"Zdrajcę tronu" skończyłam
czytać jakiś czas temu. Dziś, po ochłonięciu emocji, przybywam
do Was z moją opinią o kontynuacji "Dziewczyny z pustyni",
która jak pamiętacie ogromnie mi się spodobała. Jeśli jeszcze
nie widzieliście mojej recenzji na temat pierwszej części serii
lub chcielibyście ją sobie przypomnieć zapraszam tutaj.
Opis książki (pochodzący z okładki)
"Zaledwie kilka miesięcy temu
Amani Al-Hiza, pragnąc wolności, uciekła z domu położonego na
końcu świata i zaczęła przemierzać bezkresne piaski magicznej
pustyni w towarzystwie tajemniczego obcokrajowca, Jina.
Teraz jednak sytuacja diametralnie się
zmienia. Kiedy Amani wbrew własnej woli trafia do epicentrum reżimu
– pałacu sułtańskiego – przyświeca jej jeden cel: obalenie
tyrana. Zapomnij o wszystkim, co wiesz o Miraji, o rebelii, o dżinach
i Jinie oraz Niebieskookiej Bandytce.
W Zdrajcy tronu
jedyne czego możesz być pewien, to to, że nic nie jest pewne."
Moja opinia
Do czytania
przystąpiłam z przyjemnością i wielkimi nadziejami na dobrą
lekturę. Ogromnie ucieszyłam się z ponownego spotkania ze znanymi
mi już bohaterami i z zaciekawieniem poznawałam nowych.
W tej części
serii Amani trafia do pałacu Sułtana i w dużej mierze pobytowi tam
poświęcona została książka. Dzięki temu bliżej poznajemy
Sułtana, jego syna Sultrima oraz córkę Leylę. Podobnie jak w
pierwszej części postacie zostały doskonale wykreowane, a oprócz
nich pojawiło się także mnóstwo innych ciekawych bohaterów. Mnie
w zdumienie (oprócz wymienionych wyżej postaci) wprawiła również
niejednokrotnie ciotka Amani, i kilka innych osób.
W "Buntowniczce
z pustyni" dowiedzieliśmy się, kim jest główna bohaterka i
jakie ma umiejętności. Tym razem zyskujemy wiedzę, w jaki sposób
można unieszkodliwić jej moce. Ponownie spotykamy magiczne istoty:
półdżiny, dżiny, buraqui, koszmary i skórozmiennych.
W "Zdrajcy
tronu" nie możemy być pewni niczego. Osoby, które podają się
za przyjaciół Amani mogą nagle przestać jej sprzyjać. Może
okazać się również odwrotnie – zaciekli wrogowie
niespodziewanie mogą okazać bohaterce wsparcie. Niczym podczas
lektury najlepszego kryminału – główkujemy czym pisarka może
nas jeszcze zaskoczyć. A możecie mi wierzyć... niespodziewanych
zwrotów akcji w książce nie brakuje.
Alwyn Hamilton nie
oszczędza czytelników. Niejednokrotnie wywołuje w nas niepokój,
lęk i smutek. Nie szczędzi nam niespodziewanych wypadków, zadaje
bohaterom poważne ciosy, pozbawia ich życia. Intryguje i doskonale
rozgrywa z nami tę czytelniczą partię.
Podczas lektury
poznajemy mnóstwo legend, opowieści dotyczących Pogromczyni
Światów, Pierwszych Boskich Stworzeń i Pierwszych Śmiertelników.
Poznajemy historię Hiary i Attallana, opowieść o powstaniu miasta
Saramotai i wiele innych. Świat legend doskonale przeplata się z
rzeczywistością Amani.
Prawie cały czas
akcja książki pędzi na łeb, na szyję (raz tylko miałam wrażenie
że nieco zwolniła), a czytelnik musi niemal gonić, by nadążyć
za jej biegiem. Osobiście miałam czasem problem ze zrozumieniem
treści. Mogło to być spowodowane kłopotami ze skupieniem uwagi,
gdy czytałam książkę, a może rozbudowaną fabułą i mnogością
wydarzeń w niej opisanych. Ciekawa jestem czy inni czytelnicy
miewali podczas lektury podobny problem.
Znacie tę serię?
Zdarzyło Wam się nie nadążać za treścią tej ciekawej
przygodówki? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz