"Szczęśliwy
dom" Krystyny Mirek to moje trzecie spotkanie z twórczością
autorki. Podobnie jak w przypadku książek "Miłość z jasnego nieba" oraz
"Pojedynek uczuć" (którego recenzja pojawi się na blogu
wkrótce) – i tym razem lektura przysporzyła mi wiele radości.
Od początku
czytadełko skojarzyło mi się z serialem "M jak miłość",
który do tej pory lubię oglądać. W obu przypadkach mowa o
starszym, długoletnim stażem, szczęśliwym małżeństwie (w
serialu to Mostowiakowie, w książce Zagórscy), mieszkającym w
domu na przedmieściach (w filmie to Lipnica, znajdująca się na
przedmieściach Warszawy, a w książce Lipowo w okolicach Krakowa),
posiadającym czworo dorosłych już dzieci (w serialu jest mowa o
trzech córkach i synu, w powieści o czterech córkach). Na terenie
posesji obu rodzin znajdują się jabłoniowe sady. Podobnie, w
przypadku obydwu małżeństw (Mostowiaków i Zagórskich), którzy
zapewnili swoim wychowankom szczęśliwe dzieciństwo, pojawia się
poczucie, że coś jest nie tak. "Dzieci, które wyrosły w tak
niezwykłej atmosferze, nie potrafią dobrze ułożyć sobie życia". Co więcej, już na początku książki
czytamy o zbliżającej się czterdziestej rocznicy ślubu państwa
Zagórskich. Czyż nie podobnie rozpoczynał się wspomniany przeze
mnie serial?
"M jak
miłość" otrzymało Złotą Telekamerę w plebiscycie Tele
Tygodnia (co oznacza, iż trzykrotnie wygrało plebiscyt) i do tej
pory przyciąga przed ekrany mnóstwo widzów. Taki sam sukces wróżę
powstającej właśnie sadze mojej ulubionej polskiej autorki. A mam
ku temu poważne podstawy. Jedną z nich jest pochłonięcie przeze
mnie "Szczęśliwego domu" w zaledwie jedną noc – Noc Książkoholików i
zauroczenie tą cudowną powieścią, drugą – fakt sprzedania
całego nakładu w jednym ze sklepów internetowych (chyba Empik) w
rekordowym tempie. Jeśli dobrze pamiętam książki rozeszły się w
ciągu zaledwie dwóch dni od premiery. Jednak, o ile książka i
film posiadają podobne treści (przynajmniej jeśli chodzi o
początki) oraz klimat – sukces "Szczęśliwego domu"
będzie całkowicie niezależny od sukcesu wspomnianego filmu.
Powieść sięgnie po laury zwycięstwa ponieważ to naprawdę
interesująca obyczajówka. Czyta się ją bardzo przyjemnie i
pochłania w rekordowym tempie. Trudno się od niej oderwać, gdyż
przy końcu każdego rozdziału pragnie się przeczytać choć jedną
kartkę więcej, a później jeszcze jedną, i jeszcze...
Gdziekolwiek
zaprowadzi nas pisarka – pragniemy pozostać. Zarówno w pełnym
miłości domu Zagórskich, sadzie (w którym gałęzie drzew uginają
się od jabłek pachnących tak, iż niemal sami to czujemy), klinice
weterynaryjnej prowadzonej przez Julię (każdy z nas chciałby
leczyć swojego zwierzaka w takim miejscu), a także, co najbardziej
przypadło mi do gustu, księgarni pana Jana, która trwa "na
przekór realiom i wbrew potężnej, niedawno wyrosłej konkurencji". Uwierzcie
mi, że każdy kto kocha książki pragnąłby znaleźć się w takim
miejscu. Pan Jan poświęca swoim klientom wiele czasu, do każdego
podchodzi indywidualnie i dla każdego stara się dobrać odpowiednią
lekturę. Książki można wybierać czytając ich fragmenty przy
szklance herbaty, skomponowanej osobiście przez pana Jana, z
różnorodnych liści i owoców. Księgarz organizuje festiwale,
konkursy oraz wykłady, zaprasza na spotkania autorów książek.
