Książki Renaty Kosin ciekawią mnie
już od dawna. Od dłuższego czasu śledzę publikacje wydawnicze
pisarki, a ostatnio szczęśliwie dzięki pani Kasi z wydawnictwa
Filia w moje ręce trafiła najnowsza powieść autorki pt.
"Tatarka". Jak wypadło moje pierwsze spotkanie z pisarką?
Opis książki pochodzący z jej
okładki
"W noc świętojańską, pełną
ludowej magii i wróżb, Ksenia plecie wianek z polnych kwiatów i
ziół, by rzucić go w nurt Biebrzy i poznać odpowiedzi na zapisane
w sercu pytania. Nie jest to jednak tak proste, jak by się wydawało.
Podlaska zielarka zdradza stare sekrety, tatarska fałdżejka
odprawia własne uroki... Za ich sprawą ścieżki, którymi podąża
Ksenia, plączą się coraz mocniej.
Na szczęście stary dworek w Bujanach
– otoczony kwiatami, aromatycznymi ziołami i dobrą energią –
daje Kseni siłę, by podążać drogą, którą wiedzie ją
intuicja.
Poprzez pełne uroku podlaskie
krajobrazy, w otoczeniu prastarych słowiańskich zaklęć i w
towarzystwie oryginalnych przyjaciół, ekscentrycznej babki i
ciemnookiego tatara, Ksenia zbliża się do rozwiązania sekretu
swojej rodziny.
Odnalezienie właściwej drogi pozwoli
Kseni na dotarcie do najpilniej strzeżonych tajemnic, odkrycie kart
rodzinnej historii przyniesie jej duszy ukojenie, natomiast sercu
przywróci jego właściwy rytm."
Moje wrażenia po lekturze
Ksenia niedawno zdała ostatnie
egzaminy na studiach i na wakacje przyjechała do podlaskiej wioski
Bujany nad Biebrzą. Po przeżytych w ostatnim czasie zawodach
miłosnych pragnie odpocząć u swojej mamy (Leny) i ciotki Honoraty,
a przy okazji dowiedzieć się co nieco na temat przeszłości swojej
rodziny. Nieżyjący już pradziadek Kseni opowiadał, iż w jego
żyłach płynie tatarska krew. Dziewczyna zapragnęła dowiedzieć się, czy to prawda, szczególnie że podczas juwenaliów poznała ciemnookiego
tatara Emira, do którego poczuła ogromną sympatię.
Akcja "Tatarki" toczy się
niespiesznie. Poznajemy bliskich Kseni: jej mamę, ciotkę Honoratę,
przyjaciółkę Florkę oraz sąsiadkę Wądołową – wiejską
Szeptuchę. Podczas spacerów podlaskimi ścieżkami towarzyszy nam
pies Zadra, w domu możemy spotkać kota zwanego Kotem, a wybierając
się do Wądołowej uważać musimy na waleczną kozę Zarazę. Lena
i Honorata szykują powidła, Ksenia i Florka wraz z weterynarz
Agnieszką plotą wianki, by w noc świętojańską odprawić czary
za pomocą których przywołają miłość. Spacerując po pobliskich
łąkach poznajemy moc ziół i kwiatów. Dowiadujemy się, że
wplatana do wianka bylica działa na płodność, rozmaryn, róża,
lawenda i lubczyk – najlepsze są na miłosne uroki, a paproć
żadnej mocy nie ma, ale w wianku znajduje się, ze względu na
legendę. Nic, tylko usiąść na łące lub w innym przedstawiającym
piękno natury miejscu – i czytać, czytać, czytać... delektując
się urokami życia na wsi i poznając historię rodzinną Kseni i
Leny.
Kultura słowiańska (wiara w magię
ziół, obrzędy Nocy Świętojańskiej, miejsca o magicznej mocy,
gimnastyka słowiańskich czarownic, wiejska Szeptucha) przedstawiona
została obok kultury i obyczajów tatarskich (święta Sabantuj,
Ramadanu, tang, muhirów oraz tatarskiej znachorki – zwanej
fałdżejką), dzięki czemu możemy poznać wiele zwyczajów tych
narodów.
Autorka często porusza w opowieści
kwestię rodzinnych relacji (niejednokrotnie niełatwych). Matka,
córka oraz ciotka o zupełnie różnych charakterach, po wielokroć
wyznające odmienne poglądy i inaczej odbierające świat –
niejednokrotnie kłócą się, okazują wobec siebie zdenerwowanie,
niezrozumienie. Mama i ciotka martwiąc się o losy Kseni, starając
się ochronić ją przed "złem świata", wbrew woli
dziewczyny - ingerują w jej życie. W rzeczywistości jednak
wszystkie trzy kobiety ogromnie się kochają i troszczą o siebie
nawzajem.
Dzięki bohaterkom pisarka
niejednokrotnie stawia przed nami pytanie, czy warto dociekać prawdy
o przeszłości swojej rodziny. Ksenia pragnie poznać historię
swego rodu, jednak mama cały czas ją do tego zniechęca. Czy
dziewczyna rzeczywiście czyni dobrze "grzebiąc w przeszłości"?
A jeśli okaże się, iż jej przodkowie postąpili kiedyś w niecny
sposób?
Ogromnie podobały mi się wątki
dotyczące dwóch starszych pań: ciotki Honoraty i Szeptuchy
Wądołowej. Uśmiech niejednokrotnie gościł na moich ustach
właśnie dzięki tym kobietom.
Książkę czytałam z przyjemnością,
jej bohaterów pokochałam i chętnie poruszałam się z nimi po
podlaskich łąkach i lasach. Bardzo podobało mi się odkrywanie
rodzinnej historii, możliwość poznawania słowiańskich oraz
tatarskich kultur i zwyczajów. Akcja (jak dla mnie) przebiegała
zbyt wolno, ale na pewno zadowoli osoby lubiące niespieszne, sielskie
historie. Ostatnie 50 stron książki wynagrodziło mi początkową
niespieszną akcję. Czytałam je z ogromną ciekawością i w
błyskawicznym tempie. Historia rodziny okazała się interesująca,
a zakończenie wzruszyło mnie i przypadło do gustu. Z przyjemnością
sięgnę po inne książki autorki.
Za książkę ogromnie dziękuję jej autorce oraz Pani
Kasi z wydawnictwa
A Wy czytaliście już tę historię? A
może poznaliście inne publikacje autorki? Jakie polecicie mi
szczególnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz