środa, 14 czerwca 2017

Unboxing w zdjęciach, czyli wielki stos książek od wydawnictwa Szara Godzina

W piątek spotkała mnie wspaniała niespodzianka. Spodziewałam się paczki z książkami od Pana Ireneusza z wydawnictwa  


Oczekiwałam kilku książek do recenzji i konkursów. Tymczasem kiedy kurier włożył mi do rąk paczuchę, ważącą prawie 6 kilogramów – byłam niesamowicie zaskoczona. Córcia pomagała otwierać mi tę ogromną, cudowną pakę z radością.





Dorwałam się do niespodzianki i znalazłam się w prawdziwym raju książkoholika. Sami zobaczcie jakie cuda do mnie przybyły.





A jakby tego było mało w oczach dwoiło mi się i troiło. ;)






Jak myślicie? Co taka ilość egzemplarzy oznacza dla Was? 
(...)
Zgadliście! :D
Wkrótce nas wszystkich czeka wspaniała uczta z wydawnictwem Szara Godzina. Recenzje, konkursy i zabawa na 102. :D Już mam pewne pomysły. Koniecznie śledźcie blog, aby niczego istotnego nie przegapić.
Za tę ogrooomną, niesamowitą pakę dziekuję mojemu książkowemu Aniołowi Wydawcy – Panu Ireneuszowi. :D

Czy któraś z tych pozycji wpadła Wam w oko? A może jakieś z nich czytaliście i podpowiecie innym – o które tytuły warto zawalczyć szczególnie?  

poniedziałek, 12 czerwca 2017

(Przedpremierowo) W XIX-wiecznym majątku - moje wrażenia po lekturze "Wilczego dworu" Magdaleny Kordel

Gdy dowiedziałam się, że jedna z moich ulubionych pisarek, Magdalena Kordel, napisała powieść osadzoną w wieku XIX-stym, od razu zapragnęłam ją przeczytać. Miałam szczęście, gdyż książka ta jeszcze przedpremierowo wpadła w moje ręce za sprawą Pani Kasi z wydawnictwa

Przeczytałam ją i czym prędzej przybywam do Was z moimi wrażeniami. Czy "Wilczy Dwór" polubiłam tak samo, jak współczesne publikacje autorki? Zapraszam na moją opinię.


Opis książki pochodzący z jej okładki

"Życie Kosntancji już raz legło w gruzy. Dzięki własnej sile i determinacji stanęła na nogach. Jest panią dużego majątku, ale trzyma się na uboczu, wiedzie spokojne, choć samotne życie. Jej powiernicą jest ochmistrzyni Pelasia. Kiedy po wielu latach do jej dworu przyjeżdża Jan, Konstancja jest przekonana, że stoi za tym coś więcej niż chęć spotkania z dawną miłością. Z niezwykłą siłą wracają wspomnienia i uśpione uczucia: rozpacz po śmierci męża, powstanie listopadowe, rozstanie z najlepszą przyjaciółką. Wizyta Jana sprawia, że Konstancja zaczyna inaczej patrzeć na otaczający ją świat i ludzi, dostrzega sprawy, które dotąd umykały jej uwadze. A to dopiero początek zmian. Co musi się stać, by jej życie wróciło do dawnego rytmu?"
Moje wrażenia

"Córka wiatrów" pochłonęła mnie od pierwszych stron. Z przyjemnością poznawałam historię Katarzyny oraz powstania Wilczego Dworu, a następnie wkroczyłam w świat XIX-wiecznego majątku, nad którym pieczę 12 lat wcześniej, po śmierci swego męża, objęła Konstancja – pełna hartu ducha, siły, stanowczości, ale także ciepła i wrażliwości kobieta. Sposób, w jaki prowadziła dwór wywołał moje skojarzenia z Betsabą Everdene, prowadzącą farmę po wuju w "Z dala od zgiełku". Konstancja od samego początku ogromnie przypadła mi do serca. Podobnie jak i inne, doskonale wykreowane postacie: wciąż toczące spory rezydentki Marta i Jadwiga, "charakterna" ochmistrzyni Pelasia, furman Józek, czy teść pana doktora – Dionizy. Pozostałe osoby, choć nie pokochałam ich w takim stopniu, jak te wymienione powyżej, również bardzo zaciekawiły mnie swoimi osobowościami: Zielarka – Czarownica Margocha z Bagien, przyjaciel Konstancji z casów młodości – Jan, czy łotr spod ciemnej gwiazdy – Sępiński.
Na kartach powieści wiele się dzieje. Jan, znajomy Konstancji przyjeżdża na jej dwór ze złymi nowinami i szykuje się do pojedynku z zarządcą Sępińskim, który, jak się okazuje, skrzywdził wielu ludzi. Ciężarna Katarzyna podobno oszalała i przebywa u Margochy na bagnach, a pan doktor przeżywa rozterki miłosne. Zarządzanie dworem i sprawowanie należytej opieki nad jego mieszkańcami oraz zadośćuczynienie krzywd, które ich spotkały wymaga stałej uwagi Konstancji, a tymczasem ktoś jeszcze potrzebuje jej pomocy. Czy kobieta poradzi sobie z problemami, które spadną jej na głowę? Czy znajdą się przyjaciele na których pomoc będzie mogła liczyć? A w końcu, czy skorzysta z tej pomocy? Aby się tego dowiedzieć – sami musicie przeczytać "Córkę wiatrów".
Nie mogłabym pominąć tajemniczości towarzyszącej opowieści. Intrygujący błękitny salonik, który nie wywołuje przyjaznych uczuć i w którym wiszą portrety przodków Konstancji, wszystkowiedząca Zielarka, zwiastujący złe nowiny czerwony księżyc, tajemniczy głos w ogrodzie i przeraźliwe wycie wilków – to wszystko stwarza niesamowitą, zdumiewającą i nieco demoniczną aurę.     
Pierwszy tom "Wilczego dworu" wzbudzał we mnie ciekawość i wywołał wiele emocji. Uśmiechałam się, czytając o rzeczach przyjemnych, śmiałam, gdy Marta i Jadwiga odbywały ze sobą utarczki słowne oraz gdy prym wiodła Pelasia albo teść Doktora. Z napięciem śledziłam losy bohaterów. Czasem popadałam w zadumę, melancholię, a zdarzyło się, że i łzy zakręciły mi się w oczach.
Powieść jest tak cudowna, iż niemal przez nią płyniemy. Oczyma wyobraźni dostrzegamy tworzone przez Magdalenę Kordel obrazy i opisane przez nią sytuacje. Mnie osobiście nawet biegające wokół dziecko nie przeszkodziło w lekturze. ;) Czytamy rozdział za rozdziałem i trudno nam się oderwać od książki, a nim się spostrzeżemy dobiegamy do jej końca. W tym momencie część fascynującej historii "Wilczego dworu" pozostaje za nami. Poznaliśmy moc ciekawych zdarzeń, interesujących postaci, ale jeszcze nie wszystkie zagadki zostały rozwiązane, nie wszystkie drzwi dworu przed nami otwarto. Nie pozostaje nam nic innego oprócz czekania na kolejne tomy tego fascynującego dzieła.
Cóż mogę dodać? Jeśli chcecie przeczytać ciekawe powieści, które miejsce mają w czasach współczesnych – sięgnijcie po książki z serii Malownicze (recenzja "Wymarzonego domu") lub Uroczysko (tutaj znajduje się kilka słów na temat "Uroczyska", a tu moja opinia o "Sezonie na cuda"). Gdy zapragniecie poznać cudowną współczesną opowieść wigilijną – chwyćcie po "Aniołado wynajęcia", natomiast jak zechcecie znaleźć się w XIX-wiecznym dworze – poznajcie "Córkę wiatrów".

Lubicie takie książki? Czytaliście już "Córkę wiatrów"? A może macie jej lekturę w planach?  

niedziela, 11 czerwca 2017

Czy "Deniwelacja" Remigiusza Mroza zachwyciła fankę Chyłki i Oryńskiego?

Jak wiecie nie jestem wyjątkiem i należę do grona fanów twórczości Remigiusza Mroza. Przepadam za serią z Chyłką i Oryńskim. Nie miałam wcześniej przyjemności czytania trylogii (bo miała to być trylogia) z Forstem, jednak kiedy pojawiła się "Deniwelacja", najnowszy tom tego cyklu – postanowiłam koniecznie po niego sięgnąć. Jak wypadło moje pierwsze spotkanie z komisarzem Forstem? Oto odpowiedź. :)


Opis książki pochodzący z portalu Lubimy Czytać

"Gdzie jest Wiktor Forst?
To pytanie zadają sobie zakopiańscy śledczy, gdy topniejący w Tatrach śnieg odsłania makabryczny widok na zboczach Giewontu. Odnalezione zostają zwłoki grupy kobiet, których za życia nic ze sobą nie łączyło.
Żadna wycieczka nie zaginęła zimą na szlakach, a wszystkie ofiary wypadków w górach zostały odnalezione. W dodatku na ciałach nie ma żadnych śladów świadczących o tym, by doszło do zabójstw. Kiedy w Zakopanem znikają jednak kolejne kobiety, nie ma wątpliwości, że na Podhalu pojawił się seryjny zabójca.
Policja odkrywa ślad prowadzący do Wiktora Forsta. Problem polega na tym, że nikt nie wie, gdzie od roku przebywa były komisarz…"

Moje wrażenia po lekturze "Deniwelacji"

Jako, iż czytanie zdecydowałam się rozpocząć od czwartej części serii – musiałam liczyć się z tym, że o wspomnianych w książce faktach, które miały miejsce w jednym z wcześniejszych tomów cyklu - nie będę wiedziała i nie wszystko może być dla mnie do końca zrozumiałe. Okazało się jednak, że nawiązania do poprzednich tomów zupełnie nie przeszkadzały mi w odbiorze lektury, a raczej rodziły zachętę do poznania całej serii.
Książkę czytałam z przyjemnością, wywoływała we mnie wiele emocji, szczególnie jednak przemożną ciekawość, dotyczącą treści lektury oraz złość na bohaterów, gdy postępowali w niezgodny z moimi wartościami sposób. W pewnym momencie zastanawiałam się, czy Forst (robiąc to, co robił w powieści) byłby w stanie logicznie myśleć i działać. Z kolei jedna z postaci, pobita do nieprzytomności – zbyt szybko wróciła do formy (według mnie). Ale co ja tam mogę wiedzieć o takich sytuacjach, gdy sama w tej materii doświadczenia nie posiadam (na szczęście ;) ). Te dwie drobne kwestie nie wpłynęły jednak na moją ocenę całości dzieła.
Remigiusz Mróz stworzył ciekawych bohaterów, choć zaczynam zauważać, iż śledczy z różnych jego serii książkowych nagminnie popadają w uzależnienia (jeśli nie w alkohol, to w narkotyki ;) ). Niemniej jednak kreacja bohaterów jest ciekawa (nie tylko głównych, ale również pobocznych). Wiktor Forst, Dominika Wadryś – Hansen, jej współpracownicy, Siergiej Wasilijewicz Bałajew, dziewczyny u niego zatrudnione, a nawet (a może w szczególności) postać mordercy – godne są uwagi. Żadna z tych postaci nie jest nudna i sztampowa, a ich portery psychologiczne w większości są ciekawe i rozbudowane.
Akcja, jak to u Mroza, rozgrywa się szybko. Nie brakuje zaskoczeń, za które wprost uwielbiam książki autora. Toczące się między bohaterami dialogi rozbawiają, niczym te w mojej ulubionej serii (między Chyłką i Oryńskim).
W "Deniwelacji" mamy do czynienia z narkotykami, mafią i prostytucją. W Zakopanem odkrywane są kolejne ciała zamordowanych, poznajemy przemyślenia mordercy (od których niejednokrotnie przechodziły mi ciarki po plecach), obserwujemy pracę śledczych oraz wydarzenia rozgrywające się w mafijnym świecie – co sprawia, iż z jeszcze większą ciekawością śledzimy losy bohaterów.
Fakt, iż część akcji rozgrywa się w Słupsku, moim rodzinnym mieście – dla mnie osobiście dodał kolorytu całej historii. Miło było w książce Remigiusza przeczytać nazwę tak bliskiej mi miejscowości, choć wydarzenia, które spotkały w niej bohaterów – nie były pozytywne. ;)
Podczas lektury bardzo ciekawiło mnie, kto okaże się mordercą. Kolejno odkrywane przez autora fakty siłą rzeczy narzucały na myśl osoby potencjalnych zabójców, a ostateczne rozwiązanie zagadki – zaskoczyło i usatysfakcjonowało mnie. Nie spodobało mi się natomiast zakończenie dotyczące samego Forsta, ale nie będę spojlerowała. ;)
Sama książka porywa dynamiką akcji, kreacją bohaterów, dialogami i emocjami jakie wywołuje w czytelniku. Bardzo się cieszę, że "Ekspozycja" stoi na mojej półce, bo teraz z przyjemnością sięgnę po poprzednie części tej serii. :) 

Czy Wy podobnie jak ja uwielbiacie książki Remigiusza Mroza? Czytaliście "Ekspozycję", "Przewieszenie", "Trawers", "Deniwelację"? Jak je oceniacie? Czy również popadliście w Mrozoholizm? ;) 

piątek, 9 czerwca 2017

Już wkrótce w cyklu "Polscy autorzy polecają"

Ostatnio w cyklu "Polscy autorzy polecają" o najlepszych książkach mówiły: Dorota Gąsiorowska, Anna Kasiuk i Anna Sakowicz. Jeśli chcecie dowiedzieć się jakie książki uznały za najciekawsze zajrzyjcie tutaj. Tymczasem zobaczcie, czyje odpowiedzi będziecie mogli poznać w najbliższym czasie.

Małgorzata Falkowska



Monika Sawicka



Jakub Małecki



Krystyna Mirek



Agnieszka Lingas - Łoniewska



Natasza Socha



Iwona Banach



Katarzyna Zyskowska - Ignaciak



Małgorzata Warda



Edyta Świętek



Małgorzata Kursa



Iwona Mejza


Czy znacie książki tych autorów? Może pozycje któregoś z nich uważacie za szczególnie godne polecenia? Na czyje odpowiedzi z wymienionych tutaj osób będziecie czekali najbardziej?

czwartek, 8 czerwca 2017

Śladami historii - "Czekoladowy tort z Hitlerem" Emmy Craigie

Książka "Czekoladowy tort z Hitlerem" ogromnie zaciekawiła mnie już w chwili, gdy po raz pierwszy zauważyłam ją w zapowiedziach wydawniczych maja. Miałam szczęście i około tygodnia temu za sprawą pani Ewy z wydawnictwa Bellona pozycja ta wraz ze wspaniałym upominkiem trafiła w moje ręce. Jeśli macie chęć zerknąć na paczuszkę, jaka do mnie przyszła zapraszam tutaj. Tomik pochłonęłam tego samego dnia, w którym go otrzymałam. Natomiast, jeśli pragniecie dowiedzieć się, jakie wrażenie na mnie wywarł – zapraszam do przeczytania posta.


 Opis książki, pochodzący z jej okładki

"AGONIA III RZESZY OCZAMI 12-LETNIEJ DZIEWCZYNKI
22 kwietnia 1945 roku, ciasny, duszny berliński bunkier – ostatnia wojenna siedziba Adolfa Hitlera. Pod ziemię, na zawsze, schodzą także Joseph i Magda Goebbels wraz z sześciorgiem dzieci. Najmłodsza, Heidrun, ma cztery lata, najstarsza, Helga – dwanaście.
Wokół radosnych dzieci do samego końca toczy się przerażająca gra pozorów. Ale Helga Goebbels widzi i rozumie o wiele więcej, niż dorośli są w stanie przypuszczać. Swoje przejmujące obserwacje i wspomnienia zapisuje w sekretnym dzienniku.
Świetnie udokumentowana opowieść o upadku Niemiec z perspektywy dziewczynki stała się prawdziwą wydawniczą sensacją. Bezsensowna śmierć szóstki niewinnych dzieci, zamordowanych przez matkę, pozostanie na zawsze symbolem obłędu nazistowskiej ideologii"
Moje wrażenia po lekturze książki

Gdy chodziłam do szkoły – historia nigdy nie była moją mocną stroną. Nauka pamięciowa dat, wydarzeń, postaci, przysparzała mi niemałych problemów. Do dziś dnia uczniowie poznają na tym przedmiocie dużą ilość suchych faktów historycznych. Gdyby nauka pokazywała wydarzenia w podobny sposób, w jaki opisane są one w publikacjach, takich jak: "Czekoladowy tort z Hitlerem" uczniowie znacznie więcej wiedzy historycznej byliby w stanie przyswoić, a poznane wydarzenia w ich pamięć i serca zapadałyby zdecydowanie na dłużej. Młode pokolenia całkiem inaczej odbierały i traktowałyby historię oraz dzieje swego i innych narodów, niż ma to miejsce obecnie, gdzie nauka tego przedmiotu stanowi dla większości nieprzyjemny obowiązek.
Gdy otrzymałam książkę postanowiłam zajrzeć do niej na chwilę, aby zobaczyć w jaki sposób jest napisana. Kilka godzin później z ciężkim sercem zakończyłam czytanie, wspominając bezsensowną śmierć sześciorga niewinnych dzieci Josepha i Magdy Goebbels oraz mnóstwa bezbronnych obywateli żydowskich. Trudno przejść obojętnie wobec tak wstrząsających wydarzeń i takiej lektury.
Wydawać by się mogło, iż wojna nie dotyczyła dzieci wychowujących się najbliżej osób siejących terror. Jednak nie jest to do końca prawdą. Dzieci te nie miały wyłącznie pięknego, radosnego życia. Te starsze czuły, że obok nich coś się dzieje, mimo, iż rodzice nie informowali ich o tym. Helga Goebbels czuła, że zejście z rodziną do bunkra Hitlera oznacza coś niepokojącego, podanego jej przez matkę cyjanku najpewniej nie przyjęła spokojnie, lecz próbowała bronić się przed jego połknięciem. Dzieci Goebbelsów stały się w pewnym momencie maskotkami (chorego już, bliskiego poniesienia klęski nazisty), które wraz z rodzicami trwały przy nim do ostatnich dni – śpiewając piosenki, opowiadając wierszyki oraz odgrywając przedstawienia. Stały się kukiełkami w widowisku swoich rodziców oraz jednej z najmroczniejszych postaci w historii – Hitlera.
W książce przeplatają się wątki spokojnego bytu podopiecznych Goebbelsów z początków II wojny światowej z ostatnimi dniami ich życia, spędzonymi w bunkrze dyktatora. Ukazuje ona dzieciństwo i młodość Magdy Goebbels oraz sposób postrzegania świata przez rodziców otrutych dzieci, którzy wręcz przesiąknęli polityką Hitlera.
Podczas lektury fotografowałam najbardziej interesujące cytaty. Nie mogłabym nie przytoczyć tu kilku z nich. Ich treść niejednokrotnie mną wstrząsała, bądź ukazywała nieznane mi fakty z życia dyktatora.  

"Nasz wódz przybył, aby z samego serca Berlina dowodzić walkom przeciw rosyjskim hordom. Jesteśmy tutaj, by okazać mu wsparcie. Papa mówi, że mamy wielkie szczęście, mogąc zademonstrować w ten sposób naszą lojalność. Mówi, że to niezwykle ważny moment w naszej historii i że to zaszczyt móc w nim uczestniczyć. Nasza odwaga jest wzorem dla wszystkich niemieckich obywateli. Jesteśmy bardzo blisko zwycięstwa, jak twierdzi. Osobiście sądzę, że nie można mówić o odwadze, kiedy nie ma się żadnego wyboru."

"Tak wiele budynków zostało zbombardowanych. Niektóre rozpadły się w drobny mak, inne pokazują obnażone wnętrza, kwieciste tapety, kominki i drzwi prowadzące donikąd. Wczoraj, jadąc z wyspy, widzieliśmy matki, które, ubrane w płaszcze, gotowały wśród ruin jedzenie przy ogniskach, i brudne, bose dzieci, przykucające wokół ognia. Nie wiem, skąd mieli jedzenie, bo większość sklepów nie ocalała. Przejechaliśmy obok płonącego domu – wielkie, żółte płomienie wypełzały przez okna, a sąsiednie budynki stały niewzruszenie na swoich miejscach, jak gdyby nic się nie stało. Helmut twierdził, że widział trupa powieszonego na latarni. Być może kłamał."

"Mimo deszczu, niebo od wschodu płonęło czerwienią, tam gdzie toczyły się walki z Rosjanami. Heide myślała, że to zachód słońca, i klaskała, ponieważ niebo wyglądało przepięknie. Ona nie odróżnia wschodu od zachodu. Mamusia mówi młodszym dzieciom, że odgłosy dział to grzmoty piorunów, ale jakoś nigdy nie pytają, dlaczego codziennie, szaleją burze, nawet wtedy gdy świeci słońce.
Czuję się bardzo samotna."

Książka zawiera zdjęcia Hitlera, jego najbliższych współpracowników i rodziny Goebbelsów oraz dwa listy (pisane przez Josepha i Magdę Goebbels, gdy przebywali w bunkrze) – przez co opisana historia staje się czytelnikowi jeszcze bliższa.


Joseph Goebbels z córkami Helgą, Hildegard, Hedwig, Holdine i Heidrun oraz synem Helmutem. Imiona dzieci zaczynały się na literę "H" na cześć Hitlera.


Hitler ze swoją ulubienicą Helgą Goebbels, córką ministra propagandy Rzeszy

Litery w publikacji są duże, a rozdziały krótkie, napisane i kończone w taki sposób, że natychmiast pragniemy poznać kolejne, dlatego książkę czyta się bardzo szybko. Chwilami miałam wątpliwości, czy zastosowany język (doskonała składnia zdań, niektóre przemyślenia) właściwy jest dla 12-letniej dziewczynki, jednak nie zmienia to faktu, iż lektura była dla mnie naprawdę interesująca. Poznałam epizody dotyczące życia Hitlera oraz jego współpracowników o których wcześniej nie słyszałam, i wraz z Helgą spędziłam ostatnie dni jej życia w bunkrze kanclerza Rzeszy. Jest to książka o której nieprędko zapomnę i której lekturę szczerze polecam.


A Wy? Czytaliście tę publikację? A może polecicie mi inną, podobną książkę, dzięki której mogłabym zagłębić się nieco w historię?