W czasach
szkolnych historia nie należała do moich mocnych stron. Masa liczb,
dat, wydarzeń – suchych faktów, którymi nabija się głowy
uczniom – bardzo opornie trafiała do mojej pamięci. ;) Po mniej
więcej 15 latach od zakończenia edukacji zdecydowałam się sięgnąć
po popularną ostatnio (ze względu na jej wznowienie) książkę
historyczną. Ta pozycja to "Królowie przeklęci"
Maurice'a Druona. Dziś zapraszam Was na moją ocenę tej pozycji. :)
Kilka słów
na temat fabuły.
Dwóch
templariuszy, wielki mistrz Jakub de Molay i prowincjał Normandii
Gotfryd de Charnay, na podstawie wymuszonych torturami zeznań,
zostaje skazanych na śmierć poprzez spalenie na stosie. W chwili
wykonywania wyroku...
"Niespodziewanie
głos wielkiego mistrza przebił się przez zasłonę ognia i
dosięgnął każdego z osobna, jakby templariusz zwracał się do
wszystkich. Z zadziwiającą mocą, którą już pokazał przed Notre
Dame, Jakub de Molay wykrzyknął:
-Hańba!
Hańba! Patrzycie, jak giną niewinni, bądźcie przeklęci! Bóg was
osądzi.
Dosięgnął
go płomień, paląc jego brodę, włosy, w sekundę pożerając
papierowy czepiec. Przerażony tłum zamilkł. Wydawało się, że w
ogniu umiera szalony prorok. Potworny głos wydobył się z twarzy w
ogniu:
-Papieżu
Klemensie!... Rycerzu Wilhelmie!... Królu Filipie!... Powołuję Was
przed sąd Boży, przed którym zjawicie się w ciągu roku, aby
otrzymać słuszną karę! Przeklinam was! Niech wasze rody będą
przeklęte aż do trzynastego pokolenia!...
Płomienie
ogarnęły usta wielkiego mistrza, dusząc ostatni krzyk starca.
Potem przez chwilę, która zdawała się ciągnąć w
nieskończoność, walczył ze śmiercią. Wreszcie sznur pękł,
jego ciało zgięło się i upadło w żar. Tylko jego wyciągnięta,
do szczytu szczerniała ręka wystawała z płonącego stosu."
Ten właśnie
moment staje się dla nas początkiem historii francuskich władców:
Filipa IV Pięknego, Ludwika X Kłótliwego, ich bliższych i
dalszych krewnych, współpracowników, przyjaciół i wrogów. Od
tej chwili poznajemy historię "Królów przeklętych".
Moja opinia o
książce
Książka
składa się z trzech części, a mianowicie: "Król z żelaza",
"Zamordowana królowa" oraz "Trucizna królewska".
Na jej końcu znajdują się noty historyczne
odwołujące się do przypisów w książce. Warto je śledzić
podczas czytania, by bliżej poznać i zrozumieć ważne pojęcia
oraz zobrazować sobie opisane wydarzenia (z ich dokładnymi lub
przybliżonymi datami) dotyczące historii Francji. Za notami
historycznymi znajdują się drzewa genealogiczne,
dzięki którym zdecydowanie łatwiej można zorientować się, kto
jest kim w powieści, albowiem do czynienia mamy tutaj z całą
feerią różnorakich osobowości. Ja początkowo miałam problem z
orientacją w tym, kto odgrywa jaką rolę na łamach książki i
robiłam notatki na ten temat. Na szczęście dość szybko
"wkręciłam się" w fabułę i później bez problemu
odróżniałam bohaterów, ich sympatie i antypatie. Warto jednak
zwrócić uwagę na wspomniane drzewa genealogiczne, ponieważ
oszczędzą one czytającemu zagubienia, które mi towarzyszyło w
początkach przygody z "Królami przeklętymi".
Historia
"Królów przeklętych" zupełnie nie kojarzy mi się z
historią, jakiej uczono nas w szkole. Czytając książkę miałam
raczej wrażenie poznawania kolejnych kart arcyciekawej powieści.
Powieści, w której występują: królowie i królowe, ich rodziny,
oddani im podwładni (ministrowie, koadiutorzy, dowódcy...),
kochanki oraz kochankowie. Na jej łamach spotykamy: zakonników,
bankierów, szlachtę oraz zwykłych obywateli, którzy
niejednokrotnie muszą zmagać się z własnymi problemami, ogromnymi
podatkami, biedą i śmiercią, podczas gdy królowie opływają w
dostatki niemiłosiernie zadłużając skarb państwa.
"Królowie
przeklęci" to lektura pełna: zdrad, intryg i knowań,
nienawiści, bezwzględnej walki o władzę i wpływy. Tutaj niczyja
pozycja nie jest pewna, a żadna z osób nie jest powszechnie
szanowana. Dla jednych król wydaje się być sprawiedliwym,
wspaniałym władcą, gdy tymczasem inni życzą mu rychłej śmierci.
Jednego dnia bohaterowie wynoszeni są na postument, kolejnego
upadają na samo dno. Nikt nie może być pewien nikogo i niczego.
Potwierdza to historia templariuszy, którzy powszechnie cenieni
przez króla i przez państwo – nagle, kompletnie niespodziewanie,
na podstawie nieprawdziwych oskarżeń, zostają postawieni przed
sąd, skazani na tortury, a następnie na śmierć. Podobnie, kiedy
umiera król, najbliżsi i oddani jemu współpracownicy, nagle, w
wyniku intryg, mogą zostać oskarżeni przez jego następcę o
nieuczciwe kierowanie sprawami państwa. Ich los, w momencie śmierci
ich władcy, jest niepewny. To nie jest świat z bajek, gdzie
królowa, u boku kochającego męża, wielbiona przez tłumy, opływa
w dostatki. To historia prawdziwych władców – w której żony i
mężowie zostają poślubieni sobie ze względu na pochodzenie oraz
stan posiadania. Tu nie ma mowy o miłości i długim oraz
szczęśliwym życiu.
Po śmierci
monarchy, często nagłej (śmierci przecież nikt nie planuje), w
wieku lat 18 – dwudziestu kilku, jako następca, młody król
zasiada na tronie i musi przejąć sprawy państwa.
Sprawy o których często nie ma pojęcia, z którymi spotyka się
niejednokrotnie po raz pierwszy. Oczywiście nowemu władcy
towarzyszą doradcy (ministrowie, członkowie rodziny i spoza niej).
Komu jednak należy wierzyć? Kto ma w danej kwestii rację? Nie jest
prostą sprawą być królem. Jak okazuje się, niełatwo również
jest być władcy poślubioną.
Książka
podczas czytania wymaga skupienia. Raczej nie potrafiłabym jej
czytać przy włączonym telewizorze lub podczas krótkich przerw w
pracy. Jednak, gdy już można się na niej skoncentrować –
otwiera przed nami naprawdę interesujące światy. Barwne, nieraz dość drastyczne opisy – zapierają dech w piersiach i sprawiają, iż z
łatwością jesteśmy w stanie je sobie wyobrazić. Ta powieść
budzi emocje. Nie sposób chłonąć ją bez zaangażowania. Czytając
jeden z opisów przedstawiający śmierć pewnych braci miałam
ciarki na ciele. Żal mi ich było, ponieważ zdążyłam już ich
polubić. Co z tego, iż postępowali niecnie. ;)
Krew się
ściele na kartach książki, śmierć towarzyszy nam bezustannie.
Przyzwyczajamy się do bohaterów. Jednych darzymy sympatią, innych
najchętniej sami pozbawilibyśmy życia i nie wiemy, w którym
momencie przyjdzie nagle nam się z nimi pożegnać. Niestety także
z tymi, których zdążyliśmy polubić.
Ogromnie
podoba mi się zastosowanie w książce narracji wieloosobowej.
Dzięki niej możemy poznać tę samą historię z punktu widzenia
różnych postaci. Ogromnie spodobało mi się również
przedstawianie przez autora myśli poszczególnych bohaterów, dzięki
czemu ci ostatni stają się nam bliżsi. Czasem, słuchając
powieści z różnych ust – sama zastanawiałam się czy dana osoba
jest bohaterem pozytywnym, czy negatywnym i nie zawsze potrafiłam
odpowiedzieć sobie na to pytanie. Bardzo mi się to spodobało.
Człowiek przecież nie jest z założenia tylko dobry lub wyłącznie
zły. Każdy z nas czasem kieruje się emocjami, stawia swoje sprawy
ponad potrzeby innych, nikt z nas nie jest całkowicie pozbawiony
własnych uczuć, emocji czy pragnień.
Bohaterowie
są różnorodni i barwni. Jednych z nich lubimy, innych nie znosimy
i złoszczą nas, gdy tylko pojawiają się na kartach powieści. Co
do jeszcze innych trudno się nam ustosunkować jednoznacznie. Jednak
łączy ich jedno, są prawdziwi, ludzcy, mają swoje silne i słabe
strony. W końcu królowie, królowe i ich poddani – nie są
lalkami. To ludzie z krwi i kości, i takimi przedstawił ich w swej
powieści Maurice Druon.
Cóż mogę
dodać... taką historię to ja mogę poznawać. :))
Moi drodzy!
Czytaliście już "Królów przeklętych"? A może macie tę
książkę w planach? Co o niej sądzicie? To pierwsza powieść
historyczna, jaką przeczytałam i spodobała mi się ogromnie. A Wy
lubicie książki z tego gatunku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz