Dopiero październik. Za
oknem szaruga, szalejący wiatr i deszcz przeplata się jeszcze czasem ze słonecznym
dniem, a ja przybywam z powieścią zimową, która otuli Was niczym
śnieżna kołderka i ogrzeje ciepłem płynących z niej słów.
Podczas lektury zapragniecie znaleźć się w pewnej różowej
kamienicy, w której dawniej znajdowała się przedwojenna, rodzinna
cukiernia prowadzona przez pokolenia i już gdy przekraczało się jej próg czuć było zapach doskonałych wypieków, o których do dziś krążą
legendy. Pewnie pomyślicie "Pokręciło kobiecinę. Do Bożego
Narodzenia jeszcze 2,5 miesiąca, a ona ze Świętami wyskakuje".
Tymczasem... historia którą się dziś z Wami podzielę nie bez
powodu opisywana jest przeze mnie dziś. W końcu rozpoczęła się
"wiele przedgrudni temu". ;)
Opis książki "Serce
z piernika" (pochodzący z jej okładki)
„Klementyna –
mistrzyni pachnących pierników – całe życie spędziła na
walizkach. W najbardziej niespodziewanych momentach babcia Agata
brała ją za rękę i ruszały w nieznane. Dziś w oczach swojej
córeczki Dobrochny bohaterka dostrzega własną niepewność i
strach na widok babki szykującej się do drogi. Klementyna już wie,
że przyszedł czas, by zmienić swoje życie i zacząć spełniać
najskrytsze pragnienia. Ale co ma z tym wspólnego lukrowana piętrowa
kamieniczka jak ze snu?
Serce z piernika
przeniesie cię w świat, w
którym najważniejsza jest siła marzeń, a cuda – duże i małe –
zdarzają się wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebujesz.”
Moje wrażenia po lekturze
Kiedy dowiedziałam się,
iż Magdalena Kordel napisała powieść świąteczną, która wydana
będzie 25 października stwierdziłam, iż koniecznie czym prędzej
muszę ja przeczytać. Do lektury zabrałam się niemal tego samego
dnia, w którym ją otrzymałam i, mimo niewielkiej ilości czasu na
czytanie – pochłonęłam w ciągu 3 wieczorów.
Z przyjemnością
wkroczyłam do świata Klementyny (Tyśki), choć życie jej nie było
szczególnie szczęśliwe i charakteryzowało się głównie mnogością
"wybojów". Denerwowałam się czytając, że w momencie,
gdy babcia Janina ma swoje dziwne "ataki", pakuje walizkę
i wyrusza w podróż – Klementyna nie chcąc podać babci zastrzyku
uspokajającego – łapie za rączkę swoją córeczkę Dobrusię i
podążą za starszą kobietą w podróż do obcych miejsc, czekając
aż jej "napad" minie. Z całego serca pokochałam
uczuciową, wrażliwą, nad wyraz gadatliwą i szczerą do bólu
dziewczynkę. Prowadzone przez nią rozmowy niejednokrotnie
wywoływały u mnie śmiech. Z czasem polubiłam również główną
bohaterkę (choć nie do końca rozumiałam jej początkowe
zachowanie) oraz starszą panią. Moje pozytywne uczucia wzbudziła
też Irmina (przyjaciółka Tyśki) oraz wątek przyjaźni między
kobietami. Uważam, że każda kobieta powinna mieć przy sobie taką
przyjaciółkę.
Chętnie uczestniczyłam w
życiu pewnego małego miasteczka i jego społeczności.
