piątek, 13 marca 2015

"Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej" z wizytą w moim domu

Zapraszam Was dziś, Kochani, byście usiedli w miękkim fotelu, przykryli nogi ciepłym kocem, do ręki wzięli filiżankę herbaty – i zrelaksowali się, poznając przesympatyczną rodzinę Niziołków oraz opowieści z ich życia.


Niziołkowie są niczym sąsiedzi zza ściany – uczą się, pracują, przeżywają, jak każdy, upadki i wzloty, nawiązują przyjaźnie, zakochują się i zakładają rodziny. Przeżywają wiele różnych uczuć: cieszą się, złoszczą, a nieraz płaczą. Cenią muzykę i książki. Tych ostatnich posiadają mnóstwo i w przeróżnych miejscach w mieszkaniu. Można by rzec nawet, że na punkcie literatury mają kompletnego bzika. Zdarza się, że dzieci wchodzą w dysputę z nauczycielami, gdy ci mówią o czymś, co wydaje się młodym niezgodne z ich przekonaniami na temat przeczytanych książek, czy autorów. Niejednokrotnie przysparza to rodzinie pewnych nieprzyjemności. Na szczęście rodzice doskonale potrafią wybrnąć z różnych niemiłych sytuacji, w inteligentny sposób ratując pociechy swoje przed niezadowoleniem pedagoga i broniąc ich przed ewentualnym negatywnym stosunkiem do uczniów w przyszłości. W domu zdarza pokłócić się rodzinie o to, czy ekranizacje ważnych dla nich książek są wybitne, czy kompletnie nietrafione i wręcz urągające wspaniałej literaturze. Nawet imiona dzieci państwa Niziołków wzorowane są na imionach cenionych przez nich bohaterów książkowych. A wśród książek króluje w domu "Władca pierścieni", a właściwie cała tolkienowska trylogia.
"Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej", na przekór współczesności, nie spędzają całych dni przed komputerem, czy telewizorem. Oni czytają książki. To piękna wartość w ich domu przekazywana z pokolenia na pokolenie. Każdy z nich ma oczywiście swoje sympatie i antypatie książkowe. Dla jednych prym wiedzie Tolkien, dla innych znamienite dzieła, jak "Pan Wołodyjowski", czy poezja, zaś innych olśniewa także Harry Potter. Każdy, kto lubi literaturę – znajdzie tu coś dla siebie.
Początkowo, czytając "Roberta i Różę", czułam się totalną ignorantką. Niby sporo w swoim życiu książek przeczytałam, a jednak nie rozumiałam wszystkiego o czym była mowa. Wielu dzieł takich, które (jako Polka, dorosła Polka) powinnam znać – nie miałam w rękach lub czytałam z przymusu w szkole i szybko o nich zapomniałam. Nie miałam pojęcia o zawartych w nich głębszch znaczeniach, przedstawiających choćby sytuację w kraju w czasie, w którym powstawała książka. Nie znałam płynących z nich głębszych wartości i było mi wstyd po prostu. Czytanie na komputerze nie należy do najprzyjemniejszych (a niestety tylko taką wersję książki można było otrzymać do przedpremierowego zrecenzowania) i wolę tradycyjne, papierowe wydania, dlatego z przyjemnością ponownie przeczytam tę lekturę (a szczególnie interesujące mnie fragmenty) w wersji papierowej. Wówczas w spokoju, i z większym zrozumieniem będę mogła zgłębić tajniki opisanych w powieści książek i bardziej wczuć się we fragmenty poezji i prozy z lat wojennych i powojennych, które w starszym czytelniku na pewno wywołałyby moc wspomnień i uczuć.
Jak pisałam, początkowo miałam problem ze zrozumieniem pewnych przekazów płynących z tej publikacji. Za Tolkienem również nie przepadam, więc książka nie porywała mnie. Któregoś razu moja 10-letnia córka zapytała, jak mi się czytadełko podoba. Odparłam że może być. Po mniej więcej 10 minutach usłyszałam "Mamusiu, mówisz, że książka jest taka 'może być', a co chwilę się śmiejesz". I rzeczywiście. Czytałam akurat o Harrym Potterze, którego znam doskonale i zaśmiewałam się wielokrotnie.
Okazało się, iż w drugiej części publikacja wywarła na mnie dużo większe wrażenie. Nie było tam już tak wiele mowy o starszym pokoleniu, sytuacji w kraju w latach naszych rodziców i dziadków (choć rozdział o "przemycaniu bibuły" spodobał mi się od początku) i nie musiałam czystać treści po kilka razy – by móc ją lepiej zrozumieć. Natomiast autorka wciągnęła nas w dorastanie dzieci Niziołków, czyli dużo bliższe mi czasy oraz lektury. Dowiedzieliśmy się sporo o dorastaniu Niziołków, o ich wyborach życiowych, usamodzielnianiu się. Bardzo zaskoczył mnie wybór drogi życiowej Janka (dla rodziny Pipa), a sytuacje które później spotykały go w życiu, (wynikające z powodu dokonanego przez niego wyboru) wciągały jak magnes. Nie tylko pośmiałam się, powzdychałam, ale i łza się w oku chwilami się zakręciła.
"Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej" to bardzo przyjemna, ciepła, wprowadzająca do naszego życia chwile relaksu i oderwania od rzeczywistości, lektura. Warto zatem... usiąść w fotelu, nakryć się kocem, postawić przed sobą kubek ciepłej herbaty i zajrzeć do domu Niziołków, którzy przecież mogliby być naszymi sąsiadami. :)



5 komentarzy:

  1. Ja swój egzemplarz dostałam wczoraj wieczorem i wzięłam się już za czytanie, po początkowym rozdziałach mam podobne obserwacje do Ciebie, sama czuję się "głupia" czytając niektóre fragmenty, ale ta miłość bohaterów do literatury jest cudowna, dziś już większość bohaterów literackich paradoksalnie zamiast czytać książki, spędza czas przed komputerem.

    www.ksiazkoholiczka94.blogspot.com

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. tak Mysio tylko trzeba mieć na to jeszcze czas :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko jest kwestią priortetów, ale niestety trzeba wybierać. ;) Ja raczej nadrabiać zaległości nie będę, ale nowe pozycje chętnie poczytam. :)

      Usuń