Dziś pragnę
podzielić się z Wami swoimi wrażeniami po przeczytaniu "Sezonu
na cuda" Magdaleny Kordel, kontynuacji zabawnego, pełnego
ciepła "Uroczyska".
Od czego by
tu zacząć? ;)
Hm...
Może od
opisu? ;)
"Uroczysko
– to tu anioł zagląda przez okno, a czasem zdarzają się cuda.
Gdzieś u
podnóża Sudetów, w Malowniczem, jest pensjonat Uroczysko. Jego
nowa właścicielka Majka na dobre zadomowiła się w miasteczku. To
miejsce ma dla niej magiczny, niepowtarzalny klimat, tu można
rozwinąć skrzydła i na dobre zapomnieć o przeszłości.
Majka szybko
dostrzega jednak, że jej sąsiedzi i przyjaciele mają problemy, o
których czasem boją się mówić. Czuje, że powinna wziąć sprawy
w swoje ręce i ruszyć z pomocą. Lecz aby pomagać, potrzeba czasem
nie lada sprytu i umiejętności. Majka nie spodziewa się nawet,
jakie przeszkody przyjdzie jej pokonać.
Może
wesprze ją pewien anioł, który ponoć czuwa nad Malowniczem, a
może znajdą się też ziemscy ochotnicy?
Czy w
Uroczyszku naprawdę mogą zdarzyć się cuda?"
Moje wrażenia
po lekturze
Mimo nawału
obowiązków i opieki nad małoletnią ;) Wiktorią "Sezon na
cuda" pochłonęłam w ciągu 2 dni. Kiedy już rozpocznie się
czytanie tej książki – naprawdę trudno się od niej oderwać.
Pochłaniałam jedną stronę za drugą i gdy przyszedł już
wieczór, pomimo zmęczenia myślałam – "jeszcze tylko jeden
rozdział, tylko jedna strona" i tak płynęłam niczym łódka
po rzece, wprzód, i wprzód, dopóty nie dopłynęłam do brzegu
(końca powieści). Ech! Jaka szkoda. Ale... nie ma tego złego.
Czeka mnie przecież kolejne spotkanie z Majką w ostatniej części
Uroczyska, zatytułowanej "Wino z Malwiną".
"Uroczysko"
czytałam wieki temu (w grudniu 2015 r.), podczas BookAThonu, więc
wiele szczegółów z niego zdążyłam zapomnieć, jednak kiedy
pochłaniałam "Sezon na cuda" sporo wątków przypominałam
sobie na bieżąco. Kiedy pojawił się w książce pan Miecio (samo
wspomnienie pana Miecia przez Majkę) oraz Alicja Łagoda od razu
wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu. ;)
W ogromnym
stopniu ucieszyła mnie też możliwość spotkania i bliższego
poznania pani Leontyny, o której co nieco autorka wspominała w
czytanym przeze mnie "Wymarzonym domu" (tutaj jest jego recenzja) i o której
już wkrótce będę mogła przeczytać więcej w czekającej na
półce "Tajemnicy bzów". Jestem bardzo ciekawa, czy
historia ta będzie zbieżna z tym, czego dowiedziałam się dotąd o
sprzedawczyni staroci z "Sezonu na cuda".
W tej części
"Uroczyska" wiele sympatii wzbudził we mnie Pan Jeremi
(tata Filipa), a w szczególności rozwiązanie przez niego sprawy
zbuntowanej nastolatki (córki Maji), która nagle przemienia się
niemal w anioła. ;D Oczywiście nie mogłabym pominąć ogromnie
pomysłowej klasy, której Majka jest wychowawcą oraz Anioła,
którego zdążyłam polubić dzięki "Aniołowi do wynajęcia"
(zdaje się że to ten sam malownicki Anioł ;) ).
Magdalena
Kordel napisała 11 książek. Nie czytam ich w odpowiedniej
kolejności (mimo, że oprócz egzemplarzy pojedynczych tworzą też
serie), jednak kompletnie nie przeszkadza mi to w ich odbiorze, a
lektura każdej przysparza moc radości.
Ogromnie
podoba mi się to, że akcja książek pisarki dzieje się na Dolnym
Śląsku, gdzieś w pobliżu Sudetów (mieszkamy z mężem w
okolicach ;) ) i że w różnych (nawet nie związanych ze sobą)
pozycjach pisarki możemy spotkać znanych nam z jej innych powieści
bohaterów.
Nie
wspomniałam jeszcze, że czas akcji tej powieści to okres przed
Bożym Narodzeniem, ale czyta się ją tak w tym, jak i w każdym
innym czasie z ogromnym zaciekawieniem i przyjemnością.
Nie od dziś
wiadomo, że śmiech ma doskonały wpływ na nasze zdrowie –
zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Podczas lektury go nie
zabraknie, więc śmiem twierdzić, że "Sezon na cuda"
powinno przepisywać się w aptekach jako antydepresant wszystkim
potrzebującym. :) A najlepiej zacząć od reklam, w których
pokazywano by jak zmęczona i sfrustrowana mama sięga po "Sezon
na cuda", a następnie w najlepsze rechocze nad książką i od
razu nastawienie jej się zmienia. ;)
Jeśli
chcecie dowiedzieć się, jak nasza bohaterka poradzi sobie w roli
samotnej mamy (i w jaki sposób Jeremi zaradzi jej problemom z
córką), nauczycielki i właścicielki pensjonatu, jeśli chcecie
poznać historie: pewnej szopki bożonarodzeniowej, Paulinki (która
odwiedzi bohaterkę), bezdomnej Kaśki i jej dzieci, a w końcu
usłyszeć to i owo o pszczółkach i świnkach – musicie sięgnąć
po tę książkę. :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz