wtorek, 14 lutego 2017

"Awaria małżeńska" Nataszy Sochy i Magdaleny Witkiewicz

Dziś przybywam do Was z "Awarią małżeńską", która powstała we współpracy Nataszy Sochy i Magdaleny Witkiewicz.


O czym przeczytamy w książce? - opis z okładki

"Jak wygląda dom bez żon?
Pewnego dnia Mateusz i Sebastian, dwaj obcy
sobie faceci, stają się bliźniakami syjamskimi
złączonymi wspólnym losem
tymczasowych samotnych ojców.

Tylko czy dadzą radę sprostać wyzwaniom?"

I kilka słów ode mnie

Ewelina i Justyna, jadąc autobusem 122 uległy wypadkowi. Kierowca starał się uratować życie pewnego rudego kocura. Nie udało mu się to, natomiast nasze bohaterki znalazły się w szpitalu – jedna z poważnymi uszkodzeniami ręki, druga – nogi. Jak można się domyślić opieka nad dziećmi przypadła mężom poszkodowanych. Sebastian Wiśniewski, mieszkający w pracy, od kiedy żona wyrzuciła go z domu, musiał do niego wrócić i zająć się córką Emilką i synem Brunonem (pierwszoklasistami), Mateusz zaś stał się pełnoetatowym tatą 5-letniego Kacpra (uczulonego na gluten przedszkolaka) i 11-letniej Olgi. 

Moja wrażenia

Co tu dużo mówić – książka ogromnie mi się spodobała, stała się doskonałą odskocznią od czytanych w styczniu, poważniejszych, innych tematycznie i smutniejszych lektur. Pochłonęłam ją podczas kilku krótkich podejść – i to jest jej największa wada. ;)
Książka kojarzyła mi się z programem telewizyjnym "Tata sam w domu", który lubiłam nieraz sobie pooglądać.
Lektura "Awarii małżeńskiej" wywołała we mnie przede wszystkim moc radości – podczas czytania uśmiechałam się pod nosem, śmiałam, a nieraz wręcz głośno rechotałam. Na szczęście domownicy przyzwyczajeni są do takich nietypowych zachowań w moim wykonaniu podczas czytania książek. ;)
Nasi tatusiowie nie zostali oszczędzeni przez autorki. Sebastian i Mateusz musieli poradzić sobie z codzienną opieką nad dziećmi, przygotowaniem i odprawieniem ich do szkół, lekcjami, dietami, obowiązkami domowymi, a oprócz tego: wszami, szczepieniem i nie zawsze upragnioną pomocą teściowej (która, aby pomóc wprowadza się nawet na jakiś czas do wnuków i zięcia).
Bardzo polubiłam bohaterów książki: Ewelinę i Justynę, początkowo nieokrzesanych ojców, wszystkie dzieciaki oraz Dżesikę – o której więcej dowiecie się, czytając to przezabawne dzieło. ;)
Ogromnie podobały mi się fragmenty, w których nasi męscy bohaterowie uświadamiali sobie, jak piękne chwile z życia ich dzieci przelatywały im gdzieś obok, a oni sami tak wiele tracili nie biorąc w nich udziału. Dlatego uważam, iż taka szkoła powinna spotkać każdego tatę (może nie koniecznie z połamaną małżonką) – żeby ten i ów mógł uświadomić sobie, jak wiele traci – nie zajmując się swoimi dziećmi i nie interesując się ich sprawami na co dzień. Tyle, że z kolei każda z nas powinna pozwolić tatusiowi na zajęcie się dziećmi. Chyba zbyt często uważamy, że my zrobimy coś lepiej i nie dopuszczamy naszych mężów do zadań, z którymi oni wcale nie gorzej by sobie poradzili (bo my zrobimy to szybciej, lepiej), a później mamy pretensje, że panowie "umywają ręce od obowiązków". Dlatego z drugiej strony czasem i mamuśki ktoś powinien złapać "za łby", zatkać usta – i dać panom możliwość wykazania się. ;)
Książka uświadamia nam jak łatwo, żyjąc ze sobą na co dzień, zapominamy o tym, za co pokochaliśmy naszego partnera, jak z dnia na dzień przestajemy spędzać razem czas, doceniać wzajemne starania i wpadając w tok codziennych obowiązków, coraz bardziej odsuwamy się od siebie. Bo przecież o związek trzeba dbać cały czas, szczególnie, gdy trwa on dłużej, a w pakiecie mamy jeszcze dzieci, którym trzeba poświęcać szczególnie dużo uwagi.


To może na koniec kilka cytatów? :)

"Przed pójściem do szkoły wszedł do apteki.
Cholera, co za upokorzenie. Do tej pory kupował tu tylko prezerwatywy oraz ewentualnie lekarstwa dla dzieci.
Tysiąc razy wolałby teraz kupować prezerwatywy, nawet o smaku żurawiny, niż preparat antywszowy.
Czuł się dokładnie tak samo jak wtedy, gdy miał szesnaście lat i owinięty szalikiem, w kapturze naciągniętym głęboko na twarz, oczywiście w celach kamuflażu, kupował swoje pierwsze w życiu gumki. Założył się wtedy z kolegą. Zakład wprawdzie wygrał, ale co się napocił i nawstydził – to jego.
Teraz jednak chciałby znowu być szesnastolatkiem, który nie ma pojęcia, że w aptece kupuje się znacznie gorsze rzeczy niż paczka prezerwatyw. Płyn na wszy... Znaczy przeciw wszom. Już nawet zakup sprzętu do lewatywy wydawał mu się mniej upokarzający."

"Wieczorem Mateusz wszedł pod prysznic, ale zanim odkręcił wodę, runął jak długi, boleśnie się przy tym obijając. Wstał, ostrożnie macając kolejne kości, bo jeszcze tylko tego brakowało, żeby dołączył do Justyny. Na szczęście był cały, choć w pewnych okolicach ciała zaczęły pojawiać się spore siniaki.
-Ostrożnie z prysznicem. Jest zabezpieczony preparatem nabłyszczającym – dobiegł go nagle głos teściowej, a Mateusz dałby sobie głowę uciąć, że słyszał w nim nuty szyderstwa.
-To sobie właśnie nabłyszczyłem dupę – szepnął tylko, po czym wziął głęboki oddech i głośno podziękował za ostrzeżenie."

"-Wyczytałem kiedyś, że kobieta jest jak otwarta książka. Wprawdzie o fizyce kwantowej i po chińsku, ale otwarta..."

"-Znalazłem go... - Głos Mateusza był jakiś dziwny. Lekko przyduszony, ale wyraźnie wściekły.
-Kogo, przepraszam, znalazłeś? - spytała Justyna. Swoją drogą, już dawno nie słyszała tak podminowanego męża.
-Nie kogo, a co. Twój tajny miecz laserowy. Szkoda tylko, że nie świeci!
Justyna przez chwilę miała wrażenie, że Mateusz albo pomylił osobę, do której chciał zadzwonić, albo się upił, albo po prostu zwariował.
-Nie zamierzasz mi tego w żaden sposób wyjaśnić? - Był naprawdę wściekły.
-Mógłbyś wyrażać się jaśniej? Powiedz od razu, kogo lub co znalazłeś, bo kompletnie nie rozumiem, dlaczego mnie atakujesz? I przypominam ci, że to kobiety są mistrzyniami w zawiłym przekazywaniu informacji, więc nie próbuj mnie nieudolnie naśladować.
-Chcesz jaśniej? Proszę bardzo! Znalazłem twój wibrator!..."

"Awaria małżeńska" to książka którą przytulam do serca, kładę na półce i za nic w świecie nie oddam. Zasili ona grono moich ulubionych książek i będzie pocieszała w trudniejszych chwilach mnie oraz moich znajomych. 


A Wy? Czytaliście już "Awarię małżeńską"? Jak Wam się podobała? A może macie ją w planach?
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz