Witajcie! :)
Dziś już
ostatnia część testowych opowieści. Zapraszam!
Napiszę Wam
o testowaniach z:
TestMeToo
oraz Nestle
Do mojego
pierwszego testowania z TestMeToo dostałam się w sierpniu, a do
testów otrzymałam słodko – pikantny sos Chili z Tao Tao.
Moją
relację ze smakowania sosu Tao Tao możecie zobaczyć tutaj:
Sos kosztuje
ok. 7 zł
Drugie moje
testowanie z TestMeToo odbyło się niedawno i dotyczyło płynu do
prania Vizir Fresh Flowers.
O moich
wrażeniach z testu możecie przeczytać tutaj:
Koszt płynu
do prania Vizir to ok. 20 zł
Na wizaz.pl
zarejestrowana byłam od ponad roku i wytrwale wypełniałam ankiety
– nie bardzo wierząc w to, iż do jakichkolwiek testów się
dostanę. A tu niespodzianka. Do dwóch testowań dostałam się
niemal jednocześnie.
Pierwsza
wiadomość sprawiła mi ogromną frajdę. Okazało się bowiem, iż
dostałam się do oceny zestawu Dove Hair Therapy do włosów
dojrzałych (z linii Youthful Vitality).
Wcześniej
przez długi czas walczyłam z łupieżem i nie stosowałam
oddzielnie szamponu i odżywki, a jedynie szampony typu "2 w 1".
Długo też po otrzymaniu zestawu Dove miałam problem z wyrażeniem
opinii o nim, zwłaszcza, że głowę myję 2 razy w tygodniu, a
trudno po krótkim czasie oczekiwać wyraźnych efektów działania
produktów. Postanowiłam zatem dać sobie czas na jego wypróbowanie
i... zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Stosuję szampon i odżywkę
z tej serii, bez kremu BB (wydał mi się on zbędnym kosmetykiem,
obciążającym włosy i dogłębniej go nie testowałam – zrobię
to w późniejszym czasie). Z dwóch stosowanych kosmetyków
(szamponu i odżywki) jestem bardzo zadowolona. Wprawdzie nie
uzyskałam efektu włosów o większej objętości, jednak stały się
one miękkie i bardziej lśniące. Po użyciu odżywki o wiele
łatwiej się je rozczesuje po umyciu. Na razie tyle. Może w
późniejszym czasie pokuszę się o zrecenzowanie tych kosmetyków.
:)
Koszt zestawu
Dove to ok. 60 zł
Wkrótce
otrzymałam drugą paczkę od wizaz.pl. Byłam bardzo zaskoczona, bo
nie zdążyłam przeczytać informacji, że dostałam się jeszcze do
innych testów. Z zaciekawieniem otwierałam paczuszkę, a odnalazłam
w niej... emulsję do kąpieli Emolium dla naszego szkraba. :)
Emulsja nie
pieni się, nie myje się nią skóry dziecka, a tylko dodaje do
wody, która zyskuje przez to delikatnie biały kolor. Przyzwyczajona
do płynu do kąpieli Oillan, który cudownie się pieni i wspaniale
czyści skórę dziecka – nie przekonałam się do tego specyfiku,
choć nie ujmuje przez to jego właściwościom. Emulsja delikatnie
myje skórę dzieciątka, natłuszcza i nie podrażnia jej.
Emulsja
Emolium (400 ml) kosztuje ok. 40 zł
Oprócz
opisanych testowań miałyśmy przyjemność z Wiktorią (naszym
maluszkiem) uczestniczyć w testowaniu jogurcików Nestle o smaku
gruszki. Co interesujące, produktów nie trzeba przechowywać w
lodówce, gdyż przez cały czas zachowują odpowiednią temperaturę do podania dziecku. Nasze maleństwo zajadało się nimi z
wielkim smakiem. :))
4 jogurciki
Nestle kosztują ok. 10 zł
Koszt
opisanych przeze mnie dziś produktów, które otrzymałam do testów
to 137 zł.
Gdy dodamy
do tej kwoty 291 zł (cena produktów opisanych przeze mnie w
1 części dotyczącej moich testowań) oraz 321 zł (z
drugiego posta na ten temat) otrzymamy niebagatelną kwotę – 749
zł. Większość produktów, tych lub im podobnych,
musiałabym kupić i tak.
Każdemu z
nas potrzebne są: środki do prania, jedzenie, kosmetyki do ciała,
czy włosów. Ja potrzebowałam również w ostatnim okresie wielu
produktów przydatnych po urodzeniu dzieciątka i szczęśliwie część
z nich zdobyłam na portalach marketingu i rekomendacji.
Co jeszcze?
Ogromną frajdę sprawiało mi: testowanie produktów, polecanie ich
znajomym (wspaniale było, gdy mogłam podzielić się z nimi
próbkami), zdawanie relacji z testów na odpowiednich portalach.
Poznałam wiele produktów, których prawdopodobnie nie miałabym
okazji wypróbować – gdyby nie ich testowanie.
Przy okazji
dziękuję za zaufanie osobom odpowiedzialnym za fakt otrzymywania
przeze mnie produktów do wypróbowania i możliwość ich oceny.
No i
oczywiście, czekam, Kochani, na komentarze od Was. :*)
Super :) Ja na wizaz nie mam szczęścia :/ Vizir też testowałam, nie był zły ale brak miarki dozującej był uciążliwy.
OdpowiedzUsuńMi się na wizaz jeszcze nie udało :(
OdpowiedzUsuńNa wizaz.pl testowałam już kilka razy. Teraz brakuje mi czasu na branie udziału w konkursach, testach itd.
OdpowiedzUsuńI ja nie mam zbyt wiele czasu na zgłaszanie się do akcji testowych oraz konkursów, ale kiedy mam chwilkę i nadejdzie wena twórcza na kreaywne zgłoszenie, to zasiadam do komputera, wysyłam zgłoszenie i ściskam kciuki. Takie akcje dają mnóstwo emocji i radości, kiedy się do nich zakwalifikujemy. A i oszczędzić można sporo pieniędzy, masz rację :)
OdpowiedzUsuń