Stało się! Po lekturze "Cienia
burzowych chmur" (moja opinia) i "Łąk kwitnących purpurą"
(recenzja) – patronatu, z którego jestem najbardziej dumna i długim oczekiwaniu, za sprawą Pani
Ani z wydawnictwa
trafiła w moje ręce kontynuacja
cyklu, a mianowicie "Drzewa szumiące nadzieją". Czy
trzeci tom cyklu spełnił moje oczekiwania i spodobał mi się
równie mocno jak poprzednie?
Opis książki (pochodzący z okładki)
"Drzewa szumiące nadzieją to
trzeci już tom nowohuckiej sagi Spacer Aleją Róż. Tym
razem autorka zabiera nas do najmłodszej dzielnicy Krakowa u schyłku
lat 50., kiedy to doprowadzeni do ostateczności antykościelnymi
działaniami władzy robotnicy podejmują desperacką walkę w
obronie krzyża będącego symbolem nie tylko wiary, ale także
wolności. Coraz częściej buntują się przeciw ograniczeniom
narzucanym przez władzę ludową. Wychowani w chrześcijańskich
tradycjach, podejmują bezpardonową walkę o zgodę na budowę
kościoła. W mieście dochodzi do krwawych starć z jednostkami
Milicji Obywatelskiej wspieranymi przez Oddziały ZOMO. Na tle
historycznych wydarzeń rodzina Szymczaków powiększa się, przeżywa
wzloty i upadki, a za zryw w obronie wiary i samostanowienia będzie
musiała zapłacić wysoką cenę."
Moje
odczucia
Trzeci
tom sagi "Spacer Aleją Róż" czyta się równie doskonale
jak poprzednie części. Edyta Świętek odznacza się lekkim piórem,
niesamowitą wrażliwością i umiejętnością wprowadzenia
czytelnika w opisywaną historię do tego stopnia, iż ten
najchętniej pochłonąłby całą książkę przy jednym podejściu,
a kiedy przychodzi mu oderwać się od lektury – myślami wciąż
pozostaje przy bohaterach powieści i przeżywa historie, jakie ich
spotkały. Pisarka nie daje nam możliwości nudzenia się podczas
pochłaniania jej dzieł i dostarcza nam mnóstwa emocji. Od
ciekawości, poprzez smutek, strach, niepewność o losy bohaterów,
zaskoczenie, po drobne chwile wypełnione radością lub śmiechem.
"Drzewa
szumiące nadzieją" przedstawiają dalsze losy rodziny
Szymczaków (rozgrywające się na tle zmieniającej się historii
powojennej Polski i komunizmu) i doskonale ukazują czytelnikowi
tamten okres. Sama byłam wówczas dziewczynką i dzięki lekturze
serii mogłam wrócić pamięcią do znanych mi rzeczy i niektórych
wydarzeń z tamtych czasów. Czytając o pierwszych telewizorach,
pralce Frania, samochodach (syrena, żuk), czasopismach ("Miś",
"Świerszyk"), słuchowisku "Matysiakowie",
wyborach Miss Polonia uśmiechałam się, gdyż kojarzą się one
nieodłącznie z moim dzieciństwem. Miałam jednak również
możliwość przypomnienia sobie dramatycznych wydarzeń i ważnych
postaci z tamtego okresu (Karol Wojtyła, Józef Cyrankiewicz,
Stanisław Radkiewicz, czy Władysław Gomułka), o których dowiadywałam się później, będąc
już starszą i bardziej świadomą osobą. Jednak saga "Spacer
Aleją Róż" to doskonała lekcja historii będąca nie tylko
wspomnieniem dla osób, które żyły w tamtych czasach, ale także
wartościowa nauka dla młodych pokoleń. Nauka, której podejmujemy
się z zaciekawieniem i przyjemnością.
Niecierpliwie
wyczekiwałam chwili, w której będę mogła poznać dalsze losy
rodziny Szymczaków, a teraz, po ich poznaniu, znów niespokojnie
będę wyczekiwała ukazania się "Szarości miejskich mgieł".
Podczas lektury pisarka wielokrotnie zaskakiwała mnie biegiem
wypadków. Cieszyłam się, gdy członkowie familii odnosili sukcesy,
odnajdowali miłość, gdy pojawiali się nowi potomkowie, i
cierpiałam, gdy los po raz kolejny boleśnie ich doświadczał.
Niektórzy bohaterowie postępowali zgodnie z wpojonymi im zasadami,
innym zdarzało się błądzić. W tej części wielokrotnie
zaskoczył mnie Andrzej, jego postępowanie niezgodne było z
wyznawanymi przeze mnie (i jego rodzinę) zasadami. Krystyna, w
dalszym ciągu zazdrosna o sukcesy siostry – również
niejednokrotnie ukazuje swoje negatywne oblicze. Podobnie Kazimiera –
żona Leszka. Pisarka jednak daje nam możliwość wejrzenia w myśli
i uczucia bohaterów, poprzez co znajdujemy czasem usprawiedliwienie
dla ich postępowania. Łatwo jest bowiem oceniać kogoś, jeśli
nigdy nie było się "w jego skórze" i nie "przeszło
w jego butach". Bohaterowie różnią się między sobą, często
są niezgodni, gdy jednak kogoś z rodziny spotyka zły los –
pozostali wychodzą mu z odsieczą. To jedna z lekcji, którą my,
współcześni powinniśmy wyciągnąć z tej historii. Troska o
innych i jedność.
Zakończenie
– ech... po raz kolejny rozłożyło mnie na łopatki.
Z
całego serducha polecam lekturę tej wspaniałej serii.
A Wy?
Mieliście przyjemność zapoznać się już z tą historią? A może
polecicie mi inne książki autorki, po które koniecznie powinnam
sięgnąć w pierwszej kolejności?
Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.
OdpowiedzUsuń