Po lekturze książki "Niebo pod
Śnieżką" (moja recenzja) nabrałam niebywałej ochoty by poznać
inne publikacje pisarki. Dzięki pani Ani z wydawnictwa
szczęśliwie w moje ręce trafiła
najnowsza powieść autorki – "Na ścieżkach złudzeń".
Czy spodobała mi się równie mocno jak jej poprzedniczka?
Opis książki (pochodzący ze strony
wydawcy) – osobiście nie czytałam go przed lekturą książki.
Jeśli nie jesteście pewni, czy chcecie go poznać, czytanie tego
posta zacznijcie od "moich wrażeń".
"Aldona ma kochającego męża,
który zrobiłby dla niej wszystko, i kilkuletniego syna Michałka.
Wydaje się kobietą spełnioną, zwłaszcza na tle nowej podwładnej
– zaniedbanej, przytłoczonej obowiązkami żony i matki. Do czasu.
Świat bohaterów, którym dawno temu los przydzielił role, nagle
zaczyna się kruszyć. Na idealnych wizerunkach żon, matek, mężów
i ojców pojawiają się rysy i pęknięcia. Czy uda się ocalić ich
rodziny? Czy katastrofa oduczy Aldonę oceniania innych z perspektywy
własnej urody i bogactwa?"
Moje wrażenia
Jak wspomniałam wcześniej lekturę
książki rozpoczęłam "w ciemno". Byłam ogromnie
ciekawa, jaką historię zaserwuje mi pisarka tym razem i czy nowa
powieść spodoba mi się tak bardzo jak "Niebo pod Śnieżką".
Opis książki zdradza nam jedynie zarys fabuły, jednak cieszę się,
że dla mnie odkrywanie kolejnych faktów zawartych w powieści było
całkowitą niespodzianką.
"Na ścieżkach złudzeń"
miała być książką, która pozwoli oderwać mi się od trudów
dnia codziennego, tymczasem porusza ona również ważne kwestie
społeczne. Pokazuje, w jak wielkim stopniu poddajemy się życiowemu
pędowi. Pracujemy, zawieramy małżeństwa, zostajemy rodzicami i
godzimy się z pełnionymi przez nas rolami społecznymi,
niejednokrotnie godząc się z sytuacjami, które są w sprzeczności
z tym, czego naprawdę, w głębi serca, oczekujemy. Staramy się nie
zauważać u naszych bliskich zachowań, które nas ranią,
wyolbrzymiamy ich "zasługi" żyjąc w poczuciu złudnego
szczęścia. Czasem bywa odwrotnie. Nie zauważamy starań osób,
którym na nas zależy i nieraz bywa za późno, gdy zrozumiemy jaka
była prawda. Prawdziwie bliskie nam osoby tracimy bezpowrotnie. A
wszystko to jest grą pozorów. Jeszcze gorzej bywa, kiedy problemu
nie stanowią niewidoczne dla nas sytuacje, skrywane na dnie serca
namiętności, lecz zdajemy sobie sprawę z faktu, iż nasze życie
nie jest takie, jakiego pragnęliśmy, a my udajemy
usatysfakcjonowanych i zadowolonych z życia. Czy tkwiąc w takiej
ułudzie kiedykolwiek osiągniemy szczęście?
Świat pełen jest pozorów i
pozorantów i niby większość z nas zdaje sobie sprawę z faktu, iż
nie strój i ładna buzia świadczy o człowieku, a jednak łatwo
ulegamy tym iluzjom. Takim właśnie iluzjom poddaje się również
Aldona – główna bohaterka opowieści, która niejednokrotnie
irytowała mnie swoimi ocenami innych osób, snobizmem i egoizmem.
Jednocześnie ogromnie cieszę się, że to właśnie Aldona wiedzie
prym w powieści.
Życiu bogatej, eleganckiej,
zadowolonej z życia mężatki i nieidealnej mamy przeciwstawiony
zostaje świat ubogiego małżeństwa, rodziców trójki dzieci.
Poznajemy też ekscentrycznego szefa Aldony i jego życie. Jak
rozwinie się ta historia? Czy Aldona zmieni swoje zdanie na temat
ludzi, których uważa za "biednych, głupich dzieciorobów"?
Czy zmieni się jej podejście do życia? Pewnie odpowiadacie teraz
na to pytanie "Tak. Oczywiście że zmieni się jej podejście.
I wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie." Otóż... muszę
Was zawieść... To co teraz uważacie stwarzają pozory, a żeby
poznać odpowiedź na zadane przeze mnie pytanie musicie przeczytać
książkę. Uwierzcie – lektura Was nie zawiedzie! Powieść, która
początkowo może wydawać się przewidywalna, wielokrotnie Was
zaskoczy, a Wasze przypuszczenia co do przebiegu jej treści postawi
na głowie. Mniej więcej 70 jej ostatnich stron stanowi wręcz
emocjonalną petardę.
To powieść o związkach, wolnych i
małżeńskich, kryzysach, ale i o trudach macierzyństwa. Myślę,
że wielu rodziców po jej lekturze łatwiej będzie mogło
zaakceptować swą niedoskonałość rodzicielską. Książka okazała
się poruszać tematy tak bliskie dla mnie obecnie, iż w pewnym
momencie łzy pojawiły się w moich oczach.
Pióro pisarki sprawia, iż przez
powieść niemal płyniemy, a pochłonięci lekturą możemy nawet
nie spostrzec, gdy okaże się, iż obracamy jej ostatnią stronę.
Tak było w moim przypadku.
Znacie powieści Joanny Sykat? Jaką
powinnam przeczytać teraz? Czekam na Wasze polecenia.
Jeśli natomiast nie znacie książek
pisarki koniecznie napiszcie mi przez jaką publikację Wy ostatnio
niemal przepłynęliście, traktując ją jako lekturę odprężającą,
a wniosła w Wasze życie coś znacznie więcej? Jaki temat ta
książka poruszała?