poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Noc Książkoholików - wspomnienia i wrażenia godzina po godzinie.

Dziś zapraszam Was na kilka wspomnień 


zorganizowanej przez Natalię z bloga


Do wyzwania przystąpiłam razem z moją 11-letnią córcią Kasią.


Czytanie rozpoczęłyśmy w pokoju, w którym usypiała moja młodsza, roczna pociecha. Jako lekturę wybrałam "Szczęśliwy dom" Krysi Mirek, który tego dnia przyszedł do mnie z księgarni. Czytanie zaczęłyśmy ok. 20:00 (ja – z kubkiem "leniwej niedzieli" wypełnionym smakowitą kawką).


Po godz. 21:00 przystąpiłam do 4 rozdziału książki, a Kasia znalazła się na stronie 30 "Jego wysokości Longina", którą tej nocy kontynuowała.

 
Maleństwo zasnęło więc musiałyśmy zmienić miejsce pobytu. Po zmiane pomieszczenia nie było łatwo, gdyż pojawiło się kilka czynników zakłucających czytanie. ;) Ta wymagająca uwagi pozalekturowej ;) godzina sprawiła, iż ja znalazłam się na 82 stronie czytadełka, a Kasia zmieniła lekturę.


Ok. 23:00 sięgnęłam po kolejny wspomagacz – napój energetyzujący. ;)


W trakcie kolejnych dwóch godzin zrobiłam sobie przerwę na obejrzenie ineresującego mnie programu w tv. W rzeczywistości czas spędziłam na dzieleniu się wrażeniami z lektur z innymi uczestnikami wydarzenia. W tym czasie nie osiągnęłam wielkiego sukcesu czytelniczego. ;)


Moja córeczka już skończyła czytać książkę i usiadła do komputera. Tak, wiem, powinna iść spać, ale jej pofolgowałam. ;)
Minęła kolejna godzina i następny napój energetyzujący poszedł w ruch, gdyż tempo czytania zaczęło poważnie spadać. ;)


Nie wiem, czy to działanie wspomagacza, czy wspaniała lektura, ale książkę zaczęłam wręcz pochłaniać. 


Po 4:00 nad ranem skończyłam czytanie. Zamieściłam komentarz i zdjęcie na facebooku, po czym poszłam spać. Rano czekać miała mnie przeprawa z bobasem. :D

"Kochani!
Robię już zjazd. Za mną 3 energetyki i o 4:12 zakończyłam czytanie z pozoru zwykłej opowieści obyczajowej wspaniałej pisarki Krystyny Mirek, która tak naprawdę niesie ze sobą wiele mądrości życiowych i jest zdecydowanie czymś więcej, niż jakąś tam obyczajówką. W trakcie jej czytania pomyślałam, że też powinnam poczynić pewne zmiany w moim podejściu co do niektórych spraw. Myślę, że wyjdzie mi to na dobre.
Córcia przeczytała książkę i skończyła przed komputerem.
Moje wrażenia z naszej czytelniczej nocki oraz recenzja "Szczęśliwego domu" wkrótce na blogu.
Tymczasem dziękuję za wspaniałe towarzystwo i serdecznie Was wszystkich pozdrawiam.
Dobranoc"


Cóż mogę dodać. Było wspaniale i już nie mogę doczekać się kolejnej zaczytanej nocki na którą Was wszystkich również serdecznie zapraszam. :))

A recenzję książki pani Krysi zamieszczę lada moment, gdy tylko swoje wrażenia przeleję z papieru na komputer. :) 
Wraz z córą ściskamy Was serdecznie ;*


sobota, 22 sierpnia 2015

"Sklepik z niespodzianką. Adela" - recenzja książki K. Michalak. Czy "Sklepik..." okazał się miłą niespodzianką książkową,czy raczej nie?

"Sklepik z Niespodzianką Adela" to czwarta książka Katarzyny Michalak, którą przeczytałam. Poprzednie bardzo mi się podobały, a przeczytać możecie o nich tutaj:




Jak było tym razem? Zapraszam do przeczytania recenzji.


Przede wszystkim serię "Sklepik z niespodzianką" zaczęłam czytać od jej drugiej części. Miałam nadzieję, że podobnie jak w przypadku czytadełek z serii owocowej każdy kolejny tom tyczył będzie innej historii i nie będzie miało więszego znaczenia od której zacznę. Okazało się, iż bardzo się myliłam. Początkowo miałam problem z ogarnięciem w głowie mnogości postaci i sytuacji do których odnosiła się autorka. Denerwował mnie fakt, że nie jestem w stanie "nadążyć" za tym. Dopiero teraz, gdy skończyłam czytać książkę zrozumiałam, że najpewniej był to wynik tego, iż nie przeczytałam poprzedniego tomu tej serii. Niejednokrotnie czułam się przez to (prawdopodobnie przez to) kompletnie zagubiona, dlatego, moi drodzy - jeśli zechcecie przeczytać serię "Sklepik z niespodzianką" to wyłącznie w kolejności: Bogusia, Adela i Lidka. Jeśli mielibyście chęć przeczytać tylko jedną książkę spośród buków Katarzyny Michalak - chwyćcie po wybraną z serii owocowej lub inną, jednoczęściową. ;)
Zawiodło mnie również zakończenie książki. Dlaczego? Ponieważ wymusza ono na czytelniku sięgnięcie po "Lidkę". Mnie osobiście to zdenerwowało, gdyż moje plany czytelnicze w najbliższym czasie odbiegają od pakietu "Sklepik z niespodzianką" i mimo, iż mam w domku cały komplet w najbliższym czasie na pewno nie sięgnę po te książki (choćby ze złości ;) ). Myślę, że na okładce czytadeł z tej kolekcji powinno być zaznaczone, iż trzeba je czytać w określonej z góry kolejności. Wspomnienie na tylnej części okładki "Druga część Sklepiku z Niespodzianką" to dla mnie za mało!
Prawdopodobnie również przez fakt, że nie przeczytałam pierwszej części kolekcji - miałam problem ze zrozumieniem książki. To nie była Katarzyna Michalak jaką znam i kocham. Choć i tej którą tak cenię wielu recenzentów zarzuca posługiwanie się językiem gimnazjalistki (niestety po zgłębieniu tematu czasem musiałam przyznać im rację). Jednak poprzednio przerabiane przeze mnie tytuły są ogromnie ciekawe, łatwo podczas czytania wyobrazić sobie opisane w nich historie i mają w sobie taki ładunek emocjonalny, że największe błędy językowe uciekały mojej uwadze i z przyjemnością dawałam się ponieść opowieści. Tym razem nie udało mi się zatopić w książce, wciągnąć w opisaną historię. Ciągłe przeskoki sytuacyjne, okoliczności i sylwetki kolejnych postaci muskane zaledwie, by przejść do kolejnych, ponownie ledwie naznaczonych - nie nadążałam za tym. 
Podobały mi się przepisy cioci Adeli (ciocia miała na imię Krysia) na aromatyczne  odprężające kąpiele z dodatkiem produktów spożywczych. Mniam... :D Myślę, że któregoś dnia zażyję jakiejś z nich na pewno. :))


Kilka razy autorce udało się mnie wzruszyć. Niewiele brakowało, a rzęsiste łzy poleciałyby po moich policzkach. I to jest to za co kocham powieści Kasi Michalak. Trafiają do serc i umysłów. 
Autorka zwraca uwagę również na to, co w naszym życiu najważniejsze, na wartości takie jak: rodzina, przyjaźń, realizowanie marzeń. 
Postacie nie są zmyślone, przerysowane. Popełniają błędy, zdarza im się zdradzać, zachowywać egoistycznie, nawet oddane sobie przyjaciółki w chwilach słabości mówią sobie nieprzyjemne rzeczy. Zachowania niektórych bohaterów naprawdę trudno zrozumieć, ale to właśnie mnie ujęło. W końcu - każdy z nas ma jakieś problemy i wszyscy popełniamy błędy. 
Ogromnie spodobała mi się opisana przyjaźń. Która z nas nie marzy o tym, by w dorosłym życiu mieć dwie, czy trzy przyjaciółki, do tego takie na które zawsze można liczyć? Które wesprą nas i będą przy nas nawet wówczas, gdy nie do końca będą zgadzały się z naszymi wyborami? 
Okładka książki (piękna kobieta i kociak) zauroczyła mnie - i dlatego po nią sięgnęłam w pierwszej kolejności. 


Czegoś jednak mi brakowało. Może to moja wina, gdyż nie przeczytałam poprzedniego tomu z zestawu lub zbyt mało koncentrowałam się podczas czytania, a może rzeczywiście ta seria jest zbyt (hmm...) "chaotyczna" jak dla mnie? Oczekiwałam, iż książkę będę bez problemu mogła czytać w wolnych chwilach (na przystanku, w autobusie, podczas nudnego wykładu lub gdy moja roczna córeczka będzie zajęta zabawą) i będę przeżywała historie bohaterów razem z nimi, jednak przez ciągłe problemy z połapaniem się w fabule - nie udało mi się tego osiągnąć. Za jakiś czas wrócę do "Sklepiku z Niespodzianką", czytając wszystkie części w odpowiedniej kolejności i ponownie napiszę Wam o swoich wrażeniach.
A Wy czytaliście którąś książkę z tej serii? A może inną książkę pisarki? Jakie są Wasze wrażenia? Z przyjemnością z Wami podyskutuję. :)
Podpowiedzcie mi też - po którą książkę ze stosiku powinnam teraz sięgnąć?


Pozdrawiam Was wraz z moją starszą córcią Kasią (jeszcze wakacyjnie) :*)


wtorek, 11 sierpnia 2015

W świecie "Rywalek" Kierry Cass


Społeczeństwo podzielone na klasy. Rozdzielenie ludu od Jedynek – stojących w hierarchii najwyżej, po Ósemki – największą w państwie biedotę. W takim kraju przyszło żyć Americe. Jednej z piątki rodzeństwa, należących do rodziny artystów, w hierarchii społecznej kwalifikowanych jako Piątki.

"Nasza klasa społeczna znajdowała się blisko dna. Byliśmy artystami, a artyści i muzycy lokowali się tylko trzy szczeble ponad błotem. Dosłownie. Zarabiane przez nas pieniądze ledwie wystarczały na bieżące potrzeby i były w ogromnym stopniu uzależnione od pory roku". 

Nadzieją na polepszenie bytu rodzin ulokowanych w hierarchii niżej były Eliminacje, podczas których miała zostać wybrana przyszła żona księcia Maxona. Jako, że America spełniała niezbędne wymogi do jej domu przyszedł list, w którym zaproszona została do konkursu. Dziewczyna nie była jednak nim zainteresowana.

"(...) myśl o tym, że miałabym stanąć do obserwowanego przez cały kraj konkursu, w którym ten nadęty mięczak wybierze sobie najefektowniejszą i najpłytszą z oferowanych dziewcząt, żeby została milczącą ładną buzią w tle jego wystąpień telewizyjnych, sprawiała, że miałam ochotę krzyczeć. Czy można było wymyśleć coś bardziej upokarzającego?
Poza tym byłam w domach wystarczająco wielu Dwójek i Trójek, żeby zyskać pewność, że nie mam ochoty stawać się jedną z nich, nie mówiąc już o Jedynce. Jeśli nie liczyć chwil, kiedy bywałam głodna, całkowicie odpowiadał mi status Piątki."

Ponad to miłością życia Americi był Aspen.

"Nie chciałam być księżniczką Illei, tylko Aspena.
Cierpiałam, kiedy nie byliśmy razem. Często chodziłam jak błędna, zastanawiając się, co on może zrobić. Gdy nie mogłam już tego wytrzymać, ćwiczyłam grę na różnych instrumentach – naprawdę powinnam mu podziękować, bo to dzięki niemu doszłam do obecnej biegłości. Doprowadzał mnie do szaleństwa.
Aspen był Szóstką. Szóstki były służącymi stojącymi tylko jeden szczebel nad Siódemkami i różniącymi się od nich odrobinę lepszym wykształceniem i przeszkoleniem do prac domowych. Aspen był mimo to najinteligentniejszym ze znanych mi ludzi, a przy tym był zabójczo przystojny, ale kobiety niezwykle rzadko wychodziły za mąż za kogoś z niższej klasy. Taki mężczyzna mógł oczywiście poprosić o twoją rękę, ale niemal nie zdarzało się, by oświadczyny zostały przyjęte. Jeśli się wychodziło za kogoś z innej klasy, trzeba było złożyć mnóstwo dokumentów i odczekać chyba dziewięćdziesiąt dni, zanim można było załatwić dalsze wymagane przez prawo formalności. Nieraz słyszałam, że to dlatego, by dać ludziom czas na ewentualną zmianę decyzji."

Mimo szczerej niechęci dziewczyny do udziału w rywalizacji – wkońcu udało się ją namówić mamie oraz Aspenowi do zgłoszenia swej kandydatury w Eliminacjach.

"-Posłuchaj, Mer. - Przysunął usta do mojego ucha. To było nieuczciwe, wiedział, że w ten sposób nie zdołam się na niczym skoncentrować. Jego głos był niski i gardłowy, jakby mówił coś romantycznego, chociaż w jego propozycji nie było cienia romantyzmu. - Gdybyś miała szansę na coś lepszego i nie skorzystała z niej ze względu na mnie, nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Nie potrafiłbym.
Odetchnęłam gwałtownie.
-To absurd, pomyśl o tych tysiącach dziewcząt, które się zgłoszą. Nie zostanę nawet wylosowana.
-Jeśli nie zostaniesz wylosowana to jakie to ma znaczenie? - Jego dłonie pocierały teraz moje ramiona. Nie potrafiłam się z nim kłócić, kiedy zachowywał się w taki sposób – Chcę tylko, żebyś się zgłosiła, spróbowała. Jeśli cię wybiorą, pojedziesz tam, a jeśli nie, to przynajmniej nie będę się zadręczał myślą, że zrezygnowałaś przeze mnie.
-Ale ja go nie kocham. Nawet go nie lubię. Nawet go nie znam.
-Nikt go nie zna, więc może mogłabyś go polubić.
-Aspen, przestań. Kocham cię.
-A ja kocham ciebie. - Pocałował mnie, żeby to udowodnić. - A jeśli ty mnie kochasz, postąpisz tak, żebym nie musiał się torturować myślami o tym, co mogłoby się stać.
Skoro chodziło o niego, musiałam się poddać, ponieważ nie potrafiłabym go zranić. Robiłam, co tylko w mojej mocy, żeby ułatwić mu życie. Poza tym mówiłam prawdę, nie było cienia szansy, żebym została wybrana. Powinnam po prostu dopełnić formalności ku zadowoleniu wszystkich, a kiedy nie zostanę wybrana, temat będzie zamknięty."

I teraz każdy się już domyśla, że America, bohaterka książki "Rywalki" – dostała się do pałacu, by walczyć o względy księcia ;) oraz polepszenie sytuacji swojej rodziny. Tylko jak tu walczyć o miłość osoby, z którą nie chcemy być? A może wycofać się z konkursu? W takiej sytuacji jednak nie pomoże się rodzinie, której sytuacja mogłaby się znacznie poprawić. Czy w pałacu można zaprzyjaźnić się z którąś z "Rywalek"? A może naszej bohaterce uda się zaprzyjaźnić z kimś innym? Jak przetrwać, gdy zamek wciąż jest atakowany przez rebeliantów? Chcecie poznać odpowiedzi na te pytania? Zapraszam do lektury książki. :))

Od początku obawiałam się, że "Rywalki" okażą się romansem dla nastolatek i niemal od razu moje przypuszczenia potwierdziły się. Jednak nie do końca. Mimo, iż za romansidłami nie przepadam i nie jestem już nastolatką ;) książkę czytało mi się lekko i miałam przy tym ogromną przyjemność. Pierwszy tom trylogii Kiery Cass wciągnął mnie niemal od pierwszych stron. Z ogromnym zainteresowaniem i ciekawością obracałam kolejne strony opowieści, by poznać drogę Americi do pałacu oraz przygody, jakie ją w nim spotkały. Wraz z bohaterką poznawałam jej rywalki do korony oraz samego księcia Illei. Ciekawiły mnie przedstawione postacie. Niektóre z nich bardzo polubiłam i szczerze im kibicowałam, inne darzylam niechęcią i czekałam z niecierpliwością, kiedy powinie im się noga.
Ta książka to bajka. Bajka którą chętnie ujrzałabym w formie ekranizacji. Czytając ją wyobrażałam sobie przedstawione postacie i wydarzenia, wygląd pałacu oraz stroje młodych kobiet walczących o koronę. Choć wokół mnie nieraz był haos (w końcu książkę czytałam w wakacje, w gościnie u mojej kochanej licznej rodzinki) – nie miałam najmniejszego problemu ze zrozumieniem jej treści. Za to doskonale wyłączałam się od zgiełku świata zewnętrznego z uśmiechem na ustach, a nieraz zdumieniem, chłonąc kolejne strony historii. Ta opowieść przedstawiona na ekranie spodobałaby się na pewno nie tylko małym dziewczynkom i nastolatkom, ale także ich mamom, a może i babciom. ;)
Ostatnie strony (50, może 100) opowieści przeczytałam w błyskawicznym tempie. Akcja nabrała zdumiewającego tempa, a przedstawiona historia zaskakiwała mnie raz za razem. Nie mogę doczekać się kiedy w moje ręce wpadnie kolejny tom tej uroczej baśni. :))

A Wy? Mieliście już okazję przeczytać tę książkę? Zgadzacie się z moją opinią, czy może macie odmienne od moich wrażenia? Podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami w komentarzach. :))

piątek, 7 sierpnia 2015

Moje lipcowe zdobycze (stosik) i zapowiedź kolejnych recenzji.

Witajcie! ;)

Dawno mnie tu nie było. W tym czasie wróciłam do pracy po rocznym urlopie macierzyńskim, a lipiec spędziłam z najbliższymi w moich rodzinnych stronach. Odwiedzałam stare zakątki, cieszyłam się pobytem z rodzinką, czytałam oraz zdobywałam kolejne książki do domowej biblioteczki, choć zarzekałam się, że nie będę ich więcej kupowała. ;) Oczywiście nie żałuję ani jednej wydanej na książki złotówki, bo upolowałam sporo perełek. ;) Miałam też urodziny, więc i dzięki temu moja biblioteczka się wzbogaciła w fantastyczne nowości. Do rzeczy... oto mój lipcowy zdobyczny stosik. :D


Czy któryś z tych buków interesuje lub pociąga Was szczególnie? Napiszcie mi o tym koniecznie, bo baaardzo mnie to ciekawi i uwielbiam kontakt z Wami. Ogromnie mi Was brakowało. :))

A co pochłonęłam w czerwcu i lipcu i jakich recenzji możecie się spodziewać w najbliższym czasie?








Którą recenzję przeczytalibyście najchętniej? Której jesteście najbardziej ciekawi? Znacie te tytuły? Jak je oceniacie? Piszcie. :)

Pozdrawiam Was wciąż wakacyjnie :*)