piątek, 16 stycznia 2015

Testowane w 2014 - część 3

Witajcie! :)

Dziś już ostatnia część testowych opowieści. Zapraszam!

Napiszę Wam o testowaniach z: 

TestMeToo


 

oraz Nestle

Do mojego pierwszego testowania z TestMeToo dostałam się w sierpniu, a do testów otrzymałam słodko – pikantny sos Chili z Tao Tao.
Moją relację ze smakowania sosu Tao Tao możecie zobaczyć tutaj:




 Sos kosztuje ok. 7 zł

Drugie moje testowanie z TestMeToo odbyło się niedawno i dotyczyło płynu do prania Vizir Fresh Flowers.
O moich wrażeniach z testu możecie przeczytać tutaj:



Koszt płynu do prania Vizir to ok. 20 zł

Na wizaz.pl zarejestrowana byłam od ponad roku i wytrwale wypełniałam ankiety – nie bardzo wierząc w to, iż do jakichkolwiek testów się dostanę. A tu niespodzianka. Do dwóch testowań dostałam się niemal jednocześnie. 
 
Pierwsza wiadomość sprawiła mi ogromną frajdę. Okazało się bowiem, iż dostałam się do oceny zestawu Dove Hair Therapy do włosów dojrzałych (z linii Youthful Vitality).
Wcześniej przez długi czas walczyłam z łupieżem i nie stosowałam oddzielnie szamponu i odżywki, a jedynie szampony typu "2 w 1". Długo też po otrzymaniu zestawu Dove miałam problem z wyrażeniem opinii o nim, zwłaszcza, że głowę myję 2 razy w tygodniu, a trudno po krótkim czasie oczekiwać wyraźnych efektów działania produktów. Postanowiłam zatem dać sobie czas na jego wypróbowanie i... zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Stosuję szampon i odżywkę z tej serii, bez kremu BB (wydał mi się on zbędnym kosmetykiem, obciążającym włosy i dogłębniej go nie testowałam – zrobię to w późniejszym czasie). Z dwóch stosowanych kosmetyków (szamponu i odżywki) jestem bardzo zadowolona. Wprawdzie nie uzyskałam efektu włosów o większej objętości, jednak stały się one miękkie i bardziej lśniące. Po użyciu odżywki o wiele łatwiej się je rozczesuje po umyciu. Na razie tyle. Może w późniejszym czasie pokuszę się o zrecenzowanie tych kosmetyków. :)


 Koszt zestawu Dove to ok. 60 zł

Wkrótce otrzymałam drugą paczkę od wizaz.pl. Byłam bardzo zaskoczona, bo nie zdążyłam przeczytać informacji, że dostałam się jeszcze do innych testów. Z zaciekawieniem otwierałam paczuszkę, a odnalazłam w niej... emulsję do kąpieli Emolium dla naszego szkraba. :)
Emulsja nie pieni się, nie myje się nią skóry dziecka, a tylko dodaje do wody, która zyskuje przez to delikatnie biały kolor. Przyzwyczajona do płynu do kąpieli Oillan, który cudownie się pieni i wspaniale czyści skórę dziecka – nie przekonałam się do tego specyfiku, choć nie ujmuje przez to jego właściwościom. Emulsja delikatnie myje skórę dzieciątka, natłuszcza i nie podrażnia jej. 


 Emulsja Emolium (400 ml) kosztuje ok. 40 zł

Oprócz opisanych testowań miałyśmy przyjemność z Wiktorią (naszym maluszkiem) uczestniczyć w testowaniu jogurcików Nestle o smaku gruszki. Co interesujące, produktów nie trzeba przechowywać w lodówce, gdyż przez cały czas zachowują odpowiednią temperaturę do podania dziecku. Nasze maleństwo zajadało się nimi z wielkim smakiem. :))


 4 jogurciki Nestle kosztują ok. 10 zł

Koszt opisanych przeze mnie dziś produktów, które otrzymałam do testów to 137 zł.
Gdy dodamy do tej kwoty 291 zł (cena produktów opisanych przeze mnie w 1 części dotyczącej moich testowań) oraz 321 zł (z drugiego posta na ten temat) otrzymamy niebagatelną kwotę – 749 zł. Większość produktów, tych lub im podobnych, musiałabym kupić i tak.
Każdemu z nas potrzebne są: środki do prania, jedzenie, kosmetyki do ciała, czy włosów. Ja potrzebowałam również w ostatnim okresie wielu produktów przydatnych po urodzeniu dzieciątka i szczęśliwie część z nich zdobyłam na portalach marketingu i rekomendacji.
Co jeszcze? Ogromną frajdę sprawiało mi: testowanie produktów, polecanie ich znajomym (wspaniale było, gdy mogłam podzielić się z nimi próbkami), zdawanie relacji z testów na odpowiednich portalach. Poznałam wiele produktów, których prawdopodobnie nie miałabym okazji wypróbować – gdyby nie ich testowanie.
Przy okazji dziękuję za zaufanie osobom odpowiedzialnym za fakt otrzymywania przeze mnie produktów do wypróbowania i możliwość ich oceny.

No i oczywiście, czekam, Kochani, na komentarze od Was. :*)



4 komentarze:

  1. Super :) Ja na wizaz nie mam szczęścia :/ Vizir też testowałam, nie był zły ale brak miarki dozującej był uciążliwy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się na wizaz jeszcze nie udało :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Na wizaz.pl testowałam już kilka razy. Teraz brakuje mi czasu na branie udziału w konkursach, testach itd.

    OdpowiedzUsuń
  4. I ja nie mam zbyt wiele czasu na zgłaszanie się do akcji testowych oraz konkursów, ale kiedy mam chwilkę i nadejdzie wena twórcza na kreaywne zgłoszenie, to zasiadam do komputera, wysyłam zgłoszenie i ściskam kciuki. Takie akcje dają mnóstwo emocji i radości, kiedy się do nich zakwalifikujemy. A i oszczędzić można sporo pieniędzy, masz rację :)

    OdpowiedzUsuń