść nasze zaufanie, ranią nas, robią nam krzywdę. To nie prawda, że kocha się kogoś lub przyjaźni z nim "za nic", czy "mimo wszystko", albo że "miłość Ci wszystko wybaczy". :D
Na zdarzenia, które nas spotykają trzeba czasem spojrzeć racjonalnie. Pomyśleć, że to nie my tkwimy w określonej sytuacji. Obejrzeć daną historię ze swojego życia, zobaczyć w niej siebie, nie angażując w to emocji. Trudne? Oczywiście! Ale jak pięknie otwiera oczy. Dotarło do mnie, jak wielu rzeczy nie widziałam. Jak odtrącałam od siebie wyraźne sygnały, że coś jest nie tak. Jak odnajdowałam tłumaczenia dla wydarzeń, które nie powinny mieć miejsca. To przerażające jak w pędzie życia codziennego zapominamy o tym, aby posłuchać siebie. Odrzucamy nasz wewnętrzny głos i przeczucia mówiące o tym, że nie powinniśmy uczestniczyć w danej sytuacji, że dla naszego dobra powinniśmy wiać. A wytłumaczenia, żeby robić coś mimo faktu, iż czujemy, że to nie jest do końca w porządku, albo tkwić w toksycznej relacji – znajdą się. Uwierzcie mi. :D

Nie poskładałam się jeszcze do końca. Ba! Moja gehenna wciąż trwa. Żyję w ciągłej niepewności. Nie wiem co mnie czeka. Gdzieś tam istnieje prawdopodobieństwo, że spotka mnie najgorsza z sytuacji, jakie kiedykolwiek w życiu mogłabym sobie wyobrazić. Mimo to stoję twardo na nogach, odnajduję nowe cele, widzę pozytywne strony wynikające z najbardziej gównianej sytuacji, jaka przydarzyła mi się w życiu. Wciąż żyję i...

"podnoszę wzrok
 za długo był przy ziemi 
dość pochmurnych jesieni 
już czas, mój czas".

I tego samego życzę Wam, moi kochani. Jakakolwiek gówniana sytuacja zdarzyłaby się w Waszym życiu – nie poddawajcie się. Płaczcie (płacz oczyszcza), krzyczcie (krzyk pomaga), wyjcie do księżyca, ale nie poddawajcie się. Dajcie sobie czas, ale zawsze wracajcie do siebie – jak dziś ja. :D

A teraz czas na Waszą refleksję. Napiszcie co myślicie po przeczytaniu tego posta, jak podoba Wam się nowa odsłona "Mamuśkowych różności". Piszcie o sytuacjach z którymi musicie lub kiedyś musieliście się zmagać. Jak wpłynęły one na Wasze życie. Wzmocniły Was, czy podcięły skrzydła na dłuższy czas? Piszcie o własnych przemyśleniach na temat życia. Chętnie z Wami porozmawiam. 

Nadchodzą zmiany...


Cześć Kochani!

Pamiętacie, kiedy w ten sposób rozpoczynałam pisanie postów? Dlaczego od tego odeszłam? Bo notatki na blogu to nie listy? Bo chciałam być bardziej "profesjonalna"? Bo to nie pasowało do recenzji książek? Nie wiem. Wiem, że ten czas minął, bo kiedy tak pisałam, czułam się, jakbyście byli bliskimi gośćmi w moim domu. I do tego chcę wrócić. :)

Zacznijmy zatem jeszcze raz....

Cześć Kochani! ;)

Na początek muzyczka. ;) Może zechcecie jej posłuchać, nim zaczniecie czytać moje dyrdymały. Wprowadzicie się w romantyczno – refleksyjny nastrój. ;)


Tego bloga stworzyłam po narodzinach mojej młodszej córeczki, przy wsparciu starszej. Stał się on "kawałkiem mojej internetowej podłogi", która będzie istniała w sieci także wówczas, gdy mnie już nie będzie na tym świecie. Początkowo pisałam o produktach, które miałam okazję testować, następnie objęłam kierunek książkowy, bo szukałam swojej niszy, a buki to moje hobby. Najpierw pisałam o tytułach, które znajdowały się na moich półkach – trafiły w moje ręce z różnych księgarń, wyprzedaży, wymian książkowych. Z czasem zaczęłam dostawać moc niesamowitych tytułów od wydawców, poznałam cudownych pisarzy i ich dzieła, nawiązałam znajomości ze wspaniałymi blogerami i innymi czytelnikami. Z większością z Was znam się tylko w sieci, ale zupełnie nie przeszkadza mi to bym czuła się częścią tej cudownej społeczności.
Jakiś czas temu moje życie zaczęto deptać, straciłam wartość, która znajdowała się na szczycie mojej piramidy wartości życiowych i jestem zmuszona układać swoje życie na nowo. Moje problemy dość drastycznie wpłynęły na bloga. Wciąż czyta mi się cudownie, ale kiedy przychodzi do pisania o książkach...
Zaczęłam myśleć o rezygnacji z "mamuśkowych różności", ale przecież nie na darmo właśnie tak lata temu nazwałam to miejsce – Mamuśkowe różności. Ewaluuje moje życie, zmienia się mój blog. Nie przestanę pisać o książkach – posty o nich będą wyglądały jednak inaczej. Będą bardziej zwięzłe i konkretne (mam nadzieję), nie tak rozwlekłe jak dotąd, ale przekazujące moje najważniejsze spostrzeżenia na temat lektury. Poza tym planuję pisać o obejrzanych filmach, spektaklach, koncertach, odwiedzonych miejscach, radościach i smutkach naszego jestestwa. Znając siebie już teraz stwierdzić mogę, iż jednego dnia będziecie mogli poczytać o pięknie, jakie niesie z sobą życie, a za jakiś czas zaleję Was wirtualnymi łzami beznadziei. Czy jednak nie takie właśnie jest życie? Pełne sprzeczności, niedopowiedzeń, niepewności i zmian, tak przerażających (przynajmniej dla mnie), a jednocześnie nieraz tak bardzo zbawiennych. ;)
Już lada dzień przeczytacie pierwszy tego rodzaju post. Nie! Nie post! List do Was...

Zapraszam! :)