Aleksander
Rogoziński to autor, którego rozwój pisarski śledzę od jego
fantastycznego debiutu – jakim był "Ukochany z piekła rodem" (tu przypominam moje wrażenia). "Morderstwo
na Korfu" (mój opis tutaj) powtórzyło
sukces poprzedniej części, i seria z Joanną i Betty stała się
moją ulubioną. Niestety póki co następnych części nie będzie.
:(( Kolejna, nie związana z poprzednimi książka "Jak cię
zabić, kochanie" nie spodobała mi się tak bardzo jak
poprzednie. Nie mam wobec niej jakichś wielkich zarzutów, ale
zastosowany w niej humor nie był tym, który tak ujął mnie w
poprzednich publikacjach (moje odczucia). Chcecie
dowiedzieć się, jak wypadło moje spotkanie z "Do trzech razy
śmierć"? Zapraszam...
A o czym tym
razem możemy przeczytać?
"Autorka
powieści kryminalnych, Róża Krull, otrzymuje zaproszenie na zjazd
pisarzy, odbywający się we dworku pod Krakowem. Już pierwszego
dnia jej koleżanka po piórze zostaje otruta. Wszystko wskazuje na
to, że morderca, który zostawił na miejscu zbrodni czarną różę,
wciela w życie fabułę jednej z powieści Krull. A inni zaproszeni
pisarze nie są tak niewinni, jak się wydaje...
Pisarka
rozpoczyna prywatne śledztwo. Pomagają jej w tym zakochany w
gotowaniu specjalista od public relations, zafascynowany kryminałami
boy hotelowy oraz trzy szalone blogerki. Czy detektywi – amatorzy
okażą się skuteczniejsi od policji?"
Moje odczucia
Cóż...
Kochani... wypalę bez ogródek. Nie! Tak nie może być! Protestuję!
Jestem zawiedziona!
Dlaczego
książki pisarza kończą się tak szybko? Zasiadłam do lektury
tylko na chwilę i pochłonęłam połowę od razu. Później
trudniej było znaleźć mi czas na czytanie, ale i tak w przeciągu
3, czy 4 dni – byłam po lekturze. :(( A teraz znowu czekanie
do września na kolejny tytuł. Ja nie wiem.... jak to można robić
czytelnikom?
W dodatku to
nie jedyna krzywda, jaką wyrządził mi Alek Rogoziński w tej
książce. Jak wiecie – Joanna i Betty to moje ulubione bohaterki
pochodzące z dzieł tego autora. W "Do trzech razy śmierć"
pojawiła się Betty oraz jej narzeczony – co oczywiście ucieszyło
mnie ogrooomnie. Jednak to, co autor zaserwował nam na końcu –
rozbiło mnie totalnie. "Ale jak? Ale dlaczego?" - pytałam
w przestrzeń. Jeśli czytaliście poprzednie książki autora –
Was też na pewno zaskoczy i dotknie to zakończenie. Jeśli jeszcze
ich nie poznaliście – możecie zacząć zarówno od serii z Joanną
i Betty, jak i od najnowszej książki, tyle, że zakończenie
wówczas może nie wywołać w Was takiego szoku – jak to miało
miejsce w moim przypadku. Na szczęście rozmowa na ten temat z
autorem uspokoiła mnie nieco, ale tego czego się dowiedziałam –
nie zdradzę.
Jak zawsze –
wielki plus należy się pisarzowi za spis bohaterów znajdujący się
na początku książki. Ja dość łatwo gubię się, gdy mam do
czynienia z większą liczbą niż trzy, czy cztery postacie (raczej
kiepski ze mnie byłby detektyw ;) ) i wielokrotnie zaglądałam na
pierwsze strony, by przypomnieć sobie, kto jest kim. Zatem chwała
autorowi za ten spis, zresztą niesamowicie zabawny. ;D
Już od
pierwszych stron, od samego spisu bohaterów – miałam przyjemność
przypomnieć sobie wspaniałe poczucie humoru Alka. Z drugiej strony –
śmiesznych fragmentów było mniej, niż w poprzednich książkach,
zaś w większym stopniu autor skoncentrował się na wątku
kryminalnym, co wpłynęło na jego jakość. Intryga kryminalna
została doskonale skonstruowana. Podczas lektury poznajemy kolejne
wątki, autor rzuca cień podejrzeń za kolejne morderstwa na coraz
to nowe postacie, co wzbudza wielką ciekawość i zainteresowanie
czytelnika. Zaczynamy główkować, kto jest odpowiedzialny za
kolejne zbrodnie. Jednego domyśliłam się od razu, jednak kto i
dlaczego zamieszany jest w dwa pozostałe zabójstwa – nie
odgadłam.
Świetnie
wykreowani bohaterowie to kolejny pozytywny aspekt książki.
Poznajemy ich wygląd, doświadczenia, charaktery, wzajemne
powiązania – i z przyjemnością domniemamy, który z nich może
być zabójcą. Róża jest sympatyczną bohaterką, ale najbardziej
spodobał mi się fakt, że współpracowała z Betty (która jednak
u mnie w sercu zajmuje pierwsze miejsce).
Z ogromnym
humorem autor przedstawia światek pisarzy, a raczej pisarek.
Pobieżnie uchodzący za zgodny, pełen jednak zawiści i zazdrości.
Ale cóż... nie tylko w świecie artystów tak jest. Ja np.
niesamowicie zazdroszczę blogerkom Ani, Wioli i Rudej faktu, iż znalazły się
na łamach książki, i to jako błyskotliwe kobietki. Z zawiści
szczerze zęby i rwę ich zdjęcia. Jestem wściekła i będę się
mściła! Niezłe teraz bagno wywołał autor w blogerskim świecie.
;D
Co więcej?
Tej książki się nie czyta – ją się pochłania! Zapowiada się
kolejna seria, którą pokocham. A na kolejną książkę autora
znowu tyyyleee czekania.
Za książkę
bardzo, bardzo, bardzo, i jeszcze bardziej dziękuję jej autorowi,
którego miałam w końcu przyjemność zobaczyć na żywo, na
spotkaniu autorskim we Wrocławiu. Już wkrótce zdradzę Wam co
nieco z tego spotkania. ;)
No i te
podziękowania na końcu książki. To ogromnie miłe, że pisarz,
mając tak wiele osób, którym mógłby podziękować – nie
zapomina o blogerach, którzy są z nim od początku, nawet jeśli
zdarza im się coś skrytykować (za to ogromny szacunek).
Koniecznie
napiszcie, czy czytaliście już "Do trzech razy śmierć".
Podobała Wam się tak jak mnie? A może macie ją w planach?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz