Dziś pragnę podzielić się z Wami wrażeniami na temat pierwszej przeczytanej przeze mnie książki Hanny Greń. Swoją przygodę rozpoczęłam od jej najnowszego dzieła - „Jak kamień w wodę. Polowanie na Pliszkę”. Jesteście ciekawi moich wrażeń? Zapraszam! :)
Co u Pliszki piszczy? – opis z okładki książki
„Tylko ode mnie zależy twój los. Gdy w środku nocy usłyszysz szmer za oknami, to będę ja, i gdy w słońcu nagle pochłonie cię cień, to też będę ja. Nie uciekniesz przede mną.
Kiedy Kornelia zaczyna otrzymywać tajemnicze listy z pogróżkami, uważa to za głupi dowcip. Jednak sytuacja staje się coraz poważniejsza, dlatego kobieta podejmuje decyzję o zgłoszeniu się na policję.
Nie jest to dla niej łatwe – jej dotychczasowe kontakty ze stróżami prawa nie należały do najprzyjemniejszych. Mężczyzna, którego przed laty oskarżyła o próbę gwałtu, sam był policjantem, a jego koledzy nie wierzyli, że mógł dopuścić się przestępstwa.
W wyniku zbiegu okoliczności kobieta natrafia na posterunku na tego samego funkcjonariusza, który niegdyś próbował ją zdyskredytować, aby chronić swojego przyjaciela. Mimo wrogiego nastawienia, to właśnie ten mężczyzna może okazać się dla Kornelii jedyną nadzieją.”
Moje wrażenia po lekturze książki „Jak kamień w wodę”
Zapewne od razu zwróciliście uwagę na okładkę książki. Co tu dużo mówić - jest cudowna (uwielbiam koty, a to maleństwo jest wyjątkowo słodkie) i doskonale oddaje treść książki.
Autorka pisze doskonale. Z ogromną przyjemnością przewracałam kolejne strony książki i poznawałam drogę życiową Kornelii. Wielokrotnie śmiałam się podczas lektury, a nieraz otwierałam usta ze zdumienia, gdy Hanna Greń zaskakiwała mnie nagłymi, niesamowitymi zwrotami akcji.
Książkę można podzielić na dwie części. Pierwsza opisuje życie Kornelii do momentu wkroczenia przez nią w dorosłe życie. Dzięki niej poznajemy: dzieciństwo i młodość Koli, jej rodziców (wyjątkowych buców), babcię i przyjaciółkę Joannę. Uczestniczymy w jej pierwszych krokach w dorosłość, a także w życiowych traumach, z jakimi przyszło się zmierzyć dziewczynie: śmierci bliskiej osoby oraz dokonanej na niej próbie gwałtu, która przez prowadzącego sprawę policjanta została uznana za pomówienie. Później sprawa została przejęta przez innych funkcjonariuszy, jednak o tym, co przeżyła Kola dzięki pierwszemu prowadzącemu jej sprawę śledczemu – trudno zapomnieć. Druga część powieści przedstawia życie kobiety po 11 latach od dokonanej na niej próbie gwałtu. Trzydziestolatka jakoś ułożyła sobie życie, jednak brakuje w nim miłości. Tymczasem za wycieraczką samochodu odkrywa list z pogróżkami, a za nim pojawiają się kolejne. W końcu chcąc, nie chcąc – Kornelia zmuszona jest poprosić o pomoc policję. Czy tym razem stróże prawa okażą się pomocni?
Hanna Greń stworzyła ciekawe postacie. Główna bohaterka nie ma łatwego życia, jednak wytrwale walczy o siebie, mimo przeciwności losu stara się żyć i iść naprzód. W końcu nawet podejmuje ryzyko związku. Jej rodzice… hmm..
„Dziecko. Zawsze tak do niej mówili. Odejdź, dziecko. Uspokój się, dziecko. Nie hałasuj, dziecko. Na dobrą sprawę mogłaby nie mieć imienia.”
Cóż… nie każdy, kto zostaje rodzicem zasługuje na to, aby nim być. Cieszę się jednak, że pisarka stworzyła w swej powieści negatywne postacie. Jak w życiu, tak i w tej książce – trafiamy na życzliwe i nieprzychylne osoby. Łatwo się domyślić po tych słowach, iż opiekunów Koli darzyłam niechęcią, podobnie jak Łukasza. Z całego serca za to pokochałam 83-letnią babcię dziewczyny – Marikę, Genia oraz przyjaciółkę Joannę. Przez długi czas nie mogłam doczekać się poznania Aurelii – współpracownicy Kornelii.
Książka w sporej części przedstawia historię miłosną Koli i Gerarda. Zwykle nie przepadam za długimi opisami rodzącego i rozwijającego się między dwojgiem ludzi uczucia, jednak Hanna Greń poruszyła ważny temat. Związek naszej pary obarczony jest problemem niepełnego zaufania. W końcu Kola posądziła niegdyś przyjaciela Gerarda o próbę gwałtu. Mężczyzna nie dał wówczas wiary jej słowom. Czy po latach jej zaufa? Czy z kolei kobieta zaufa mężczyźnie, który zawiódł ją jako stróż prawa wówczas, gdy ona potrzebowała pomocy? Czy ta para ma szansę na stworzenie udanego związku?
Hanna Greń napisała książkę obyczajową ze sporą dawką romansu i elementami kryminału. Napisała ją w taki sposób, iż z wielką przyjemnością i zaciekawieniem śledziłam kolejne losy bohaterki i jej bliskich.
Zakończenie… cóż… zupełnie zbiło mnie z tropu. Nie odgadłam, kto był prześladowcą dziewczyny, a finału, jaki zaserwowała nam autorka kompletnie się nie spodziewałam. Do końca wierzyłam, że to co czytam, nie może być prawdą, a jednak książkę skończyłam mówiąc „Nie, nie, nie, nie, nie…”. Dlaczego? Żeby się tego dowiedzieć musicie przeczytać „Jak kamień w wodę”. Ja kilka dni po lekturze i ogromnym „ciosie w nos” trzymam się jednak nadziei, że zawsze pozostaje jakieś „Światełko w tunelu”. ;)
Czytaliście już „Polowanie na Pliszkę”? Jej zakończenie zaskoczyło Was równie mocno jak mnie? Macie w planach to dzieło? A może napiszecie mi zakończenie jakiej książki Was ostatnio wbiło w fotel?