"Zaginięcie"
Remigiusza Mroza to trzecia książka autora, po którą sięgnęłam.
Niestety pomyliłam kolejność i po "Kasacji" przeczytałam
"Rewizję". Kompletnie nie pasował mi w niej wątek Chyłki
i Zordona, który nijak nie pasował jako kontynuacja "Kasacji".
Gdy przeczytałam "Zaginięcie" upewniłam się, iż
pomyliłam się w doborze kolejności lektur. Nie popełnijcie tego
błędu co ja. ;) Pamiętajcie! Najpierw należy czytać "Kasację" (przypominam swoją recenzję), później
"Zaginięcie" (które dziś opisuję), a na końcu
"Rewizję".
"Zaginięcie"
– opis z okładki
"Trzyletnia
dziewczynka znika bez śladu z domku letniskowego bogatych
rodziców.
Alarm przez całą noc był włączony, a okna i drzwi zamknięte.
Śledczy nie
odnajdują żadnych poszlak świadczących o porwaniu
i
podejrzewają, że dziecko nie żyje.
Doświadczona
prawniczka, Joanna Chyłka, i jej początkujący podopieczny,
Kordian
Oryński, podejmują się obrony małżeństwa, któremu prokuratura
stawia zarzut
zabójstwa. Proces ma charakter poszlakowy, mimo to
wszystko
zdaje się wskazywać na winę rodziców – wszak gdy wyeliminuje
się to, co
niemożliwe, cokolwiek pozostanie, musi być prawdą..."
Moje wrażenia
po przeczytaniu lektury
"Zaginięcie"
to najlepsza książka z cyklu o Chyłce i Oryńskim. O ile seria ta
zafascynowała mnie to "Zaginięciem" autor kupił mnie
całkowicie. Dzięki tej kolekcji prawniczy kryminał stał się moim
ulubionym gatunkiem kryminału.
Remigiusz
Mróz wprowadza nas na salę sądową i pokazuje proces, tym razem
odbywający się jedynie na podstawie poszlak. Zaginęło dziecko, a
o jego zniknięcie (ba! raczej zabójstwo!) oskarżono rodziców.
Brak dowodów popełnienia przestępstwa, a nawet brak ciała, nie
wystarczają, aby uniewinnić oskarżonych o morderstwo. Istnieją
wszakże poszlaki.
Autor
książki pokazuje nam swoistą grę odbywającą się na sali
sądowej oraz poza nią. Grają prawnicy, świadkowie i oskarżeni.
Tak wiele przecież zależy od tego, jak zaprezentują się oni na
sali rozpraw. Liczy się już nie tylko to co mówią, ale również
jak się zachowują, albowiem to będzie miało wpływ na ich ocenę,
dokonaną przez ławników oraz sędziów.
Co więcej! Gra ta odbywa
się także poza salą rozpraw. Kiedy obrońcy, czy oskarżyciel chcą
rozeznać się w stanowisku zajmowanym przez drugą stronę –
spotykają się i na różne sposoby próbują wybadać stanowisko
przeciwnika z sali sądowej. Czasem informują się o nowo odkrytych
dowodach, niekiedy blefują, a wszystko po to, aby przekonać drugą
stronę do pomyślnego (dla siebie) zakończenia sprawy. A gra idzie
o wysoką stawkę. Niejednokrotnie wcale nie chodzi o prawdę, ale o
zyskanie popularności, czy wspięcie się o szczebel wyżej w
karierze adwokackiej. Z drugiej strony. Zadaniem przedstawiciela
sądowego może być obrona mordercy. Czy ten, będąc zabójcą,
przyzna się do tego? Niejednokrotnie (jak w powyższej książce)
dopiero na sali rozpraw – klienci ujawniają nowe fakty o których
wcześniej swych reprezentantów nie informowali. Podniesione przez
nich spostrzeżenia mogą być prawdziwe, ale nie muszą. Mogą
przecież służyć jedynie oczyszczeniu siebie z zarzutów. Zatem...
co jest prawdą?
Remigiusz
Mróz doskonale bawi się emocjami czytelnika. Przez całą książkę
– raz wskazuje na rodziców Nikolki jako na morderców, za chwilę
podrzuca tropy świadczące o ich niewinności. Właściwie... nie
robi tego nawet bezpośrednio, lecz tak zręcznie podsuwa
czytelnikowi domysły, iż ten sam przez cały czas bije się z
myślami, czy Chyłka i Oryński bronią niewinnych. Dopiero na końcu
książki poznajemy prawdę. Co więcej! Nie zawsze zgodna jest ona z
wyrokiem sądu.
Do tej gry
włączane są również media. Jeśli adwokaci mogą ugrać coś
dzięki opinii publicznej – korzystają z ich "pomocy"
organizując medialny show.
A zatem...
grają wszyscy! Oskarżeni, świadkowie, obrońcy i prokurator. Nawet
sami sędziowie, którzy w trakcie rozprawy starają się zachować
neutralne wyrazy twarzy, aby nie zdradzić adwokatom, na czyją
stronę przeważa szala zwycięstwa. Zainteresowani mają poznać ich
zdanie dopiero podczas ogłoszenia wyroku. A zatem...
"Będziemy
łgać, przeinaczać fakty, naginać prawdę, stosować manipulacje i
zastraszać ludzi?"
Książka
"Zaginięcie", podobnie jak "Kasacja" nie
ogranicza się do obrony klientów w sądzie. Chyłka i
Oryński poszukują dowodów, które mogły by świadczyć o
niewinności ich klientów. Prowadzą zatem prywatne śledztwo.
Dzięki temu zabiegowi publikacja staje się pełna akcji i napięcia,
za co tak wielu czytelników ceni twórczość Mroza. Dzięki temu
zabiegowi możemy wkroczyć do świata małej wiejskiej społeczności
oraz grona przemytników.
Publikacja
podejmuje temat zaginięcia 3-letniego dziecka, a ja jestem mamą
takiego właśnie malucha, zatem nic dziwnego, iż wciągnęła mnie
swą treścią. Jednak utrzymanie zainteresowania tym tomem autor
zawdzięcza również świetnemu stylowi pisania, ciekawym bohaterom,
wspaniałym, dowcipnym dialogom i nagłymi, niespodziewanymi zwrotami
akcji (dzięki którym często otwierałam usta ze zdumienia lub
wydobywało się z nich niecenzuralne słowo na k.... ;) ). Nie ma
takiej możliwości, aby czytelnik nie zaangażował się
emocjonalnie w czytaną powieść.
A jeśli
mowa o dowcipnych dialogach – to dla zachęty podzielę się z Wami
kilkoma wybranymi:
"-Szukamy
dzieciaka, Zordon. W tej chwili sprawę traktują jako zaginięcie,
więc nic nie stoi na przeszkodzie, by z nami współpracowali.
Musimy tylko znaleźć starszego sierżanta Satanowskiego z Zespołu
do spraw Poszukiwań i Identyfikacji Osób.
-Nazwisko
nie nastraja optymistycznie.
-Odezwał
się, Oryjski."
"Młody
prawnik nie miał czasu na przebranie. Zrzucił wprawdzie marynarkę,
ale dobre buty, nowe jeansy i wsadzona w nie koszula sprawiały, że
nieco się wyróżniał. Uznał, że może to być zarówno atut, jak
i gwóźdź do trumny. Musiał zaryzykować.
-Zordon –
powiedział.
-Co, kurwa?
Jak ten z Power Rangers?
-Mhm
– mruknął niechętnie Oryński, rozglądając się. - Wiesz, jak
jest.
-Nie
wiem.
-Mam
na imię Kordian – odparł aplikant i wzruszył ramionami. - Ktoś
kiedyś rzucił hasło, że 'Kordon, Zordon, jeden pies', i
przylgnęło jak gówno do ogona."
"-Nie
uczyli was na studiach o procesie poszlakowym?
-Może
uczyli, ale...
-Byłeś
zajęty planowaniem utraty własnej cnoty.
Oryński
spojrzał na nią bykiem.
-Teraz
to się dzieje trochę szybciej niż za twoich czasów – odparł. –
Rewolucja seksualna lat sześćdziesiątych zrobiła swoje.
Joanna
mruknęła coś pod nosem, a zaraz potem pojawił się kelner z dwoma
gorącymi daniami.
-Vegetariana
dla kogo? - zapytał z uśmiechem, patrząc na Chyłkę.
-Dla
ciamajdy – odparła, wskazując na chłopaka. – Ja nałogowo
przyjmuję mięcho.
-Prawdziwy
z niej drapieżnik – dodał Kordian."
"Schneller,
aplikancie – dodała, ruszając w kierunku drzwi.
-Myślałem,
że...
-Odpoczynek
ci chodził po głowie? - zadrwiła. - A co ty jesteś, Dalajlama,
żeby medytować? Prawnik jest od działania, a imitacja prawnika od
pomagania mu w tym. Więc wstawaj i pomagaj.
Oryński
niechętnie podniósł się z miejsca.
-Myślałem,
że zażyjemy trochę snu – odburknął. - Prowadziłem pół nocy.
-Sen?
Co to takiego?
-Chyłka...
-Masz
na myśli ten moment, kiedy mrugam?"
A co ponad
to? No cóż... romans wisi w powietrzu ;)
"-Pewnie
– odparł, opierając się o futrynę. - Mogłabyś na przykład
stwierdzić, że nie warto zaprzepaszczać tego, co mogłoby nas
połączyć, tylko dlatego, że wiąże nas stosunek określony przez
Prawo o prokuraturze i Naczelną Radę Adwokacką."
Książkę
polecam wszystkim, gdyż jest to najlepszy kryminał, jaki
kiedykolwiek wpadł mi w ręce.
A Wy? Znacie
Mroza? Co polecacie mi przeczytać teraz? :))
Prostackie słownictwo, zero wiedzy o postępowaniu karnym oraz przewidywalne zakończenie.
OdpowiedzUsuń