Od kiedy
skończyłam czytać "Kasację", niecierpliwie czekałam na
dzień, w którym sięgnę po jej kontynuację. Chyłka (choć to
dość nieszablonowa postać, której sposób bycia nieszczególnie
przypadł mi do gustu ;) ) i nieco ciapowaty Oryński jako prawniczy
zespół zdobyli moje serce, dlatego przy pierwszej nadarzającej się
okazji kupiłam "Rewizję". Czy było warto?
A cóż w
trawie piszczy? - opis z okładki
"Żona i
córka robotnika z Ursynowa giną tragicznie w niewyjaśnionych
okolicznościach. Ich polisa na życie jest tak wysoka, że
towarzystwo ubezpieczeniowe nie spieszy się z wypłaceniem
odszkodowania. Pogrążony w żałobie mężczyzna spodziewa się
problemów, ale to, co go spotyka, przechodzi jego najśmielsze
obawy...
Ubezpieczyciel
odmawia wypłaty, twierdząc, że robotnik zamordował rodzinę.
Zaraz potem prokuratura stawia mu zarzuty, a on rozpoczyna walkę o
uniewinnienie i własny honor. Pomaga mu prawniczka, która niedawno
pogrzebała całą swoją karierę."
Moje wrażenia
po przeczytaniu książki
Z wielką
radością przystąpiłam do lektury "Rewizji". Czytało mi
się ją lekko i przyjemnie. Podobnie jak ostatnio wciągnął mnie
świat opisywany przez Remigiusza Mroza. Z łatwością wyobrażałam
sobie sale rozpraw, kancelarię Żelaznego & Mc Vaya, jak i nowe
miejsce pracy Chyłki. Także przedstawione sytuacje bez problemu
pojawiały mi się przed oczami, i choć nowe przygody prawników nie
zrobiły na mnie tak wielkiego wrażenia, jak te przedstawione w
"Kasacji", czy "Zaginięciu" – książkę
czytałam dość szybko, z przyjemnością i zaciekawieniem.
Ogromnie
podobał mi się pomysł Remigiusza Mroza, aby Chyłkę i Oryńskiego,
których poznaliśmy w "Kasacji" jako duet, postawić po
przeciwnych stronach barykady. Role też uległy odwróceniu. Kordian
awansował w Żelaznym & Mc Vay i ma nawet własne biuro. Joanna
udziela porad prawnych w centrum handlowym i zarabia marne grosze.
Każde z nich w toczącej się sprawie reprezentować ma przeciwne
strony. Co więcej. Kobieta jest alkoholiczką i jeśli nie zmieni
sposobu życia niebawem osiągnie dno.
Bardzo lubię
postacie stworzone przez Remigiusza Mroza. Często są to
pełnokrwiści bohaterowie, posiadający zalety, ale i wady
(niektórzy z nich odznaczają się szczególnie tymi drugimi ;) ).
Za to autorowi książki należy się wielki plus. Osoby te wciąż
ewoluują pod wpływem życiowych doświadczeń (których się nie
spodziewaliśmy).
Podobnie jak
w poprzedniej części moim bohaterem numer 1 został Kormak. Tego
gościa darzę szczególną sympatią i miło by było, gdyby jego
wątek w którejś części został rozszerzony. ;) Mam nadzieję, że
mimo przeniesienia, także w "Immunitecie" będę mogła
się z nim spotkać. Bo jak nie – to foch! :D
Strasznie
miło było mi ponownie spotkać Piotra Langera. Poważnie! (Kto
czytał "Kasację" zrozumie o co chodzi, kto jeszcze nie
czytał – koniecznie musi po nią sięgnąć.) Gdy pojawił się w
książce z mego gardła wydobyło się głośne "Wooow. O
jaaa...." Kiedy czytam książki autora mam chwilami wrażenie,
że cieszą mnie wyjątkowo dziwne momenty. Moje poczucie humoru
również staje się jakby bardziej "czarne". ;D
No właśnie!
Ponownie, przy recenzji książki Mroza, wspomnieć muszę o wspaniałym poczuciu humoru autora. Publikacje z tej serii to kryminały prawnicze. Jednak czytając je –
wielokrotnie się śmiałam. Sami zobaczcie:
"Oryński
obrócił się i zobaczył grubawego mężczyznę w średnim wieku.
Miał zadatki na łysienie, jego zakola były tak wydatne, że niemal
otaczały kępę włosów na środku głowy.
Kordian
spojrzał na niego nieufnie. Od kiedy skończył czytać Pod
kopułą Kinga, nie miał
przesadnego zaufania do sprzedawców samochodów. Po Christine
zaś odechciało mu się kupować
je bezpośrednio od właścicieli."
Niezłe?
To spójrzcie jeszcze na poniższy cytat. Dotyczy fragmentu, gdy
Kordian kupuje u dilera samochód:
"Kordian
spojrzał w dół, uświadamiając sobie, że drogi garnitur
podziałał na tego człowieka jak światło na ćmę w wyjątkowo
ciemną noc.
-Niech
pana nie zwiedzie mój strój – powiedział wprost – Nie mam dużo
kasy.
Nie
była to do końca prawda, ale kto powiedział, że prawnik nie może
skłamać? Diler z pewnością już wycenił jego możliwości
finansowe, a do niego należało, by tę szacunkową wartość jak
najbardziej obniżyć.
-Nie
ma problemu – zapewnił sprzedawca. - Znajdziemy coś na każdą
kieszeń. Jaki mamy budżet?
-Mamy?
To wspólnie kupujemy?
-Wie
pan, co miałem na...
-Proszę
powiedzieć, ile pan dołoży, a ja powiem, ile sam mogę wysupłać."
Wielką
radość sprawił mi autor publikacji używając nazw trunków i
papierosów, które kojarzą mi się z lat dziecięcych.
"Chyłka
wyszła ze sklepu z dwoma lechami i buteleczką wyborowej. Pierwsze
piwo otworzyła od razu i szybko opróżniła pół. Potem zapaliła
marlboro i szybko poczuła się lepiej."
Hm...
nazwy trunków i papierosów, które kojarzą mi się z lat
dziecięcych... zabrzmiało to kiepsko? ;) Zatem nie komentuję dalej
i polecam Wam sięgnąć po "Rewizję", a sama już nie
mogę doczekać się, kiedy dorwę "Immunitet".
Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane i proszę o więcej takich artykułów.
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń