sobota, 2 grudnia 2017

"Zdążyć z miłością" Beaty Majewskiej - zwieńczenie trylogii "Konkurs na żonę"

Ogromnie się ucieszyłam gdy za sprawą wydawnictwa


trafiła w moje ręce trzecia część cyklu "Konkurs na żonę" Beaty Majewskiej. O moich odczuciach na temat pierwszej części serii możecie przeczytać tutajnatomiast o drugiej, "Bilet do szczęścia", w tym miejscu.



Choć książka "Zdążyć z miłością" to ostatnia część trylogii Beaty Majewskiej z serii "Konkurs na żonę" tylko częściowo powiązana jest ona z poprzednimi częściami. Opisuje historię osoby, która we wcześniejszych tomach nie należała do głównych bohaterów, choć nieźle namieszała w ich życiu. Pojawiała się we fragmentach powieści i odegrała w niej zdecydowanie negatywną rolę. Dzięki tej części mamy możliwość bliższego poznania Olgi Bauer – jej przeszłości, doświadczeń. Możemy dokładniej zapoznać się z motywami jej dotychczasowego postępowania. Znajomość książki "Zdążyć z miłością" daje nam również szansę poznania dalszych losów Olgi. Ostatnio spotkaliśmy się z nią w szpitalu. Okazało się, iż zachorowała na raka i przeszła ciężką operację, podczas której lekarze musieli usunąć jej macicę. Czy Olga, znana nam jako osoba złośliwa, mściwa i egoistyczna – zmieni swoje postępowanie? Czy znajdzie miłość i zyska upragnione szczęście?
Powieść czyta się z zaciekawieniem, lekko i przyjemnie. Wywołała u mnie uśmiech, salwy śmiechu, ale i łzy... łzy smutku i wzruszenia.
Z przyjemnością czytałam komentarze Fisi i Maksa – dzieci Adama. Niezmiennie wywoływały one uśmiech na moich ustach, a niejednokrotnie i salwy śmiechu. Chwilami, jak dla mnie, powieść stawała się zbyt słodka. Sceny erotyczne również nie wywoływały rumieńców na moich policzkach i nie sprawiały, iż pochłaniałam ją z zapałem, ale to dlatego, iż osobiście nie przepadam za nimi w książkach. Na szczęście pisarka zaserwowała mi moc różnorodnych emocji. Nie szczędziła sytuacji przepełnionych niepewnością, bólem i smutkiem. Autorka niejednokrotnie zaskakiwała mnie przedstawionymi zdarzeniami do tego stopnia, że szczęka niemal opadała mi do ziemi.
"Zdążyć z miłością", podobnie jak "Konkurs na żonę", przedstawia swoisty mezalians. Oto bogata, niezależna, lubiąca podróżować, wyzwolona ateistka poznaje niezamożnego mężczyznę, wdowca, ojca dwójki dzieci, zaangażowanego katolika. Czy tak różne osoby może połączyć uczucie? Czy mają oni szansę stworzyć szczęśliwy związek?
Opowieść zawiera wiele interesujących przemyśleń na temat życia. Porusza tematy miłości, przyjaźni, choroby, śmierci, tęsknoty, samotności, wiary, ludzkich błędów, wybaczenia (nie tylko innym, ale także samemu sobie), a fragment, w którym dorosła córka decyduje się na szczerą rozmowę ze swoją mamą jest jednym z najpiękniejszych, najbardziej poruszających – jakie w tym roku przeczytałam. Z pewnością niejednokrotnie do niego powrócę.
Bardzo się cieszę, że przeczytałam tę historię, bo jest to naprawdę warta poznania, wzbudzająca istotne przemyślenia na temat życia opowieść. "Zdążyć z miłością" śmiało można czytać bez znajomości poprzednich tomów trylogii. Pokusiłabym się o określenie jej jako najlepszej z całej serii, jednak każda część miała w sobie coś szczególnego i cieszę się, że miałam przyjemność poznania ich wszystkich.


A Wy? Znacie tę serię? A może inne powieści pisarki?
Książka "Zdążyć z miłością" to emocjonalna petarda. Mimo, iż jest powieścią obyczajową, pisarka wielokrotnie zaskakiwała mnie nieprzewidywalnymi wydarzeniami, a ja uwielbiam takie pozycje. Może polecicie mi inną, równie nieprzewidywalną, pełną emocji, śmiechu i płaczu powieść obyczajową?   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz