czwartek, 25 sierpnia 2016

Chyłka i Zordon znowu w akcji - o "Zaginięciu" Remigiusza Mroza ;)

"Zaginięcie" Remigiusza Mroza to trzecia książka autora, po którą sięgnęłam. Niestety pomyliłam kolejność i po "Kasacji" przeczytałam "Rewizję". Kompletnie nie pasował mi w niej wątek Chyłki i Zordona, który nijak nie pasował jako kontynuacja "Kasacji". Gdy przeczytałam "Zaginięcie" upewniłam się, iż pomyliłam się w doborze kolejności lektur. Nie popełnijcie tego błędu co ja. ;) Pamiętajcie! Najpierw należy czytać "Kasację" (przypominam swoją recenzję)później "Zaginięcie" (które dziś opisuję), a na końcu "Rewizję".


"Zaginięcie" – opis z okładki

"Trzyletnia dziewczynka znika bez śladu z domku letniskowego bogatych
rodziców. Alarm przez całą noc był włączony, a okna i drzwi zamknięte.
Śledczy nie odnajdują żadnych poszlak świadczących o porwaniu
i podejrzewają, że dziecko nie żyje.

Doświadczona prawniczka, Joanna Chyłka, i jej początkujący podopieczny,
Kordian Oryński, podejmują się obrony małżeństwa, któremu prokuratura
stawia zarzut zabójstwa. Proces ma charakter poszlakowy, mimo to
wszystko zdaje się wskazywać na winę rodziców – wszak gdy wyeliminuje
się to, co niemożliwe, cokolwiek pozostanie, musi być prawdą..."


Moje wrażenia po przeczytaniu lektury

"Zaginięcie" to najlepsza książka z cyklu o Chyłce i Oryńskim. O ile seria ta zafascynowała mnie to "Zaginięciem" autor kupił mnie całkowicie. Dzięki tej kolekcji prawniczy kryminał stał się moim ulubionym gatunkiem kryminału.
Remigiusz Mróz wprowadza nas na salę sądową i pokazuje proces, tym razem odbywający się jedynie na podstawie poszlak. Zaginęło dziecko, a o jego zniknięcie (ba! raczej zabójstwo!) oskarżono rodziców. Brak dowodów popełnienia przestępstwa, a nawet brak ciała, nie wystarczają, aby uniewinnić oskarżonych o morderstwo. Istnieją wszakże poszlaki.
Autor książki pokazuje nam swoistą grę odbywającą się na sali sądowej oraz poza nią. Grają prawnicy, świadkowie i oskarżeni. Tak wiele przecież zależy od tego, jak zaprezentują się oni na sali rozpraw. Liczy się już nie tylko to co mówią, ale również jak się zachowują, albowiem to będzie miało wpływ na ich ocenę, dokonaną przez ławników oraz sędziów. 
Co więcej! Gra ta odbywa się także poza salą rozpraw. Kiedy obrońcy, czy oskarżyciel chcą rozeznać się w stanowisku zajmowanym przez drugą stronę – spotykają się i na różne sposoby próbują wybadać stanowisko przeciwnika z sali sądowej. Czasem informują się o nowo odkrytych dowodach, niekiedy blefują, a wszystko po to, aby przekonać drugą stronę do pomyślnego (dla siebie) zakończenia sprawy. A gra idzie o wysoką stawkę. Niejednokrotnie wcale nie chodzi o prawdę, ale o zyskanie popularności, czy wspięcie się o szczebel wyżej w karierze adwokackiej. Z drugiej strony. Zadaniem przedstawiciela sądowego może być obrona mordercy. Czy ten, będąc zabójcą, przyzna się do tego? Niejednokrotnie (jak w powyższej książce) dopiero na sali rozpraw – klienci ujawniają nowe fakty o których wcześniej swych reprezentantów nie informowali. Podniesione przez nich spostrzeżenia mogą być prawdziwe, ale nie muszą. Mogą przecież służyć jedynie oczyszczeniu siebie z zarzutów. Zatem... co jest prawdą? 
Remigiusz Mróz doskonale bawi się emocjami czytelnika. Przez całą książkę – raz wskazuje na rodziców Nikolki jako na morderców, za chwilę podrzuca tropy świadczące o ich niewinności. Właściwie... nie robi tego nawet bezpośrednio, lecz tak zręcznie podsuwa czytelnikowi domysły, iż ten sam przez cały czas bije się z myślami, czy Chyłka i Oryński bronią niewinnych. Dopiero na końcu książki poznajemy prawdę. Co więcej! Nie zawsze zgodna jest ona z wyrokiem sądu.
Do tej gry włączane są również media. Jeśli adwokaci mogą ugrać coś dzięki opinii publicznej – korzystają z ich "pomocy" organizując medialny show.
A zatem... grają wszyscy! Oskarżeni, świadkowie, obrońcy i prokurator. Nawet sami sędziowie, którzy w trakcie rozprawy starają się zachować neutralne wyrazy twarzy, aby nie zdradzić adwokatom, na czyją stronę przeważa szala zwycięstwa. Zainteresowani mają poznać ich zdanie dopiero podczas ogłoszenia wyroku. A zatem...

"Będziemy łgać, przeinaczać fakty, naginać prawdę, stosować manipulacje i zastraszać ludzi?"


Książka "Zaginięcie", podobnie jak "Kasacja" nie ogranicza się do obrony klientów w sądzie. Chyłka i Oryński poszukują dowodów, które mogły by świadczyć o niewinności ich klientów. Prowadzą zatem prywatne śledztwo. Dzięki temu zabiegowi publikacja staje się pełna akcji i napięcia, za co tak wielu czytelników ceni twórczość Mroza. Dzięki temu zabiegowi możemy wkroczyć do świata małej wiejskiej społeczności oraz grona przemytników.
Publikacja podejmuje temat zaginięcia 3-letniego dziecka, a ja jestem mamą takiego właśnie malucha, zatem nic dziwnego, iż wciągnęła mnie swą treścią. Jednak utrzymanie zainteresowania tym tomem autor zawdzięcza również świetnemu stylowi pisania, ciekawym bohaterom, wspaniałym, dowcipnym dialogom i nagłymi, niespodziewanymi zwrotami akcji (dzięki którym często otwierałam usta ze zdumienia lub wydobywało się z nich niecenzuralne słowo na k.... ;) ). Nie ma takiej możliwości, aby czytelnik nie zaangażował się emocjonalnie w czytaną powieść.
A jeśli mowa o dowcipnych dialogach – to dla zachęty podzielę się z Wami kilkoma wybranymi:

"-Szukamy dzieciaka, Zordon. W tej chwili sprawę traktują jako zaginięcie, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by z nami współpracowali. Musimy tylko znaleźć starszego sierżanta Satanowskiego z Zespołu do spraw Poszukiwań i Identyfikacji Osób.
-Nazwisko nie nastraja optymistycznie.
-Odezwał się, Oryjski."

"Młody prawnik nie miał czasu na przebranie. Zrzucił wprawdzie marynarkę, ale dobre buty, nowe jeansy i wsadzona w nie koszula sprawiały, że nieco się wyróżniał. Uznał, że może to być zarówno atut, jak i gwóźdź do trumny. Musiał zaryzykować.
-Zordon – powiedział.
-Co, kurwa? Jak ten z Power Rangers?
-Mhm – mruknął niechętnie Oryński, rozglądając się. - Wiesz, jak jest.
-Nie wiem.
-Mam na imię Kordian – odparł aplikant i wzruszył ramionami. - Ktoś kiedyś rzucił hasło, że 'Kordon, Zordon, jeden pies', i przylgnęło jak gówno do ogona."

"-Nie uczyli was na studiach o procesie poszlakowym?
-Może uczyli, ale...
-Byłeś zajęty planowaniem utraty własnej cnoty.
Oryński spojrzał na nią bykiem.
-Teraz to się dzieje trochę szybciej niż za twoich czasów – odparł. – Rewolucja seksualna lat sześćdziesiątych zrobiła swoje.
Joanna mruknęła coś pod nosem, a zaraz potem pojawił się kelner z dwoma gorącymi daniami.
-Vegetariana dla kogo? - zapytał z uśmiechem, patrząc na Chyłkę.
-Dla ciamajdy – odparła, wskazując na chłopaka. – Ja nałogowo przyjmuję mięcho.
-Prawdziwy z niej drapieżnik – dodał Kordian."

"Schneller, aplikancie – dodała, ruszając w kierunku drzwi.
-Myślałem, że...
-Odpoczynek ci chodził po głowie? - zadrwiła. - A co ty jesteś, Dalajlama, żeby medytować? Prawnik jest od działania, a imitacja prawnika od pomagania mu w tym. Więc wstawaj i pomagaj.
Oryński niechętnie podniósł się z miejsca.
-Myślałem, że zażyjemy trochę snu – odburknął. - Prowadziłem pół nocy.
-Sen? Co to takiego?
-Chyłka...
-Masz na myśli ten moment, kiedy mrugam?"

A co ponad to? No cóż... romans wisi w powietrzu ;)

"-Pewnie – odparł, opierając się o futrynę. - Mogłabyś na przykład stwierdzić, że nie warto zaprzepaszczać tego, co mogłoby nas połączyć, tylko dlatego, że wiąże nas stosunek określony przez Prawo o prokuraturze i Naczelną Radę Adwokacką."

Książkę polecam wszystkim, gdyż jest to najlepszy kryminał, jaki kiedykolwiek wpadł mi w ręce.

A Wy? Znacie Mroza? Co polecacie mi przeczytać teraz? :))


1 komentarz:

  1. Prostackie słownictwo, zero wiedzy o postępowaniu karnym oraz przewidywalne zakończenie.

    OdpowiedzUsuń