Czytając o księgarni połączonej z herbaciarnią sama zapragnęłam
taką mieć. Obawiam się jednak, iż nie przetrwałaby konkurencji,
mimo swojego ogromnego uroku.
W książce
odnajdujemy nawiązania do takich dzieł, jak "Władca
Pierścieni", "Romeo i Julia", czy serii "Jeżycjada"
Małgorzaty Musierowicz. Ogromnie podobał mi się opis, w którym
Jan zaczął czytać nową książkę. Zobaczcie sami. :)
"Bardzo
lubił ten moment, kiedy przewracał stronę tytułową i wchodził w
nowy, nieznany świat. Bo choć napisano już tyle powieści, a on
wiele z nich w ciągu swojego życia przeczytał, pisarze wciąż
potrafili go zaskoczyć. Stworzyć dzieło, które miało moc, by
całkowicie pochłonąć czytelnika. Uwielbiał to uczucie i wciąż
niestrudzenie szukał takich porywających powieści."
Wspomnienie
malinowego chruśniaku Leśmiana, wrzosowisk, czy okładka powieści
obyczajowej z kwiatem bzu – spowodowały niemal ciepło na moim
sercu. :)
Pierwszy tom
sagi Krysi Mirek opowiada o: rodzinie oraz rodzinnych więzach,
miłości, zazdrości, zdradzie, samotnym macierzyństwie,
bezpłodności, szczęściu, lecz przede wszystkim o poszukiwaniu
samego siebie i swego miejsca we współczesnym świecie.
Bardzo
podoba mi się różnorodność postaci stworzonych przez autorkę.
Pisarka doskonale przedstawiła ich osobowości, a także natężenie
myśli i emocji kłębiących się w głowach bohaterów w różnych
sytuacjach. Opisane osoby wzbudziły moje ciepłe uczucia, choć
nieobce są im błędy, a ich myśli nie zawsze były czyste,
pozbawione złości, czy zgodne z moimi przekonaniami.
Podczas
lektury wytrwale kibicowałam siostrom Zagórskim, aby odnalazły
swoją drogę w życiu, by udało im się osiągnąć wytyczone cele
oraz by potrafiły pogodzić się z tym, co nieuniknione. Najmocniej
trzymałam kciuki za starającą się o dziecko Gabrysię,
szczególnie gdy okazało się, że w swej pogoni za maleństwem może
utracić inną, bardzo ważną w swym życiu wartość. Uczyłam się
od niej życiowej mądrości, jakiej z powodu ogromnej
emocjonalności, często mi brakuje. ;) Postanowiłam w pewnych
trudnych, a jednocześnie istotnych dla mnie kwestiach pokierować
się słowami bohaterki:
"-Każdy
ma wybór (...) Nie jestem odpowiedzialna za Twoje zachowanie, tylko
za własne. Zrobiłam błąd, ponoszę konsekwencję."
Z pozoru
banalne stwierdzenie, a jakże często o tym zapominamy. :)
Nie mogę
doczekać się kolejnego tomu tej ciepłej, uroczej opowieści.
Pozwólcie,
iż podsumowując moje wrażenia z lektury tego dzieła ponownie
posłużę się zawartymi w nim słowami:
"Jest
tutaj wszystko (...) Słodycz i gorycz, jakieś pikantne przyprawy i
łagodny aromat. Nic nie dominuje, a jednak każdy smak jest wyraźnie
wyczuwalny. To po prostu mistrzostwo!" :))
A Wy?
Mieliście już przyjemność znaleźć się w Lipowie? Zgadzacie się
z moją opinią na temat książki? A może dopiero planujecie
zajrzeć do domu Zagórskich lub to lektura nie dla Was? Koniecznie
podzielcie się ze mną swoimi spostrzeżeniami. :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz