Wpadam któregoś pięknego dnia do
pracy i gonię do dwóch moich wspaniałych koleżanek ze słowami:
-Zakochałam się
-W kim? - pada pytanie
-W Kubie Badach
-Phi? Dopiero teraz? - odpowiada jedna
z nich. ;)
A Wy? Znacie twórczość Kuby? Jeśli
nie – poznajcie. Zachęcam. :)
Mnie kupił pewnej pięknej nocy, gdy
serfowałam po sieci, szukając muzyki, która wyciszy mnie i ukoi,
da nadzieję i będzie wsparciem w trudnych chwilach. Ta piosenka
określa mój obecny stan. Posłuchajcie, wczujcie się, dajcie się
ponieść...
Pokazuję to moim bliskim, udostępniam
na facebooku.
-Dlaczego w trudnych chwilach słuchasz
takiej smutnej muzyki? - słyszę.
-Mylicie się – odpowiadam – to
jest bardzo pozytywny utwór. Czuję że... WRACAM. Dość już
siedzenia w swoim smutku, rozdrapywania ran, dołowania. Wracam!
Nie warto zawracać sobie głowę
sprawami, jakie nas przygniotły do ziemi. Nie ciągnijmy tego za
sobą. Przeszłości nie zmienimy, za to mamy wpływ na przyszłość.
Nie warto wylewać łez nad osobami, które okazały się zawieść
nasze zaufanie, ranią nas, robią nam krzywdę. To nie prawda, że
kocha się kogoś lub przyjaźni z nim "za nic", czy "mimo
wszystko", albo że "miłość Ci wszystko wybaczy".
:D
Na zdarzenia, które nas spotykają
trzeba czasem spojrzeć racjonalnie. Pomyśleć, że to nie my tkwimy
w określonej sytuacji. Obejrzeć daną historię ze swojego życia,
zobaczyć w niej siebie, nie angażując w to emocji. Trudne?
Oczywiście! Ale jak pięknie otwiera oczy. Dotarło do mnie, jak
wielu rzeczy nie widziałam. Jak odtrącałam od siebie wyraźne
sygnały, że coś jest nie tak. Jak odnajdowałam tłumaczenia dla
wydarzeń, które nie powinny mieć miejsca. To przerażające jak w
pędzie życia codziennego zapominamy o tym, aby posłuchać siebie.
Odrzucamy nasz wewnętrzny głos i przeczucia mówiące o tym, że
nie powinniśmy uczestniczyć w danej sytuacji, że dla naszego dobra
powinniśmy wiać. A wytłumaczenia, żeby robić coś mimo faktu, iż
czujemy, że to nie jest do końca w porządku, albo tkwić w
toksycznej relacji – znajdą się. Uwierzcie mi. :D
Nie poskładałam się jeszcze do
końca. Ba! Moja gehenna wciąż trwa. Żyję w ciągłej
niepewności. Nie wiem co mnie czeka. Gdzieś tam istnieje
prawdopodobieństwo, że spotka mnie najgorsza z sytuacji, jakie
kiedykolwiek w życiu mogłabym sobie wyobrazić. Mimo to stoję
twardo na nogach, odnajduję nowe cele, widzę pozytywne strony
wynikające z najbardziej gównianej sytuacji, jaka przydarzyła mi
się w życiu. Wciąż żyję i...
"podnoszę wzrok
za długo był
przy ziemi
dość pochmurnych jesieni
już czas, mój czas".
I tego samego życzę Wam, moi kochani.
Jakakolwiek gówniana sytuacja zdarzyłaby się w Waszym życiu –
nie poddawajcie się. Płaczcie (płacz oczyszcza), krzyczcie (krzyk
pomaga), wyjcie do księżyca, ale nie poddawajcie się. Dajcie sobie czas, ale zawsze wracajcie do
siebie – jak dziś ja. :D
A teraz czas na Waszą refleksję. Napiszcie co myślicie po przeczytaniu tego posta, jak podoba Wam się nowa odsłona "Mamuśkowych różności". Piszcie o sytuacjach z którymi musicie lub kiedyś musieliście się zmagać. Jak wpłynęły one na Wasze życie. Wzmocniły Was, czy podcięły skrzydła na dłuższy czas? Piszcie o własnych przemyśleniach na temat życia. Chętnie z Wami porozmawiam.