Po
przeczytaniu książki "Dla Ciebie wszystko" z
przyjemnością i zaciekawieniem sięgnęłam po kolejną pozycję
Katarzyny Michalak. Z entuzjazmem wzięłam się za czytanie tym
bardziej, iż okazało się, że "W imię miłości",
podobnie jak poprzednia książeczka należy do całej serii, zwanej
serią owocową.
Bardzo
chciałam poznać historię małej Ani, którą (jako już dorosłą
kobietę) znałam z poprzedniego czytadełka. Tomik pochłonęłam w
ciągu dwóch dni, czyli jeszcze szybciej, niż "Dla Ciebie
wszystko". Autorka ponownie stanęła na wysokości zadania i
uradowała mnie swoją książeczką ogromnie.
Opowieść o
życiu Ani pochłonęła mnie całkowicie i z zapartym tchem
przewracałam kolejne strony książki, by poznać jej dalszy ciąg.
Oczywiście najbardziej ciekawiło mnie, jak zakończy się historia
śmiertelnie chorej mamy Ani.
Ania
chwilami wydawała mi się postacią bardzo nierzeczywistą. Oto
10-letnia dziewczynka, której poważnie chora mama dodatkowo popadła
w depresję – podejmuje się opieki nad rodzicielką. Brakuje jej
pieniędzy na zaspokojenie podstawowych potrzeb, tj. leki dla mamy,
czy choćby jedzenie, więc zakłada profil na Allegro i wyprzedaje
książki z domowej biblioteczki. Dziewczynka dba o to, aby zawsze
być schludnie ubraną i przygotowaną do lekcji, ponieważ zdaje
sobie sprawę z faktu, że wówczas nikt w szkole nie zauważy, jakie
ma problemy. Obawia się, że jeśli władze szkolne lub ktoś z
otoczenia pozna jej sytuację – ona sama trafi do sierocińca,
dlatego skrzętnie się kamufluje.
Zdaję sobie
sprawę, że dzieci w różnych trudnych sytuacjach życiowych są w
stanie jakoś sobie radzić, jednak czy 10-latek mógłby dźwigać
aż taki ciężar i radzić sobie przy tym, jak nasza bohaterka?
Wydaje mi się, że nie.
Podobnie jak
w "Dla Ciebie wszystko" mamy do czynienia z sytuacją, w
której dwie osoby (bohaterki) przeżywają dokładnie to samo. Mało
tego – rzecz dotyczy mamy i córki. Każda z nich w wieku 17 lat
ulega porywowi namiętności, na skutek którego zachodzi w ciążę
i później zostaje sama z dzieckiem na wychowaniu. Jak dla mnie –
duże te zbieżności sytuacyjne.
I znowu, jak
w poprzedniej książce Kasi Michalak – kompletnie te drobne
"błędy" (subiektywne błędy) nie przeszkodziły mi bym
cieszyła się lekturą, z zaciekawieniem przewijając jej kolejne
strony, wzruszając się i wzdychając z wrażenia podczas czytania.
"W imię
miłości" to nie tylko opowieść o Ani i jej mamie. Poznajemy
jeszcze całe grono innych, interesujących postaci i ich historie.
Są to: Ned, Edward, Maria, redaktor Weronika, czy w końcu wredna
Marlenka. Naprawdę warto sięgnąć po książkę by bliżej ich
poznać.
W tym
wszystkim popadłam chyba w Michalakomanię, bo w mojej biblioteczce
już znalazło się pięć kolejnych książek pani Katarzyny. ;)
Zazdroszczę Ci tego, że masz tą chwilkę by czytać. Ja mam tyle spraw na głowie, że brakuje mi czasu na wszystko :/
OdpowiedzUsuńTo wszystko kwestia priorytetów. Też nie mam zbyt wiele czasu. Ale pewnie jak wrócę do pracy, będzie jeszcze ciężej. ;)
Usuń