Społeczności, w której każdy każdego zna i trudno pozostać
anonimowym, a jeśli w czyimś życiu dzieje się coś istotnego to z
pewnością osoba ta znajdzie się „na językach”. Szczęśliwie
na niezbyt długo. ;) Takie miejsca jak to opisane w książce mają
jednak swój ogromny urok, ponieważ ludzie w nich nie mijają się
obojętnie i są dla siebie życzliwi. Przypomniało mi się moje
dzieciństwo. Mieszkałam na wsi (choć była to duża wieś), w
której znali się wszyscy mieszkający w okolicy. Sąsiedzi z
przyjemnością sobie pomagali, kiedy zaszła taka potrzeba i zawsze
można było liczyć na wsparcie. Obecnie moja rodzinna wieś jest
zdecydowanie większa. Tereny polne wykorzystane zostały pod
zabudowę, przybyło wielu nowych mieszkańców, wzrosła
anonimowość. W zasadzie znam już tylko najbliższych sąsiadów.
Ludzie w większości ograniczają się do grzecznościowego „dzień
dobry” i zaszywają się w swoich domach. My, współcześni, nie
jesteśmy otwarci na innych tak, jak to było za czasów naszych
rodziców. Miło jednak było podczas lektury powspominać
dzieciństwo, zwłaszcza, że nie tylko ja wróciłam wspomnieniami
do czasów młodości. Zdarzało się to również bohaterom książki.
Uśmiech na ustach
pojawiał mi się za każdym razem, gdy czytałam o Tyśce
wypiekającej i zdobiącej pierniki lub wracającej wspomnieniami do
czasów, gdy to jej babcia rządziła w kuchni.
„Pociągnęła nosem i
dopiero teraz poczuła, że kuchnię wypełnia aromat świeżo
upieczonych ciastek. Wyczuwała lekką nutę wanilii, rozgrzewającą
woń cynamonu i szczyptę czegoś nieokreślonego, ale to właśnie
tym zawsze pachniał dom, gdy babka piekła. Bez względu na to, czy
spod jej rąk wychodziły pulchne baby, rozparte dumnie drożdżówki,
wypełniające szczelnie blaszki makowce, skromne makaroniki, czy
pachnące Bożym Narodzeniem pierniki, powietrze przesycone było tym
czymś, co kojarzyło się z ciepłem, bezpieczeństwem, ogniem
płonącym na kominku i światłem w oknie, które zawsze czekało na
tego, kto akurat był nieobecny. I zawsze w tym momencie w domu
zaczynała się dziać magia.”
Cudowne opisy pewnej
szczególnej wystawy sprawiały, iż miałam ochotę znaleźć się w
wykreowanej przez pisarkę zimowej scenerii i nie zważając na
panujący dookoła ziąb cieszyć oczy tą piękną ekspozycją.
Jeśli sięgniecie po książkę – z pewnością podzielicie moje
pragnienia.
Nie odkładajcie zakupu
powieści na późniejszy okres ze względu na jej wczesną, jak na
święta, premierę – 25.10.2017r. Jest to naprawdę doskonały
dzień na wydanie tej publikacji, gdyż książka porusza nie tylko
temat Świąt Bożego Narodzenia. Nie brakuje w niej również
„wizyt” na cmentarzu oraz wspomnień zmarłych bliskich, a jak
wiadomo Wszystkich Świętych tuż, tuż.
Czytając tę historię
niejednokrotnie poczujecie smutek, bo wybojów na drodze do szczęścia
bohaterów będzie sporo, jednak zakończenie z pewnością wywoła w
Was uczucie radości, a gdy zamkniecie książkę „Serce z
piernika” nabierzecie ochoty, aby upiec te przepyszne ciasteczka.
Najlepszą opowieścią
wigilijną w moim odczuciu wciąż pozostaje „Anioł do wynajęcia”
(moja recenzja) Magdaleny Kordel, ale
jeśli pragniecie odrobinę odpocząć przy ciekawej lekturze lub
macie chęć wprowadzić się w przedświąteczny nastrój – ta
powieść również będzie do tego idealna.
Za egzemplarz recenzencki
z całego swojego serducha dziękuję Pani Katarzynie z wydawnictwa
A Wy? Czytaliście już w
tym roku jakąś świąteczną historię? Kiedy, według Was, warto
sięgać po takie opowieści?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz