Ostatnio nabrałam ochoty, by poznać twórczość autorów, których książek jeszcze nie czytałam. W ten sposób trafiłam m.in. na pozycję "Już nie uciekam" Anny Sakowicz, trzecią część cyklu Złodziejka marzeń. Poprzednich książek z tej serii nie czytałam. Czy ich nieznajomość wpłynęła w jakiś sposób na poznawaną pozycję? Jak wyglądało moje pierwsze spotkanie z lekturą tej pisarki? Zapraszam...
Opis z okładki książki
"Joanna potrafi zaskakiwać zarówno siebie, jak i najbliższych. Jest narzeczoną Artura, iskrzy między nią a Jaromirem, w dodatku pojawia się kolejny zagadkowy mężczyzna. Pomimo wątpliwości, bohaterka zaczyna urzeczywistniać swoje marzenia. Przeprowadza się na Kociewie i podejmuje decyzję o uruchomieniu kawiarni w lokalu, z którym wiążą się pewne tajemnice. Nadal pracuje jako wolontariuszka w hospicjum dla dzieci. Pisze dla nich bajki. Wkrótce zgłasza się poważny wydawca, który chce je opublikować, ale stawia warunki...
Nowa powieść Anny Sakowicz jest historią o dojrzałej, potarganej przez życie kobiecie, która pragnie stworzyć prawdziwy dom z właściwym partnerem."
Moje wrażenia
Jestem okładkową sroką (jak rzekła kiedyś Anita z Book Reviews), więc koniecznie zacząć muszę od "ochów" i "achów" związanych z przepiękną okładką i wspaniałym wydaniem książki. To czytadełko jest prześliczne. Kobieta siedząca na tapczanie, głaszcząca małego kociaka, a na stoliku przed nimi dwie różyczki w wazonie - małej, szklanej kuli. Tutaj wszystko (każdy szczegół) - fotografia, tytuł, imię i nazwisko autorki, niesamowite polecenie - znajduje się na właściwym miejscu. Uwielbiam patrzeć na tę książkę i wspominać wydarzenia opisane w powieści. Wydawnictwo Szara Godzina w tym wypadku zasługuje na ogromne oklaski (klask, klask).
Książkę czyta się bardzo lekko i przyjemnie, styl pisania Anny Sakowicz sprawia, iż nie mamy najmniejszego problemu z wyobrażeniem sobie sytuacji, które spotykają postacie z książki. Widzimy je bardzo wyraźnie i tym łatwiej zżywamy się w z bohaterami powieści.
Od pierwszych stron ogromną sympatią obdarzyłam Joannę, jej córkę Lusię, dzieci z hospicjum (Szpilkę, Pati, Mrówkę i Arka), Piotra, Artura i Jaromira. Nade wszystko jednak pokochałam dwie Panie po osiemdziesiątce: ciocię Zosię oraz jej koleżankę Jadzię - kociewianki z krwi i kości, namiętnie czytające nekrologi. Niesamowicie przypadły mi do gustu sytuacje z ich udziałem w roli głównej oraz język, którym posługiwały się w książce starsze panie.
"-Bździągwa jedna - powiedziała wreszcie wyraźniej. - Normalnie bździągwa!
-Rany, ciociu, co się stało?
-A pies jej mordę zajmał - złorzeczyła, a ja nie wiedziałam, co się wydarzyło. - Patrz. - Podała mi jakiś świstek.
Przeczytałam głośno:
-Jestem wyidzona do amtu. Jadzia. - Spojrzałam na ciocię - To jakiś szyfr?
-Jaki szyfr? - zdziwiła się. - Normalnie napisane.
-Dlaczego się ciocia w takim razie złości? - Nic z tego nie rozumiałam.
-Bo ta bździągwa, zamiast na mnie czekać, to do amtu sobie polazła! W sobotę! Toż stara sklerotyczka!
-Co to jest amt?
-Urząd. - Wzruszyła ramionami. - Urząd w sobotę? Rozumiesz? Jej ten alzheimer to naprawdę do głowy uderzył.
-Nie denerwuj się - powiedziałam, ledwo panując nad tym, by nie parsknąć śmiechem. - Zjesz z nami owsiankę?
-Jo - rzuciła. Przeszła do kuchni i ciężko usiadła na krześle.
-O, mortadelo - jęknęła. - Te stare baby to chyba już do niczego. - Zaparz mi arbaty, co? Bo taki nerw mnie wziął, że normalnie uduszę tę Jadźkę własnymi rękoma i poślę ją do Świętego Piotra! Niech się z babą męczy".
Od początku lektury wielokrotnie uśmiechałam się, a za chwilę śmiałam w głos. Pisarka jednak nie oszczędziła mi też tematów trudnych, wywołujących smutek, melancholię i drżenie serca. Tematów ciężkich i smutnych, a jednocześnie tak bardzo ukazujących prozę życia i uświadamiających naszą przemijalność. Z całego serca pokochałam Joannę za to, co robiła dla dzieci z hospicjum, za jej miłość do nich i wrażliwość, a Annę Sakowicz pokochałam za prawdziwość, naturalność i serce, które włożyła w napisanie tego wspaniałego (teraz bardzo mi bliskiego) dzieła.
"Już nie uciekam" jest kontynuacją serii, a jednak czytając ją nie miałam wrażenia, że coś mnie ominęło i pewnych sytuacji nie rozumiem ze względu na nieznajomość "Złodziejki marzeń" i "To się da". Bardzo plastycznie zostałam wprowadzona w sytuację bohaterów i wraz z nimi (przede wszystkim Joanną) przeżywałam ich radości i rozterki, kibicując w drodze do realizacji wyznaczonych celów.
Jednocześnie lektura tej doskonałej książki sprawiła, że koniecznie zapragnęłam poznać wcześniejsze losy Joanny.
Ogromny plus stanowi dla mnie fakt, iż powieść nie jest wyłącznie romansem (za którymi raczej nie przepadam), lecz opowiada historię kobiety, która swoje dotychczasowe życie pozostawia za sobą i postanawia urządzić je na nowo. Przeprowadza się do innego miasta, planuje otworzyć kawiarnię i wytrwale dąży do tego celu, wychowuje licealistkę, próbuje przeciwstawić się zaborczej matce, jest wolontariuszką w hospicjum i pisze bajki dla dzieci. Oczywiście jeden z wątków stanowi o poszukiwaniu miłości. Wątek ten jest jednak wspaniale wpleciony w treść książki, zupełnie nienachalny i prawdziwy (bez prostych: "och" i "ach", "jakiż Apollo mnie się trafił", naciąganych scen erotycznych, czy "makabrycznych katastrof"). Myślę, iż każdy czytelnik znajdzie w tej książce przynajmniej odrobinę siebie i wyciągnie istotne dla siebie wnioski.
"Już nie uciekam" to historia o życiu i nieuchronności śmierci, o dążeniu do celów, wielokrotnie zabawna, często smutna, ale nade wszystko prawdziwa. Po przeczytaniu jednej zaledwie książki autorki z całą stanowczością twierdzę, iż grono moich ulubionych pisarek z dniem dzisiejszym powiększyło się o Annę Sakowicz.
Za tę niesamowitą przygodę dziękuję autorce oraz wydawnictwu Szara Godzina. Z przyjemnością zapoznam się z całym dorobkiem autorki, a i książkom wydawcy z radością przyjrzę się bliżej. :))
A Wy? Poznaliście już twórczość Anny Sakowicz? Jak oceniacie jej dzieła? Czy wywarły na Was takie wrażenie jak "Już nie uciekam" na mnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz