I w końcu
przeczytałam książkę do której od dawna już się przymierzałam,
a mianowicie "Smażone, zielone pomidory". Do rzeczy
zatem...
Nie
zgadniecie od czego zacznę...
Tak, oto...
opis z okładki książki :D
"Evelyn
przechodzi ciężkie chwile – twierdzi, że jest za młoda, żeby
być starą, i za stara, żeby być młodą. Gdy odwiedza teściową
w domu spokojnej starości, poznaje wiekową panią Threadgowe.
Kobieta zaczyna opowiadać Evelyn historię swojego życia...
We
wspomnieniach wraca do lat 30. XX wieku i do kawiarni w Whistle Stop
Cafe, prowadzonej przez dwie przyjaciółki. Jest ona ulubionym
miejscem spotkań mieszkańców małego miasteczka w Alabamie. Tu
każdy gość może liczyć na pyszną pieczeń, aromatyczną kawę i
kawałek ciasta z kremem kokosowym. Za smakowitym menu kryje się
jednak o wiele więcej: namiętności, dramaty, śmiech, a nawet..
zbrodnia.
Poznając
losy przyjaciółek Evelyn uświadamia sobie, że najwyższy czas
dokonać w swoim życiu kilku istotnych zmian."
Moja opinia o
książce
"Smażone
zielone pomidory" to przepiękna powieść, którą rozumie się
tak naprawdę, gdy doczyta się ją do końca.
Gdyby
zerknąć na to pobieżnie można by rzec, że książka opowiada
dwie historie – Evelyn – znudzonej życiem, nie zauważanej przez
męża kobiety, odwiedzającej teściową w domu starców oraz pani
Threadgoode – staruszki, pensjonariuszki tego miejsca, która
pewnego dnia dosiada się do Evelyn i zaczyna opowiadać o swoim
życiu w miasteczku Whistle Stop w Alabamie. Jeśli jednak dojdziemy
do końca historii – pamiętamy obrazy wielu pobocznych historii.
Pobocznych, a jakże każda z nich staje się wówczas istotna.
To historia
niejednostajna: w dużej części smutna, czasem radosna, wprawiająca
w melancholię i zadumę, ostatecznie jednak optymistyczna. Niby bez
problemu można ją odłożyć na jakiś czas na półkę, ale kiedy
wraca się do tego świata – zatapia się w nim. Przeżywa się
losy bohaterów – nie tylko tych pierwszoplanowych, ale wszystkich
bez wyjątku. Autorka nie sprawia, że w momencie kiedy ktoś umiera
– ronimy łzy, czytając długie opisy, ale mimo, że bohatera
znaliśmy przez chwilę a Fannie Flag poświęciła jego historii
zaledwie kilka stron – czujemy smutek i żal. Początkowo możemy
mieć problem z nadążeniem za przeskokami między poszczególnymi
postaciami oraz przejściami czasowymi zastosowanymi w powieści. Gdy
jednak skończymy czytanie opowieść składa się w całość, a
bohaterowie nieodmiennie pozostają w naszych sercach i umysłach.
Ilekroć później patrzymy na okładkę książki – wspominamy
poznane osoby i ich historie, jak byśmy sami żyli w tym małym
miasteczku.
Dotąd długo
się zastanawiałam, gdy ktoś zapytał mnie, jakie miejsce związane
z bohaterami książkowymi chciałabym odwiedzić najbardziej. Dziś
bez wahania mówię – byłyby to miejsca, które opisała Fannie
Flag w swoich "Smażonych zielonych pomidorach".
"To
dziwne, że taka dziura potrafiła tak zbliżyć do siebie ludzi".
Podczas
lektury książki towarzyszy nam wiele różnorodnych emocji,
naprzemiennie czujemy radość i smutek, śmiech i ból,
zdenerwowanie, niepewność, spokój, czy melancholię. Nic dziwnego,
bo wiele tematów porusza w niej autorka. Czytamy o miłości i
samotności, przyjaźni i nienawiści, życiu i śmierci, przemocy,
zbrodni, rasizmie, seksie i prostytucji – żadnej z tych kwestii
Fannie Flag nie pominęła w swoim dziele.
Większość
bohaterów niemal od początku z całego serducha pokochałam.
Jedynie Evelyn, zupełnie zrezygnowana kobieta, była postacią
nijaką:
"Kiedyś
była dziewicą, by jej nie wyzywano od puszczalskich i dziwek;
wyszła za mąż, by jej nie wyzywano od starych panien; udawała
orgazm, by jej nie wyzywano od oziębłych; urodziła dzieci, by jej
nie wyzywano od bezpłodnych; nie została feministką, by jej nie
wyzywano od dziwaczek nienawidzących mężczyzn; nigdy nie narzekała
i nie podnosiła głosu, by jej nie wyzywano od zrzęd..."
I to
przemiana Evelyn jest kolejnym punktem, za który należy się
autorce książki wielki szacunek. Tu nie ma prostej drogi, w rodzaju
"była oziębła, zrezygnowana, nijaka, a po spotkaniu z panią
Threadgoode nagle stała się otwartą, pełną życia i radosną
kobietą". O nie! Ta przemiana, jej następujące po sobie
etapy, opis uczuć towarzyszących Evelyn przy każdym kolejno
podejmowanym kroku... - mistrzostwo!
Nie obyło
się też bez śmiechu:
"-No,
kochana, Veście Adcock kompletnie odbiło. Dziś o czwartej po
południu weszła do naszego pokoju, złapała basenik z mlecznego
szkła, w którym pani Otis trzyma szpilki do włosów, i rzekła:
'Nasz Pan powiedział, że jeżeli twoje oko jest grzeszne, wydłub
je', i wyrzuciła basenik ze szpilkami i resztą przez okno, po czym
wyszła. Po jakimś czasie przychodzi ta mała kolorowa pielęgniarka
Geneene z basenem pani Otis, który znalazła na podwórku, i mówi,
żeby się nie denerwować, bo pani Adcock przez cały dzień wyrzuca
różne rzeczy z pokojów innych..."
Albo
sytuacja na parkingu przed sklepem, gdy Evelyn próbowała zaparkować
samochód (akurat przyjechała na zakupy dużym autem męża, więc
było jej ciężko stanąć) na wolnym miejscu i wcisnęła jej się
tam samochodem jakaś młoda dziewczyna, która przyjechała z
koleżanką.
"Evelyn
otworzyła okno i powiedziała (...)
-Przepraszam,
ale czekałam na to miejsce, a wy je zajęłyście przede mną.
Dziewczyna
spojrzała na nią z głupim uśmiechem i odparła;
-Spójrzmy
prawdzie w oczy, jestem młodsza i szybsza niż pani. - Po czym obie
poczłapały do sklepu w swych butach na gumowe paski.
Evelyn
popatrzyła na volkswagena z naklejonym napisem Z DROGI CHAMY.
Dwadzieścia
minut później dziewczyna i jej koleżanka wyszły ze sklepu w sam
raz na czas, by zobaczyć, jak ich wszystkie cztery felgi fruwają po
parkingu, kiedy Evelyn gruchnęła w volkswagena, cofnęła się i
walnęła weń raz jeszcze. Zanim rozhisteryzowane dziewczyny
dobiegły do samochodu, Evelyn zdążyła go prawie zupełnie
zmiażdżyć.
Ta wysoka
wpadła w szał, zaczęła się drzeć i szarpać za włosy.
-Jezu! Pani
zobaczy, co pani zrobiła! Zwariowała pani!?
Evelyn
wychyliła się z okna i powiedziała spokojnie:
-Spójrzmy
prawdzie w oczy, złotko, jestem starsza i mam większe
ubezpieczenie. - Po czym odjechała."
Do tego masa
przepięknych sentencji:
"...serce
może pęknąć, ale i tak bije dalej."
"Ci,
którzy cierpią, mówią najmniej."
"...Bóg
nigdy nie zamyka jednych drzwi, jeżeli nie chce otworzyć drugich."
Myślę, że
dojrzałe osoby zrozumieją treść, przekazy płynące z tej
książki, a opisana historia na zakończenie ułoży się w cudowną
całość. Jeśli jednak ktoś pogubi się w kolejno następujących
zdarzeniach – polecam obejrzenie filmu, który jest wspaniałym
dopełnieniem lektury.
Mogłabym
jeszcze pisać wiele, o bohaterach, opisanych wydarzeniach i samym
miasteczku, tylko co to Wam da. Wy musicie sięgnąć po tę powieść
i poczuć to, co ja czuję teraz.
"Teraz
Artis jest małym chłopcem, a jego mama gotuje w kuchni na zapleczu
kawiarni... Och, nie plącz się mamie pod nogami, dostaniesz
ścierką po głowie... Jest i
Ptaszyca, i Willie Boy... i słodki Jasper... jest i babcia Sipsey,
która macza chleb z mąki kukurydzianej w miodzie... panna Idgie i
panna Ruth... traktują cię jak białego...
i Kikutek... i Smokey Samotnik..."
I
co Wy na to, Kochani?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz