Jedną z
zapowiedzi wydawniczych maja była książka "Najmroczniejszy
sekret" Alex Marwood. Piękna, intrygująca okładka i opis
sprawiły, iż nabrałam ogromnej ochoty, aby ją przeczytać. Miałam
szczęście, gdyż niedługo potem książka trafiła w moje ręce
dzięki sprawującej pieczę nad blogerami Pani Katarzynie z
wydawnictwa
Jeśli
jesteście ciekawi, jak odebrałam tą pozycję zapraszam do dalszej
lektury posta.
Opis z okładki
książki
"Impreza z
okazji 50. urodzin Seana Jacksona miała być niezapomnianym
wydarzeniem. Wykwintne dania, strumienie szampana, doskonała muzyka
i wytworni goście. Wieczór nie kończy się jednak tak, jak wszyscy
planowali... Uczestnikami imprezy wstrząsa wiadomość o zaginięciu
jednej z bliźniaczek, córek jubilata. Trzyletnia Coco rozpłynęła
się w powietrzu. Ani policyjne dochodzenie, ani zakrojone na szeroką
skalę poszukiwania nie przynoszą żadnego efektu, a bliscy
przestają się łudzić, że dziewczynka kiedyś do nich wróci.
Dwanaście lat
później pogrzeb Seana stanie się okazją do ponownego spotkania
uczestników feralnego przyjęcia. Napięta atmosfera i przemilczane
fakty sprawią, że na jaw zaczną wychodzić pilnie strzeżone
sekrety, a wśród nich również ten najmroczniejszy."
Moje wrażenia
Gdy skończyłam
lekturę "Najmroczniejszego sekretu" kilka minut siedziałam
na łóżku trzymając książkę w rękach i nie mogąc otrząsnąć
się ze zdumienia, a uwierzcie, że zdarza mi się to niesamowicie
rzadko. W zasadzie pamiętam może jeden taki przypadek. Wrażenia,
jakie zaserwowała mi Alex Marwood to istny kołowrót emocji. Jednym
razem autorka wciągała mnie w wir wydarzeń, niczym rwący nurt
rzeki, intrygowała, a książka pochłaniała mnie całkowicie. Przy
kolejnym fragmencie dostawałam taką informację, iż ląd usuwał
mi się spod stóp, nie dowierzałam temu, co czytam i szeroko
otwierałam ze zdumienia usta. Innym razem irytowało mnie to, co
czytałam (przedstawione koleje losu) i złorzeczyłam pod nosem, a
zdarzały się też takie chwile, że fragmenty książki miałam
ochotę ominąć, gdyż najzwyczajniej w świecie – nudziły mnie.
Dawno podczas czytania książki nie przeżywałam tak wielu
skrajnych emocji. A może o to w tym wszystkim chodziło? ;)
Początkowo
miałam problem z zaangażowaniem się w historię przedstawioną w
"Najmroczniejszym sekrecie", a przeskoki czasowe, duża
liczba postaci, zbędne opisy (np. ubrań, które mieli na sobie
bohaterowie) i zmienne narracje – dodatkowo mi to utrudniały.
Jednak w chwili, gdy udało mi się "wbić" w treść oraz
zrozumieć naprzemienność przedstawionych zdarzeń – powieść
wręcz chłonęłam. Rozdziały kończyły się w takich momentach,
że nie mogłam odłożyć książki na półkę.
Alex Marwood
wykreowała świat egoistycznej, rozpuszczonej i snobistycznej elity.
Świat dorosłych i rodziców, którzy nigdy nie dojrzeli do tych
ról. Gdy bohaterowie dowiadują się, że na urodzinach Seana nie
będzie opiekunki dla ich dzieci – nie przejmują się tym.
Zostawiają dzieci pod opieką jednej z córek, młodej dziewczyny, a
sami bawią się "na całego". Kłamstwa, alkohol,
narkotyki, imprezy, zdrady – to niemal ich życie codzienne.
Większość z nich trudno obdarzyć choćby odrobiną sympatii.
Odgrywają między sobą przyjaciół, ludzi światowych i na
poziomie, a w rzeczywistości nie potrafią w swoim towarzystwie
bawić się bez narkotyków, a gdy ktoś z nich umiera – niewiele
ich to obchodzi. Ważniejsze jest to, jak wypadną na pogrzebie, jak
będą postrzegani przez dziennikarzy i społeczeństwo oraz czy
śmierć danej osoby nie będzie niosła za sobą strat materialnych
dla nich.
Kreacja kilku
postaci bardzo mnie zainteresowała. Ogromnie polubiłam dwie z córek
(żonatego czterokrotnie) Seana: Mily (córkę z jego pierwszego
małżeństwa) oraz Ruby (siostrę bliźniaczkę zaginionej 3-latki).
Ogromnie żal mi było Claire, matki poszukiwanej, choć też nie
była to postać zupełnie kryształowa. Ciekawiła mnie Simon, którą
poznajemy jako podkochującą się w Seanie 15-latkę. Jej historia
mną wstrząsnęła, a najbardziej zaskakujące, wywołujące moje
wzburzenie momenty w książce (oprócz fragmentów dotyczących
zaginionej Coco) – były związane właśnie z nią.
Spodobała mi
się narracja prowadzona przez Mily (wspomnianą już córkę z
pierwszego małżeństwa Seana). To właśnie ona wraz z Ruby
przedstawiają nam świat dzieci, których opiekunowie się rozwiedli
i nie interesują się nimi specjalnie. Poznajemy ich uczucia i
stosunek wobec rodziców, ich kolejnych partnerów, przyrodniego
rodzeństwa. Autorka uświadamia nam, jak skomplikowane jest życie
takiej dziatwy. Niby jest to poboczny temat w książce, jednak w
moim odczuciu to naprawdę mocna strona książki.
Akcja
"Najmroczniejszego sekretu" toczy się niejednostajnie. W
momencie gdy zaangażowałam się w jej treść, czytałam o
wydarzeniach związanych z zaginięciem Coco oraz poszukiwaniem
prawdy na temat jej historii przez Mily – z wielkim zaciekawieniem
i dość szybko przewracałam kolejne strony książki. Zdarzały się
jednak momenty, w których zaczynałam się nudzić i miałam chęć
je ominąć, np. gdy czytałam w co bohaterowie byli ubrani
(stanowczo za dużo było takich opisów) lub jakieś poboczne, moim
zdaniem zbędne wątki, akcja bezsensownie zwalniała i nie działo
się nic istotnego. Mimo wszystko ciekawa byłam dalszych wydarzeń,
rozwiązania zagadki zaginięcia Coco oraz zakończenia książki.
Ostatecznie byłam zaskoczona i usatysfakcjonowana.
Mimo pewnych
niedociągnięć – warto było przeczytać tę książkę i jestem
bardzo zadowolona, że miałam możliwość się z nią zapoznać.
Jeśli Alex Marwood napisze kolejną powieść – z zaciekawieniem
po nią sięgnę. A kto wie? Może któraś z poprzednich powieści
pisarki mnie skusi? Zwłaszcza, że ich oprawy i wydania naprawdę
kuszą.
A Wy?
Czytaliście już "Najmroczniejszy sekret"? A może inną
książkę Alex Marwood? Jak je oceniacie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz