Ledwie
skończyłam czytać "Akademię dobra i zła", a w moje
łapki wpadła kolejna powieść z gatunku fantasy (choć czy to
dobra klasyfikacja nie jestem do końca pewna ;) ). Chodzi o lekturę
"Książę mgły" słynnego hiszpańskiego pisarza Carlosa
Ruiza Zafona, znanego głównie dzięki takim dziełom jak: "Cień
wiatru", czy "Gra Anioła", które wkrótce również
pragnę przeczytać. "Książę mgły" to jego pierwsza
powieść, zaklasyfikowana jako literatura młodzieżowa, jednak jak
sam autor pisze: "Bardzo chciałem napisać taką książkę,
którą z przyjemnością sam bym przeczytał jako dzieciak, jako
dwudziestolatek, czterdziestolatek czy wreszcie sędziwy
osiemdziesięciolatek." Co sądzę o niej ja,
trzydziestokilkulatka z głową otwartą na poznanie interesujących,
nowych dla mnie lektur? ;)
"Książę
mgły" opowiada historię rodziny Carverów (małżeństwa z
trójką dzieci), która uciekając przed wojną przeprowadza się do
małej miejscowości położonej niedaleko portu, przy jakim przed
laty zatonął statek "Orfeusz". Na pokładzie tego statku
znajdowała się trupa cyrkowa, której ciał nigdy nie odnaleziono,
jednak nie mogła ona ujść z życiem. Tragedię przeżył natomiast
mężczyzna, którego ciało morze wyrzuciło na brzeg. Mężczyzną
zaopiekowało się młode małżeństwo. Jednak niedługo później
małżeństwo to zginęło w wypadku, a on, w zamian za uratowane
niegdyś życie – zajął się ich małym synkiem. Oprócz tego
wybudował latarnię w nadziei że już żaden statek nie przeżyje
podobnej do Orfeusza tragedii i stał się latarnikiem strzegącym
spokoju na morzu. Czy to jednak jedyne jego zadanie?
Dom kupiony
przez Carverów niegdyś należał do państwa Fleischmannów. Byli
to ludzie, którzy przez lata starali się o dziecko i nie mogli go
mieć. Kiedy jednak pan Fleiszmann wybudował dom w opisywanej
osadzie rybackiej i przeprowadzili się z małżonką do niego –
ziściło się również ich marzenie o potomku. Dziecko było przez
nich bardzo kochane i rozpieszczane, jednak pewnego sierpniowego
poranka Jacob utonął w morzu, bawiąc się na plaży przed domem.
Wkrótce ojciec Jacoba podupadł na zdrowiu i zmarł, a niedługo
później dom został wystawiony na sprzedaż. Dopiero po wielu
latach kupił go pan Carver.
W zasadzie
od pierwszego dnia przeprowadzki zaczynają się dziać tu różne
dziwne rzeczy. Max (najstarszy z trójki rodzeństwa) już na stacji
kolejowej zauważa, że wiszący tam zegar chodzi wspak, jego
wskazówki zamiast kroczyć do przodu, cofają się. Tego samego dnia
przez okno swojego pokoju spostrzega dziwny ogród obudowany murem, w
którym znajdują się posągi artystów cyrkowych. Kiedy odwiedza to
miejsce kolejnego dnia odnosi wrażenie, że posągi się poruszają.
Irina
(najmłodsza córka Carverów) po przyjeździe do osady przygarnia
kotka, który pozostałej dwójce rodzeństwa wydaje się co najmniej
dziwny, mają oni wrażenie, że w jego oczach czai się zło.
Pewnego razu Irina słyszy dochodzące z szafy w jej pokoju dziwne
głosy, drzwi od jej pokoju zatrzaskują się, w szafie natomiast
przekręca się klucz i ktoś z niej wychodzi. Irina jest przerażona.
Wiele
podobnych historii spotyka rodzeństwo Carverów. Jaką zagadkę
kryje ich dom, morze w którym zatonął "Orfeusz",
tajemniczy ogród oraz sam latarnik? Dowiecie się czytając książkę.
:)
A co sądzę
o lekturze? Cóż... ;)
Pochłonęłam
ją szybciutko, czytając w ciągu dwóch dni w każdej niemal wolnej
chwili. Książka budziła we mnie emocje i zaciekawienie. Z jednej
strony uśmiechałam się pod nosem czytając o kompletnie
nierzeczywistych wydarzeniach, a jednocześnie budziły one we mnie
pewien lęk. Co się wydarzy? Jak zakończą się kolejne przygody
Maxa, Alicji i ich nowo poznanego przyjaciela – Rolanda? Jak
zakończy się cała historia?
Autor
wspaniale buduje napięcie, aby później dać czytelnikowi chwilę
wytchnienia od targających nim przeżyć, a następnie porwać go w
wir kolejnych fantazyjnych wydarzeń.
Ogromnie
podoba mi się język autora. Nie miałam najmniejszych problemów,
aby "widzieć" tworzone przez Zafona obrazy: drewniany
domek nie daleko plaży, ogród posągów, latarnię, wrak
"Orfeusza", czy opisywane postacie i sytuacje. Do tego
stopnia się wciągnęłam, że gdy czytałam wieczorem o ogrodzie
posągów, w którym wyciągnięta, jak gdyby do bicia, pięść
klauna, nagle przemieniła się w gest zapraszający Maxa do ogrodu,
przeszły mnie dreszcze po plecach i choć wiedziałam, że sytuacja
jest zmyślona – odłożyłam książkę na półkę, aby czytać
ją w ciągu dnia, gdy strach tak łatwo w oczy nie zagląda i
wyobraźnia nie szaleje zbyt mocno. ;)
Spodziewałam
się, że skoro książkę zakwalifikowano jako młodzieżową to
autor oszczędzi pewnych smutnych wrażeń czytelnikowi. Jednak
cząstka dramatu również się w niej znalazła. I dobrze (jestem
sadystką? ;) ), bo takie historie bardziej zapadają czytelnikowi
(także młodemu) do serca.
Zdecydowanie
jest to książka dla młodzieży. Jednak udało się autorowi
również mnie zaciekawić i porwać w wir swojej opowieści. To była
bardzo ciekawa odskocznia od zwykle czytanych przeze mnie tytułów i
być może w przyszłości sięgnę po którąś, a może nawet po
wszystkie trzy pozostałe, dedykowane głównie młodzieży, tytuły.
Jestem ciekawa czy mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem tego bardzo ciekawa. :)
UsuńBardzo lubię książki dla młodzieży :)
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że ja też. Coraz więcej książek dla młodych w mojej kolekcji. Nie wiem... czy to tak z wiekiem przychodzi? ;)
UsuńChyba tak mamy, że chcemy wrócić do tych młodzieńczych beztroskich lat :)
Usuńczytałam :) I w porównaniu do "Światła września" tego samego autora zdecydowanie ta bardziej mi się podobała :). Faktycznie budziła napięcie i wciągała chodź mi akurat nie przeszkadzało o której porze dnia ją czytałam ;). Dodam jednak, że czytałam lepsze ;)
OdpowiedzUsuńTeż pomyślałam, że na pewno są lepsze, jednak ta wydała mi się całkiem interesująca. A dwie pozostałe czytałaś może?
Usuń