Pamiętacie
moje zachwyty nad książką Danielle L Jensen "Porwana
pieśniarka", pierwszej części "Trylogii Klątwy"?
Uznałam ją za jedną z najlepszych przeczytanych przeze mnie w
poprzednim roku książek. Jeśli chcecie dowiedzieć się, czy
"Ukryta Łowczyni" równie mocno mnie urzekła, zapraszam
do lektury tego posta.
Opis z
okładki
"W
mieście pod górą tyran sprawuje władzę absolutną. Jedyny troll,
który byłby zdolny mu się przeciwstawić, został oskarżony o
zdradę i uwięziony. Cecile uciekła z mrocznego Trollus, ale już
wkrótce zdała sobie sprawę, że wcale nie znajduje się poza
zasięgiem władzy króla i jego manipulacji.
Cecile
mieszka z matką w Trianon i każdego wieczora występuje na deskach
sceny operowej. Za dnia zaś niestrudzenie szuka Anushki, czarownicy,
która przez pięć stuleci umykała trollom. A niezależnie od tego,
czy zwycięży, czy poniesie porażkę, jej bliscy zapłacą wysoką
cenę.
Aby odnaleźć
Anushkę, dziewczyna musi zagłębić się w magię, która jest
mroczna i zabójcza. Czarownica jest jednak przebiegła, a Cecile
może się okazać nie tylko łowczynią, ale i zwierzyną."
Moje wrażenia
po lekturze
"Porwana
pieśniarka" ujęła mnie: ciekawie przedstawionym podziemnym
światem, interesującymi bohaterami – trollami (z którymi
wcześniej się nie spotkałam), wartką, zapierającą dech w
piersiach akcją oraz językiem, w jakim napisana była powieść
(podobnie jak część pierwszą, tak i tom drugi tłumaczyła Anna
Studniarek).
Spodobało
mi się, że w "Ukrytej Łowczyni" mogłam spotkać
bohaterów z poprzedniej części trylogii (choć nie występowali
oni w niej zbyt często), jeśli jednak chodzi o historię –
zawiodłam się. Tristan więziony jest w Trollus, Cecile przebywa w
domu swej matki i pod jej okiem śpiewa. Niby robi to, czego pragnęła
przez całe życie, jednak cierpi z powodu rozłąki z ukochanym. W
końcu jej życie zaczyna krążyć wokół poszukiwań Anushki.
Niestety połowa książki (jeśli nie więcej) jest przegadana, nie
dzieje się w niej nic interesującego, a akcja ciągnie się jak
flaki z olejem. Dopiero sto stron przed końcem książki historia
znów nabiera tempa. I właśnie te sto stron ją ratuje.
Główni
bohaterowie w "Ukrytej Łowczyni" nie wykazują się niczym
specjalnym. Najbardziej intrygującą postacią okazuje się Thibault
– zły władca podziemi, ojciec Tristana.
Doskonałym
zabiegiem było współodczuwanie bohaterów, które jednak opisano
już w pierwszej części. Po tym jak Tristan i Cecile wzięli ślub
czują emocje współmałżonka, czasem w tak wielkim stopniu, iż
zastanawiają się, czy targające nimi namiętności to odczucia ich
własne, czy partnera? Podobały mi się również fragmenty w
których Cecile posługiwała się magią – wywoływały one pewną
tajemniczość, zaciekawienie, czasem niepewność o los bohaterki (w
końcu za stosowanie czarów kobiety były palone na stosie).
Irytowało mnie natomiast ciągłe podchodzenie żółci do gardła
bohaterki, jej mdłości i chęć zwymiotowania. Ja rozumiem, że
spotykające ją sytuacje mogły takie stany wywoływać, ale czy za
każdym razem trzeba było o tym wspominać i określać tymi samymi
słowami? Od tych tekstów chwilami aż żółć podchodziła mi do
gardła. ;D
No i pytanie
podstawowe. Czy domyśliłam się, kim jest Anushka? Tak –
domyśliłam się. To było tak oczywiste, że nawet ja (osoba, która
ma zwykle problem z rozwiązywaniem zagadek) domyśliłam się tego.
Odpowiedź na to pytanie była tak oczywista, że w pewnym momencie
zaczęłam się nawet zastanawiać nad tym, że to nie może być ta
postać – bo rozwiązanie zagadki byłoby zbyt proste.
Jak wiecie
czytając książki mam zwyczaj interesujące fragmenty zaznaczać
zakładkami. Tutaj nie zaznaczyłam NICZEGO. Gdyby książka nie była
kontynuacją serii, którą polubiłam – pozbyłabym się jej z
przyjemnością. Ratuje ją jedynie kapitalny koniec i moja ogromna
ciekawość "Walecznej czarownicy" (ostatniej części
trylogii), która podobno trzyma (a nawet podnosi) poziom.
A Wy
czytaliście tę trylogię? Planujecie po nią sięgnąć? Co o niej
sądzicie? :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz