Gdy przeglądałam w
internecie informacje dotyczące kwietniowych nowości wydawniczych
od razu wpadł mi w oko "Kogut domowy" Nataszy Sochy. Nie
wyobrażacie sobie, jak cieszyła mi się gęba, kiedy pewnego
pięknego dnia, niespodziewanie, otrzymałam egzemplarz recenzencki
tejże książki od wydawnictwa
Dotąd nie zawiodłam się
na żadnej pozycji pisarki. Wręcz przeciwnie. Wszystkie ogromnie mi
się podobały, dzięki czemu Natasza należy do moich ulubionych
autorek. Na blogu pisałam o jej następujących książkach: "Hormonia", "Kobiety ciężkich obyczajów", "Apteka marzeń", "Dwanaście niedokończonych snów" oraz "Awaria małżeńska", tworzoną we współpracy
z również ogromnie lubianą przeze mnie autorką - Magdaleną
Witkiewicz. Czytałam jeszcze fantastyczny "Rosół z kury
domowej", który od razu skojarzył mi się z "Kogutem
domowym". Czy najnowsza książka Nataszy okazała się kolejnym
strzałem w dziesiątkę?
O czym przeczytamy tym
razem (opis książki pochodzi z okładki)?
„Kogut domowy ma trzy
córki oraz żonę, która robi karierę. On sam musiał pożegnać
się z pracą w bankowości, zrezygnować z hobby i zapomnieć o
eleganckich garniturach.
Kogut domowy ma
czterdzieści trzy lata, na imię Jakub i doskonale wie, w ilu
stopniach należy wyprać wełniane skarpetki. Lubi gotować, pleść
warkoczyki i ma czasem pomalowane paznokcie. Nie lubi jednak zapachu
romansu, który coraz intensywniej spowija jego żonę...
Kogut domowy to opowieść
z życia wzięta, historia mężczyzny, który musiał sprawdzić się
w nowej roli i zagrać ją po mistrzowsku.”
Moje wrażenia po lekturze
Nie będę ściemniała,
kroczyła dookoła i kombinowała, lecz napiszę wprost. "Kogut
domowy", jak zwykle w przypadku książek Nataszy Sochy, zdobył
moje serce. Książkę pochłaniałam z ogromną przyjemnością,
większość jej bohaterów polubiłam (choć wśród nich zdarzyły
się też czarne charakterki) i wytrwale im kibicowałam.
Tematyka powieści została
zaczerpnięta wprost z życia. Oto Jakub Leński (43-latek) traci pracę i
tymczasowo musi zająć się opieką nad dziećmi i domem, a jego
żona podejmuje angaż na pełen etat. Sytuacja zdecydowanie niełatwa
ani dla jednej, ani dla drugiej strony, gdy w małżeństwie dotąd
obowiązywał tradycyjny podział ról. I jak to w życiu bywa
zamiana ról okazuje się nie być jedynym problemem małżeństwa,
bo oto pojawia się w nim osoba trzecia – Makary Machaj (czy jakoś
tak ;) ), kolega z pracy żony. Czy małżeństwo przetrwa kryzys,
który ich dopadnie? Pewnie od razu odpowiecie na to pytanie
"Oczywiście, że tak". I tutaj muszę Was zaskoczyć, gdyż
pisarka w taki sposób pokierowała akcją, iż zakończenie okazuje
się wcale nie tak oczywiste. Tutaj jednak szczegółów nie zdradzę.
Jeśli chcecie je poznać – sami musicie przeczytać tę powieść.
A uwierzcie mi, naprawdę warto! Choćby po to, by odprężyć się,
odpocząć i miło spędzić czas przy lekturze, spojrzeć z dystansu
na to, co dzieje się w Waszym życiu, poznać moc ciekawych rad
dotyczących wychowania dzieci, zdobyć wiadomości na temat Jaskini
Mylnej, spojrzeć nieco inaczej na podział ról w małżeństwie,
czy choćby zrozumieć, że nie każda babcia musi pragnąć być
kokoszką bawiącą wnuki. ;)
Moc pięknych, mądrych
myśli na temat życia zawsze bardzo cenię, a dodatkowo poczucie
humoru Nataszy Sochy jest nie do podrobienia i wypływa niemal z
każdej strony powieści:
"W przychodni było
więcej osób niż w marketach przed Bożym Narodzeniem. Większość
dorosłych kasłała, kichała, a niemal wszystkie dzieci wyły. Na
dodatek niesympatyczna kobieta w rejestracji oznajmiła Jakubowi, że
nie zostanie przyjęty od razu, ponieważ nie zarejestrował się
telefonicznie. A numerki zostały już rozdzielone. Wolno mu jednak
poczekać, lekarz przyjmie go na końcu. Jeśli jednak doktor będzie
musiał wyjść, pozostaje mu przychodnia, która ma dzisiaj dyżur.
Takie są procedury.
-Moje dziecko się
odwadnia. Wymiotowało i jest senne. Nie robi siusiu, ma suchy język
i chyba widzę pierwsze oznaki omdlenia – zawołał oburzony,
licząc na litość i zrozumienie.
-Proszę zdjąć córce
czapeczkę i kurtkę oraz wyjąć ją z koca. Pan również by
zemdlał w takim stroju."
"W końcu to właśnie
Jakub przystąpił do działania i wprowadził rytuał samodzielnego
zasypiania Marty w pokoju. Początkowo siadał na dywanie i czytał
jej bajeczki, nawet wtedy gdy wrzeszczała zaskoczona, że coś się
właśnie zmieniło i to bez jej zgody. Po trzech dniach wrzask
zaczął stopniowo ustępować zaciekawieniu, co też tata mruczy pod
nosem, przewracając co chwila kartki. Kiedy Kuba zauważył, że
Marta zaczyna mu się przypatrywać, wyjął zatyczki z uszu i czytał
dalej magiczną opowieść o króliczku, który nie chciał jeść
sałaty."
"-A tę kampanię
leku na serce sama robisz?
-Nie. Z kolegą, mówiłam
ci. To jakiś spec od reklamy, szef zwerbował go do naszej firmy i
to był absolutny strzał w dziesiątkę. Facet ma pojęcie o tym,
czego chcą ludzie.
'I kobiety' – dodał w
myślach Kuba, ale nie pozwolił tej puencie wydostać się na
zewnątrz.
-Jak ma na imię? - spytał
tylko.
-Kto? A, kolega. Makary –
dodała zupełnie normalnie.
Też mi imię! Ale to na
pewno był on. Kolega z pracy, tak jak podejrzewał. Kolega zdolny i
pomysłowy. Po prostu coś musieli razem załatwić, a fakt, że przy
okazji facet był świetnie ubrany i dobrze wyglądał, był tylko
nic nieznaczącym zbiegiem okoliczności.
Skurwiel jeden w
popielatym wdzianku."
I co powiecie na tę małą
próbkę? Już chyba bardziej nie muszę zachęcać Was do lektury? ;)
Mieliście już
przyjemność sięgnąć po książki Nataszy? Czy Wasze odczucia
zgodne są z moimi? Za jaką książkę pisarki powinnam chwycić teraz?