niedziela, 30 kwietnia 2017

Hanna Greń serwuje nam "Polowanie na Pliszkę"

Dziś pragnę podzielić się z Wami wrażeniami na temat pierwszej przeczytanej przeze mnie książki Hanny Greń. Swoją przygodę rozpoczęłam od jej najnowszego dzieła - „Jak kamień w wodę. Polowanie na Pliszkę”. Jesteście ciekawi moich wrażeń? Zapraszam! :)


Co u Pliszki piszczy? – opis z okładki książki

„Tylko ode mnie zależy twój los. Gdy w środku nocy usłyszysz szmer za oknami, to będę ja, i gdy w słońcu nagle pochłonie cię cień, to też będę ja. Nie uciekniesz przede mną.
Kiedy Kornelia zaczyna otrzymywać tajemnicze listy z pogróżkami, uważa to za głupi dowcip. Jednak sytuacja staje się coraz poważniejsza, dlatego kobieta podejmuje decyzję o zgłoszeniu się na policję.
Nie jest to dla niej łatwe – jej dotychczasowe kontakty ze stróżami prawa nie należały do najprzyjemniejszych. Mężczyzna, którego przed laty oskarżyła o próbę gwałtu, sam był policjantem, a jego koledzy nie wierzyli, że mógł dopuścić się przestępstwa. 
W wyniku zbiegu okoliczności kobieta natrafia na posterunku na tego samego funkcjonariusza, który niegdyś próbował ją zdyskredytować, aby chronić swojego przyjaciela. Mimo wrogiego nastawienia, to właśnie ten mężczyzna może okazać się dla Kornelii jedyną nadzieją.”

Moje wrażenia po lekturze książki „Jak kamień w wodę”

Zapewne od razu zwróciliście uwagę na okładkę książki. Co tu dużo mówić - jest cudowna (uwielbiam koty, a to maleństwo jest wyjątkowo słodkie) i doskonale oddaje treść książki. 
Autorka pisze doskonale. Z ogromną przyjemnością przewracałam kolejne strony książki i poznawałam drogę życiową Kornelii. Wielokrotnie śmiałam się podczas lektury, a nieraz otwierałam usta ze zdumienia, gdy Hanna Greń zaskakiwała mnie nagłymi, niesamowitymi zwrotami akcji. 
Książkę można podzielić na dwie części. Pierwsza opisuje życie Kornelii do momentu wkroczenia przez nią w dorosłe życie. Dzięki niej poznajemy: dzieciństwo  i młodość Koli, jej rodziców (wyjątkowych buców), babcię i przyjaciółkę Joannę. Uczestniczymy w jej pierwszych krokach w dorosłość, a także w życiowych traumach, z jakimi przyszło się zmierzyć dziewczynie: śmierci bliskiej osoby oraz dokonanej na niej próbie gwałtu, która przez prowadzącego sprawę policjanta została uznana za pomówienie. Później sprawa została przejęta przez innych funkcjonariuszy, jednak o tym, co przeżyła Kola dzięki pierwszemu prowadzącemu jej sprawę śledczemu – trudno zapomnieć. Druga część powieści przedstawia życie kobiety po 11 latach od dokonanej na niej próbie gwałtu. Trzydziestolatka jakoś ułożyła sobie życie, jednak brakuje w nim miłości. Tymczasem za wycieraczką samochodu odkrywa list z pogróżkami, a za nim pojawiają się kolejne. W końcu chcąc, nie chcąc – Kornelia zmuszona jest poprosić o pomoc policję. Czy tym razem stróże prawa okażą się pomocni?


Hanna Greń stworzyła ciekawe postacie. Główna bohaterka nie ma łatwego życia, jednak wytrwale walczy o siebie, mimo przeciwności losu stara się żyć i iść naprzód. W końcu nawet podejmuje ryzyko związku. Jej rodzice… hmm..

„Dziecko. Zawsze tak do niej mówili. Odejdź, dziecko. Uspokój się, dziecko. Nie hałasuj, dziecko. Na dobrą sprawę mogłaby nie mieć imienia.”

Cóż… nie każdy, kto zostaje rodzicem zasługuje na to, aby nim być. Cieszę się jednak, że pisarka stworzyła w swej powieści negatywne postacie. Jak w życiu, tak i w tej książce – trafiamy na życzliwe i nieprzychylne osoby. Łatwo się domyślić po tych słowach, iż opiekunów Koli darzyłam niechęcią, podobnie jak Łukasza. Z całego serca za to pokochałam 83-letnią babcię dziewczyny – Marikę, Genia oraz przyjaciółkę Joannę. Przez długi czas nie mogłam doczekać się poznania Aurelii – współpracownicy Kornelii. 

Książka w sporej części przedstawia historię miłosną Koli i Gerarda. Zwykle nie przepadam za długimi opisami rodzącego i rozwijającego się między dwojgiem ludzi uczucia, jednak Hanna Greń poruszyła ważny temat. Związek naszej pary obarczony jest problemem niepełnego zaufania. W końcu Kola posądziła niegdyś przyjaciela Gerarda o próbę gwałtu. Mężczyzna nie dał wówczas wiary jej słowom. Czy po latach jej zaufa? Czy z kolei kobieta zaufa mężczyźnie, który zawiódł ją jako stróż prawa wówczas, gdy ona potrzebowała pomocy? Czy ta para ma szansę na stworzenie udanego związku? 
Hanna Greń napisała książkę obyczajową ze sporą dawką romansu i elementami kryminału. Napisała ją w taki sposób, iż z wielką przyjemnością i zaciekawieniem śledziłam kolejne losy bohaterki i jej bliskich. 
Zakończenie… cóż… zupełnie zbiło mnie z tropu. Nie odgadłam, kto był prześladowcą dziewczyny, a finału, jaki zaserwowała nam autorka kompletnie się nie spodziewałam. Do końca wierzyłam, że to co czytam, nie może być prawdą, a jednak książkę skończyłam mówiąc „Nie, nie, nie, nie, nie…”. Dlaczego? Żeby się tego dowiedzieć musicie przeczytać „Jak kamień w wodę”. Ja kilka dni po lekturze i ogromnym „ciosie w nos” trzymam się jednak nadziei, że zawsze pozostaje jakieś „Światełko w tunelu”. ;)


Czytaliście już „Polowanie na Pliszkę”? Jej zakończenie zaskoczyło Was równie mocno jak mnie? Macie w planach to dzieło? A może napiszecie mi zakończenie jakiej książki Was ostatnio wbiło w fotel? 

czwartek, 27 kwietnia 2017

Nietypowy konkurs - "Konkurs na żonę"

Słyszeliście już o tym niebanalnym konkursie? "Konkursie na żonę"?


10.05.2017 r. w księgarniach pojawić ma się najnowsza książka Beaty Majewskiej. Pod pseudonimem tym ukrywa się Beata Głąb, większości z Was znana zapewne jako Augusta Docher, autorka wysoko ocenianego na lubimy czytać cyklu "Wędrowcy" (niedługo ukazać ma się jego 3 część) oraz książek: "Anatomia uległości" i "Kryształowe serca".
Beata Majewska (Beata Głąb)

Krótka notka dotycząca autorki, pochodząca z portalu lubimy czytać

"Mama, żona, córka i siostra.
Plastyczka, księgowa, manicurzystka i pisarka.
Ogrodnik, kura domowa i bizneswoman.
Polka, Ślązaczka.
Tradycjonalistka modyfikowana.
Ale przede wszystkim kobieta z krwi i kości"
Więcej o Pani Beacie i jej twórczości możecie dowiedzieć się odwiedzając jej profilu na facebookublog autorski oraz lubimy czytać.

Najnowsza książka pisarki pojawi się na rynku księgarskim za sprawą Wydawnictwa Książnica, wchodzącego w skład Grupy Wydawniczej 


Opis książki - pochodzący z jej okładki

"Młody prawnik z Krakowa, Hugo Hajdukiewicz, planuje jak najszybciej zmienić stan cywilny. Założenie rodziny przed trzydziestymi urodzinami to warunek narzucony mu w testamencie przez wuja. W poszukiwaniu idealnej kandydatki pomysłowy biznesmen wprowadza w życie plan 'Żona'. 
Wkrótce poznaje młodziutką, nieśmiałą studentkę. Niedomyślająca się niczego dziewczyna szybko ulega urokowi przystojnego mężczyzny. Jednak misternie przygotowany plan matrymonialny niespodziewanie wymyka się spod kontroli…"

Gdy wydawnictwo Publicat S.A. ogłosiło nabór blogerów chętnych zrecenzować książkę od razu zgłosiłam się do akcji. Książka przyszła do mnie uroczo zapakowana i z kapitalną wkładką z autografem Beaty Majewskiej. :)





Bardzo za nią dziękuję. :))

Obecnie czytam "Hobbita", ale postanowiłam zajrzeć do książki. W ten sposób przeczytałam około 100 stron. Książkę czyta się bardzo lekko i przyjemnie. Lektury nie rozpoczęłam od czytania opisu znajdującego się na końcu książki, więc nim minęłam setną stronę przeżyłam moc emocji. Zdążyłam stwierdzić, że Hugo (główny bohater) postępuje głupio (w myślach gadałam z nim niemal bez przerwy), ale lubiłam go, następnie żal było mi angażującej się coraz bardziej w ten dziwny związek Łucji (bardzo niepewnej siebie, wrażliwej osiemnastolatki), by później stracić sympatię wobec bohatera. Obecnie go nie lubię, ale mam przeczucie, że nim książka się zakończy zdążę go polubić i znowu obdarzyć niechęcią z dziesięć, albo i dwadzieścia razy. ;) 
Beata Majewska zapewnia mi doskonałą rozrywkę, dostarcza mnóstwa emocji, zaskakuje rozwojem wypadków, sprawia, że rozmawiam z Hugo (bohaterem książki), w rzeczywistości gadając do samej siebie (o zgrozo!), z zaangażowaniem kibicuję bohaterce i bawię się świetnie. Obawiam się tylko, że lekturę skończę zbyt szybko. ;)
A Wy mieliście przyjemność przygarnąć "Konkurs na żonę", macie w planach jej zakup? A może już teraz chcielibyście przeczytać fragment? Jeśli tak - zapraszam tutaj.

wtorek, 25 kwietnia 2017

Polscy autorzy polecają - część 5

W kwietniu zdążyłam już podsumować dotychczasowy przebieg akcji "Polscy autorzy polecają". Napisałam kto w kolejnych częściach opowie o najlepszych książkach i... czekacie na post chyba zbyt długo. ;) Zatem zapraszam na kolejną - piątą już odsłonę cyklu. :)

Dziś zaczynamy od autorki książek, które niesamowicie ciekawią mnie od dłuższego czasu, ale nie miałam jeszcze okazji po nie sięgnąć. A pisarka napisała już sporo, m.in. czterotomowy cykl o Emilu Żądło, trzytomową serię "Czarownica", czy historię kryminalną "Królowa Śniegu", o której zapewne słyszeliście. ;) Specjalnie dla Was...

Anna Klejzerowicz

Jaką swoją książkę najbardziej poleciłaby Pani czytelnikom?

Najtrudniej polecić własną książkę, dlatego pójdę po najmniejszej linii oporu i polecę najnowszą, która właśnie miała premierę: "Królowa śniegu", społeczny kryminał z mroczną tajemnicą z przeszłości. 

Jaką dowolną inną książkę najbardziej poleciłaby Pani czytelnikom?

P.H. Fawcett "Śladami Inków" - o ile komuś uda się dotrzeć do jedynego chyba w Polsce wydania z 1964 roku. Dla mnie to książka kultowa, zainspirowała mnie do napisania "Zaginionego miasta". 
Ale ponieważ jest trudno dostępna, polecam również wszystkie książki Pawła Huelle, w szczególności moje ukochane "Opowieści chłodnego morza". 

Jeśli pragniecie śledzić poczynania pisarskie Anny Klejzerowicz i dowiedzieć się, co słychać u autorki zapraszam na stronę autorską oraz profil na facebooku.

Kolejną znamienitą autorką, która zgodziła się odpowiedzieć na moje pytania jest Hanna Greń i tak się składa, że jej najnowszą książkę pt. "Jak kamień w wodę. Polowanie na pliszkę" właśnie czytam i do dziś można zawalczyć o nią w konkursie na moim fanpage'u. Zapraszam tutaj!
Zwłaszcza, że jej lektura daje wielką przyjemność. :)

Hanna Greń

Jaką swoją książkę najbardziej poleciłaby Pani czytelnikom?

Jaką swoją książkę najbardziej poleciłaby Pani czytelnikom?
Pragnę zachęcić czytelników do sięgnięcia po moją książkę „Otulone ciemnością”. Jest to trzecia część Wiślańskiego cyklu i, moim zdaniem, najlepsza. Starałam się nie znużyć czytelnika wątkiem obyczajowym, a zagadkę kryminalną skonstruować tak, by rozwiązanie nie było proste i oczywiste. Zachęcam do przeczytania tych, którzy chcieliby wiedzieć, kim jest seryjny zabójca, nazwany przez policję Całunnikiem.

Jaką dowolną inną książkę najbardziej poleciłaby Pani czytelnikom?

Pragnę polecić „Dobrą matkę” Małgorzaty Rogali. To również jest trzecia część serii. Niedawno miała premierę „Ważka” czyli czwarta część, jednak ja nie miałam jeszcze przyjemności jej przeczytać. Czytałam natomiast „Dobrą matkę”, którą uważam za najlepszy kryminał 2016 roku i chciałabym, żeby miłośnicy gatunku nie pominęli tej pozycji wyłącznie dlatego, że jej autorka nie ma „głośnego” nazwiska. Zachęcam do sięgnięcia po tę książkę, bo naprawdę warto.

Jeśli macie chęć porozmawiać wirtualnie z panią Hanną, poczytać co udostępnia i poznać plany wydawnicze zaglądajcie na jej stronę autorską na facebooku tutaj. Jeśli zaś chcielibyście poczytać o różnorodnych książkach widzianych oczami pani Greń koniecznie zajrzyjcie na blog Książkolubna.

Trzecią autorką, która udzieliła odpowiedzi na moje pytania jest Magdalena Knedler. Jej powieść "Dziewczyna z daleka" czeka już u mnie na lekturę na czytniku i nie mogę się doczekać dnia, kiedy w końcu będę mogła ją dopaść. ;)

Magdalena Knedler

Jaką swoją książkę najbardziej poleciłaby Pani czytelnikom?

Moją własną książką, którą chętnie polecam jako tę najbardziej uniwersalną, jest na pewno „Dziewczyna z daleka”. To historia blisko stuletniej Nataszy, która – zmuszona do tego przez niespodziewany splot okoliczności – opowiada wnuczce swoje dzieje i wyjawia prawdę o skrywanej przez wiele dekad przeszłości. Myślę, że „Dziewczynę z daleka” dobrze się będzie czytało osobom w różnym wieku, niezależnie od płci. To opowieść nie tyle o wojnie, ile o ludziach, którzy doświadczają silnych emocji i dokonują (nie zawsze dobrych) wyborów, niezależnie od zmieniającej się sytuacji politycznej i społecznej. Starałam się, by historia Nataszy była jak najbardziej wiarygodna i by czytelnik, zagłębiając się w lekturę, mógł w pewnym momencie pomyśleć: „A może i moja babcia byłaby w stanie opowiedzieć mi o podobnych wydarzeniach?”. Sama wzrastałam wśród opowieści, które przekazywała mi babcia, i wiem, jak bardzo życie może człowieka zaskoczyć. Mam nadzieję, że zdołałam to pokazać w mojej książce. 

Jaką dowolną inną książkę najbardziej poleciłaby Pani czytelnikom?

Książką, do której wracam jak do najlepszego przyjaciela, jest niewątpliwie „Zdobywam zamek” Dodie Smith. Dodie Smith zasłynęła na świecie przede wszystkim jako autorka „101 dalmatyńczyków” (znacie, prawda?). Zanim jednak czytelnicy dostali do rąk genialną serię o dzielnych pieskach, autorka zadebiutowała doskonałą powieścią „Zdobywam zamek”. Jej akcja toczy się w latach trzydziestych ubiegłego wieku i jest to historia szesnastoletniej Cassandry, która mieszka z rodziną w ruinach średniowiecznego zamku, w prawie nędzy. Jej ojciec był niegdyś znanym i zamożnym pisarzem, ale stracił zapał, a kapitał zaczął topnieć. Cassandra przeżywa więc nie tylko pewnego rodzaju upadek w społecznej hierarchii, ale przede wszystkim… dojrzewa, pisze swój pamiętnik, prowadzi szeroko zakrojone obserwacje świata, zakochuje się po raz pierwszy, rewiduje swoje uczucia względem najbliższych. To wspaniała, ciepła opowieść o miłości, przyjaźni i sile rodziny. Napisana w roku 1948, ale na wskroś współczesna, zaskakująca żywym, niebanalnym stylem i bardzo wysmakowanym poczuciem humoru.

Z panią Magdaleną możecie spotkać się tutaj.

Na zakończenie wypowiedź Agnieszki Lis - autorki, której twórczość również będę mogła wkrótce poznać, a to za sprawą book tour z jej najnowszą książką pt. "Karuzela". Nie będzie to łatwa i przyjemna lektura, i tym bardziej nie mogę doczekać się dnia, kiedy do mnie trafi. 

Agnieszka Lis

Jaką swoją książkę najbardziej poleciłaby Pani czytelnikom?

Większość autorów, tak przynajmniej twierdzą, najbardziej lubi swoje ostatnie, najnowsze książki. Nie jestem oryginalna. 
Najmocniej lubię, cenię i polecam Karuzelę. Pomimo tego, że nie jest to książka wesoła i pomimo tego, że jest długa. ;) Uważam ją za dobrą książkę, która pozostaje z Czytelnikiem i którą warto przeczytać.

Jaką dowolną inną książkę najbardziej poleciłaby Pani czytelnikom?

Natomiast z innych lektur… bardzo trudny wybór. Mam kilka ukochanych książek, do których wracam wielokrotnie, ale skupię się na Mistrzu i Małgorzacie Michaiła Bułhakowa. Tę powieść polecam zawsze i wszędzie. 
Czasem spotykam się z uwagami, że te najsłynniejsze powieści są nudne, przereklamowane… otóż ja uważam, że klasyka stała się ową z jakiegoś powodu, i dlatego warto ją czytać. I zachęcam do tego wszystkich, którzy mają jakiekolwiek wątpliwości – co czytać? 
Klasykę! 
I Agnieszkę Lis, oczywiście ;)

Autorkę spotkać możecie na jej profilu na facebooku, grupie fanowskiej Miejsce spotkań z Agnieszką Lis oraz stronie autorskiej.

Jestem bardzo zadowolona, gdyż książki dwóch autorek, które wzięły udział w zabawie, mam w najbliższych planach czytelniczych, a kolejną - obecnie kończę czytać. 
A Wy? Znacie twórczość tych wspaniałych pisarek? Po jakie ich książki polecacie mi sięgnąć najbardziej? A może mnie i wspomnianym autorkom udało się zachęcić Was do przeczytania którejś z polecanych książek? 

sobota, 22 kwietnia 2017

Z dumą oświadczam iż objęłam patronatem "Łąki kwitnące purpurą" Edyty Świętek :)

Niedawno pisałam Wam o moim pierwszym czytelniczym spotkaniu ze wspaniałą pisarką Edytą Świętek. Przygodę z jej książkami zaczęłam od najnowszej jej powieści pt. "Cień burzowych chmur", będącą pierwszą częścią serii "Spacer Aleją Róż".


O czym możecie przeczytać sięgając po powieść?

"Cień burzowych chmur to pierwszy tom pięcioczęściowej sagi Spacer Aleją Róż, traktującej o losach rodziny Szymczaków. To epicka opowieść mocno osadzona na płaszczyźnie społeczno-obyczajowej. Fikcja literacka przeplata się z autentycznymi zdarzeniami, a postaci wykreowane przez pisarkę ocierają się o osoby, które dzisiaj spoglądają na nas z kart książek historycznych. 
Autorka poczytnych powieści w brawurowy sposób serwuje osadzoną w realiach wczesnego PRL-u historię rodzinną ze zbrodnią i zemstą w tle. 
Jest rok 1949. W małopolskiej wsi Pawlice zamieszkują zamożni gospodarze, którzy od dawna byli solą w oku najpierw okolicznego ziemiaństwa – Pawłowskich, a po II wojnie światowej przedstawicieli nowej władzy. Pomiędzy głową rodziny, Bronisławem, a Bartłomiejem Marczykiem, bratem wysoko postawionego funkcjonariusza UB, dochodzi do konfliktu. Marczyk poprzysięga zemstę. Na skutek reformy rolnej Szymczakowie tracą gospodarstwo będące owocem pracy kilku pokoleń. We wsi zostaje utworzona spółdzielnia rolnicza, której zarząd obejmuje Bartek. Mężczyzna zaprowadza własne porządki, uprzykrzając życie ograbionej z majątku rodzinie. Z braku perspektyw Bronek postanawia szukać szczęścia w świecie. Porzuca dotychczasowe życie rolnika i podejmuje pracę przy budowie Nowej Huty. Po pewnym czasie dołącza do niego młodsza siostra Julia, uciekająca przed nienawiścią Marczyka."

Książka ta zupełnie mnie zauroczyła o czym możecie przeczytać w recenzji - zapraszam tutaj.

Druga część serii wydana zostanie 23 maja 2017 r. przez 


dlatego z radością chwalę się dziś, iż objęłam ją swoim patronatem. 

Sami musicie przyznać, iż okładka książki jest przepiękna. :)


A tutaj możecie zobaczyć ją w pełnej okazałości z logo wszystkich patronów, w tym moim (niezbyt widoczne na razie, ale jak widzicie cała oprawa jest wspaniała). :D


A o czym  przeczytamy w drugiej części "Spaceru Aleją Róż"?

"Dynamicznie wzrastająca najmłodsza dzielnica Krakowa ciągle jeszcze przypomina miasto rodem z dzikiego zachodu. Pomiędzy nowymi domami, przeludnionymi barakami i terenami budowlanymi kwitnie hazard, a sprawiedliwość bywa wymierzana na własną rękę. Za dnia wznoszone są domy, kina, szpital oraz szkoły, natomiast nocami w mrocznych zaułkach czają się przestępcy oraz prostytutki. Nad głowami mieszkańców, niczym mityczny miecz Damoklesa, wisi groźba wybuchu kolejnej wojny. Oto Nowa Huta lat 50. – siedlisko socrealistycznego absurdu, w którym rozrastająca się rodzina Szymczaków poszukuje swojego miejsca w świecie. 
Bronek nie może odnaleźć szczęścia w małżeństwie i wciąż tęskni za Bogumiłą. Do miasta przyjeżdża Andrzej, aby z dala od Pawlic uporać się z rozpaczą po tragicznie zmarłej Agacie. Julia z przestrachem odkrywa, że jest obserwowana przez tajemniczego mężczyznę o podejrzanym wyglądzie. W dodatku pewnego dnia na nowohuckich łąkach robotnicy natrafiają na makabryczne znalezisko…"

Brzmi naprawdę niesamowicie! :D
Zdradzę Wam, że Edyta Świętek napisała już trzecią część tej pasjonującej powieści. Osobiście nie mogę doczekać się poznania dalszych losów Bronka, Dorotki, Julii, Krystyny, Leszka i Andrzeja. A Wy? Czytaliście już pierwszą część tej historii? Czy dalszych losów bohaterów jesteście równie jak ja ciekawi? 

czwartek, 20 kwietnia 2017

Mroczna odskocznia - "Maski zła" Iwony Banach

Niedawno pisałam Wam o wspaniałej komedii kryminalnej, w której prym wiodły: wampiry, kosmici i inne diabelskie istoty. Mowa tu o "Czarcim kręgu" Iwony Banach (moja opinia tutaj). Tym razem postanowiłam przeczytać thriller autorki - zupełnie odmienną od poznanej wcześniej historii. Książka trafiła do mnie dzięki Panu Ireneuszowi z 

oraz samej autorce - za co serdecznie dziękuję.


Krótki opis książki - pochodzący z okładki

"Każde miasteczko ma swoje tajemnice. Trzy morderstwa starszych kobiet dają początek skomplikowanemu śledztwu. Jaki proceder miał miejsce w tajemniczym instytucie? Co ukrywa miejscowa elita? Czy koszmary z przeszłości powrócą? 
Maski zła to trzymający w napięciu thriller o toksycznych ludziach, dla których liczą się tylko pieniądze, własne urojenia i chore ambicje."

I tutaj muszę dodać coś od siebie ;)

Akcja dzieje się w Zawiszynie. Miasteczku, w którym zamordowano trzy starsze panie, twarze dwóch z nich zostały zmasakrowane. W przeszłości w opisywanej miejscowości funkcjonował "Instytut" - placówka na wzór domu dziecka, w której znajdowały się dzieci chore (niepełnosprawne umysłowo oraz fizycznie, schizofrenicy, jednostki zaburzone psychicznie). Pewnego dnia w Ośrodku wybuchł pożar, a następnie, niemal natychmiast po tym zdarzeniu, zamknięto go. Wychowanków w ekspresowym tempie przekazano do innych placówek, oddano do adopcji. Nikt nie wie, jak było dokładnie. Wiadomo natomiast, że jakiś czas po zamknięciu placówki, od czasu do czasu, w miasteczku pojawiali się rodzice poszukujący dzieci, które trafiły do ośrodka. Wśród nich znalazła się mama 16-letniej Joanny, sparaliżowanej od urodzenia dziewczynki, która zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Kobieta chodziła ulicami, płacząc i wykrzykując "oddajcie mi moje dziecko". W końcu ją samą zabrano i zamknięto w jakimś szpitalu psychiatrycznym.
Za czasów działalności placówki wielu mieszkańców miało w nim pracę, a niektórzy z nich byli jego wychowankami. Czy dawna działalność "Instytutu" ma związek z obecną, makabryczną śmiercią kobiet?  

"Każde miasto ma swoje tajemnice, które chroni przez lata za wszelką cenę. Ich kaliber bywa różny. Mogą to być romanse burmistrza, lewe interesy sędziego czy paskudna wpadka któregoś z notabli, kto wie, może lekarza, może policjanta, może jakiegoś duchownego.
Ukrywanie trwa i trwa, ale w końcu kiedyś sprawa wychodzi na jaw i wszystko dookoła zaczyna cuchnąć zgnilizną."

Moja opinia o "Maskach zła"

Gdybym miała wyrazić jednym słowem, co sądzę o książce - powiedziałabym "Kapitalna". Przyznam, że takiej odskoczni literackiej właśnie pragnęłam. Wspaniały pomysł na thriller, doskonale poprowadzona historia, intrygujący bohaterowie, niebagatelne zagadki i moc zaskoczeń - tym wszystkim raczy nas Iwona Banach w swej mrocznej opowieści. Do tego okładka doskonale odzwierciedla treść książki. 

Akcja dzieła toczy się dwutorowo, przeplatają się w nim dwa wątki. Jeden dotyczy pracy policji w Zawiszynie po zamordowaniu trzech mieszkanek miasteczka (starszych kobiet). Druga jest zagadką. Poznajemy cztery postacie: Annę, wciąż modlącą się dziewczynkę Gienę, czarownicę i chłopca z czterema głowami. Stopniowo dochodzimy do zrozumienia tego, kim są owe postacie. 

"Czarownica powiedziała nam, że coś musi być nie tak, skoro jest nas tak dużo.
-Normalnie oni tam w środku nie mają takiego tłoku... Każdy w środku jest jeden. I w środku, i na wierzchu. Więc coś musi być nie tak. Coś, czyli my."

Wątek tych czterech osób początkowo był dla mnie zupełną niewiadomą, z czasem jednak coraz bardziej wciągały mnie obie historie. Im dalej zagłębiałam się w treść książki - tym więcej informacji na temat czwórki dziwnych bohaterów uzyskiwałam i trudniej było mi się od oderwać od lektury. Oba wątki pasjonowały mnie równie mocno. 

Postacie stworzone przez autorkę są nietuzinkowe, wyraziste i intrygujące. Autorka przedstawiła ich fantastyczne portrety psychologiczne. Dziennikarka Paulina, państwo doktorostwo Orczak, francuzka Chantal -  każdy z bohaterów zakłada na twarz maskę, którą pokazuje światu, a w rzeczywistości ukrywa za nią jakąś tajemnicę, swoje "drugie ja". Wielu z nich trudno polubić, szczególnie niejakiego Pawła - policjanta, który zdradza swą ciężarną żonę niemal śmiejąc się jej w twarz (co za typ, wrr...) oraz Babkę (ale nie powiem dlaczego, sami musicie się tego dowiedzieć). W trakcie lektury okazuje się jednak, że i inne, pozornie pozytywne postacie mają sporo "za uszami". 

Podczas lektury nie przyszło mi zupełnie do głowy, kto może być mordercą trzech kobiet. Autorka doskonale lawirowała moimi odczuciami co do osoby zabójcy, co rusz odkrywając nowe zaskakujące fakty i kierując mnie wciąż na nowe tropy. Nie zgadłam kto był zbrodniarzem, a miałam go podanego niemal na tacy. ;)

Iwona Banach co rusz zaskakiwała mnie nowymi informacjami dotyczącymi przeszłości mieszkańców Zawiszyna, ale robiła to w genialny wręcz sposób. Zagadka goniła zagadkę. Często otwierałam usta ze zdumienia, czytałam książkę i nagle, ni stąd, ni zowąd, wydobywało się z nich przeciągłe "oooo jaaa" lub "o k...." (i tu wylatywało to takie brzydkie słowo, zakończone wykrzyknikiem).

Dodatkową zagadką okazała się niepamięć dotycząca byłych wychowanek domu dziecka. Pozostały im jedynie sny. Sny, które wywoływały gęsią skórkę na rękach.

"Od zawsze funkcjonowały w jakimś sennym zawieszeniu. Dręczyły je senne zjawy, dziwne ułamki wspomnień, jakieś nieokreślone przeczucia, deja vu, wrażenia, niepasujące do niczego obrazy, słowa... I nigdy nie były pewne, czy to jest sen, czy zapomniana jawa."

Początkowo miałam wrażenie, że czytam wspaniały, wielowątkowy, dobrze przemyślany kryminał. Gdy przekroczyłam 2/3 książki i zapadł wieczór (no dobrze, noc; domownicy posnęli, a ja nie mogłam oderwać się od lektury) - towarzyszyła mi ciągła niepewność, momentami zapierało mi dech w piersiach, a najmniejszy ruch czy skrzypnięcie drzwi w domu powodowały, iż podskakiwałam przerażona na krześle. ;)

Zakończenie mnie "powaliło". Tego, co zaserwowała autorka czytelnikom zupełnie się nie spodziewałam. 
Z dumą oświadczam iż Iwona Banach jest moją sąsiadką (tak! szczęściara ze mnie!). :D
Po lekturze pomyślałam, że książka ta powinna stać na półce obok książek Remigiusza Mroza, za którego twórczością wielu z nas przepada. Zmieniam zdanie - ta pozycja powinna mieć całą półkę dla siebie, i to najwyższą. :)


"Maski zła" musicie pochłonąć!

A może już ją poznaliście? :)) Znacie inne pozycje autorki? Może polecicie mi jakąś? A może napiszecie jaką podobną pozycję, wywołującą dreszcze strachu i z pasjonującą zagadką kryminalną, ostatnio przeczytaliście? 

środa, 19 kwietnia 2017

"Alicja w krainie czasów. Czas odzyskany" Ałbeny Grabowskiej - moją pierwszą przygodą szpiegowską ;)

Jak wiecie, ostatnio z wielką przyjemnością poznaję książki autorów, z których twórczością jeszcze nie miałam do czynienia, a która mnie ciekawi. Tak do rąk mych trafiła trzecia część serii "Alicja w krainie czasów" pt. "Czas odzyskany" Ałbeny Grabowskiej. 




Opis książki - pochodzący z jej okładki

"Trzecia, ostatnia już część opowieści o obdarzonej niezwykłym darem kobiecie. Dzięki odprawionym niegdyś przez matkę czarom, Alicja żyje tak, jak nie żył jeszcze żaden człowiek... 
Jest rok 1942, Paryż znajduje się pod nazistowską okupacją. Alicja, jako agentka Luna pracuje dla aliantów. Jednym z jej zadań jest zdobycie wzorów nowej broni chemicznej, nad którą pracuje znany austriacki fizyk Ludvig Bernstorff. Alicja podejrzewa, że Ludvig nie jest tym, za kogo się podaje, robi jednak wszystko, by wykonać zadanie. Rodzące się pomiędzy nią a naukowcem uczucie naraża Alicję na ogromne niebezpieczeństwo. Jest śledzona przez gestapo a własna agencja podejrzewa ją o zdradę. Prawdziwym cudem Alicji udaje się opuścić Paryż i zamieszkać z córką w Szwajcarii. Jednak po ponad dwudziestu latach od wojennych wydarzeń Alicja musi zmierzyć się z demonami przeszłości…"

Moje wrażenia po lekturze

Jak wiecie, dwóch poprzednich książek z serii "Alicja w krainie czasów" nie poznałam. Czytając jednak przeróżne informacje oraz recenzje na ich temat zauważyłam, że najnowsza nieco od nich odbiega. Podczas gdy dwie poprzednie to w większym stopniu książki obyczajowe, z odrobiną magii, ostatnia - to raczej powieść szpiegowska. Znajdujemy się w okupowanym przez Niemców Paryżu, Alicja Księgopolska zaś jest agentką (o pseudonimie Luna) pracującą dla aliantów. Oprócz tego bohaterka pomaga chorym dzieciom w szpitalu. 
Nieznajomość poprzednich książek z serii nie przeszkadzała mi zupełnie w jej prawidłowym odbiorze. Wprawdzie nie poznałam przeszłości kilku drugoplanowych osób, ale ich znajomość nie była mi niezbędna podczas lektury trzeciego tomu. Nie zmienia to jednak faktu, że chętnie przeczytam poprzednie części cyklu, by poznać przeszłość Alicji i jej bliskich, oraz dowiedzieć się, w jaki sposób kobieta zyskała swoje nadzwyczajne umiejętności, ogromną sprawność fizyczną oraz "wieczną młodość".
Jak na kryminał szpiegowski przystało mamy tu do czynienia z: morderstwami, super szpiegami, tajną bronią i wieloma zagadkami. Niejednokrotnie nie wiemy, czy osoby, które Luna spotyka na swej drodze są jej przyjaciółmi, czy agentami wrogiego wywiadu. Autorka cały czas pozostawia nas w niepewności, jedynie z myślami i podejrzeniami Alicji, dzięki czemu sami stajemy się swego rodzaju szpiegami, próbując rozwikłać postawione przed nami zagadki.
W książce nie zabrakło również romansu, początkowo nawet dość ognistego. Później jednak stawiamy sobie mnóstwo pytań. Czy agent, z którym sypia Alicja - sprzyja jej? A może jednak należy do przeciwnego obozu? Co tak naprawdę czuje do niego kobieta? Czy to miłość, czy tylko podwójna gra agentów? Czy z tego może wyniknąć coś więcej? 
Ałbena Grabowska zabiera nas w podróż po: Paryżu, Wiedniu, Szwajcarii i Polsce. "Czas odzyskany" charakteryzuje również mnogość ciekawych postaci. Chętnie przeczytam poprzednie części książki, by poznać przeszłe losy Alicji i dowiedzieć się więcej o: Franku, Catie, Julianie, Danielu, a może i o przyjaźni Aliny z Coco Chanel?
Pierwszą połowę książki czytałam spokojnie, bez większych emocji, druga mnie pochłonęła. Największe wrażenie wywarły na mnie jednak: wzruszająca historia 8-letniego Jurgena oraz pewnego, przebiegającego w strasznie trudnych warunkach, porodu. Podczas czytania tych fragmentów musiałam robić sobie krótkie przerwy w lekturze, aby udźwignąć ich ciężar. 
Alina Charme to Arsene Lupin w spódnicy - podczas jej lektury nabrałam ogromnej ochoty, by przypomnieć sobie dzieje tego dżentelmena-włamywacza. ;)

"Wojna agentów, podwójni, potrójni, a nawet poczwórni agenci gęsto zasiedlający świat od Europy po Azję i obie Ameryki. Oszukujący się nawzajem, zdradzający i intrygujący. Czy ktokolwiek mógłby wygrać takie starcia?"


Za książkę ogromnie dziękuję Pani Dorocie z wydawnictwa Zwierciadło.
A Wy czytaliście trylogię "Alicja w krainie czasów"? A może inne książki autorki? Które polecilibyście szczególnie? 


wtorek, 18 kwietnia 2017

Czytelnicze i blogowe podsumowanie marca

Minęła prawie połowa kwietnia, a ja jeszcze nie podsumowałam swego czytelniczego marca. Zatem bez zbędnych wstępów - zapraszam. :)
W lutym przeczytałam 6 książek, a wśród nich:




1. "Kobiety ciężkich obyczajów" Nataszy Sochy - 380 str (tutaj recenzja)
2. "Już nie uciekam" Anny Sakowicz - 298 str (moja opinia)
3. "Jagoda" Anny Kasiuk - 355 str. (wrażenia po lekturze)
4. "Czarci krąg" Iwony Banach - 315 str. (recenzja książki)
5. "W 80 dni dookoła świata" Juliusza Verne - 172 str.
6. "Mąż potrzebny na już" Małgorzaty Falkowskiej - 416 str. (moje wrażenia).
W marcu przeczytałam łącznie 1936 książkowych stron, co daje około 62,5 strony dziennie. Nie jest źle, choć w poprzednim miesiącu było znacznie lepiej. ;)
Oprócz wspomnianych książek w marcu zrecenzowałam dla Was "Szept wiatru" Sylwii Trojanowskiej. Opinia o niej znajduje się tutaj.

Ponad to w marcu wstawiłam dwa wpisy z cyklu "Polscy autorzy polecają". W 3 części cyklu o najlepszych ksiażkach mówiły: Gabriela Gargaś, Sylwia Trojanowska i Krystyna Śmigielska (jeśli chcielibyście przeczytać ich wypowiedzi teraz - zapraszam tutaj). W czwartej odsłonie cyklu wypowiedzieli się: Olga Rudnicka, Augusta Docher (Beata Głąb), Agata Kołakowska oraz Alek Rogoziński. Ich odpowiedzi przeczytać możecie tutaj.

Jak zazwyczaj pisałam o najciekawszych książkowych premierach miesiąca: tutaj i tu
Spośród nich 3 udało mi się przeczytać i są to: "Kobiety ciężkich obyczajów" Nataszy Sochy, "Już nie uciekam" Anny Sakowicz oraz "Alicja w krainie czasów. Czas odzyskany." Ałbeny Grabowskiej. Za to "Inwigilacja" Remigiusza Mroza oraz "Taka jak ty" Gabrieli Gargaś - czekają na półce w kolejce do przeczytania. Jestem ich ogromnie ciekawa, więc i po nie czym prędzej chwycę. ;)

W marcu chwaliłam się Wam też zdobytymi w ostatnich miesiącach pozycjami (te czytelnicze smaczki możecie zobaczyć tutaj) oraz cudownym prezentem od pisarki Anny Sakowicz, której twórczość pokochałam już od pierwszej przeczytanej pozycji (oto mój prezent).

A jak wyglądał Wasz miniony miesiąc? Dużo książek udało Wam się przeczytać? Trafiliście na jakieś szczególne pozycje? A może nabyliście jakieś smakowite lektury na najbliższy okres, albo coś innego, istotnego, wydarzyło się w Waszym życiu? Koniecznie pochwalcie się swoimi sukcesami. :)

czwartek, 13 kwietnia 2017

"Chwila na miłość" na przekór wojnie - Joanna Stovrag przedstawia nam swoją historię

Książka Joanny Stovrag "Chwila na miłość" trafiła do mnie, dzięki wspaniałej blogerce Agnieszce z Przystanku Szczęścia oraz niesamowicie sympatycznej autorce tej publikacji. 


O czym możecie przeczytać w "Chwili na miłość" - opis z okładki książki

"Porywająca historia niezwykłej miłości pomiędzy Polką i Bośniakiem, która została wystawiona na najtrudniejszą próbę. Narodziła się w wielokulturowym Sarajewie, mieście tolerancji, dialogu i otwartości, tętniącym orientalną muzyką i pachnącym aromatem mocnej kawy. 
To wyjątkowo wzruszająca, przepełniona emocjami opowieść o miłości, rozłące, nadziei i wojnie. Tragizm konfliktu na Bałkanach został przedstawiony z perspektywy osób, które brały bezpośredni udział w tych wydarzeniach, ludzi, którzy stracili swoje rodziny, domy, poczucie tożsamości narodowej i przynależności do ojczyzny. Jest to także świadectwo walki o wielkie uczucie, historia o próbach nawiązania kontaktu z ukochanym przebywającym w oblężonym Sarajewie oraz o bezinteresownej pomocy i wsparciu od nieraz całkiem obcych osób. 
Losy Joanny Stovrag i jej męża zainteresowały kiedyś Waldemara Milewicza - legendę polskiego dziennikarstwa - który nakręcił o nich film."
                                         Moja opinia o książce

Powieść "Chwila na miłość" przedstawia historię życia Joanny Stovrag, która wyjechała na stypendium naukowe na Uniwersytet w Sarajewie, by studiować tam język i literaturę chorwacką, bośniacką oraz serbską. Joanna zakochała się nie tylko w Bośni i Hercegowinie, ale również w Seadzie - swoim przyszłym mężu, i właśnie tą "podwójną" historią swego życia na łamach książki dzieli się z nami.

Publikację można by podzielić na trzy części. W pierwszej z nich poznajemy rodzinę pisarki oraz Sarajewo (stolicę Bośni i Hercegoviny) z jego krajobrazami, zabytkami, potrawami, muzyką, i przede wszystkim, wielokulturowością. Część druga ukazuje nam piekło wojny, która wybuchła w Sarajewie w kwietniu 1992 i została wszczęta ponieważ Bośnia i Hercegowina pragnęła uzyskać autonomię. Wojna trwała do 1995 roku. Na tym etapie poznajemy również historię miłosną Joanny i Seja, ogromnie skomplikowaną ze względu na toczące się działania wojenne. Część trzecia książki to dążenia zakochanych do ułożenia sobie życia na nowo w Polsce oraz przedstawienie ich powojennych losów.

Styl pisania autorki bardzo przypadł mi do gustu. Książka jest bardzo ciekawa (choć porusza ogromnie trudny temat) i przejmująca. Angażując się w przedstawioną historię obracamy kartkę za kartką, śledzimy losy dwójki naszych bohaterów, ich znajomych i przyjaciół, wytrwale im kibicując (inaczej się nie da), i nie wiadomo kiedy docieramy do końca opowieści. Dodatkowo Joanna wzbogaciła swoją historię wieloma pięknymi i wartościowymi przemyśleniami,  często przepełnionymi wiarą w Boga.

"Przez lata wojny wypracowałam w sobie szacunek do ciszy. Cisza pomaga człowiekowi wsłuchać się w głos, który wydobywa się z jego wnętrza, pomaga zagłębić się w samego siebie."

"Media są bowiem podobne do ognia. Używane nieracjonalnie, podpalają i pozostawiają po sobie jedynie pobojowiska."

"Dla mnie jedno jest pewne - do każdego z nas Bóg przychodzi w inny sposób i to On wybiera ten najbardziej odpowiedni dla człowieka czas. Wcześniej lub później."

Takich i podobnych myśli jest w książce mnóstwo. Żałuję, że nie mogę zamieścić tutaj choćby tych, które uznałam za najistotniejsze, ale byłoby ich zbyt wiele. Dodatkowo, jestem przekonana, że każdy z Was czytając powieść - odnajdzie w niej wiele innych, wartościowych spostrzeżeń, które dla Was będą miały szczególne znaczenie. 


Książka nabiera tym większego znaczenia, bowiem przedstawia kawałek okrutnej, ale jednak historii Bośni i Hercegowiny. Ja bardzo mocno przeżywałam opisaną powieść, niejednokrotnie do oczu napływały mi łzy, i nigdy nie zrozumiem, dlaczego ludzie decydują się stanąć jeden przeciw drugiemu, z bronią w ręku. Tym bardziej, że mnóstwo spośród walczących to osoby, które w ogóle nie chcą w takich konfliktach uczestniczyć (nie wspominając o osobach cywilnych). I o co te rozlewy krwi? O ziemie, których jest komuś zbyt mało? Różne poglądy polityczne czy religijne? O czyjąś autonomię? Nigdy tego nie pojmę. :'( Książka Joanny powinna być ostrzeżeniem przed okrucieństwem, jakie niesie ze sobą konflikt zbrojny. Powinniśmy pamiętać o tych, którzy zginęli i nigdy nie dopuszczać do powtórzenia podobnych wydarzeń.

"Moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Codziennie widzę, jak moi koledzy umierają za niepojęte dla mnie cele, jak są rozrywani na kawałki. Grobów w Sarajewie przybywa - moja szwagierka straciła obydwu braci. Są pochowani na cmentarzu Lav. Kiedy patrzę wokół, wszędzie nowe groby. Często zadaję sobie pytanie, dlaczego to właśnie mnie musiało spotkać. Moje pokolenie chyba najwięcej traci w tej wojnie. Właśnie teraz, kiedy najwięcej mogę, kiedy najwięcej chcę i mam najwięcej sił, muszę zajmować się czymś najgorszym, co istnieje na świecie - muszę walczyć."

W książce "Chwila na miłość" poznajemy też przepiękną historię miłości Polki z Krakowa i Bośniaka z Sarajewa. Joanna wytrwale czekała na ukochanego, żyjącego w pogrążonym wojną państwie i dążyła do spełnienia się marzenia o ich wspólnej przyszłości. Na drodze do realizacji swoich planów spotkała wiele znamienitych osobowości m.in. Wojciecha Tochmana, Janinę Ochojską oraz Waldemara Milewicza, który nagrał dokument o Joannie i Seju. Mam nadzieję, że będzie mi kiedyś dane obejrzeć ten film. 

Na końcu tej osobistej opowieści spotyka nas niespodzianka. Zdjęcia ukazujące Joannę i Seja, Sarajewo - przed i powojenne, osoby, które stanęły na drodze życia bohaterów. Dzięki temu poznana historia staje się nam jeszcze bliższa.  
Ogromnie polecam Wam tę lekturę. Gdy zdecydujecie się po nią sięgnąć - najpierw pokochacie Bośnię i Hercegowinę, z jej niezwykłą architekturą, krajobrazami, muzyką, kuchnią i panującą w niej wielokulturowością. Później przeżyjecie wstrząs, czytając o wojnie w Sarajewie, by ostatecznie wzruszyć się nad dalszymi losami bohaterów.

Cudownie, że Joanna Stovrag wydała tę piękną, choć tak osobistą powieść. 
Dziękuję za nią.


A Wy? Poznaliście już tę historię? Planujecie ją przeczytać?

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Pierwszy "Spacer Aleją Róż" z Edytą Świętek

Pamiętacie czasy: kroniki filmowej, produktów kupowanych na kartki, "Trybuny ludu", papierosów Belweder i zakazanych piosenek? Ja byłam młodziutką osobą (małolatą rzec by można), gdy obalono komunizm, jednak co nieco z tego okresu pamiętam. Dzięki Edycie Świętek i jej najnowszej książce "Cień burzowych chmur", będącej pierwszą częścią cyklu "Spacer Aleją Róż" - miałam możliwość przypomnienia sobie tego okresu, uzmysłowienia wielu faktów, o których jako dziecko nie miałam pojęcia oraz poznania historii rodziny Szymczaków, zamożnych gospodarzy żyjących w powojennej Polsce. To było moje pierwsze spotkanie z autorką. Jeśli ciekawi jesteście, czy było udane - zapraszam do lektury tego posta.


Opis z okładki książki

"Jest rok 1949. W małopolskiej wsi Pawlice zamieszkują zamożni gospodarze, którzy od dawna byli solą w oku najpierw okolicznego ziemiaństwa - Pawłowskich, a po II wojnie światowej przedstawicieli nowej władzy. Pomiędzy głową rodziny, Bronisławem, a Bartłomiejem Marczykiem, bratem wysoko postawionego funkcjonariusza UB, dochodzi do konfliktu. Marczyk poprzysięga zemstę. Na skutek reformy rolnej Szymczakowie tracą gospodarstwo będące owocem pracy kilku pokoleń. We wsi zostaje utworzona spółdzielnia rolnicza, której zarząd obejmuje Bartek. Mężczyzna zaprowadza własne porządki, uprzykrzając życie ograbionej z majątku rodzinie. Z braku perspektyw Bronek postanawia szukać szczęścia w świecie. Porzuca dotychczasowe życie rolnika i podejmuje pracę przy budowie Nowej Huty. Po pewnym czasie dołącza do niego młodsza siostra Julia, uciekająca przed nienawiścią Marczyka."

Moje wrażenia po lekturze

Książka "Cień burzowych chmur" ogromnie mi się spodobała. 
Piękne wydanie publikacji cieszy oczy. Okładka może jest nieco zbyt sielska w stosunku do treści, ale jednocześnie jest naprawdę urocza. Z drugiej strony może ona przedstawiać nadzieję na poprawę losu, której bohaterom tej wspaniałej opowieści przez cały czas nie brakuje. Nadzieję, która trzyma ich przy życiu, gdy wciąż dostają od losu kolejne cięgi.
Podobają mi się ozdobniki, które zostały zastosowane w książce, umieszczone w niej drzewo genealogiczne opisanych rodzin oraz czcionka, dzięki której podczas czytania nie męczą się oczy. 




Podrozdziały są krótkie, a styl pisania autorki lekki i przyjemny w odbiorze, dzięki czemu podczas czytania decydujemy się przeczytać jeszcze jeden fragment, potem kolejny, i kolejny, i nim się obejrzymy docieramy do końca książki. 
Edyta Świętek już poprzez sam prolog sprawiła, iż wiedziałam, że nie będę mogła oderwać się od książki. Wywołała dreszcze strachu na moim ciele, a w głowie zaczęły pojawiać się pytania: kto zdecydował się na opisany w prologu czyn i dlaczego tak postąpił?
Powieść czyta się w niesamowitym tempie, tym bardziej, że ogromnie wciąga nas ona swą fabułą i jesteśmy ciekawi, jaki los spotka bohaterów wraz z kolejną przewróconą kartką. Cały czas kibicujemy przedstawionym postaciom, aby zła passa prześladująca ich rodzinę w końcu się odmieniła. Dodatkowo pisarka nie żałuje nam zaskoczeń. Nagle stawia bohaterów w sytuacjach, które w ogromny sposób lub nawet zupełnie - odmieniają ich dotychczasowe życie. Jednocześnie mamy świadomość, że historia ta mogłaby przydarzyć się naprawdę. Wiele rodzin żyjących w czasach PRL przeżywało doświadczenia tożsame do tych przedstawionych w książce. Ponadto ciekawi jesteśmy rozwiązania zagadki, którą stawia przed nami autorka na początku tego dzieła. 
Ogromne wrażenie wywarło na mnie (wspomniane na początku posta) przedstawienie czasów panującego w powojennej Polsce i zataczającego coraz szersze kręgi komunizmu. Ukazanie państwa, w którym wielokrotnie oszukuje się obywateli przywłaszczając ich ziemie i oszczędności, aby wszyscy mieli po równo i by wśród "towarzyszy" panowała "sprawiedliwość" w posiadanych dobrach. Przedstawianie przez komunistów kraju, w którym budowlańcy pokonują kolejne rekordy w stawianiu nowych budynków (rekordy w ilości położonych cegieł) po to, by w Polskiej Kronice Filmowej pokazać prostym ludziom, jak kraj wspaniale się rozwija, podczas gdy w rzeczywistości osoby pracujące na budowach mieszkają w przeludnionych barakach i pracują ciężko przez całe dnie - zarabiając przy tym niewiele. W rzeczywistości budowlańcy Ci, niezmordowanie harują na budowach, gdyż z powodu biedy (przywłaszczenia przez państwo ich ziem, pieniędzy, braku pracy) musieli wyprowadzić się z rodzinnych wsi w pogoni za chlebem.  
Pisarka przeprowadziła bardzo dokładny research, nim zaczęła pisać tę powieść. Źródła, do których wielokrotnie odwołuje się w książce - ukazują interesujący wycinek czasu w historii Polski. Pisarka w swym dziele wspomina znane postacie z tamtego okresu, m.in. Lenina, Bieruta, "przodownika pracy" Piotra Ożańskiego, ale także Służby Bezpieczeństwa i Urząd Bezpieczeństwa, wiersze (np. "Bagnet na broń" Władysława Broniewskiego), zakazane piosenki (których słuchali moi rodzice i wspominam je z uśmiechem), czy uwielbianą przeze mnie...


Ujęły mnie również dowcipy na temat PRL, np. ten:

"-Dyrektor zakładu do Nowaka: 'Nowak, wczoraj na pochodzie pierwszomajowym nieśliście portret towarzysza Lenina i jedliście loda'. 'Towarzyszu dyrektorze, gorąco było, to i musiałem', odpowiada. 'No dobrze, dobrze, ale jak do was krzyknąłem: Nowak, wyrzućcie to paskudztwo, to coście wyrzucili?' "


Powieść daje nam możliwość poznania losów rodziny zamieszkałej we wsi Pawlice (początkowo zamożnej), która została bardzo skrzywdzona w okresie wojennym, a po wojnie - wciąż otrzymuje kolejne cięgi od losu. Rodzina składa się z sześciu osób - mamy Władzi (44-latki) oraz jej dzieci: 24-letniego Bronka, jego siostry bliźniaczki Doroty, Leszka (20 lat), Kryśki, Julii (18) i 15-letniego Jędrka. Głównym bohaterem powieści Edyta Świętek uczyniła Bronka, który po śmierci ojca, jako najstarszy, stał się odpowiedzialny za możliwie prawidłowe funkcjonowanie rodziny w ciężkich, powojennych czasach. Początkowo nie czułam do niego sympatii, jednak wraz z lekturą książki lubiłam go coraz bardziej. Teraz (zapewne zgodnie z zamiarem autorki) stał się jednym z moich ulubionych bohaterów. Ogromnie polubiłam również jego siostry: strasznie skrzywdzoną podczas wojny przez sowietów Dorotkę oraz Julię - najmłodszą z dziewcząt. W powieści nie brakuje oczywiście czarnych charakterów.
Edyta Świętek wspaniale ujęła kwestię problemów występujących w wielodzietnej rodzinie. Przedstawione rodzeństwo nie zawsze jest zgodne. Poszczególnych członków klanu różni system wyznawanych wartości oraz sposoby postrzegania świata, postępują oni w odmienny sposób. Nieraz występuje między nimi zazdrość, czy rywalizacja. Jednak mimo to bardzo się kochają i gdy wymaga tego sytuacja - zgodnie współdziałają dla dobra rodziny.
Podoba mi się język, którym posługują się bohaterowie, a przypomina on o opisanych w książce czasach. 
Jeśli jeszcze Was nie przekonałam do lektury - to wspomnę o sprawach które pominęłam, a odnajdziecie je w powieści, czyli: miłość (pięknie przedstawiana przez autorkę), zbrodnie wojenne, gwałty, pozbywanie się niechcianych ciąż z pomocą zielarek, interesująca zagadka kryminalna. Po lekturze książki zadajemy sobie pytania: ile zła jest w stanie uczynić jeden człowiek i jak wiele można znieść, nim zapragnie się dokonania odwetu na ciemiężycielu?  
Czytając książkę byłam pewna, że wiem, kto odpowiedzialny jest za czyn o którym napisano w jej prologu. Ciekawa byłam tylko, co bohatera skłoniło do takiego postępku, jak wiele wytrzymał, nim zdecydował się na ten drastyczny krok. Gdy poznałam epilog... zdębiałam. Już nie jestem tak pewna swoich domysłów. Autorka nie mogła lepiej zakończyć pierwszej części powieści. Jestem zachwycona i nie mogę doczekać się kolejnej odsłony tego wspaniałego dzieła. 



Za egzemplarz książki dziękuję
A Wy? Czytaliście już "Cień burzowych chmur"? A może dopiero planujecie lekturę? Jako, iż jest to moja pierwsza przeczytana książka Edyty Świętek - może poradzicie mi, po które tytuły autorki warto sięgnąć? Chodzi o te najbardziej przez Was cenione i lubiane. 

czwartek, 6 kwietnia 2017

"Polscy autorzy polecają" - cząstkowe podsumowanie i dalsze zapowiedzi

Zapraszam dziś Was na podsumowanie dotychczasowego trwania cyklu "Polscy autorzy polecają". Napiszę również o tym, kto w kolejnych odsłonach odpowie na moje pytania.
W pierwszej części cyklu o najlepszych książkach opowiedziały: Liliana Fabisińska, Agnieszka Walczak - Chojecka, Małgorzata Kalicińska i Aneta Krasińska. Ich odpowiedzi możecie przeczytać tutaj. W drugiej części poczytać mogliście o najlepszych publikacjach według: Magdaleny Trubowicz, Ałbeny Grabowskiej, Magdaleny Majcher i Magdaleny Witkiewicz (zapraszam tutaj), a w trzeciej: Gabrieli Gargaś, Sylwii Trojanowskiej i Krystyny Śmigielskiej (możecie je przeczytać tu). W ostatniej jak do tej pory, czwartej części, możecie zobaczyć deklaracje dotyczące najlepszych tytułów według: Olgi Rudnickiej, Augusty Docher (Beaty Głąb), Agaty Kołakowskiej oraz Alka Rogozińskiego. Tutaj znajdziecie ich książkowe typy. 

Niektóre publikacje: Małgorzaty Kalicińskiej, Anety Krasińskiej, Magdaleny Witkiewicz, Gabrieli Gargaś i Krystyny Śmigielskiej znane były mi wcześniej i polecam Wam je z całego serducha. O większości pisałam na blogu. Sama po kolejne pozycje tych osób sięgnę na pewno. Dzięki akcji natomiast z wymienionych wyżej autorek po raz pierwszy czytałam twórczość: Liliany Fabisińskiej oraz Sylwii Trojanowskiej. Książka Liliany Fabisińskiej po którą sięgnęłam to pierwsza część z cyklu "Jak pies z kotem", czyli "Sanatorium pod zegarem" (recenzja tutaj). Kolejną część trylogii mam już na czytniku. Na pewno przeczytam też "Córeczkę" i "Śnieżynki". W przypadku tytułów Sylwii Trojanowskiej pochłonęłam "Szept wiatru" - trzecią z cyklu "Szkoła latania" (moja opinia tutaj). Obecnie czekam na najnowszą książkę autorki, której bohaterami będą nieco starsze osoby od tych ze "Szkoły latania". 
Lada dzień będę zaś cieszyła się lekturą Ałbeny Grabowskiej, która trafiła w moje ręce dzięki autorce i wydawnictwu Zwierciadło.


Czym prędzej chciałabym też przeczytać tytuły Magdaleny Majcher, które czekają już na mojej półce. Oczywiście po lekturze podzielę się z Wami opiniami o tych pozycjach. 
Znacie książki autorów o których mowa powyżej? A może ktoś z Was sięgnął z ciekawości po tytuły pisarzy, o których wspominałam, a których twórczości wcześniej nie znał? Jak wypadła Wasza czytelnicza pierwsza przygoda z tymi literatami?

Teraz podzielę się z Wami sylwetkami osób, które odpowiedziały na moje pytania o najlepszych książkach i których polecenia będziecie mogli przeczytać w najbliższym czasie. Oto oni:

Augusta Docher (Beata Głąb)


Agata Kołakowska


Anna Klejzerowicz


Hanna Greń


Magdalena Knedler


Agnieszka Lis


Dorota Gąsiorowska


Anna Kasiuk


Anna Sakowicz


Małgorzata Falkowska

Książki trzech z tych autorek już czytałam i przepadłam. Wszystkie pozostałe panie to przesympatyczne kobiety, których twórczość również mam nadzieję poznać. 
A może polecicie mi jakieś tytuły tych pisarek? Jak Wam podoba się takie zestawienie mistrzyń pióra do dalszej części cyklu "Polscy autorzy polecają"? Kogo chętnie byście w nim jeszcze zobaczyli?