Dziś
przybywam do Was z "Awarią małżeńską", która
powstała we współpracy Nataszy Sochy i Magdaleny Witkiewicz.
O czym
przeczytamy w książce? - opis z okładki
"Jak
wygląda dom bez żon?
Pewnego dnia
Mateusz i Sebastian, dwaj obcy
sobie faceci,
stają się bliźniakami syjamskimi
złączonymi
wspólnym losem
tymczasowych
samotnych ojców.
Tylko czy
dadzą radę sprostać wyzwaniom?"
I kilka słów
ode mnie
Ewelina i
Justyna, jadąc autobusem 122 uległy wypadkowi. Kierowca starał się
uratować życie pewnego rudego kocura. Nie udało mu się to,
natomiast nasze bohaterki znalazły się w szpitalu – jedna z
poważnymi uszkodzeniami ręki, druga – nogi. Jak można się domyślić opieka nad dziećmi przypadła mężom poszkodowanych. Sebastian
Wiśniewski, mieszkający w pracy, od kiedy żona wyrzuciła go z
domu, musiał do niego wrócić i zająć się córką Emilką i
synem Brunonem (pierwszoklasistami), Mateusz zaś stał się
pełnoetatowym tatą 5-letniego Kacpra (uczulonego na gluten
przedszkolaka) i 11-letniej Olgi.
Moja wrażenia
Co tu dużo
mówić – książka ogromnie mi się spodobała, stała się
doskonałą odskocznią od czytanych w styczniu, poważniejszych,
innych tematycznie i smutniejszych lektur. Pochłonęłam ją podczas
kilku krótkich podejść – i to jest jej największa wada. ;)
Książka
kojarzyła mi się z programem telewizyjnym "Tata sam w domu",
który lubiłam nieraz sobie pooglądać.
Lektura
"Awarii małżeńskiej" wywołała we mnie przede wszystkim
moc radości – podczas czytania uśmiechałam się pod nosem,
śmiałam, a nieraz wręcz głośno rechotałam. Na szczęście
domownicy przyzwyczajeni są do takich nietypowych zachowań w moim
wykonaniu podczas czytania książek. ;)
Nasi
tatusiowie nie zostali oszczędzeni przez autorki. Sebastian i
Mateusz musieli poradzić sobie z codzienną opieką nad dziećmi,
przygotowaniem i odprawieniem ich do szkół, lekcjami, dietami,
obowiązkami domowymi, a oprócz tego: wszami, szczepieniem i nie
zawsze upragnioną pomocą teściowej (która, aby pomóc wprowadza
się nawet na jakiś czas do wnuków i zięcia).
Bardzo
polubiłam bohaterów książki: Ewelinę i Justynę, początkowo
nieokrzesanych ojców, wszystkie dzieciaki oraz Dżesikę – o
której więcej dowiecie się, czytając to przezabawne dzieło. ;)
Ogromnie
podobały mi się fragmenty, w których nasi męscy bohaterowie
uświadamiali sobie, jak piękne chwile z życia ich dzieci
przelatywały im gdzieś obok, a oni sami tak wiele tracili nie
biorąc w nich udziału. Dlatego uważam, iż taka szkoła powinna
spotkać każdego tatę (może nie koniecznie z połamaną małżonką)
– żeby ten i ów mógł uświadomić sobie, jak wiele traci –
nie zajmując się swoimi dziećmi i nie interesując się ich
sprawami na co dzień. Tyle, że z kolei każda z nas powinna
pozwolić tatusiowi na zajęcie się dziećmi. Chyba zbyt często
uważamy, że my zrobimy coś lepiej i nie dopuszczamy naszych mężów
do zadań, z którymi oni wcale nie gorzej by sobie poradzili (bo my
zrobimy to szybciej, lepiej), a później mamy pretensje, że panowie
"umywają ręce od obowiązków". Dlatego z drugiej strony
czasem i mamuśki ktoś powinien złapać "za łby", zatkać
usta – i dać panom możliwość wykazania się. ;)
Książka
uświadamia nam jak łatwo, żyjąc ze sobą na co dzień, zapominamy
o tym, za co pokochaliśmy naszego partnera, jak z dnia na dzień
przestajemy spędzać razem czas, doceniać wzajemne starania i
wpadając w tok codziennych obowiązków, coraz bardziej odsuwamy się od siebie. Bo przecież o związek trzeba dbać cały czas,
szczególnie, gdy trwa on dłużej, a w pakiecie mamy jeszcze dzieci,
którym trzeba poświęcać szczególnie dużo uwagi.
To może na
koniec kilka cytatów? :)
"Przed
pójściem do szkoły wszedł do apteki.
Cholera, co
za upokorzenie. Do tej pory kupował tu tylko prezerwatywy oraz
ewentualnie lekarstwa dla dzieci.
Tysiąc razy
wolałby teraz kupować prezerwatywy, nawet o smaku żurawiny, niż
preparat antywszowy.
Czuł się
dokładnie tak samo jak wtedy, gdy miał szesnaście lat i owinięty
szalikiem, w kapturze naciągniętym głęboko na twarz, oczywiście
w celach kamuflażu, kupował swoje pierwsze w życiu gumki. Założył
się wtedy z kolegą. Zakład wprawdzie wygrał, ale co się napocił
i nawstydził – to jego.
Teraz jednak
chciałby znowu być szesnastolatkiem, który nie ma pojęcia, że w
aptece kupuje się znacznie gorsze rzeczy niż paczka prezerwatyw.
Płyn na wszy... Znaczy przeciw wszom. Już nawet zakup sprzętu do
lewatywy wydawał mu się mniej upokarzający."
"Wieczorem
Mateusz wszedł pod prysznic, ale zanim odkręcił wodę, runął jak
długi, boleśnie się przy tym obijając. Wstał, ostrożnie macając
kolejne kości, bo jeszcze tylko tego brakowało, żeby dołączył
do Justyny. Na szczęście był cały, choć w pewnych okolicach
ciała zaczęły pojawiać się spore siniaki.
-Ostrożnie
z prysznicem. Jest zabezpieczony preparatem nabłyszczającym –
dobiegł go nagle głos teściowej, a Mateusz dałby sobie głowę
uciąć, że słyszał w nim nuty szyderstwa.
-To sobie
właśnie nabłyszczyłem dupę – szepnął tylko, po czym wziął
głęboki oddech i głośno podziękował za ostrzeżenie."
"-Wyczytałem
kiedyś, że kobieta jest jak otwarta książka. Wprawdzie o fizyce
kwantowej i po chińsku, ale otwarta..."
"-Znalazłem
go... - Głos Mateusza był jakiś dziwny. Lekko przyduszony, ale
wyraźnie wściekły.
-Kogo,
przepraszam, znalazłeś? - spytała Justyna. Swoją drogą, już
dawno nie słyszała tak podminowanego męża.
-Nie kogo, a
co. Twój tajny miecz laserowy. Szkoda tylko, że nie świeci!
Justyna
przez chwilę miała wrażenie, że Mateusz albo pomylił osobę, do
której chciał zadzwonić, albo się upił, albo po prostu
zwariował.
-Nie
zamierzasz mi tego w żaden sposób wyjaśnić? - Był naprawdę
wściekły.
-Mógłbyś
wyrażać się jaśniej? Powiedz od razu, kogo lub co znalazłeś, bo
kompletnie nie rozumiem, dlaczego mnie atakujesz? I przypominam ci,
że to kobiety są mistrzyniami w zawiłym przekazywaniu informacji,
więc nie próbuj mnie nieudolnie naśladować.
-Chcesz
jaśniej? Proszę bardzo! Znalazłem twój wibrator!..."
"Awaria
małżeńska" to książka którą przytulam do serca, kładę
na półce i za nic w świecie nie oddam. Zasili ona grono moich
ulubionych książek i będzie pocieszała w trudniejszych chwilach
mnie oraz moich znajomych.
A Wy?
Czytaliście już "Awarię małżeńską"? Jak Wam się
podobała? A może macie ją w planach?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz