sobota, 20 czerwca 2015

"Hopeless" - czepiam się, a jednak z całego serca polecam

"Czasem odkrycie prawdy może odebrać nadzieję szybciej, niż wiara w kłamstwa. To właśnie uświadamia sobie siedemnastoletnia Sky, kiedy spotyka Deana Holdera. Chłopak dorównuje jej złą reputacją i wzbudza w niej emocje, jakich wcześniej nie znała. W jego obecności Sky odczuwa strach i fascynację, ożywają wspomnienia, o których wolałaby zapomnieć. Dziewczyna próbuje trzymać się na dystans – wie, że Holder oznacza jedno: kłopoty. On natomiast chce dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Gdy Sky poznaje Deana bliżej, odkrywa, że nie jest on tym, za kogo go uważała, i że zna ją lepiej, niż ona sama siebie. Od tego momentu życie Sky bezpowrotnie się zmienia".
Powyższy tekst pochodzi z krótkiego opisu, który znajduje się na zagięciu skrzydełka książki "Hopeless".


Sky jest zwyczajną nastolatką, adoptowaną w wieku 5 lat. Jej zastępcza mama bardzo ją kocha i opiekuje się nią należycie. Życie Sky nie różni się od życia jej rówieśników poza faktami, iż mama jej nie akceptuje zdobyczy techniki, tj. telewizor, telefon, komputer, których u nich w domu nie ma oraz tym, że Sky nie chodzi do szkoły publicznej. Uprosiła to w końcu u mamy i w wieku 17 lat ma przekroczyć po raz pierwszy próg szkoły.
Sky ma przyjaciółkę Six, która równocześnie jest jej sąsiadką. Jako, iż pokoje dziewczyn znajdują się dość nisko, odwiedzają się wzajemnie wchodząc przez uchylone okna. W ten sposób do dziewcząt zaglądają również chłopcy. Six lubi seks i bawi się tym, natomiast Sky w ramionach kolejnych adoratorów doświadcza dziwnego odrętwienia, poprzez które odrywa się na chwilę od rzeczywistości. Zajmuje się wówczas liczeniem gwiazdek znajdujących się na suficie w jej pokoju. Zbliżenia z chłopcami nie wywołują u niej najdrobniejszej przyjemności i pozwala im ona zaledwie na drobne pieszczoty, nigdy nie uprawia z nimi seksu. Mimo to, podobnie jak jej przyjaciółka, uchodzi za puszczalską. Najbardziej jednak Sky lubi moment, gdy wraz z Six pogonią od siebie absztyfikantów. Wówczas spotykają się, wspólnie jedzą lody, rozmawiają i oglądają filmy. Właściwie to Sky miała chodzić do szkoły ze swą koleżanką, jednak okazało się, że ta otrzymała możliwość półrocznego wyjazdu na wymianę zagraniczną do Włoch. Nasza 17-latka skazana jest zatem na samodzielne przekroczenie progu szkoły, jedynie ze wskazówkami Six zapisanymi na kartce.
Istotnym wydarzeniem (ba, najistotniejszym) staje się ponad to spotkanie głównej bohaterki z Deanem Holderem. Dean początkowo myli ją z jakąś znajomą osobą i wydaje się bardzo porywczy, jednak działa on na Sky jak żaden z poznanych dotychczas chłopców. Budzi w niej nieznane dotąd uczucia. Jego dotyk sprawia dziewczynie ogromną przyjemność. Jednocześnie bohaterka wie o nim tylko tyle, iż rok wcześniej bardzo poważnie pobił pewnego geja i za to zachowanie został umieszczony w poprawczaku. Kim jest Holder naprawdę? Tego dowiecie się sięgając po tę niesamowitą lekturę. Osobiście wobec książki mam pewne uwagi, jednak nie umniejsza to jej wartości. Lektura opisuje ogromnie ważne tematy, porusza do głębi i rozdziera emocjonalnie (szczególnie jej druga część).


Pierwszą część książki czytałam z zainteresowaniem i lekkością, zazwyczaj z uśmiechem na ustach. Poznawałam historię dwóch młodych osób, zafascynowanych sobą wzajemnie i stopniowo coraz bardziej zbliżających się do siebie emocjonalnie i fizycznie. Gdybym była nastolatką pewnie czytałabym ją z wypiekami na twarzy. Jako "starucha" przez dłuższy czas czytałam historię z przyjemnością i zaciekawieniem, jak się ona rozwinie. W końcu jednak kłębiące się w głowie Sky pytanie "Kiedy on mnie wreszcie pocałuje?", a raczej fakt, iż do pocałunku nie dochodzi przez długi, długi czas – zaczął mnie irytować. I o ile rozumiem powód dla którego Holder tak długo zwleka z tym pocałunkiem to ciągłe krążenie wokół tematu i zbliżenia młodych kończące się ponownym pytaniem o pocałunek, pojawiającym się w głowie dziewczyny- stało się po prostu drażliwe.
Irytowało mnie jeszcze nagminne powtarzanie "najlepsiejsza (najlepsiejszy) przyjaciółka (przyjaciel) na całym bożym świecie". Nawet, gdy piszę te słowa – coś mnie jakby trafiało. ;) Nie dość, że przyjaciółka jest NAJLEPSIEJSZA (o zgrozo!), a nie NAJLEPSZA, to jeszcze to ciągłe powtarzanie "na całym bożym świecie". Brrr... Jakby autorce słów brakowało do zapełnienia kolejnych stron książki, a przecież słów i naprawdę pasjonującej treści w tym czytadełku nie brakuje. Wręcz przeciwnie.
Druga część książki... to jest dopiero EMOCJONALNY ROLLERCOASTER. Używałam tego określenia już wcześniej w przypadku "Oddychając z trudem" oraz "Nie oddam dzieci", ale ta książka pod względem emocji, napięcia i wartkiej, zapierającej dech w piersiach akcji – bije poprzedniczki na łopatki.
Niemal od początku drugiej części wiemy, że Sky w domu rodzinnym spotkała krzywda, wiemy kto tę krzywdę jej wyrządził i dość łatwo domyślić się, jakie dokładnie nieszczęście spotkało małą dziewczynkę. Jednak wydarzeń przedstawionych w tej części i nagłych zwrotów akcji – najbardziej domyślny czytelnik – nie przewidzi. Kolejno przewracane strony książki odkrywają przed czytającym nowe, zaskakujące fakty. Usta same otwierają się ze zdumienia i trudno wobec tych treści przejść obojętnie.
Ta książka przez długi czas nie pozwala o sobie zapomnieć. To nie jest czytadło, które po przerobieniu odkłada się na półkę i zapomina o nim. Przedstawiona historia zostaje w pamięci na długo i myślę, że gdy po raz kolejny opowieść trafi do rąk czytelnika – ten będzie pamiętał jej treść, a jeśli nie – to na pewno przypomni sobie poruszony w niej problem oraz fakt, iż jest to warta poświęcenia jej czasu lektura.
Teraz dla równowagi ;) "czepię się" jeszcze kilku spraw.
Jedną z nich jest "romantyczne wyznanie" padające kilkukrotnie między dwójką coraz bardziej zafascynowanych sobą bohaterów. Nie napiszę o jakie słowa tu chodzi, ale gdyby mi tak powiedział jakiś chłopak na pożegnanie po udanej randce – raczej nie poruszyłby mojego serca, choćby wówczas najgłębiej w oczy spozierał. :D Już lepiej, żeby miał usta zamknięte. Czytając książkę na pewno bez kłopotu wychwycicie tekst o którym mowa. ;)
Druga – bardzo istotna sprawa – to teksty wypowiadane przez nastolatków, stanowiące fantastyczną psychologiczną analizę opisanych sytuacji problemowych, ogromnie trudnych emocjonalnie. Niesamowicie ważne słowa wypowiadane w najtrudniejszych chwilach. Bardzo mądre słowa, jednak szczerze wątpię, iż np. osiemnastolatek uwikłany w tak trudną sytuację sam by je wypowiedział.

UWAGA! SPOJLER! NIE CZYTAŁEŚ KSIĄŻKI, A MASZ TAKI ZAMIAR? KONIECZNIE POMIŃ TĘ CZĘŚĆ.

Pozwolę sobie zacytować opisany wyżej fragment. Chciałam odpuścić, ale jakoś NIE MOGĘ. ;)

"Pamiętaj... Dotykam cię dlatego, że cię kocham. Tylko dlatego.
Kiwam głową i zamykam oczy, wciąż bojąc się, że ogarną mnie strach i odrętwienie. Holder całuje mnie w policzek i zakrywa poły szlafroka.
- Otwórz oczy – mówi łagodnym głosem. Kiedy to robię, ociera mi łzę. - Ty płaczesz.
Uśmiecham się do niego uspokajająco.
- Nie przejmuj się. To ze wzruszenia.
Kiwa głową, ale bez uśmiechu. Wpatruje się we mnie przez chwilę, po czym bierze mnie za rękę. Nasze palce się splatają.
- Chcę się z tobą kochać, Sky. I chyba ty też tego pragniesz. Ale najpierw chcę ci coś wyjaśnić.
Ściska moją dłoń i pochyla się, by scałować kolejną łzę.
- Wiem, że trudno ci się rozluźnić. Przez długi czas tłumiłaś emocje za każdym razem, gdy ktoś cię dotykał. Chcę, żebyś wiedziała, że twój ojciec nie tyle skrzywdził cię fizycznie, ile przede wszystkim zniszczył twoją wiarę w niego. Właśnie to ci złamało serce. Zaznałaś najgorszej rzeczy, jakiej może zaznać dziecko: krzywdy z rąk swojego bohatera, osoby, którą uwielbiałaś. Nie umiem sobie nawet wyobrazić, jakie to uczucie. Pamiętaj jednak, że to, co ci robił, nie ma nic wspólnego z nami i z tym, co nas łączy. Kiedy cię dotykam, robię to, bo chcę ci sprawić przyjemność. Kiedy cię całuję, robię to, bo masz najwspanialsze usta pod słońcem i nie mogę się im oprzeć. A kiedy się z tobą kocham, robię to, bo cię kocham. Wszelkie negatywne odczucia, jakich doznawałaś pod wpływem czyjegoś dotyku, nie dotyczą mnie. I nie dotyczą nas. Dotykam cię, bo cię kocham. Z żadnego innego powodu."

Cudowna analiza, której mogłaby (w innej systuacji niż opisana oczywiście) podjąć się osoba dorosła (psychoterapeuta, mama, ciocia) tłumacząc sytuację młodej, skrzywdzonej w dzieciństwie seksualnie osobie, by ją wesprzeć i pomóc w trudnych chwilach, ale... LITOŚCI!!! To jest tekst 18-latka do jego 17-letniej dziewczyny???

KONIEC SPOJLERÓW! WIĘCEJ TYCHŻE NIE BĘDZIE. ;)

Książka porusza bardzo ważne problemy, pochłania się ją z wielkim zainteresowaniem i wywołuje ogromne emocje. Nic nie jest w niej przypadkowe: tatuaż "Hopeless" znajdujący się na ręku Deana, negatywne nastawienie adopcyjnej mamy do zdobyczy techniki, chwile porywczości Holdera, odrętwienie Sky w momentach zbliżeń z chłopcami, jej niechęć do otrzymywania prezentów. Każda zagadka zostaje w odpowiednim momencie rozwiązana. Treść książki jest spójna. Opowieść czyta się lekko. Mimo niesamowicie trudnych problemów, jakie zostały na jej kartach opisane – nie brak w niej też humoru. Poleciłabym ją szczególnie czytelnikom w wieku 18 – 26 lat. Obawiam się, iż młode, niedojrzałe osoby mogą jej nie zrozumieć. Z drugiej strony mogłaby ona pomóc osobie przeżywającej podobne do Sky życiowe tragedie. Z całego serducha polecam!


poniedziałek, 25 maja 2015

Wspaniała wygrana - chwalę się ;)

Zakończył się weekend (dla mnie niezyt przyjemny niestety) i dziś z samego rana spotkała mnie cudowna niespodzianka. :)) Humor od razu mi się poprawił.
Otóż miałam ogromne szczęście wygrać jedną z trzech nagród głównych w konkursie zorganizowanym we współpracy ze Społecznym Instytutem Wydawniczym ZNAK na fanpage'u


Zadaniem w konkursie było napisanie opowiadania pt. "Magia w codziennym życiu", więc tym bardziej cieszę się, iż moja historia została doceniona.

A oto moja nagroda. :))



Zależało mi na zdobyciu książki "Tajemnica Bzów", a tymczasem w moje ręce wpadła cała cudowna seria czytadełek o Malowniczym.

 
I taki oto doskonały zestaw kosmetyków Bandi – zestaw intensywnie nawilżający. Gęba ma się cieszy przeogromnie na tę niespodziankę. Szczególnie, że to już ostatnie tygodnie mojego urlopu macierzyńskiego i wkrótce na szaleństwo w konkursach internetowych czasu będzie zdecydowanie mniej. :)


Nie zostaje nic innego, jak spełnić swoje marzenie, spiąć pośladki i książkę napisać. :D
A Wam, jakie cudowności udało się ostatnio zdobyć? :)


czwartek, 21 maja 2015

"Ukochany z piekła rodem" i mój list do A.

Drogi A.!

W ostatnim czasie miałam przyjemność sięgnąć po "Ukochanego...". Ależ ja Ci za niego dziękuję. Brakowało mi lektury przy której mogłabym odpocząć i szczerze się pośmiać.

 
Ta książka ma same zalety. Gdybym miała się czegoś czepić – to jedynie tego, że mało mi. Chętnie połknęłabym wiele więcej. Z drugiej strony nie wiem, czy to było by dobre dla samej książki. Zdarza mi się sięgać po lektury autorów, którzy na początku tworzą niezbyt długie, wciągające czytadełka, a później chcąc zadowolić czytelników piszą tomiska 500 – 700-stronicowe i okazują się one mniej ciekawe, jak gdyby naciągane na siłę, przez co tracą na wartości. I tego stanowczo bym nie chciała. Gdybyś jednak mógł stworzyć 500 – stronicowe dzieło tak fantastycznie wciągające, pełne akcji i zabawne jak "Ukochany z piekła rodem" to ja proszę. Baaardzo proszę. :)
Dziękuję za rozpisanie we wstępie książki krótkich charakterystyk postaci. Och, jakie to dla mnie ważne. Kiedy czytam kryminały (a także przy innych książkach gdzie występuje więcej postaci i fabuła jest bardziej skomplikowana ;) ) zwykle siedzę z kartką i długopisem w ręku tworząc skrupulatne notatki. W ten sposób orientuję się kto jest kim, co robi, kogo kocha, a kogo nie znosi. Podczas czytania Twojej książki nie musiałam notować. Kocham Cię za to (eee... sorry... bo na wyznania miłości to może jednak trochę za wcześnie ;) ).
Ta książka się nie nudzi. Można do niej usiąść i z przyjemnością za jednym podejściem przeczytać od deski do deski. Ja nie miałam takiej możliwości, bo posiadam małe dziecię, ale kiedy tylko mogłam po nią sięgnąć – to byłam uradowana, jak mało kiedy, a gdy mnie od niej odciągano miałam ochotę zabić. ;D
Podobnie czułam się gdy czytałam książkę Olgi Rudnickiej "Fartowny pech" (jeśli nie miałeś okazji poznać, zrób to koniecznie). Jeszcze trochę i komedia kryminalna (tak sobie nazwałam Wasze książki, a co ;) ) będzie moim ulubionym gatunkiem.
Główne bohaterki polubiłam od pierwszych stron książki. Może dlatego że mi samej za kilka latek stuknie czterdziestka, ;) a może dlatego że są one tak nieidealne i zabawne. Może lekko przerysowane, ale to jest w nich równie fantastyczne. Ich chyba nie da się nie lubić. Inne postacie również bardzo mnie ciekawiły. Każda z nich czymś się wyróżniała, dzięki czemu miałam możliwość poznania wielu ciekawych osobistości i dzięki czemu tym chętniej szukałam wśród nich osoby winnej dokonanej zbrodni oraz kolejnych napaści.
Rozwiązanie zagadki okazało się dla mnie ciekawe. Mimo, iż postać winną zbrodni brałam pod uwagę jako mordercę – to w życiu nie domyśliłabym się jej motywu postępowania.
Drogi A.!

Dziękuję Ci zatem za: interesujących bohaterów oraz ich krótką charakterystykę na początku książki, wartką akcję, treść dobrej jakości, pobudzanie wyobraźni, śmiech i cudowną możliwość odpoczynku przy książce. :))
P.S. Gdybyś potrzebował wskazówek odnośnie kolejnego swojego dzieła – wal jak w dym. ;D A jeśli napiszesz drugą tak dobrą książkę – podeślij ją do mnie, a ja trzasnę kilka chwalebnych słów na jej okładkę. ;D


GWOLI WYJAŚNIENIA drodzy moi czytelnicy. ;)

Wprawdzie książkę wygrałam w konkursie, jednak w żaden sposób moja opinia nie jest naciągana, nie doprawiałam do niej żadnych "kwiatków", aby chwalić ją bardziej niż czuję. Mnie się ta książka po prostu podobała. Przeważnie czytałam ją z wielkim uśmiechem na ustach, sprawiła mi ogromną uciechę i była doskonałą odskocznią od życia codziennego. Pewnie, gdyby moim zamiarem było "czepianie się", szukanie na siłę negatywnych stron książki – to coś bym znalazła, ale po co krytykować czytadełko, które wprawiało mnie w dobry nastrój ile razy wzięłam je do rąk i przy którym naprawdę dobrze się bawiłam? Jeśli tylko chcecie chwilę odpocząć – szczerze polecam. :)
Planowałam napisać recenzję tej książki w inny sposób, ale nijak inaczej nie chciała się ona zrodzić, jak tylko poprzez napisanie "listu do A." ;) Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. ;) Mam nadzieję, że również sam Pan A. wybaczy mi to bezczelne "tykanie jego osoby", bo znajomymi nie jesteśmy, ale inaczej mi po prostu nie wychodziło. Drogi Panie A. - przepraszam za tę bezczelność. Obiecuję poprawę. Chyba że znowu napisze Pan książkę, która wprowadzi mnie w tak doskonały nastrój – to ja już wtedy za nadmierne tykanie podczas pisania recenzji nie odpowiadam. ;D
Inaczej mi się nie dało napisać po prostu. Ale szczerze przyznam, że jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się pisać recenzji książki z taką radością i lekkością.

Znacie tę książkę? Czytaliście ją? Jakie jest Wasze zdanie na jej temat? :) Pozdrawiam w doskonałym nastroju. :*)


czwartek, 14 maja 2015

"Trzydziesta pierwsza" - moja pierwsza wizyta w Lipowie

Jak wiecie, ja, Wasza ostatnio "w nadmiarze czytająca", zapalona obyczajowo ;) mamuśka, zaczęłam sięgać po literaturę z innych gatunków. Byłam w świecie fantasy ("Akademia dobra i zła", "Książę mgły"), zajrzałam do klasyki ("Weronika postanawia umrzeć" – moja recenzja wkrótce), a swój kolejny krok postanowiłam skierować w kierunku kryminałów. Szukając wśród rodzimych autorów wypatrzyłam niejaką Katarzynę Puzyńską. Naczytałam się o jej lipowskich opowieściach więc rozpoczęłam polowania na którykolwiek z trzech tytułów ("Motylek", "Więcej czerwieni", "Trzydziesta pierwsza"). Szczęśliwie wygrałam w konkursie i to właśnie dzięki pani Kasi jej najnowszą książkę – wspomnianą "Trzydziestą pierwszą" – co więcej, z autografem (dla mnie nie lada gratka :D ).


 
Na potrzeby recenzji, książkę podzieliłam na 3 części.

W części pierwszej zaznajamiałam się z mieszkańcami Lipowa oraz zagadkowymi wydarzeniami, które zdarzyły się w tej mieścinie i które lipowscy policjanci musieli rozwikłać. Jaka ja byłam szczęśliwa, czytając tę historię. Autorka tak pięknie i obrazowo opisywała poszczególnych mieszkańców, że nawet ja, która zwykle gubię się w niuansach (typu: kto jest kim w opowieści, z kim jest spowinowacony, co robi na co dzień, kogo darzy miłością, a kogo nienawiścią) gdy mam do czynienia z większą liczbą bohaterów – tym razem najczęściej wiedziałam o kim mowa. Za to wielkie ukłony, albowiem nie łatwo to osiągnąć w moim przypadku. ;) Oczywiście nie obyło się jednak z mojej strony bez prowadzenia skrupulatnych notatek na temat mieszkańców Lipowa, aby nie było żadnych wątpliwości co do bohaterów opowieści, ich wzajemnych relacji oraz bym mogła ułatwić sobie dochodzenie – kto winien. ;) Nie miałam problemów z rozpoznaniem bohaterów, ale nie pogniewałabym się, gdyby książka, na swych pierwszych stronach zawierała krótki opis poszczególnych postaci.
Początek książki to była dla mnie taka trochę obyczajówka opisująca życie przebywających w Lipowie osób (zamieszkujących w nim na stałe oraz przyjezdnych). Poczułam się jak na prawdziwej wsi, w której mieszkają zarówno ludzie starsi, młodzi, jak i dzieci. Można tu spotkać praworząnych obywateli, uczciwie pracujących mężczyzn i kobiety, "boginie domowego ogniska" oddane opiece nad dziećmi, facetów, którzy od czasu do czasu "zdzielą przez łeb" swą kobietę, pijaczków przesiadujących pod sklepem, drobnych huliganów, ale także morderców. Pozornie nie można tu ukryć żadnej tajemnicy, jak to w takich niewielkich zakątkach zwykle bywa, ale oczywiście jest to złudne wrażenie. ;)
Całkiem przyjemnie było mi na tej wsi, jednak w pewnym momencie ta "sielanka" zaczęła mnie nużyć. Ja pragnęłam morderstwa. ;) Nawet zdążyłam wybrać potencjalne ofiary, a tu nic. Już zaczęłam się złościć, gdy... STAŁO SIĘ... doszło do upragnionego przeze mnie zabójstwa i zaczęło się dochodzenie policji: kto zabił? kiedy? dlaczego? I tego dotyczy druga część książki (drugą częścią zwana oczywiście na potrzeby tej recenzji). ;)
Podobały mi się kolejno odkrywane przez policję fakty, próby zawężania kręgu podejrzanych. A żeby było ciekawiej to na jednych zwłokach historia się nie skończyła. Niby niewielka miejscowość a trup ściele się gęsto. ;D Początkowo prowadzona jest jedna sprawa, lecz z czasem dochodzą dwie następne, dotyczące przeszłości Lipowa. Kolejne osoby wykreślane są z listy obwinianych o dokonanie zbrodni, ale nowe fakty wychodzą na światło dzienne i nowi podejrzani zaczynają się na niej pojawiać. Początkowo próbowałam sama dochodzić, kto może być mordercą i jakie były jego motywy, ale w końcu dałam sobie z tym spokój. I słusznie. ;)
Było ciekawie, ale gdy tak czytałam, czytałam i czytałam o prowadzonych dochodzeniach, kolejnych odprawach policyjnych, śledztwach, które nie przynosiły efektu... znowu pojawił się moment znużenia. Ja pragnęłam jakiejś akcji, dreszczyku emocji i... BACH... otrzymałam nie dreszczyk, a dreszcz emocji, kiedy to morderca dorwał ...................... i tu poleciałoby spoilerem. ;) Jest to trzecia, wyznaczona przeze mnie na potrzeby napisania recenzji, część książki. Jestem pod jej ogromnym wrażeniem. Nie mogłam oderwać się od niej, bo musiałam poznać koniec. Nie jutro, za dwie godziny, godzinę, czy nawet pół. Musiałam dowiedzieć się natychmiast, jak ta historia się zakończy. :)
Na koniec oczywiście zagadka została rozwikłana. Co ja mówię, jaka zagadka. Cała sieć niewiadomych znalazła wyjaśnienie. Wszystko złożyło się w doskonałą całość. Mam wrażenie, że w książce pani Katarzyny nic nie jest przypadkowe. Mnóstwo w niej interesujących postaci, trzy sprawy prowadzone są jednocześnie, a jednak wszystko zostaje spójnie doprowadzone do finału. W powieści nie odnalazłam żadnych niedomówień, nieścisłości. Kto był zabójcą również bym się nie domyśliła. Rewelacja!

Jak wspominałam, książkę podzieliłam na trzy części. Podczas czytania każdej z nich nadchodził u mnie moment znużenia. W chwilę później pisarka przechodziła do kolejnych wątków, dzięki którym lektura ponownie zyskiwała na atrakcyjności. Wspaniale było by, gdybym jednak nie dochodziła do tych chwil, w których czytadełko zaczynało stawać się monotonne, gdyby autorka moment wcześniej przeszła do kolejnych wydarzeń. Poza tym drobnym mankamentem... jest to bardzo dobra pozycja i chętnie, jeśli tylko nadarzy się okazja, poznam losy mieszkańców Lipowa poprzedzające "Trzydziestą pierwszą" oraz najnowszą pozycję "Z jednym wyjątkiem", której premiera już 16 czerwca.

 
A Wy? Znacie książki Katarzyny Puzyńskiej? Które konkretnie? Jak je oceniacie? :) Zapraszam Was do dzielenia się refleksjami. Chętnie poznam Wasze zdanie na ten temat. :)


środa, 29 kwietnia 2015

"Nie oddam dzieci" Katarzyny Michalak - recenzja sercem pisana.

Jesteście ciekawi dlaczego w temacie postu użyłam słów "recenzja sercem pisana"? Odpowiadam "Po prostu. Bo inaczej się nie da".


Książka "Nie oddam dzieci" jest trzecią, przeczytaną przeze mnie, a jednocześnie najnowszą powieścią Katarzyny Michalak. Nie będę owijała w bawełnę – książka jest niesamowita. Warto po nią sięgnąć, by przypomnieć sobie jak ulotne jest życie i zacząć w końcu cieszyć się bliskością rodziny (każdą spędzoną z nimi chwilą), korzystać z każdej danej nam minuty istnienia bez odkładania ważnych dla nas spraw na "jutro". Warto zajrzeć do niej, jeśli mamy ochotę wzruszyć się, popłakać (daj nam Boże, jedynie przy książce, nie zaś w życiu prywatnym), a w końcu uwierzyć w sprawiedliwość i obudzić w sobie nadzieję na lepsze jutro, lub jeśli po prostu pragniemy poświęcić kilka godzin naprawdę dobrej lekturze.
Ostrzegam od razu! To nie jest książka dla każdego! Jest naprawdę do głębi przejmująca. Jej pierwsza część to emocjonalny rollercoaster i jeśli przebrniecie przez nią bez uronienia choćby jednej łzy – to jesteście albo niesamowicie odporni, albo szaleni, albo totalnie popieprzeni, podobnie jak jej dwóch "bohaterów", którzy za nic mają uczucia innych, ich zdrowie i życie, a liczy się dla nich jedynie ich chore podniecenie, zadowolenie z wyrządzonych krzywd i narkotyki. Kiedy myślę o tych "osobach" – cisną mi się na usta najgorsze przekleństwa, a najbardziej boli mnie fakt, że tacy popaprańcy naprawdę istnieją we współczesnym świecie, krzywdzą innych i pozostają bezkarni.
Książkę pochłonęłam w ciągu kilku godzin. "Nie oddam dzieci" zaczęłam czytać późnym wieczorem w dniu, w którym ją otrzymałam, a skończyłam o 2:00 w nocy. Rano zaś obudziłam się – myśląc o jej treści i zawartym w niej przesłaniu. Kiedy czytałam jej pierwszą część co rusz musiałam przerywać, gdyż do oczu napływały mi łzy, oddech stawał się cięższy i z problemami łapałam powietrze, a w klatce piersiowej czułam napięcie i ból, jakie czuję w chwilach ogromnego wzburzenia.
Nie wiem (i nigdy nie chciałabym dowiedzieć się na własnej skórze), co czuje osoba, która straci dziecko, mogę się tego tylko domyślać, a Michał Sokołowski (główny bohater książki) traci nagle dwie najbliższe sercu osoby: żonę i 3-letniego synka. Myślę, że jego reakcja na tę straszną wiadomość (opisana przez Katarzynę Michalak) oraz kolejne kroki przedstawiają rzeczywiste zachowania osoby, która ma już więcej nie ujrzeć swoich najbliższych. Nie wiem, czy autorka miała możliwość rozmawiać z osobami, które przeżyły podobną traumę – jednak w doskonały sposób przedstawiła pierwszą reakcję i kolejne kroki osoby (a właściwie osób) po tak wielkiej stracie. Najpierw niedowierzanie, potem ogromny ból, nadzieja, że może jednak to jakaś pomyłka, że nieprawda, a następnie kolejny cios, i kolejny, gdy z każdą chwilą informacja się potwierdza. :((

"Powiedział to. Wreszcie powiedział to dzieciom i rodzinie.
Zacisnął powieki, słysząc czy niemal czując ciszę – tę jedyną w swoim rodzaju, nabrzmiewającą niedowierzaniem i przerażeniem ciszę, która zawsze zapadała po takich słowach. Ile razy przekazywał tę straszną wiadomość rodzinie zmarłego pacjenta, zawsze zapadała taka właśnie cisza. W najgorszych koszmarach nie przypuszczał, że będzie musiał powiedzieć to swoim dzieciom, swojej rodzinie.
Cisza pęka nagle. Świat wokół rozpada się na kawałki wśród krzyków – jeszcze niedowierzających, jeszcze brzmiących nadzieją, że te słowa nie padły, że Michał tak okrutnie zażartował, że za chwilę przez drzwi wpadnie mały Antoś, za nim wejdzie Marta i powróci świat sprzed tych słów. Ale nagle niedowierzanie zamienia się w przerażenie, nadzieja pryska, a jej miejsce zajmuje bezbrzeżna, bezgraniczna rozpacz."

Gdy do świadomości osoby, która straciła kogoś bliskiego, szczególnie tak nagle i w tak dramatycznych okolicznościach jak Michał, dochodzi w końcu ta okrutna informacja – osoba ta zaczyna zadawać sobie pytania: Czy mogłam (mogłem) zrobić coś, by do tego nie doszło, zapobiec tej sytuacji? Później przychodzi czas na obwinianie siebie za to, iż wcześniej nie mieliśmy czasu dla kochanej osoby, nie zatrzymaliśmy jej przy sobie kilka minut, dzięki którym może nadal by żyła.

"To nie tamten bandyta, ale ty, właśnie ty jesteś temu winien – po raz pierwszy, ale nie ostatni, o nieee, na pewno nie ostatni, odzywa się okrutny głos w jego głowie. Gdybyś pamiętał o urodzinach dziecka, gdybyś odebrał Antosia z przedszkola, teraz siedziałby bezpieczny za stołem i zdmuchiwał świeczki na torcie. Gdybyś wrócił do Marty na te kilka sekund... gdybyś nie zostawił jej w tamtym pokoju, spiesząc do swojej zasranej pracy... Teraz kroiłaby tort i patrzyła z czułością na Antosia, żywego Antosia, który... Gdybyś zatrzymał się na chwilę i nakazał przestawić Jakubowi samochód, żeby Marta z Antosiem mogli wrócić do domu potężnym, bezpiecznym SUV-em, może ocaliłbyś im życie, ale ty się za bardzo spieszyłeś." 

Osoba pogrążona w żałobie obwinia siebie i innych. Rozsądek podpowiada, iż za późno już na szukanie winnych, na obarczanie siebie lub kogokolwiek innego, a jednak emocje są tak silne, iż trudno z nimi walczyć. Pojawiają się pytania: Czy Bóg istnieje? Jeśli tak, to dlaczego pozwolił odejść komuś, kogo tak bardzo kochaliśmy, w dodatku tak dobrej osobie lub trzyletniemu dziecku (czym ono zawiniło)? Czy '"wszechmocny i wszechpotężny" Bóg jest aż tak bezduszny i okrutny?
Autorka książki w mistrzowski sposób opisała myślową kołomyję pojawiającą się w głowie osoby, która straciła najbliższych, w dodatku tak nagle i nieoczekiwanie.

Kiedy czytałam o facetach (jakoś nie mogę znaleźć innego wyrażenia, które nie było by okraszone stekiem przekleństw), którzy stali się sprawcami wypadku – miałam wielką nadzieję na to, że ich portrety zostały mocno przerysowane, że w rzeczywistości takich ............... nie ma, a jeśli już – to jest ich naprawdę niewielu i znajdują się na oddziałach zamkniętych. Z drugiej strony wokół słyszymy tyle okrutnych historii, iż dochodzę do wniosku, że tak chore typy też chodzą po tym naszym świecie. I to jest przerażające. Mam nadzieję, że to jednostki, które niedługo znajdą się tam, gdzie powinni: w zakładach psychiatrycznych lub więzieniach o zaostrzonym rygorze.
Pisarka doskonale przedstawiła portrety pscyhologiczne opisanych w książce postaci. Podoba mi się, że przedstawiła zarówno emocje, uczucia i myśli okrutnie doświadczonej przez los rodziny zmarłych (Michała i jego dzieci), jak i zbirów, którzy przyczynili się do śmierci Marty oraz 3-letniego Antosia.

Katarzyna Michalak w tej cudownej książce pokazała jeszcze coś ważnego i smutnego niestety. Przedstawiła niesprawiedliwość niejednokrotnie mającą miejsce w polskich realiach. Krzywdzące wyroki sądowe, bezradność policji w stosunku do bandziorów.

 "Prokurator podniósł się powoli, obszedł biurko i stanął przed młodym człowiekiem, patrząc na sierżanta z mieszaniną podziwu i litości. On też kiedyś był pełen ideałów. Znaleźć dowody, doprowadzić do aresztowania i zrobić wszystko, by sprawiedliwości stało się zadość. Szybko pozbawiono go złudzeń. Nie istniało coś takiego jak sprawiedliwość, a już na pewno nie, jeśli chodzi o tych na świeczniku."

Przykre to bardzo i nie wiem, co mogłabym dodać w temacie, dlatego pominę milczeniem. :(

Ja opisując książkę podzieliłam ją sobie na dwie części. Pierwszą, w której Michał i jego bliscy dowiadują się o śmierci Marty i Antosia, przeżywają ból po ich stracie. I drugą – w której Michał powinien wziąć się w garść i zająć pozostałymi dziećmi.
W tej części opowieści główny bohater strasznie mnie denerwował. Miałam ochotę wstrząsnąć nim porządnie, aby wyszedł z marazmu w który popadł i starał się... dla swoich dzieci, które wciąż przy nim były, a wszystko wskazywało na to, że za chwilę może również je stracić. Nasz bohater stał się kompletnie bezradny i dodatkowo los zsyłał na niego kolejne katastrofy. Czy doktor stanął na nogi? Czy dzieci zostały przy nim, czy jednak trafiły do domu dziecka? Aby się tego dowiedzieć, musicie przeżyć tę pełną emocji książkę. Przeżyć, nie piszę przeczytać – ponieważ jej nie da się po prostu przeczytać. Ją przeżywa się całym sobą.

 
Książka jest przerażająco smutna, a jednak, gdy doczytacie ją do końca – zabłyśnie nadzieja, co jest kolejnym, wielkim plusem tej publikacji. :) Jestem ogromnie zadowolona z zakupu i dziękuję za każdą minutę, którą mogłam spędzić czytając tę powieść. :) Dodam, że powinna być to obowiązkowa lektura dla każdego kierowcy.
Książkę odstawiam na półkę jako jedną z tych najbardziej cenionych. Na pewno sięgnę po nią ponownie, a dopóty nie trafi się kolejna okazja jej przeczytania w głowie mojej pozostaną słowa:

"- Kiedy... kiedy będzie jutlo?"

Kto je wypowiedział? W jakiej sytuacji? Dlaczego? Tego też nie powiem. Musicie dowiedzieć się sami. Przeczytajcie tę książkę – na pewno nie pożałujecie. I cieszcie się... każdą chwilą. Spędzajcie jak najwięcej czasu z rodziną i przyjaciółmi, róbcie to, co lubicie robić. Nie odkładajcie tego co najważniejsze i dobre dla Was do jutra. Jutra może nie być...